marek474 pisze:Bardzo dobrze robisz, mam identyczne poglądy jak Ty. Ty w klasie rządzisz i ustalasz zasady, tylko musisz być konsekwentny. Ale uważaj, bo w mojej szkole, za takie zagranie (wpisanie nieobecności, gdy uczeń był) już by interweniowali rodzice i to nie u dyrekcji. Rodzice, ba uczniowie doskonale znają swoje prawa. U mnie zdarzyło się nawet, że za przetrzymywanie dzieciaków na przerwie (nienotoryczne), rodzice interweniowali. Więc tu lepiej uważać, tzn. wszystko ok, ale zgodnie z przepisami. Oczywiście dużo zależy od szkoły, a w szczególności od rodziców...
Pozdrawiam!
Jeszcze zapomniałem o 4 punkcie, który mnie utwierdza w moim przekonaniu. Kolega, podobnie jak ja, rozpoczął pracę w szkole. Wczoraj do mnie dzwonił i żalił się jak to dają mu się we znaki, jak to musi krzyczeć, że musiał kartkówkę zrobić, że uczeń się przez to popłakał etc. Na razie co najwyżej uniosłem głos, ale nie krzyczałem, więc uznaję to za swój sukces i na razie takich problemów nie mam (choć mogą się pojawić). Żeby była jasność - nie cieszę się, że kolega ma problemy (staram się mu pomóc jak tylko mogę).
Hm... nie wiem jak to napisać, może tak: jestem pewien, że na dłuższą metę dogadam się z moimi uczniami (przynajmniej z większością), jeżeli tylko będą respektowali reguły, które ustaliłem. Jestem osobą bardzo komunikatywną, więc myślę że nie będę miał z tym poważnych problemów.
Dla mnie uczenie w szkole to nie tylko nauka języka angielskiego, ale też rozmowa na temat patriotyzmu, posprzątanie zapomnianych grobów przed dniem zmarłych (i nie tylko), pójście do kina, wycieczka czy dopingowanie uczniów np. na zawodach.
Wiem, że po czasie zrozumieją, że nie jestem ten "zły".
Może zaleciało patosem, ale tak po prostu jest.
Również pozdrawiam!