malgala pisze:Załatwia to wszystko ustalony przedział punktowy
No to dla nauczycieli-kalkulatorów to rzeczywiście ułatwienie i zaleta. Jak pisze @Andulencja - wygodnictwo. Ale to moim zdaniem wypacza sens pracy wychowawcy i w ogóle nauczania i wychowywania. Uczeń podstawiony do wzoru.
Andulencja pisze:A każdą kłótnię o oceny z zachowania dyrekcja kwituje - i tak ocenę wystawia wychowawca
W sumie to mądry ten dyrektor, bo tak rzeczywiście jest. Tylko w takim razie po co punkty? Jeśli hasło
ocenę ustala wychowawca rozumieć tak, iż mimo systemu punktowego ma on
pełną swobodę w ustalaniu tej oceny, nie jest związany punktami, nikt go nie rozlicza z tego, czy zastosował wzór czy nie, nikt nie porównuje wystawionych przez niego ocen do ocen wystawionych "według wzoru" i nikt nie marudzi, że zawyżył czy zaniżył ocenę, to w porządku. Ale znów: po co w takim razie te punkty? I jeśli są one jedynie podpowiedzią dla wychowawcy, wstępem do ustalenia oceny, a ostateczna ocena jest autonomiczną oceną wychowawcy, to też byłoby w porządku. Ale po raz kolejny: po co te punkty? Jeśli już w szkole są, to znając mentalność belfrów,
muszą być one
stosowane z wszystkimi konsekwencjami. Bo taki system powoduje, że ludzie
liczą i porównują. I ma być sprawiedliwie, czyli zgodnie z "wzorem". Coś jak z ustaleniem oceny z zajęć na podstawie średniej czy średniej ważonej. Nie daj Boże, naciągnij komuś ocenę za ogólnie dobrą postawę wobec oczekiwań i obowiązków, a już ktoś rozlicza, że on miał przecież taką samą średnią.
Ale jeśli hasło
ocenę ustala wychowaca rozumie się tak, że to
on liczy te punkty,
on podstawia do wzoru i
własną ręką wpisuje do dziennika, to współczuję. I dzieciom, i temu wychowawcy.
vuem pisze:Jeśli tylko nie jesteś bliska depresji, to łatwo znajdziesz pozytywy we wszystkim.
Mimo desperackiego poszukiwania zalet w tym systemie, nie znalazłam ich.

vuem pisze:Ja zakładam, że tu jednak królować będzie problem choćby tej durnej "wychowawczyni" dbającej o zarobienie przez wychowanków odpowiedniej liczby punktów.
E, bez przesady, to był tylko wstęp do rozpoczęcia dyskusji.
Chodzi mi o to, że wychowawczyni uważa, że ktoś zasługuje na jakąś tam ocenę zachowania (nie wiem, chyba chodzi o wzorową lub bardzo dobrą), ale nie może jej wystawić, bo "brakuje punktów". No to zasługuje, czy nie? No zasługuje, ale brakuje punktów, a musi być sprawiedliwie, bo inni będą porównywać. No to widocznie nie zasługuje. Zasługuje, ale punkty muszą się zgadzać.

I jak tu dziecku wytłumaczyć, że świat taki... pokręcony?
vuem pisze:System punktowy może pomóc pamiętać niemal każde przewinienie i jego wagę, czy też zasługę ucznia.
Gdyby tak jeszcze skleroza nie przeszkadzała w zapisywaniu tych wszystkich przewinień i zasług... Bo tam jest jeszcze taki problem, że nauczyciele obiecują za coś punkty, a potem zapominają. Ta mówi, że nie wypada jej się upominać, bo to takie poniżające.
A z tą "wagą" to też nie do końca racja. Bo, jak pisałam wcześniej, system nie uwzględnia raczej
motywów, jakimi kieruje się uczeń, nie uwzględnia jego reakcji
po odnotowaniu punktów, nie uwzględnia zasady
czystego konta, nie uwzglednia więc tych wszystkich niemierzalnych aspektów zachowania ucznia i roli, jaką ocena zachowania powinna pełnić.
I oczywiście powoduje, że nauczyciele, zapisawszy punkty, czują się zwolnieni z dalszego rozliczania ucznia z przewinień i z oddziaływań wychowawczych. Zapiszą punkty i są szczęśliwi, że w końcu "ukarali" ucznia.

vuem pisze:Jednak nie wyobrażam sobie, by wychowawca patrzył na swego wychowanka przez pryzmat puli punktów, czy oceniając go mechanicznie wrzucał dorobek do tabeli.
Ale tak chyba jest w tych szkołach, w których jest ten system punktowy.
vuem pisze:Również z punktu widzenia ucznia, trudniej będzie w nim wykształcić postawę np. chęci niesienia pomocy nie dla punktów (oceny), a ze zwykłej ludzkiej solidarności.
Oczywiście!
vuem pisze:Chyba nie muszę pisać co sądzę o wspomnianych przesłankach przydzielenia Edziównie roli poczcianki sztandarowej
Rozważa zrezygnować z roli poczcianki.