Witam wszystkim. Piszę bo jest mi ciężko...Nie oczekuję jakiegoś cudownego rozwiązania, by położyć kres moim problemom. Piszę, by dać upust swoim emocjom.
Jestem początkującą wychowawczynią w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym.
Praca nie jest łatwa...od samego początku miałam pod górkę. Popełniałam błędy - mniejsze lub większe, brałam na klatę wszelką krytykę...Ale czuję, że już nie daję rady. Czuje sie osamotniona, a przeciwko sobie mam całą grupę wraz z wychowawcami z którymi współpracuję. Oczekiwali ode mnie już na początku bym zaistniała w grupie, bym zdobyła akceptacje, respekt...ale przecież to jest dla mnie na tym etapie niewykonalne.
Minęły 3 miesiące a ja w grupie nie zaistniałam...Ciągle jestem manipulowana przez wychowanki, oszukiwana, wykorzystywana...
Miałam za bardzo otwarte serce, chciałam być dobra i pomocna...za to dostałam w tyłek i to nie jeden raz.
Nie mogę spać w nocy, do pracy jadę napięta, wchodzę do grupy ze stresem "bo co dziś się znowu wydarzy, co znów mi pójdzie nie tak, gdzie znów popełnię błąd".
Czuję ze tracę grunt pod nogami. W nerwach popełniam kolejne błędy, nie jestem już w stanie logicznie myśleć, z każdej strony dostaję cios....