Postautor: Mikkoo » 2016-09-24, 01:37
Rozpocznę od mojego "ulubionego" zagadnienia. Otóż to czy nauczyciel jest uznawany za pedagoga czy też nie wynika, jak sądzę, z osobistych przekonań, stosowanego słownictwa itp. Nie ma przecież przepisów, które by to regulowały. Znam doskonałych nauczycieli, którzy są świetnymi wychowawcami, mają ogromną wiedzę i liczne przydatne w pracy z drugim człowiekiem umiejętności. Tych też darzę wielkim szacunkiem. Znam również takich, którzy nazywają siebie pedagogami, nie wiedzieć czemu i w obliczu niezbyt trudnych sytuacji sobie po prostu nie radzą - i też mają do tego prawo, ponieważ przygotowanie pedagogiczne na studiach nauczycielskich to nie więcej jak 1/10 wiedzy, którą z 5-letnich studiów, często przynajmniej dwóch specjalności, mogą wynieść absolwenci kierunków typowo pedagogicznych, niezwiązanych ściśle z nauczaniem. A potem dochodzi inna wiedza ze szkoleń, warsztatów itp., a przede wszystkim praktyka - jednak w różnych sytuacjach uczestniczą specjaliści - pedagodzy, psycholodzy, terapeuci a w innych nauczyciele, każdy ma swoją ważną rolę, każdy jest specjalistą swojej dziedziny a o innych pewnie ma jakieś tam, mniej lub bardziej mgliste pojęcie.
Piszesz, jak podejrzewam, o sytuacji z wakacji. Minęło już trochę czasu, a temat jednak u Ciebie powraca. Nie wiem czy te dzieci wcześniej Ciebie znały. Jeżeli nie to tym bardziej mogą nie mieć zaufania, którego byś oczekiwał jako nauczyciel i "pedagog". Może warto się zastanowić czy to aż tak problematyczne, że dziecko woli pomówić o czymś z innym, również odpowiedzialnym dorosłym (inaczej wyglądałaby sprawa gdyby był to ktoś zupełnie obcy, bez jakiejkolwiek wiedzy itd.) Może to być nawet bardziej korzystne, a w przypadku incydentalnej opieki i relacji rzecz może się rozbijać o płeć, jakąś jedną sytuację lub interwencję, z której druga strona nie jest zadowolona. To po prostu nie musi być jakaś ważna przyczyna.
Osobiście, nie czułbym się zakłopotany w takiej sytuacji (a było ich sporo, w większości w przypadku dzieci, które znalazły się pod moją opieką na krótki czas i które mnie wcześniej nie znały) i tylko skutecznie wyjaśnił, że w razie potrzeby chętnie pomożesz i udzielisz wsparcia, ale jeżeli chłopak chce pogadać z kimś innym, to też jest dobre. Myślę, że takie nakreślenie sprawy 16-letniemu podopiecznemu, który we wszystkim pomagał (a nie chciał zwyczajnie odpoczywać na wakacjach, co też może coś tam o człowieku w tym wieku mówić), poczuł się nieco bardziej odpowiedzialny niż koledzy za to, co się dzieje, mogłoby wystarczyć.
pozdrawiam