Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe
Vilfredo pisze:
Poruszył Pan ciekawy wątek - co właściwie rozumiemy przez "chrześcijaństwo". Czy to, czego uczył Jezus, czy to co dziś naucza Kościół. A jeśli przyjąć jedno z tych rozumowań to dlaczego?
Oglądał Pan Jesus Camp? Dzieciaki, które przyjeżdżają z dobrymi serduszkami na religijne kolonie, maltretuje się, wciskając im antyaborcjonistyczne hasła, kiedy przecież Jezus ani słowem nie wspominał o aborcji, eutanazji, karze śmierci i setkach innych rzeczy, które dziś stały się głównymi tematami jakie trapią Kościół
Tak, z przyjemnością również bym porozmawiał.
Z mojego punktu widzenia chrześcijaństwo jest oparte tylko i wyłącznie na Biblii i jej nauczaniu.
Wstępem do bycia chrześciajninem jest osobiste (choć w wymiarze duchowym) poznanie Jezusa Chrystusa.
Jeśli, ktoś nie został chrześcijaninem z wyboru to nie truje mu się o eutanazji, kradzieży przez piracenie oprogramowania czy szkodliwości uzależnień. No to przyjdzie czas a może i nie. Najważniejsze jest doznanie przebaczenia grzechów, odnowienie relacji z Bogiem i cieszenie się każdym dniem przeżytym z Bogiem.
Co do wychowania dzieci w wierze chrześcijańskiej to trzeba przede wszystkim samemu wierzyć i praktykować. Myślę, że połączenie wyżej wymienionego warunku z życzliwą rozmową i ukierunkowaniem zaowocuje dla dziecka.
Vilfredo pisze:Oparty na Biblii jest chrystianizm, chrześcijaństwo to chrystianizm z dodatkiem ludzkich łapek
No dobrze,a w takim razie skąd wiem, że poznaję faktycznie Jezusa? Jak w ogóle można poznać Jezusa? Czy nie jest przypadkiem tak, że niektórzy otrzymują pewne bodźce i po prostu interpretują je jako poznanie Jezusa?
I tak rzeczywiście dzieje się w neokatechumenatach, oazach i tym podobnych, natomiast sfera polityczno-prawna, rozsadza Kościół i sprawia, że jego nauczanie teologiczne zostaje zabite, gdyż nauka Jezusa o zbawieniu staje się nagle równoległa do nauki wioskowego proboszcza o tym, że nie wolno mieszkać bez ślubu. I to ma daleko idące konsekwencje.
Tutaj już natomiast niezgoda. Mój synek ma 8 lat i nie kryję tego, że nie ochrzciliśmy go. Po prostu uważamy z żoną, że nie możemy zapisywać go do organizacji, której zasad może on w przyszłości nie uznawać, tak jak nie zapisuję go do Greenpreace, ani do partii politycznej. To, co ja uznaję za prawdę, w rzeczywistości prawdą być nie musi. Dlatego wychowujemy go w duchu ogólnie przyjętych zasad, ale nie próbujemy mu zaszczepić jakiejkolwiek ideologii. Jeśli ma jakieś pytania, odpowiadam że to i to wiem, to i to mi się wydaje, a w to i to wierzę. Później sam zadecyduje czy uznaje to czy też nie.
Na czyjej Biblii. Mojej czy twojej. Każdy tekst można zinterpretować na kilka sposobów. Gdy przechodzi się do dogmatów to co "kościół" to inny pomysł interpretacyjny. Niestety moim zdaniem, żaden nie jest do udowodnienia, a sprowadza się jedynie do przyjęcia (na wiarę), że dana interpretacja jest najwłaściwsza. Kwestai własnych doświadczeń i percepcji Boga.MarDeb pisze:
Mimo wszystko uważam, że chrześcijaństwo to nauka oparta na Biblii.
Codziennie kilkadziesiat osób ma pewność, że przeżylo spotkanie z UFO... czy z tego wynika, ze faktycznie spotkali UFO??MarDeb pisze:No dobrze,a w takim razie skąd wiem, że poznaję faktycznie Jezusa? Jak w ogóle można poznać Jezusa? Czy nie jest przypadkiem tak, że niektórzy otrzymują pewne bodźce i po prostu interpretują je jako poznanie Jezusa?
Jak przeżyjesz to będziesz mieć pewność.![]()
Chrzest dzieci to symbol wiary rodziców w słuszność wyznawanej religii. To żaden przymus, a przywilej. Dla dziecka bez większego znaczenia. Tylko rodzice potwierdzają swoja przynależność do danego kościoła.MarDeb pisze: problem o którym mówisz ciągnie się od czasu, kiedy wprowadzono chrzest dzieci, czyli przymus a nie wybór bycia chrześciajaninem. Wcześniej tak nie było a i teraz w tych miejscach o których wspominasz tez nie jest źle. Również w kościłach protestanckich z II-ej reformacji. W tym i w moim.
Jolly Roger pisze:Na czyjej Biblii. Mojej czy twojej. Każdy tekst można zinterpretować na kilka sposobów. Gdy przechodzi się do dogmatów to co "kościół" to inny pomysł interpretacyjny. Niestety moim zdaniem, żaden nie jest do udowodnienia, a sprowadza się jedynie do przyjęcia (na wiarę), że dana interpretacja jest najwłaściwsza. Kwestai własnych doświadczeń i percepcji Boga.
Codziennie kilkadziesiat osób ma pewność, że przeżylo spotkanie z UFO... czy z tego wynika, ze faktycznie spotkali UFO??
Chrzest dzieci to symbol wiary rodziców w słuszność wyznawanej religii. To żaden przymus, a przywilej. Dla dziecka bez większego znaczenia. Tylko rodzice potwierdzają swoja przynależność do danego kościoła.
konrad86 pisze:W odkrywaniu Boga człowiek potrzebuje rozumu i wiary. Sama wiara bez krytycyzmu może doprowadzić do nieszczęścia.
MarDeb pisze:Najlepiej na orginale hebrajskim i greckiej Septuagincie. Jeśli nie mamy takowych lub nie władamy tymi jeżykami pozostaje czytanie/sprawedzanie w kilku tłumaczeniach - zwłaszcza jeśli ma się jakąś wątpliwość.
MarDeb pisze:Codziennie kilkadziesiat osób ma pewność, że przeżylo spotkanie z UFO... czy z tego wynika, ze faktycznie spotkali UFO??
Codziennie kilkadziesiąt osób mnie spotyka. Czy to znaczy, że mają omamy lub zwidy?
Mimo wszystko uważam, że chrześcijaństwo to nauka oparta na Biblii. To o czym mówisz to
przykładowo Katolicyzm.
Jak przeżyjesz to będziesz mieć pewność.To tak jak z operacją oczu niewidomego. Przed zabiegiem pacjet będzie się pytać skąd będzie wiedział czy operacja się udała. Po operacji zauważy różnicę.
Wydaje mi się, ze utożsamiasz Katolicyzm z chrześcijaństwem. Ale problem o którym mówisz ciągnie się od czasu, kiedy wprowadzono chrzest dzieci, czyli przymus a nie wybór bycia chrześciajaninem. Wcześniej tak nie było a i teraz w tych miejscach o których wspominasz tez nie jest źle. Również w kościłach protestanckich z II-ej reformacji. W tym i w moim.
Wydaje mi się jednak, że się zgadzamy. Nie wychowujesz go jako chrześcijanina, bo sam nie przeżyłeś tego osobistego spotkania o którym wspominałem. Natomiast nie wpychasz go w konwencję jakieśdenominacji religijnej.
A gdyby tak spytać, czy to prawda, że w nic nie wierzą, pewnie by zaprzeczyli.
Ludzie mają co do różnych rzeczy pewność. "Tak, to napewno ten panie sędzio", po czym okazuje się że skazano niewinnego człowieka