Początki - co gdy klasa staje "okoniem"?

o tym jakie są, jak sobie z nimi radzić, jak wychowywać bez porażek

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

abilidian
Posty: 123
Rejestracja: 2010-01-19, 21:55
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Początki - co gdy klasa staje "okoniem"?

Postautor: abilidian » 2012-09-11, 06:03

marek474 pisze:Bardzo dobrze robisz, mam identyczne poglądy jak Ty. Ty w klasie rządzisz i ustalasz zasady, tylko musisz być konsekwentny. Ale uważaj, bo w mojej szkole, za takie zagranie (wpisanie nieobecności, gdy uczeń był) już by interweniowali rodzice i to nie u dyrekcji. Rodzice, ba uczniowie doskonale znają swoje prawa. U mnie zdarzyło się nawet, że za przetrzymywanie dzieciaków na przerwie (nienotoryczne), rodzice interweniowali. Więc tu lepiej uważać, tzn. wszystko ok, ale zgodnie z przepisami. Oczywiście dużo zależy od szkoły, a w szczególności od rodziców...
Pozdrawiam!


Jeszcze zapomniałem o 4 punkcie, który mnie utwierdza w moim przekonaniu. Kolega, podobnie jak ja, rozpoczął pracę w szkole. Wczoraj do mnie dzwonił i żalił się jak to dają mu się we znaki, jak to musi krzyczeć, że musiał kartkówkę zrobić, że uczeń się przez to popłakał etc. Na razie co najwyżej uniosłem głos, ale nie krzyczałem, więc uznaję to za swój sukces i na razie takich problemów nie mam (choć mogą się pojawić). Żeby była jasność - nie cieszę się, że kolega ma problemy (staram się mu pomóc jak tylko mogę).
Hm... nie wiem jak to napisać, może tak: jestem pewien, że na dłuższą metę dogadam się z moimi uczniami (przynajmniej z większością), jeżeli tylko będą respektowali reguły, które ustaliłem. Jestem osobą bardzo komunikatywną, więc myślę że nie będę miał z tym poważnych problemów.
Dla mnie uczenie w szkole to nie tylko nauka języka angielskiego, ale też rozmowa na temat patriotyzmu, posprzątanie zapomnianych grobów przed dniem zmarłych (i nie tylko), pójście do kina, wycieczka czy dopingowanie uczniów np. na zawodach.
Wiem, że po czasie zrozumieją, że nie jestem ten "zły".
Może zaleciało patosem, ale tak po prostu jest.
Również pozdrawiam!

abilidian
Posty: 123
Rejestracja: 2010-01-19, 21:55
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Początki - co gdy klasa staje "okoniem"?

Postautor: abilidian » 2012-09-11, 19:26

No i stało się, przegrałem.
Opiszę sytuację:
wchodzę do klasy, dochodzę do biurka, a tu dziewczyny mówią mi, że dwie osoby nie są z ich klasy.
Zareagowałem od razu: mówię - chodźcie tutaj, no i w tym momencie jeden z nich wybiegł z klasy, drugiego udało mi się zatrzymać - stanąłem w drzwiach i patrzę mu w oczy, no i tu przegrałem, bo nie dość że chłop wyższy to centralnie patrzył mi się w oczy bez żadnych skrupułów. Po prostu dałem się zaskoczyć, nigdy nie spotkałem się z takim degeneratem.
Nie chodzi, że się przestraszyłem, że mi coś zrobi, ale po prostu przegrałem.
Powiedziałem, że idziemy do dyrektora (wiem, mój błąd) - co gorsza dyrektorki nie było i poprosiłem go tylko o nazwisko przy pani sekretarce (żeby nie skłamał). Powiedziałem, że porozmawiam na ten temat z wychowawcą. Niestety go nie było i jutro pójdę do niego z tą sprawą.
Emocje niestety są złym doradcą, pocieszam się tym, że akurat nie był ten uczeń z mojej klasy a poza tym, moja klasa nie widziała mojej porażki wzrokowej i z dyrektorem.
Powiedźcie co w takiej sytuacji powinienem był zrobić?
Co w wypadku gdy np. wydam polecenie, żeby ktoś otworzył zeszyt na ten przykład, a on tego nie robi i patrzy mi się bez żadnych skrupułów w oczy? Co wtedy?

evee1
Posty: 38
Rejestracja: 2009-08-26, 22:52
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Re: Początki - co gdy klasa staje "okoniem"?

Postautor: evee1 » 2012-09-11, 20:38

> Co w wypadku gdy np. wydam polecenie, żeby ktoś otworzył zeszyt na ten przykład, a on tego nie robi i patrzy mi się bez żadnych skrupułów w oczy? Co wtedy?

Ja niestety nie wiem :?
W ogóle dochodzę do wniosku (po tygodniu pracy), że nauczanie w gimnazjum, zwłaszcza w podłej dzielnicy... to coś jak praca tresera dzikich zwierząt w cyrku: nie możesz okazać słabości, bo rzucą się na Ciebie i cię zjedzą :| W ogóle czytając Twoje posty mam wrażenie, że codziennie wyruszasz na wojnę, a nie do pracy w hmm... oświacie.

abilidian
Posty: 123
Rejestracja: 2010-01-19, 21:55
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Początki - co gdy klasa staje "okoniem"?

Postautor: abilidian » 2012-09-11, 21:14

evee1 pisze:> Co w wypadku gdy np. wydam polecenie, żeby ktoś otworzył zeszyt na ten przykład, a on tego nie robi i patrzy mi się bez żadnych skrupułów w oczy? Co wtedy?

Ja niestety nie wiem :?
W ogóle dochodzę do wniosku (po tygodniu pracy), że nauczanie w gimnazjum, zwłaszcza w podłej dzielnicy... to coś jak praca tresera dzikich zwierząt w cyrku: nie możesz okazać słabości, bo rzucą się na Ciebie i cię zjedzą :| W ogóle czytając Twoje posty mam wrażenie, że codziennie wyruszasz na wojnę, a nie do pracy w hmm... oświacie.


evee1, tak jak pisałem - jestem z natury osobą, która jest życzliwa, uprzejma, ale sytuacja tego wymaga, żeby na początku trochę postraszyć i egzekwować reguły w klasie.
Na razie nie mam jakiegoś doła, choć czytałem że prawdopodobnie on się pojawi po jakiś +- 3 miesiącach. Jestem na to przygotowany, a jak wyjdzie to zobaczymy. Poza tym, ja czuję, że mam im coś do powiedzenia jak pisałem we wcześniejszych postach. Jeżeli faktycznie nie wytrzymam, to pójdę do pierwszej lepszej pracy i będę dorabiał na zajęciach prywatnych.
Nie wiem jakiego przedmiotu uczysz, ale możesz pomyśleć podobnie "bardziej na luzie". Mam kolegę co uczy już trzeci rok, wiesz kiedy dzwoniłem do niego jak zaczął pracę to po prostu przez 95% rozmowy narzekał i mówił jak to jest źle, jak się nie uczą etc.
Teraz jak dzwoniłem do Niego to mówi, że praca nauczyciela nie jest taka zła, że jest ok i da się przyzwyczaić.
To nie koniec świata i każdy ma chwile słabości. Pozdrowienia i powodzenia!

Awatar użytkownika
Afroditte
Posty: 479
Rejestracja: 2007-11-28, 21:38
Lokalizacja: tu i ówdzie

Re: Początki - co gdy klasa staje "okoniem"?

Postautor: Afroditte » 2012-09-12, 09:50

Przeczytałam cały wątek i powiem szczerze, że przypominasz mi mnie samą z początków mojej pracy i uwierz mi, w tej chwili nie mam ŻADNYCH problemów z dyscypliną.

Zaczynałam tak jak Ty - bardzo ambitnie i jak sam to nazwałeś - z wysokiego "C". Lecz najważniejsze w tym wszystkim jest KONSEKWENCJA. Nie ważne, co uczniowie robią teraz, czy jeszcze będą robić, Ty trzymaj się tego, co sobie założyłeś i jakim nauczycielem chciałbyś być. Sądząc po Twoich postach jest moim zdaniem duża szansa na to, że zdobędziesz autorytet wśród wychowanków.

Mi pomogło to forum, gdy zaczynała pracę, w szczególności Basso profondo, któremu z całego serca dziękuję. Na każdego ucznia trzeba - chyba niestety - znaleźć swój sposób, co musi potrwać a Ty bądź cierpliwy - nie poddawaj się!

Konsekwentnie realizuj swoje zamiary. Bądź stanowczy, nie dawaj się wyprowadzać z równowagi, staraj się spokojnie reagować na zaczepki uczniów, zawsze uzasadniaj swoje działania - nie ważne, czy to kara, czy nagroda. Ja sama na początku wyobrażałam sobie, że stoję ponad dziećmi, to ja mam być dla nich drogowskazem i merytorycznym przewodnikiem. Siła psychiki też dużo pomaga. I co ważne - reaguj na KAŻDY przejaw niezdyscyplinowania i to natychmiast. Jeśli chodzi o pobłażanie, żarty, czy rozluźnienie atmosfery - na to przyjdzie jeszcze czas.

Z własnego doświadczenia dodam, że miałam kiedyś klasę, w której rozluźnienie atmosfery nie nastąpiło nigdy - przez cały rok szkolny trzymałam ich "krótko", bo ich zachowanie na to nie pozwalało, ale czułam od nich respekt, mimo, iż niektórzy zachowywali się źle, to potrafili do innych nauczycieli napyskować - do mnie nigdy. Zaś są klasy, w których rozmawiamy, śmiejemy sie, ba - ja sama kawały opowiadam i nie ma w tym nic złego - uczniowie wiedzą, gdzie ich miejsce, kiedy skończyć i na jaki temat można porozmawiać.

Mam nadzieję, że choć trochę podniosłam Cię na duchu. Trzymaj się - "twardym trzeba być, nie mientkim" :) A na wszystko inne przyjdzie czas. Pozdrawiam.
"My wish is world's command"

koma
Posty: 2551
Rejestracja: 2007-11-17, 00:26

Re: Początki - co gdy klasa staje "okoniem"?

Postautor: koma » 2012-09-12, 20:51

edzia pisze:Wiesz, u was przyjęto, że spóźnienie jest do 15 minut bodajże.

A skąd Ty to wiesz??
U nas nic takiego nie przyjęto! :lol:
Chyba trochę zmyślasz lub mylisz mnie z kimś innym :wink:
edzia pisze:Czy to oznacza, że można się bezkarnie spóźnić 5 razy? Oraz czy obniżenie oceny zachowania jest jedyną konsekwencją za spóźnienia? Oraz czy o ocenie zachowania rzeczywiście decyduje wychowawca?

Zadajesz pytania na poziomie początkującego nauczyciela albo po prostu złośliwie.
Odpowiem jednak: oprócz obniżenia oceny zachowania są jeszcze inne metody pracy wychowawczej. Tak się składa, że tę ocenę na koniec wystawić musimy - i wtedy ilość spóźnień czy godzin nieusprawiedliwionych też ma znaczenie.

MY problemu spóźnień nie mamy :P

edzia
Posty: 4766
Rejestracja: 2008-02-05, 23:02

Re: Początki - co gdy klasa staje "okoniem"?

Postautor: edzia » 2012-09-14, 00:00

abilidian pisze:Powiedźcie co w takiej sytuacji powinienem był zrobić?
Mnie się kiedyś zdarzyło mieć na początku roku szk. (gdy uczniów jeszcze nie znałam) gościa z innej szkoły. Nie zapytał, czy może być na lekcji, również uczennica, która go ot tak sobie zaprosiła, nie zapytała mnie. W dodatku przy sprawdzaniu obecności wyszła mi nadwyżka (liczyłam po łebkach na sztuki) i nadal nikt się nie przyznał. Więc gdy doszłam już o co chodzi, to i gościa, i tę uczennicę co go zaprosiła, porządnie opieprzyłam na korytarzu.

Więcej do sprawy nie wracałam.

koma pisze:edzia napisał/a:
Wiesz, u was przyjęto, że spóźnienie jest do 15 minut bodajże.

A skąd Ty to wiesz??
U nas nic takiego nie przyjęto!
Chyba trochę zmyślasz lub mylisz mnie z kimś innym
No faktycznie, ktoś inny to napisał. No to tylko do nieodpowiedniej osoby skierowałam pytanie. A u Ciebie jak jest - macie jakąś granicę uznawania spóźnienia za spóźnienie lub za nieobecność?

koma pisze:Odpowiem jednak: oprócz obniżenia oceny zachowania są jeszcze inne metody pracy wychowawczej.
No to właśnie o te "inne metody pracy wychowawczej" chyba chodzi w tym wątku, właśnie o te bieżące reakcje nauczycieli, o sposoby bieżącego rozwiązywania problemu spóźnień. A nie o oddalone w czasie i niewiele znaczące dla uczniów obniżenie oceny zachowania. Stąd moja uwaga.

koma pisze:Tak się składa, że tę ocenę na koniec wystawić musimy - i wtedy ilość spóźnień czy godzin nieusprawiedliwionych też ma znaczenie.
No wiem, za ileś tam spóźnień (już nie pamiętam, czy o tym limicie 5 h to Ty pisałaś, czy ktoś inny)obniżacie zachowanie. Skoro więc nie pisałaś nic o innych metodach pracy wychowawczej, uznałam, że reagujecie, obniżając jedynie zachowanie. Stąd te pytania.

koma
Posty: 2551
Rejestracja: 2007-11-17, 00:26

Re: Początki - co gdy klasa staje "okoniem"?

Postautor: koma » 2012-09-14, 13:12

edzia pisze:A u Ciebie jak jest - macie jakąś granicę uznawania spóźnienia za spóźnienie lub za nieobecność?

Jedyną granicą jest dzwonek na lekcję, a praktycznie - sprawdzanie obecności przez nauczyciela. Nie ma ucznia - ma kreskę.

abilidian
Posty: 123
Rejestracja: 2010-01-19, 21:55
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Początki - co gdy klasa staje "okoniem"?

Postautor: abilidian » 2012-09-16, 19:37

Basso profondo pisze:
abilidian pisze:nie dość że chłop wyższy to centralnie patrzył mi się w oczy bez żadnych skrupułów. Po prostu dałem się zaskoczyć, nigdy nie spotkałem się z takim degeneratem.
Nie chodzi, że się przestraszyłem, że mi coś zrobi, ale po prostu przegrałem

Musisz tak długo patrzeć mu spokojnie w oczy, aż to on wymięknie. No ale moim zdaniem nie stało się nic nieodwracalnego, na ten moment jeszcze można było wyciągnąć konsekwencje, choćby na drugi dzień.

abilidian pisze:Powiedziałem, że idziemy do dyrektora (wiem, mój błąd) - co gorsza dyrektorki nie było i poprosiłem go tylko o nazwisko przy pani sekretarce (żeby nie skłamał). Powiedziałem, że porozmawiam na ten temat z wychowawcą. Niestety go nie było i jutro pójdę do niego z tą sprawą.

Nie było źle, zachowałeś przytomność umysłu, wyegzekwowałeś nazwisko.
Należało tylko nie odwoływać się do autorytetu wychowawcy, ale przemyśleć sobie plan działania i następnego dnia wywołać tego ucznia znienacka z lekcji, wziąć na rozmowę dyscyplinującą i ukarać (karę wymyślić lekko uciążliwą, ale nieprzesadnie surową).

Koniec końców nie wyszedłeś z tego najgorzej. Celem uczniów było sprawdzenie, czy jesteś bystry i nie wpadniesz w panikę. No więc jesteś bystry i nie wpadłeś w panikę.


Słuchaj, a jeszcze mam takie pytanie. Teraz część klasy mi zwiała, bo się dowiedziałem "że mnie nie lubi". My natomiast w ten dzień poszliśmy na sprzątanie świata (o tym wcześniej nie wiedzieli), moje pytanie jest następujące: zrobić gagatkom kartkówkę, którzy uciekli? W sumie myślę tylko o tych osobach, które zwiały i o jednym "bystrym", który zwiał po tym jak sprawdziłem obecność i poszedłem odnieść klucz (już dostał godzinę nieusprawiedliwioną).
Jak to rozegrać? Jestem za takim rozwiązaniem ;)

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: Początki - co gdy klasa staje "okoniem"?

Postautor: malgala » 2012-09-16, 20:35

abilidian pisze:Teraz część klasy mi zwiała, bo się dowiedziałem "że mnie nie lubi". My natomiast w ten dzień poszliśmy na sprzątanie świata (o tym wcześniej nie wiedzieli), moje pytanie jest następujące: zrobić gagatkom kartkówkę, którzy uciekli?

Kartkówka w tej sytuacji nie ma sensu. Co innego, gdyby była normalna lekcja i wtedy robisz wagarowiczom kartkówkę z tego, co było na lekcji.
Mają nieobecność.
Klasa brała udział w pracach porządkowych.
Wyznaczyłabym im też jakąś pracę porządkową, którą będą musieli wykonać po lekcjach.

abilidian
Posty: 123
Rejestracja: 2010-01-19, 21:55
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Początki - co gdy klasa staje "okoniem"?

Postautor: abilidian » 2012-09-16, 20:47

malgala pisze:
abilidian pisze:Teraz część klasy mi zwiała, bo się dowiedziałem "że mnie nie lubi". My natomiast w ten dzień poszliśmy na sprzątanie świata (o tym wcześniej nie wiedzieli), moje pytanie jest następujące: zrobić gagatkom kartkówkę, którzy uciekli?

Kartkówka w tej sytuacji nie ma sensu. Co innego, gdyby była normalna lekcja i wtedy robisz wagarowiczom kartkówkę z tego, co było na lekcji.
Mają nieobecność.
Klasa brała udział w pracach porządkowych.
Wyznaczyłabym im też jakąś pracę porządkową, którą będą musieli wykonać po lekcjach.


Wiesz, wydaje mi się, że to ich coś nauczy. Jeżeli im teraz popuszczę, to cały czas będą zwiewać :P
Jakieś inne propozycje? Sugestie? Będę brał wszystkie pod uwagę :)

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: Początki - co gdy klasa staje "okoniem"?

Postautor: malgala » 2012-09-16, 21:04

Basso profondo pisze:Nawiasem mówiąc akcje typu sprzątanie świata we wrześniu nie sprzyjają dyscyplinie

Zwłaszcza, że ich organizacja też pozostawia wiele do życzenia.
Dla mnie nie ma sensu zabieranie uczniów z lekcji, żeby posprzątali jakiś kawałek drogi czy parku.
To powinno być porządnie zaplanowane, a w procesie planowania nie powinno zabraknąć właśnie uczniów.

abilidian
Posty: 123
Rejestracja: 2010-01-19, 21:55
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Początki - co gdy klasa staje "okoniem"?

Postautor: abilidian » 2012-09-16, 21:49

Basso profondo pisze:
malgala pisze:w procesie planowania nie powinno zabraknąć właśnie uczniów
Tyle że jak mamy w kraju fasadową demokrację, tak w szkole mamy fasadową samorządność.


A tak przechodząc do meritum... kartkówka Basso czy nie? :)

abilidian
Posty: 123
Rejestracja: 2010-01-19, 21:55
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Początki - co gdy klasa staje "okoniem"?

Postautor: abilidian » 2012-09-16, 22:06

Basso profondo pisze:
malgala pisze:Wyznaczyłabym im też jakąś pracę porządkową, którą będą musieli wykonać po lekcjach.


Wiesz rozumiem Twój zamysł, ale nie będzie "lepiej" jak krótko ich teraz potraktuję?
Podejrzewam, że za kilka dni czy tydzień też zwieją i co wtedy? Też im dać prace porządkową?

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: Początki - co gdy klasa staje "okoniem"?

Postautor: malgala » 2012-09-16, 22:10

abilidian pisze:Podejrzewam, że za kilka dni czy tydzień też zwieją i co wtedy? Też im dać prace porządkową?

Jak zwieją z lekcji, to wymagać tego, co było na lekcji i to ostro.
Teraz nie uczestniczyli w pracach porządkowych. Muszą to więc nadrobić. I to bez taryfy ulgowej.


Wróć do „Problemy dydaktyczno-wychowawcze”