Mianowicie rozpocząłem w październiku tego roku dzienne SUM nauczycielskie z historii (posiadam dyplom licencjacki tej samej uczelni, nadający mi uprawnienia pedagogiczne do nauczania wos, odbyłem także 150 godzin praktyk w gimnazjum z historii w czasie licencjatu).
Obecnie, w trakcie załatwiania formalności przed obecną praktyką na SUM dowiedziałem się (wspólnie z innymi osobami - w sumie do 10 osób, które podobnie jak ja, ukończyły licencjat z innych kierunków, ale nadający uprawnienia pedagogiczne), iż chcąc otrzymać na końcu dyplom mgr, musimy zaliczyć wpierw dydaktykę nauczania historii i wos (czego jeszcze każdy z nas się spodziewał) oraz 17 tygodni praktyk, które były realizowane w trakcie studiów licencjackich z historii. Liczba 17 tygodni jest - przynajmniej dla mnie - porażająca.
Bardzo proszę o informację, czy taka praktyka uczelni jest słuszna. Dodam, że nikt z nas nie został poinformowany o tym fakcie w trakcie procesu rekrutacji czy przy dokonywaniu wpisu na studia (osobiście pytałem o warunki ukończenia studiów) a na stronie związanej z praktykami, nie ma żadnej wzmianki na temat tego, iż osoby spoza uczelni chcą otrzymać dyplom, muszą spełnić takie drastyczne warunki!
Z tego co się orientuję, po to są SUM, by zdobyć pełne uprawnienia i po to są tamtejsze praktyki w ich czasie.
P.S. - uczelnia dość niejasno poinformowała nas, iż możemy to też zaliczyć (jak ktoś nie może - tak, już widzę jak mój pracodawcą zgodzi się zwolnić mnie z pracy na 200 godzin) w ramach ich studiów, nie odbywając tych praktyk, ale wiąże się to z opłatą w wysokości ok 1500 zł
Co o tym sądzicie?? Z góry dziękuję za wszystkie sugestie i rady.