Gdy uczeń pozostawiony jest samemu sobie...

o tym jakie są, jak sobie z nimi radzić, jak wychowywać bez porażek

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

Awatar użytkownika
dushka
Posty: 3902
Rejestracja: 2006-08-03, 19:39

Gdy uczeń pozostawiony jest samemu sobie...

Postautor: dushka » 2008-10-07, 19:14

W każdej szkole znajdzie się dziecko, które ma skomplikowaną sytuację rodzinną. W tym roku doszedł do mojej klasy chłopiec kilkukrotnie już powtarzający rok. Wychowywany tylko przez ojca, niewydolnego wychowawczo (na szczęście nie ma tam raczej rozrywek alkoholowych czy w ogóle tego typu), matka poszła w długą wiele lat temu, dziecko pozostawione samemu sobie. Książki w większości ma, natomiast prace domowe - nie odrabiane. Ogólnie strasznie fajne dziecko, pomocne bardzo, zajmuje się świetnie kolegą na wózku, wiadomości ma z wielu dziedzin zaskakująco pozytywne. Dzisiaj stanęło na tym, że prace domowe postaramy sie odrabiać w trakcie przerw, pogadałam z kilkorgiem nauczycieli, by dali mu czas na uzupełnienie zeszytów. W dalszym ciągu planuję wykorzystywać go do pomocy, żeby czuł się potrzebny. Założyłam sobie, że mody kolejnego roku nie zmarnuje. Nie wiem, jak będzie z nim w dorosłym życiu, ale u ans ma szansę skończyć podstawówkę i gimnazjum. A potem - może będzie na tyle wkręcony, że poradzi sobie dalej?

Co robicie ogólnie w takich sytuacjach?

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: Gdy uczeń pozostawiony jest samemu sobie...

Postautor: Cytryn » 2008-10-10, 17:04

Żeby się tylko za bardzo nie przyzwyczaił...Mieliśmy kiedyś dziewczynkę, której zmarła matka. Wszyscy się nad nią latami użalali, że taka biedna...I ona cały czas oczekiwała, że nadal będą się nad nią wszyscy litować. Nie robiła już w ogóle nic w domu, nie uczyła się...w gimnazjum pierwszy raz "oblała"...Wyrosła na biadolącą nad sobą dziewczyninę, pustą, nieodpowiedzialną, taką, ktora uważa, że zawsze może się czuć usprawiedliwiona
( bo "taka biedna" i "takie ciężkie życia miała").
Pomóc - tak. Ale wymagać tyle samo, co od innych. Ma trudniej? Ma. Ale tak mu się trafiło. MUSI nauczyć sobie radzić, bo wyrośnie na niedojdę. Wspierać, zostać po lekcjach, przypilnować- tak. Ale prace domowe niech odrabia w domu, albo na świetlicy, a nie na przerwach.
Bardzo współczuję takim dzieciom i wiem, że los był dla nich niesprawiedliwy. Ale jak dorosną, to już nikt się nad nimi nie ulituje, nikt nie będzie pobłażał, bo ktoś miał w życiu ciężko. Dostaje się w tyłek i tyle. Zatem takie dzieci TEŻ muszą sobie radzić, też muszą pracować, choć mają trudniej. Nie jestem zwolenniczką zbytniego "matkowania" w szkole
( takiego matkowania).Na dłuższą metę to nie pomaga, to psuje dziecko, wypacza.

Ileż ja przeprowadziłam już rozmów z ludźmi, którzy ani nie pracują, ani szkoły nie skończyli, popadli w róże nałogi, a potem wszystko zwalają na "los" i oczekują niekończącego się wspólczucia i pomocy(materialnej, finansowej). Nie tędy droga.

Awatar użytkownika
dushka
Posty: 3902
Rejestracja: 2006-08-03, 19:39

Re: Gdy uczeń pozostawiony jest samemu sobie...

Postautor: dushka » 2008-10-10, 19:02

Ależ ja mu nie popuszczam ;) A na przerwach lekcje odrabia - bo na świetlicy nie ma warunków u nas, a w domu niby ja mam go przypilnować? Nie. Musi nauczyć się, że prace domowe się odrabia - skoro nie chce tego w domu robić, trudno - nie ma przerw. Opiernicz dostaje za każdym razem i... do roboty. Cieszę się, bo wczoraj po historii sam spytał, czy może zostać i zadanie zrobić. Znaczy - coś mu tam jednak zależy.

Musi przychodzić też na zajęcia rewalidacyjne, które co prawda prowadzę z innymi dzieciakami indywidualnie, ale na razie nie mam wyjścia - zresztą, kiedy dostają takie same zadania dochodzi do głosu też rywalizacja i się obie strony starają.

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: Gdy uczeń pozostawiony jest samemu sobie...

Postautor: Cytryn » 2008-10-11, 14:47

A, no chyba że tak...W takim razie pozostaje mi życzyć wytrwałości i siły. Cel szlachetny :D
Po prostu mam alergię na nauczycieli, którzy mają tendencję do pobłażania uczniowi , głaskania po główce, rozdawania cukierków, kiedy w zasadzie bardziej zasłużył na klapsa...i usprawiedliwiania jego wybryków "trudną sytuacją rodzinną".


Wróć do „Problemy dydaktyczno-wychowawcze”