Witajcie
Proszę o pomoc, gdyż zastanawiam się nad podjęciem pracy nauczyciela. Mam magistra z filozofii i uprawnienia pedagogiczne oraz 2 letnie studia podyplomowe z architektury krajobrazu. Do tej pory nie pracowałam w szkole, zajmuje się projektowaniem ogrodów. Jest to fajna praca, ale sezonowa i dlatego zastanawiam się nad jakimś pół etatu w szkole. I tu oczywiście zaczynają się pytania i wątpliwości. Pomijam już te wszystkie obawy typu: czy sobie poradzę, czy nie jestem za stara by zaczynać nowy zawód, itd... Nie bardzo wiem, czy iść w kierunku filozofii czy szukać szczęścia w szkołach ogrodniczych. Jestem na pewno w tym momencie bardziej zorientowana w kwestiach projektowo-roślinno-ogrodniczych i chyba wolałabym uczyć metod projektowania czy dendrologii, ale obawiam sie że dwuletnie studium nie wystarczy by móc wykłądać w technikum ogrodniczym. Nie wiem też czy uprawnienia pedagogiczne są ogólne, czy też dotyczą konkretnego przedmiotu bo jesli to drugie, no to w ogóle ten pomysł odpada. Co do filozofii to od skończenia studiów nie zajmowałam się filozofią akademicką (pod koniec studiów zajmowałam sie bardziej estetyką i jakimiś koncepcjami przestrzeni, coś bardziej na granicy architektury). Myślę jednak że wdrożyłabym się. Z formalnego punktu widzenia byłoby łatwiej. Ale czy w ogóle warto w to iść?? Filozofia w szkołach to piąte koło u wozu, licealiści myślami przy maturze (jeśli w ogóle), no nie wiem. Może macie jakieś informacje na temat przyszłości filozofii w szkole?
Dziękuje wam z góry za wszystkie rady i pozdrawiam