Jolly Roger pisze:Karać za to, że nie chcą zaakceptować, że odrzucają?
Karać za to, że wyśmiewają, że dokuczają.
I podejmować wszelkie możliwe działania, żeby w końcu zaakceptowali.
Miałam trochę podobny problem gdy dostałam wychowawstwo w klasie IV. Dziewczynka z rodziny patologicznej. Oboje rodzice piją, awantury, bójki. Cicha, bojąca się komukolwiek narazić, nieśmiała, z wadą wymowy. Cały czas sama, na uboczu. Duże zaległości w nauce. Wyraźnie odstawała od reszty klasy. Prowadziłam bardzo dużo rozmów z całą klasą, z poszczególnymi uczniami o akceptacji, o tolerancji, o tym, że tworzymy coś w rodzaju dużej rodziny i wszyscy musimy się starać, aby każdy czuł się w klasie dobrze. Natychmiast reagowałam na przypadki wyśmiewania się z niej, wpisując uwagi, udzielając upomnień i nawet raz nagany wychowawcy.
Zupełnie przypadkowo odkryłam, że ładnie rysuje. Postanowiłam to wykorzystać. Zaproponowałam klasie prowadzenie gazetki ściennej dotyczącej wszystkich ważnych wydarzeń z życia klasy. Oczywiście musiałam sama zadbać o to, aby tych wydarzeń było sporo i aby były one dla uczniów atrakcyjne. Organizowaliśmy ogniska klasowe, wspólne wyprawy do lasu, dyskoteki, loterie fantowe, wycieczki i cały szereg innych działań. Po każdej imprezie prosiłam uczniów o napisanie krótkiej notatki i przygotowanie rysunków ilustrujących tę imprezę. Wspólnie wybieraliśmy najciekawsze notatki, które nieco poprawialiśmy pod względem stylistycznym i ortograficznym i w obecności autora (a czasami i kilku autorów) przepisywałam je na komputerze odpowiednio formatując i nadając ciekawy wizualnie wygląd. Każda taka notatka podpisana była nazwiskiem jej autora. Podobnie było z rysunkami. Już po pierwszej klasowej imprezie najlepsze okazały się rysunki tej dziewczynki. Wspólnie układaliśmy podpisy do przedstawionych na rysunkach sytuacji, a następnie również w obecności uczniów przechodziły one przez skaner, uzupełniane podpisami i drukowane. Komputerowe opracowanie materiałów na gazetkę stało się zalążkiem klasowej kroniki. Rysunki tej dziewczynki zostały przez klasę docenione i to był pierwszy krok do akceptacji. W tej chwili moje dzieciaczki kończą klasę VI. Stanowią wspaniały zespół. Pomagają sobie wzajemnie, cieszą się z sukcesów kolegów, martwią ich porażkami. Nie ma czegoś takiego jak obrażanie się na siebie, kłótnie, gniewanie się. Owszem, czasami dochodzi do drobnych sprzeczek, nieporozumień, ale jest to krótkotrwałe. A ta dziewczynka znalazła w klasie to, czego nie ma we własnym domu. Ma tu wsparcie, wie, że zawsze może liczyć na pomoc w nauce (chociaż teraz już nawet tej pomocy nie potrzebuje). Nawet wada wymowy gdzieś zginęła. Pojawia się tylko czasami drobne jąkanie po awanturach domowych, ale nikt w klasie nie zwraca już na to uwagi.