dyscyplina w klasie

o tym jakie są, jak sobie z nimi radzić, jak wychowywać bez porażek

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

murraya
Posty: 2
Rejestracja: 2012-10-01, 16:42
Lokalizacja: lubelskie

Re: dyscyplina w klasie

Postautor: murraya » 2012-10-01, 21:23

Jest właśnie tak jak pisze to evee. Jestem tzw. zapchajdziurą" skierowaną przez Urząd Pracy. Jest to szkoła podstawowa. W naszym rejonie jest dużo takich stażystów w placówkach oświatowych i urzędach. W ogóle zaczynam żałować że przyjęłam tą ofertę. Niewiele sie tu nauczę. nie mam konkretnej pracy. Wiecie, nie urażając nikogo - robię to czego nauczycielom się nie chce robić. Wiem, że kiedyś takie dyżury przy odjazdach dzieci dojeżdżających, na obiadach, czy na świetlicy pełnili nauczyciele. Teraz robią to stażyści. Przynajmniej w tej szkole. Ileż bym dała aby dostać normalna pracę jako nauczyciel (mam wykształcenie polonistyczne plus podyplomówka z wczesnoszkolnego, a obecnie robię certyfikat z angielskiego). Przepraszam za offtopowanie.

Wracając do tematu. Zastępstwa miałam w V i VI klasie (raz na polskim raz na angielskim). Na polskim było trochę lepiej, bo nauczycielka od przedmiotu zaznaczyła jaki materiał klasa miała przerobić na lekcji. Na angielskim nie miałam żadnych wytycznych. Dowiedziałam się godzinę wcześniej. Myślę po prostu, że uczniowie, zdając sobie sprawę z tego że nie jestem etatowym nauczycielem, niewiele mogę im zrobić. Bo przecież nie będę z nimi miała więcej lekcji. Próbowałam po dobroci (nie wyszło), próbowałam groźbą (też nie wyszło). brzydko mówiąc po prostu mnie olali. Jest pięć minut cicho, a potem znowu to samo.

Wiem że moja "kariera" nie będzie tu najdłuższa, ale chciałam się pokazać z dobrej strony. Z tego co piszesz popełniłam już pierwszy błąd, próbując się "skumplować" z klasą. Czy mógłbyś Rysiu zdradzić rąbek tajemnicy, jakimi to metodami poskromiłeś tą klasę? Może coś poradzisz na nagłe zastępstwa?

Rysiu
Posty: 66
Rejestracja: 2012-09-04, 15:56
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Historia, Informatyka
Lokalizacja: mazowieckie

Re: dyscyplina w klasie

Postautor: Rysiu » 2012-10-01, 22:13

Faktycznie, ciężka sytuacja i wspólczuję. Ciężko mi poradzić cokolwiek na zastępstwa, szczególnie jeśli uczniowie czują pismo nosem i wiedzą co się dzieje, opowiem jednak krótko jak poradziłem sobie z ową czwartą klasą.

Pierwszego dnia na pierwszej lekcji wchodzę do klasy. Uczniowie nie wiedzą jeszcze z kim mają do czynienia i nie będą wiedzieli przez najbliższy czas - muszą wyczuć nauczyciela i pierwszych kilka tygodni to właśnie taki 'taniec zapoznawczy', podczas którego nauczyciel musi wyrobić sobie autorytet. W każdym razie wchodzę do tej klasy. Część wstaje, część siedzi jeszcze. Ta część, która wstała duka już 'dzieńdobry', reszta nadal nie w temacie. Od razu mówię 'wstańcie wszyscy' i daję od razu krótki wykład (ważne: poważnym tonem, żadnych uśmieszków, dwuznaczności ani żarcików w tle):

kiedy nauczyciel wchodzi do klasy, wszyscy uspokajają się i wstają. Następnie czekacie, stoicie cicho, nauczyciel jako pierwszy mówi dzieńdobry wy odpowiadacie.

Odczekałem kilka sekund, powiedziałem 'dzieńdobry', klasa odpowiedziała takim fajnym dzieeeeeeeeeeeń - doooooooo - bryyyyyyyyy (niektórzy nauczyciele z tym walczą - ja akurat uważam to za szalenie sympatyczne i uwielbiam to) i usiedli.

Zacząłem swój monolog: nazywam się Rysiu Kalafa* i będę miał z wami matematykę cztery razy w tygodniu, część z was będzie miała także jeszcze dziś ze mną informatykę, reszta w czwartek. Wówczas jeden z uczniów powiedział: "grupa A będzie miała dziś". Natychmiast zripostowałem: "Nie odzywaj się bez pytania". Później krótki monolog na temat tego, czego będziemy się uczyć itp. i przeszedłem do zachowania. Od razu narzuciłem im zasady:
- W czasie lekcji panuje absolutna cisza od razu dodałem: bo inaczej się nie polubimy - i w tym dokładnie momencie spojrzałem na ucznia, z którym - jak już wiedziałem z relacji innych nauczycieli - będą prawdopodobnie największe kłopoty. Pokornie i ze strachem lekkim pokiwał potakująco głową.
- jeżeli ktoś chce coś powiedzieć, podnosi rękę. Nie ma odzywania się bez podnoszenia ręki
- nie ma rozmów między sobą. Jest lekcja i nie od tego służy.
- nie wstajemy, nie chodzimy po klasie
- nie jemy, nie pijemy, a już broń boże - grzech śmiertelny i nie wybaczalny - nie żujemy gumy!
- o takich oczywistościach jak telefony komórkowe, liściki itp też należy wspomnieć, dodając przy okazji, że to absolutnie zabronione i nie ma nawet dyskusji.
itp - ważne aby zasady były konkretnie sformułowane.
Trochę nam czasu zostało, przeszliśmy do lekcji. Kilkakrotnie trzeba było napominać jednego z uczniów. Ostrym, służbowym tonem. Zagrozić uwagą, wychowawcą, czymkolwiek (groźba na ogół wystarczy).

Kilka kolejnych lekcji to była walka o władzę. Dzięki pierwszej lekcji startowałem z bardzo mocnej pozycji, ale kilka małych bitew musiałem stoczyć. Przede wszystkim - po zwróceniu uwagi uczeń spogląda prosto w oczy. Jest to trudne, ale trzeba wytrzymać to spojrzenie i poczekać, aż on przerwie ten kontakt wzrokowy. Jeżeli zwróci oczy w bok - jest dobrze. Jeżeli w dół - jeszcze lepiej: już jest twój.

Zdarzały się pojedyncze rozmawiające osoby. Jeżeli jest wolne miejsce - grozisz przesadzeniem. Jeżeli nie ma - grozisz przesadzeniem na swoje miejsce (tego uczniowie jakoś boją się szczególnie). Tylko raz zdarzyło mi się dwójkę uczniów przesadzić (w tym jednego na swoje miejsce). Od tego czasu pogaduszki ustały całkowicie, a nawet jeśli któraś się zdarzy - wystarczy wspomnieć o tym, jakie są tego konsekwencje. "Chcesz usiąść na moim miejscu?" - i już jest cisza kompletna.

Z jednym uczniem miałem nieco cięższą przeprawę. Gadał. Raz mu zwróciłem uwagę, drugi raz zwróciłem uwagę, za trzecim powiedziałem, że porozmawiamy inaczej. Za czwartym razem dostał ataku śmiechu. "Maciej, wstań!" (wstaje) "Może podzielisz się z nami tym, co Cię tak rozbawiło? (cisza) Bo cała klasa jest ciekawa. Też chcę się pośmiać. I Kasia też. I Andrzej. I cały tamten rząd też. No, co? Wszyscy się pośmiejemy! (cisza) Nie wiesz jak się zachować na lekcji, co masz robić, czego od ciebie oczekuję? (cisza) I pewnie nawet nie wiesz teraz co powiedzieć? (cisza). W takim razie postoisz tak długo, aż nie usłyszę przeprosin (cisza)". Po czym zaczynam prowadzić normalnie ciąg dalszy lekcji. Po mniej niż pół minuty słyszę "Przepraszam". Więcej problemów z tym uczniem nie miałem.

Nie trzeba od razu walić konsekwencjami - czasem wystarczy dobrze postraszyć. Uczniowie mieli na samym początku powiedziane, że mogą brać kropki, ale jeżeli ktoś nie wziął kropki, a przyłapałem na braku zadania domowego dostaje jedynkę. Po pierwszym zadaniu domowym na następnej lekcji przeszedłem się po klasie - trzech delikwentów zadania nie miało. Od każdego wziąłem zeszyt ćwiczeń, usiadłem przy biurku, rozpocząłem (dość ostrym tonem i z udawanym podenerwowaniem) monolog nt. kropek i co grozi osobie, która nie ma kropki. "Mówiłem tak, prawda Wiktoria?" (tu zwracam się do pilnej i porządnej uczennicy). "Powinniście teraz wszyscy trzej dostać jedynkę - proszę do mnie!". Przyszli, wręczam im ćwiczenia i mówię: "Ponieważ dopiero uczycie się zasad, dziś jeszcze podaruję i skończy się na kropce - ale jeżeli jutro zdarzy się taka sytuacja, będę wstawiał jedynki". I wręczyłem im zeszyty ćwiczeń. Odeszli bez słowa. Wtedy właśnie jeden z uczniów z ostatniej ławki, niemal zapłakany, podnosi rękę. "O co chodzi?" - pytam cały czas z umiejętnie udawanym zdenerwowaniem. Na co ten drżącym głosem "bo ja zapomniałem zeszytu". Wstawiłem mu kropkę. Co ciekawe, nie wszyscy wzięli to sobie do serca. Na drugi dzień musiałem wystawić siedem jedynek. Na trzeci dzień - sześć. Od tego czasu wszyscy robią zadania domowe albo biorą kropki. Nie ma z tym żadnego problemu.

Zdarzało się też, że uczniowie znając odpowiedź na zadane pytanie odpowiadali głośno sami, bez zgłaszania. Karciłem za każdym razem i przypominałem zasadę, aż większość się nauczyła. Teraz jak się taki zdarzy (rzadko), spoglądam groźnie i pytam momentalnie "Wiesz, co zrobiłeś źle"? - "Wiem" - "Co?" - "Odezwałem się bez zgłoszenia". I kończę na tym sprawę.

Trzeba po prostu ostro, konkretnie, ale ogólnie z szacunkiem do ucznia. Ważne: ZERO żarcików, kumplowania się, fajnych historyjek, żadnych "ojej, ale ta Zosia jest fajna", mówienia po przezwisku, nie wdawać się w dyskusje nie na temat itp. Uważać też na pogaduszki na przerwie i wszystkie inne zachowania, które mogą zmniejszyć dystans nauczyciel-uczeń.

Powyższe techniki (zaczerpnięte od starszej stażem koleżanki) działają bezbłędnie tylko wtedy, jeżeli ma się świeżą klasę. Rozpuszczone przeze mnie wcześniej klasy V i VI nie były już podatne na te techniki i muszę po prostu teraz przemęczyć się z nimi aż nie opuszczą szkoły.

I na koniec powiem, że praca z klasą zdyscyplinowaną i niezdyscyplinowaną to dwie zupełnie różne bajki. To nie jest nawet tak, że jest lepiej i łatwiej. Jest zupełnie inaczej, nareszcie się czujesz jak nauczyciel, poprawia się samoocena, widzisz jak wiele możesz teraz zrobić, rozwijasz skrzydła i lecisz.

Książek o dyscyplinie jest sporo, najbardziej polecam "Kiedy pozwolić, kiedy zabronić w klasie" (szczególnie pierwszą połowę książki - bo potem nudnawo i autor zaczyna się jedynie powtarzać wciąż tylko wyszukując nowe przykłady do przedstawionej filozofii).


* - chyba oczywiste, że tak się nie nazywam :)

Rysiu
Posty: 66
Rejestracja: 2012-09-04, 15:56
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Historia, Informatyka
Lokalizacja: mazowieckie

Re: dyscyplina w klasie

Postautor: Rysiu » 2012-10-01, 22:26

Zapomniałem dodać: na wszystkie przejawy nieposłuszeństwa reagować natychmiast. Coś mówisz, jest idealna cisza, jakaś dwójka gada w ostatniej ławce po cichutku i na tyle, że to nie przeszkadza - NATYCHMIAST zwracam uwagę.

Jest taka prosta zasada tworzenia się reguł. Reguły tworzą się same takie, na jakie pozwolisz. Jeżeli w tym momencie nie zareagujesz, powstaje w tym momencie reguła: "Można gadać, byle nie za głośno", którą pozostali uczniowie też wcześniej czy później wykorzystają. A za jakiś czas spróbują (świadomie lub nie) wprowadzić kolejną "Można rozmawiać na głos". I tu znów możesz zareagować lub nie.

Możesz wstrzymać to na różnych etapach, jedne zachowania dopuszczając, inne nie. Ja lubię idealną ciszę - i mówię STOP już w zarodku.

b.hunter
Posty: 217
Rejestracja: 2007-10-31, 17:27
Kto: nauczyciel
Lokalizacja: mazowieckie

Re: dyscyplina w klasie

Postautor: b.hunter » 2012-10-01, 22:53

murraya pisze:Jestem tzw. zapchajdziurą" skierowaną przez Urząd Pracy


Jesteś członkiem Rady Pedagogicznej?

Awatar użytkownika
iluka
Posty: 3015
Rejestracja: 2012-07-25, 12:23
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język polski
Lokalizacja: małopolskie

Re: dyscyplina w klasie

Postautor: iluka » 2012-10-01, 22:57

Chyba nie jest...
W życiu bo­wiem is­tnieją rzeczy, o które war­to wal­czyć do sa­mego końca. Paulo Coelho

jinks
Posty: 226
Rejestracja: 2010-06-26, 12:24
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka, Informatyka
Lokalizacja: małopolskie

Re: dyscyplina w klasie

Postautor: jinks » 2013-02-19, 18:05

No to parę cytatów z mojej i znajomej podwórka (ta sama szkoła, klasy różne, obie ZSZ). Uczniowie w wieku od 16-19 lat.
Uczeń proszony jest o wyciągnięcie zeszytu. Odpowiedź: "NIE!".
Na pytanie czy ma zeszyt, odpowiedź "NIE i nie zamierzam go mieć!"
Na prośbę o podejście do tablicy: "Nie chce mi się i tutaj będę sobie siedział! Nie pasuje coś?"
Uczeń przyłapany na ściąganiu z telefonu komórkowego: "Ma mi pani wpisać piątkę bo jest dobrze, jak nie pasuje to idę się poskarżyć!"
"Kartki nie oddam bo nie skończyłem."
"Ma pani jakiś problem?" "Niech mi Pani udowodni, że ściągałem"
Nauczyciel mówi, że widział, na co uczeń: "Masz nagrane?"
Nauczyciel tłumaczy, że nie jesteśmy na "ty". Uczeń: "Na pana trzeba sobie zasłużyć".

To tylko przykłady. Tego typu elementów w takich klasach trafia się średnio po 4-5, na 36 osób w klasie. Reszta po jakimś czasie dopasowuje się do poziomu tych kilku.

Dyrektor odmawia pomocy i reakcji bo: "Nauczyciel po to dostaje pieniądze, żeby sobie z uczniami radzić".

Wy tam ludzie w tych podstawówkach raj na ziemi macie :P
Ja tylko czekam momentu aż któremuś po prostu przywalę w między oczy. Kobiety czekają, aż któryś im przywali.

Jeszcze co śmieszne w mojej szkole dyrek zawsze staje po stronie ucznia, co jeszcze bardziej pogłębia uczucie frustracji, niemocy, upodlenia i totalnego zniechęcenia. Pięści się zaciskają.

ola.nowik
Posty: 3
Rejestracja: 2013-04-12, 12:46
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Technika
Lokalizacja: mazowieckie

Re: dyscyplina w klasie

Postautor: ola.nowik » 2013-04-12, 12:58

Moim zdaniem jak na początku się nie pokaże kto tu rządzi to później jest ciężko. Ja z doświadczenia już wiem , że jak np robię co 2 dzień kartkówki to ma to jakiś skutek. Dodatko znalazłam dziś..................................:Szkolenia Rad Pedagogicznych , które są jedną z najbardziej efektywnych form szkoleniowych proponowanych przez Instytut Szkoleniowy ................. W wyznaczonym terminie organizują szkolenia dla grupy liczącej do 35 uczestników. Szkolenie Rady Pedagogicznej odbywa się we wskazanym przez nas miejscu, zazwyczaj jest to szkoła, w której pracują nauczyciele należący do Rady Pedagogicznej. Instytut Szkoleniowy ..................świadczy usługi na najwyższym poziomie- trenerzy prowadzący szkolenia są doświadczonymi i wykwalifikowanymi osobami, prowadzącymi bardzo profesjonalnie przygotowane szkolenia.
Ostatnio zmieniony 2013-04-12, 15:14 przez ola.nowik, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: dyscyplina w klasie

Postautor: malgala » 2013-04-12, 15:15

Proszę nie zamieszczać reklam.

qjaf
Posty: 367
Rejestracja: 2010-04-09, 11:07
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Historia, Technika, WOS
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: dyscyplina w klasie

Postautor: qjaf » 2013-04-21, 22:35

Indywidualna rozmowa, regularny kontakt z rodzicami, a takze efektywna wspolpraca z innymi nauczycielami pozwalaja na okielznanie "diabelkow". Niestety trwalosc tego systemu pracy zalezy nie tylko od wlasnej konsekwencji, ale i osob postronnych. Praca nauczyciela to taki taniec na linie, trzeba byc niezmiernie ostroznym, by nie spasc w przepasc.
Znajomy nauczyciel, ktory postura przypomina Rumcajsa niemal zawsze ma spokoj na lekcji, bo jego fizjonomia budzi groze wsrod uczniow SP, czy tez gimnazjum. Do tego zachrypniety, osobliwy glos od papierosow. To wystarczy, a nie zadne "metody". :lol: Dla porownania mozna przywolac mloda, atrakcyjna kobiete, ktora chce naprawde czegos nauczyc, ale w oczach jakiegos gimnazjalisty z "opinia" jest tylko mloda lalka, ktorej mozna ublizac.
Takie zycie, ale nie dajmy sie zwariowac. Tych "gorszych" jest mniej, prawda? No tak slyszalem :rotfl:

Morstain
Posty: 5
Rejestracja: 2013-07-31, 13:03
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Fizyka
Lokalizacja: wielkopolskie

Re: dyscyplina w klasie

Postautor: Morstain » 2013-07-31, 13:15

Ja w podstawówce miałem takiego nauczyciela, u którego było cicho jak makiem zasiał. Uczył nas chemii i fizyki i był jeszcze w-f'istą:) Jak ktos tylko sięgnął po długopis albo patrzył nie tam gdzie trzeba dostawał kawałkiem kredy lub gabką, zależnie co leżało w zasięgu ręki. A jako w-f'ista miał celna rękę uwierzcie;) Być może dlatego dzisiaj uczę fizyki, bo miałem dobre podstawy i zrozumiałem o co w tym wszystkim chodzi:]

agridulce
Posty: 23
Rejestracja: 2013-08-20, 19:40
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język hiszpański
Lokalizacja: małopolskie

Re: dyscyplina w klasie

Postautor: agridulce » 2013-09-24, 21:02

Jestem stażystką i uczę pierwszy rok. Uczę w sumie 6 klas (4 w liceum i 2 w gimnazjum). W drugiej klasie gim. mam bardzo duże problemy z utrzymaniem dyscypliny. Bardzo ciężko jest mi przeprowadzić lekcję. Mam wiele chęci i zapału do tej pracy, ale mija wrzesień, a jak mam wejść na lekcję do tej klasy (szczególnie kiedy mam dwie godziny pod rząd) to mi się żyć odechciewa. Mam z nimi hiszpański 5 h/tydzień więc niestety sporo. Realizują program dwujęzyczny, ale oprócz kilku zdolniejszych osób w klasie, reszta nie umie nic. Zanim objęłam tę klasę, zostałam uprzedzona, że to jedna z najgorszych klas w szkole, słaba, są w niej duże problemy z uczniami.

Na początku ustaliłam warunki naszej pracy i trzymam się ich - jak ktoś gada, to do odpowiedzi i zazwyczaj wstawiam jedynkę (bo też nie umieją nic). Niestety przestaje to skutkować, bo uczniowie mają już tyle jedynek na każdym z przedmiotów, że nie robi to na nich wrażenia. Wychowawczyni jest bezradna (zgłaszałam problemy jej i dyrekcji, ale z obu stron otrzymywałam odpowiedź, że z tą klasą dla nich to nic nowego). Piszę maile do rodziców, mam nadzieję, że poskutkuje choć troszkę.

Najgorszy jest jednak inny problem: o ile z niesfornością klasy sobie jako tako radzę, to nie radzę sobie zupełnie z chamstwem i patologią, a takie rzeczy też występują. Jedna z dziewczyn potrafi zacząć przeklinać głośno na lekcji. Druga zaczyna bić jakiegoś chłopaka. Rozmawiam na osobności z nimi to oczywiście wielka skrucha i obietnice że nigdy już nigdy bla bla bla, ale potem jest to samo. Próbowałam też po dobroci, próbowałam rozmowy "jak z dorosłymi odpowiedzialnymi ludźmi" - bez skutku. Co mogę jeszcze zrobić w tej sytuacji? Wychowawczyni doradza postawienie jedynek na okres, ale ja mam niebezpodstawne obawy, że za te jedynki najbardziej odpowiem ja.

miszael
Posty: 25
Rejestracja: 2012-09-07, 00:05
Kto: nauczyciel
Lokalizacja: śląskie

Re: dyscyplina w klasie

Postautor: miszael » 2013-09-25, 23:49

Mam podobny problem, co ty, i ciągle szukam środków, przy pomocy których uda mi się zdyscyplinować klasę. Problem w tym, że już mi się wyczerpują pomysły. To, co skutkuje u innych nauczycieli, u mnie nie chwyta zupełnie.

Uczę w gimnazjum. Rzadko borykam się z chamstwem uczniów. Głównym problemem na moich lekcjach jest permanentny hałas wywołany głośnymi rozmowami uczniów, niekontrolowanymi salwami śmiechu, krzykami. Uczniowie chodzą po sali gdzie chcą, jedzą, śmiecą, trzaskają się krzesłami i ławkami.

Nie jestem typem furiata, więc najpierw próbowałem po dobroci. Były indywidualne rozmowy, w czasie których otrzymywałem od uczniów poważnym tonem wypowiadane deklaracje, że ich zachowanie się zmieni. Na następnej lekcji nie było jednak żadnej poprawy, więc przypominałem naszą ostatnią rozmowę i słowa, które wtedy padły. Reakcje były różne: od całkowitej obojętności, jakby uczeń nie wiedział, o czym ja mówię, aż po głupkowaty szyderczy śmiech. A więc to nie działa.

Są nauczyciele, którzy wystarczy że krzykną, a już uczniowie trzęsą portkami. Krzyk mi jednak nie służy. Bardzo podrażniam w ten sposób gardło. Jak trzeba, to co najwyżej podnoszę głos, ale staram się oszczędzać gardło.

Raz zostawiłem w sali ucznia na całą przerwę, ponieważ nadrobił mnóstwo kawałków papieru i zostawił to wszystko pod swoją ławką na podłodze. Kazałem mu to posprzątać i zamierzałem go nie wypuścić z sali, dopóki tego nie zrobi. Uczeń wyparł się oczywiście, że to nie on naśmiecił i ostentacyjnie odmawiał sprzątania. W końcu minęła 10-minutowa przerwa, a pod salą czekała już następna klasa na lekcję. Przetrzymałem go jeszcze z dwie minuty i musiałem wypuścić, a podłoga jak była zaśmiecona, tak została. Uczeń odszedł z głupkowatym uśmiechem na ustach.

Rozmawiając z innymi nauczycielami otrzymywałem rady, by odsyłać takich delikwentów do wychowawcy, lub po prostu wzywać wychowawce. Oba sposoby nic nie dawały, a wręcz było gorzej. Raz, gdy próbowałem uciszyć klasę, jedna uczennica powiedziała do mnie: "a co, znowu wezwie pan wychowawczynię, bo sam sobie nie radzi?". Interweniowanie u wychowawcy obracało się w ten sposób przeciwko mnie, bo uczniowie interpretowali to jako moją słabość i bezradność, skoro sam nie potrafię dać sobie rady i muszę posiłkować się innymi nauczycielami.

Ze dwa razy spróbowałem rozmawiać z rodzicami, ale po tych spotkaniach stwierdziłem, że rodzice są tacy sami jak ich dzieci (a może na odwrót?).

Gdy te sposoby nie pomagały, wytoczyłem cięższy oręż: zacząłem wpisywać uwagi (też za radą nauczycieli). Na niewielu to działało. Tych, którym zależało na wysokiej ocenie zachowania, raczej nie trzeba było dyscyplinować. Ci najbardziej problematyczni zupełnie się tym nie przejmowali. Powiedziałem sobie, że skoro im nie zależy, to niech przynajmniej ich zachowanie ma odzwierciedlenie w ocenie. Zacząłem wstawiać uwagi za każde przegięcie z ich strony. Przeklął - uwaga; naśmiecił - uwaga; włączał muzykę z telefonu - uwaga; pisał po ławce - uwaga, itd. Nic to nie dało oczywiście. Wręcz ich to bawiło. Dodatkowo dostałem na koniec roku burę od dyrekcji, bo 80% uwag w dzienniku było ode mnie. Teraz już nie stawiam uwag, bo to po prostu nie działa.

Gdy wszystko powyższe zawiodło, pomyślałem, że może chociaż ocenami się przejmą. Zacząłem więc zadawać karne prace domowe lub odpytywać hałasujących uczniów. Większość tych interwencji kończyła się oceną niedostateczną, bo prac domowych z zasady nigdy nie odrabiali, a do odpowiedzi też nie byli przygotowani. Oni jednak robili sobie z tego wszystkiego jaja. Śmiali się, gdy wpisywałem im kolejną ocenę niedostateczną. Zdarzało się, że zachęcali, abym wpisał im jeszcze jedną. Jako że były to w kółko te same osoby, zaczęło mi się tych jedynek robić za dużo i pomyślałem, że stanie się to samo, co z uwagami za zachowanie. Ponieważ nic to nie dawało, odpuściłem.

Po tym wszystkim jedna z koleżanek sprzedała mi rzekomo genialny sposób "brania" uczniów na ciszę. Gdy klasa zaczynała hałasować, przestawałem mówić i czekałem aż się uspokoją. Gdzie tam... Im to było w to mi graj. Cieszyli się, bo przynajmniej belfer nie przeszkadzał im w harcach. Raz postanowiłem sobie, że nie zacznę lekcji, dopóki nie zapanuje kompletna cisza. Po 15 min. uczniowie zaczęli sami się nawzajem uspokajać. Gdy w końcu stało się znośnie, tak że mogłem sprawdzić obecność, po chwili gwar zaczął się od nowa.

Próbowałem też zagrać im na emocjach i mówiłem, jaką to przykrość mi sprawiają swoim zachowaniem, ale błaźniłem się tylko.

Obecnie nie mam żadnego pomysłu na zdyscyplinowanie klasy. Prowadzę lekcję pomimo wszystko. Szkołę opuszczam często z bólem głowy. Bywa, że po kilku lekcjach w szkole nie mogę pozbierać się w sobie do końca dnia.

Inni nauczyciele potrafią jednak dojść z tymi samymi klasami do ładu. Nie winię uczniów. Domyślam się, że to jak popełniam kardynalne błędy, ale nie wiem gdzie. Przypuszczam, że problem tkwi gdzieś w mojej osobowości, ale jej nie da się tak po prostu zmienić.

Póki co pozostaję z tym problemem bezradny.

Awatar użytkownika
iluka
Posty: 3015
Rejestracja: 2012-07-25, 12:23
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język polski
Lokalizacja: małopolskie

Re: dyscyplina w klasie

Postautor: iluka » 2013-09-26, 00:08

miszael pisze:Nie jestem typem furiata,
miszael pisze:Krzyk mi jednak nie służy. Bardzo podrażniam w ten sposób gardło. Jak trzeba, to co najwyżej podnoszę głos, ale staram się oszczędzać gardło.
miszael pisze:a co, znowu wezwie pan wychowawczynię, bo sam sobie nie radzi?
miszael pisze:Próbowałem też zagrać im na emocjach i mówiłem, jaką to przykrość mi sprawiają swoim zachowaniem, ale błaźniłem się tylko.
miszael pisze:Zacząłem wstawiać uwagi za każde przegięcie z ich strony.
miszael pisze:Próbowałem też zagrać im na emocjach i mówiłem, jaką to przykrość mi sprawiają swoim zachowaniem, ale błaźniłem się tylko.
miszael pisze:Ze dwa razy spróbowałem rozmawiać z rodzicami, ale po tych spotkaniach stwierdziłem, że rodzice są tacy sami jak ich dzieci
miszael pisze:Obecnie nie mam żadnego pomysłu na zdyscyplinowanie klasy. Prowadzę lekcję pomimo wszystko. Szkołę opuszczam często z bólem głowy. Bywa, że po kilku lekcjach w szkole nie mogę pozbierać się w sobie do końca dnia.
Nie rozumiem, dlaczego jeszcze tkwisz w szkole :?:
miszael pisze:Inni nauczyciele potrafią jednak dojść z tymi samymi klasami do ładu.
No właśnie :idea:
W życiu bo­wiem is­tnieją rzeczy, o które war­to wal­czyć do sa­mego końca. Paulo Coelho

Awatar użytkownika
Andulencja
Posty: 913
Rejestracja: 2008-08-13, 20:21
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: lubelskie

Re: dyscyplina w klasie

Postautor: Andulencja » 2013-09-26, 00:14

miszael pisze:Rozmawiając z innymi nauczycielami otrzymywałem rady, by odsyłać takich delikwentów do wychowawcy, lub po prostu wzywać wychowawce.
To ty masz problem z klasą, z nie wychowawca. Nie on jest stroną.

Ja kiedyś przetrzymywałam uczniów na przerwie. Tyle minut ile ich uciszałam. Tracili minuty na gadanie, tracili przerwy. Jak zaczynali gadać - ostentacyjnie włączałam stoper. Pomogło, choć nie od razu.

miszael pisze:Inni nauczyciele potrafią jednak dojść z tymi samymi klasami do ładu. Nie winię uczniów. Domyślam się, że to jak popełniam kardynalne błędy, ale nie wiem gdzie

Znajoma z klasą nie dawała rady, to poprosiła starszą koleżankę, czy mogła by chodzić do niej na lekcję, żeby nauczyć się jej metod radzenia sobie z klasą. Pomogło.

Awatar użytkownika
iluka
Posty: 3015
Rejestracja: 2012-07-25, 12:23
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język polski
Lokalizacja: małopolskie

Re: dyscyplina w klasie

Postautor: iluka » 2013-09-26, 00:22

Tak czytam nie po raz pierwszy o tych problemach /dużych/ z dyscypliną i myślę sobie... Matko Boska, ja nie mam żadnej wydumanej sztucznie metody...
Chyba, że jest nią indywidualne podejście i elastyczność.
W życiu bo­wiem is­tnieją rzeczy, o które war­to wal­czyć do sa­mego końca. Paulo Coelho


Wróć do „Problemy dydaktyczno-wychowawcze”