Postautor: pakazapaka » 2016-10-28, 19:21
Witam, w szkole uczę trzeci rok, jednak to mój pierwszy rok w szkole publicznej. Pracuję w zerówce przy szkole podstawowej. Klasa jest nieliczna (16 osób) i są dość zgraną grupą, ale... jest jeden uczeń, który sprawia problemy. W wieku 3 lat zdiagnozowano u niego ADHD, bierze leki, chodzi na terapię psychologiczną, pedagogiczną i logopedyczną. Jest sześciolatkiem. Na początku roku mama zgłosiła, że on ma ADHD (ale żadnych "papierów" nie otrzymałam). Na początku roku szkolnego bił dzieci, ale po kilku dniach mu "przeszło". Jednakże od końca września jest coraz gorzej. Wrzeszczy, rzuca ołówkami, kredkami, krzesłami - wszystkim, co ma pod ręką, a powód bywa różny: wykonanie ćwiczeń, włączenie piosenki, klaskanie, granie w grę itp. Dzieci nie chcą się z nim bawić, bo pluje na nich, nazywa głupkami, szturcha, popycha, bije, pluje w jedzenie. Mnie również kilkakrotnie uderzył. Na początku wystarczyło, że dałam mu jakieś układanki, albo kartkę do rysowania - to się uspokajał. Mamy tablicę motywacyjną w klasie (codziennie można dostać 3 buźki wesołe albo żadne, działało na niego przez pierwszy tydzień, a ma wyznaczone zadania łatwiejsze niż inni - np. może maksymalnie 5 razy kogoś obrazić słowami). Jedyny moment kiedy jest grzeczny jest wtedy kiedy może siedzieć w ławce i nie musi robić pracy, a inni robią, ale wystarczy, że zwrócę mu uwagę, aby coś robił. Ciągle jest zmęczony. Proszę go, powtarzam kilkakrotnie krótkie polecenia - ale teraz to już nie skutkuje. Daję mu mniej zadań do wykonania niż reszcie grupy, chociaż pani pedagog powiedziała, że nie powinnam, bo on żadnego orzeczenia nie ma. Miał mieć nauczanie indywidualne, ale mama jednak idzie do pracy i nic z tego nie będzie. Mama niby jest chętna do współpracy, ale jedno mówi, robi coś innego, a innym rodzicom mówi, że jej dziecko jest grzeczne i wcale nie jest tak jak mówię(rodzice powiedzieli mi o tym na wywiadówce). Mama go nagradza za wszystko - za to, że ładnie ubrał kurtkę, że grzecznie stał na przystanku, że dał jej rękę itp. Oczywiście wobec mamy też jest agresywny. Jest pod stałą kontrolą psychologa i pedagoga szkolnego, a oni twierdzą, że nie nadaje się do grupy. Jak nie ma go w klasie dzieci mówią, że jest fajnie w klasie i w końcu mogą w ciszy popracować, zwracam im uwagę, że nie wolno tak mówić, bo on nie jest wstanie panować nad swoimi emocjami. Nie wiem już, co mam robić, gdyż ostatnio większość czasu spędzam przy nim(bo boję się, iż komuś może zrobić krzywdę), a reszta grupy zaczyna być zazdrosna - że zajmuję się tylko nim. Może ktoś ma jakiś pomysł, jak mogłabym mu pomóc?