O.K. Nie narzekać, więcej pracować. Tylko że przypadków, które można by i trzeba karać w szkole coraz więcej. Jeśli pracuję, powiedzmy, do 14.00( na ogół do ok.1 4.00-15.00) musiałabym dwie godziny po pracy zostać dodatkowo, do ok. 16.00. Potem jeszcze odwieźć ucznia( własny samochód i paliwo) do miejscowości, w której mieszka( szkoła gminna, dowóz gimbusem). Nie wiem, które z nas byłoby bardziej ukarane. Uczeń, któy posprzątałby tooalety( pod warunkiem, że wczesniej by nie zwiał i umiałabym go do tego zmusić, stojąc nad nim i cuchnącymi kibelkami) czy ja. I tak...codziennie? A sprawdziany kiedy bym sprawdzała:? A sprawozdania rozliczne kiedy pisała?A czas dla m o i c h prywatnych dzieci?Mam pracować 40 godzin w tygodniu, zdaje się?
Dlatego - skoro jest tak źle i coraz gorzej- sugerowałabym zatrudnienie w szkole "ochrony", która by się takimi przypadkami zajmowała. Przypilnowanie ucznia w sali odosobnienia( jeśli tak rozrabia, że nauczyciel nie może prowadzić lekcji i potrzebnej "wyciszenia), dopilnowania, żeby popracował po lekcjach( jeśli trzeba) i nie zwiał etc..Najlepiej jacyś rośli faceci. Ja się zatrudniłam jako nauczyciel, a nie jako wychowawca po resocjalizacji.
Bo co mam robić, jeśli proszę grzecznie 15-latka, żeby został po lekcji, a on ma mnie gdzieś i sobie idzie do domu? Mam się z nim szarpać? A taki "ochroniarz" byłby uprawniony do tego, no i wystarczająćo silny, żeby sobie poradzić.
Gdy nas to spotkało byliśmy źli, rozgoryczeni, że musimy robić coś poza szkołą, poświęcając swój czas i energię. Rodzice oficjalnie nie mieli obiekcji. Teraz z perspektywy czasu widzę same korzyści z takiej kary.
Myślę, że jeśli cała klasa bez większych oporów wykonała polecenie nauczyciela, to indywidualny uczeń jeszcze szybciej to zaakceptuje i wykona.
Część( ta grzeczniejsza) wykona, reszta zlekceważy. Mój Boże, ja się niektórych doprosić o zeszyt i podręcznik nie mogę, a Ty mi mówisz, że makulaturę grzecznie będą za karę zbierać...po szkole? Ech...A jeśli nie zbiorą, to co im zrobię? Uwagę do dziennika postawię?
W szkole wreszcie muszą być kary, których uczeń będzie się zwyczajnie bał. Dość już tych humanistycznych bredni. Są tacy uczniowie, w takim stopniu zdemoralizowani, że na nich NIC innego nie podziała. Jesli będzie się bał kary- będzie można wpłynąć na jego zachowanie. Jeśli nie- gdzieś będzie miał nasze moralizatorskie gadki. Pedagoga z policjantem też będzie miał gdzieś.
Jeśli to się nie zmieni, nic nie bedzie dobrze. To równia pochyła- aż spadniemy na samo dno. I będzie tak, jak gdzieniegdzie na zachodzie- monitoring, ochrona, obmacywanie uczniow przed wejściem do szkoły, czy nie wnoszą broni i noży do szkoły...
Ludzie są źli z natury. Psychologiczny bełkot, który zakłada, że w "człowieku jest dobro, trzeba tylko poszukać" to z gruntu fałszywa teza. I na tym opiera się cała ta szkolna filozofia , profilaktyka itd..
Ręce opadają.