Postautor: miszael » 2015-05-22, 22:41
Z podnoszeniem ocen trzeba bardzo uważać, bo niekiedy jak się nadciągnie jednemu, to zaraz zleci się kilku innych, mających podobną sytuację i będą cię prawie gwałcić, że im też masz podnieść. Najgorsze jest w takim przypadku stworzenie precedensu. Aby uniknąć takich sytuacji, w wątpliwych przypadkach każę w jakiś sposób dodatkowo się wykazać wedle zasady: wyższa ocena kosztuje. Nie ma nic na ładne oczy.
Ja wystawiając oceny na koniec roku zawsze biorę pod uwagę cały rok. W sytuacji, gdy na pierwszy semestr było 5, a w drugim wychodzi czyste 4, a uczeń ma aspirację na wyższą ocenę, wybieram (w zależności od sytuacji) jedną z dwóch opcji: 1) poprawienie kluczowych ocen, 2) praca dodatkowa. Nigdy nie proponuję zdawania całego semestru czy roku, bo mało który uczeń ma na tyle zdolności lub chęci, by w krótkim czasie opanować i zdać na raz cały semestr na bardzo dobry. Zazwyczaj wysypują się na tym, a na końcu i tak stwierdzają, że nauczyciel jest upierdliwy, bo przecież oni się uczyli. Ta zasada, że uczeń na wyższą ocenę musi coś poprawić lub zrobić dodatkowo sprawdza się u mnie i rzadko miewam, aby ktoś posądzał mnie o niesprawiedliwe ocenianie.
Osobliwe przypadki jednak się zdarzają. W zeszłym roku miałem ucznia (typ zdolnego lesera), któremu na semestr wychodziła niepełna czwórka, a na koniec roku brakowało mu nieco do piątki. Zaproponowałem mu napisanie referatu, by wyszła mu pełna piątka. Aby podnieść średnią arytmetyczną ocen, dałem mu za ten referat 6 jako ocenę cząstkową. Jakież było jego oburzenie, gdy przy wystawianiu ocen oznajmiłem mu, że dostaje na koniec 5. On uważał, że przecież zrobił referat i powinien mieć 6. Na to ja mu przypomniałem, że na semestr miał ledwie 4, a o szóstce na koniec roku nie rozmawialiśmy. Dodatkowa praca którą, miał wykonać, była mu potrzebna do pełnej piątki. On natomiast dalej spierał się ze mną, że przecież dałem mu za ten referat 6, więc na koniec roku powinien mieć też 6. No i weź tu z takim dyskutuj. Pomijam fakt, że raczej nie podnosi się na koniec roku oceny o dwa stopnie, zwłaszcza z 4 na 6. Gdy dzieciak odczuł, że nie ustąpię, zaczął mnie straszyć najpierw swoją matką, a jak to nie poskutkowało, to dyrektorką. Był przy tym bardzo arogancki. Komedia nie z tej ziemi. Zastanawiałem się, skąd wzięła się u niego tak agresywna postawa. Przejrzałem sobie oceny z innych przedmiotów i spostrzegłem, że balansuje na granicy czerwonego paska. Chciał zapewne wymusić wyższe oceny, byle tylko załapać się na ten pasek. Koniec końców dostał u mnie "tylko" 5 i ani matka do mnie nie przyszła, ani dyrekcja też się w to nie zaangażowała. A czerwony pasek i tak miał. Ot taki ciekawy przypadek.