Mam w klasie (V kl.) bardzo problematycznego chłopca. Nazwijmy go dla potrzeb tego dyskursu Jaś. Wywodzi on się z trudnego środowiska: ma nieciekawą sytuację rodzinną i na dodatek okolica, w której mieszka, jest swoistym zagłębiem wielodzietnych rodzin patologicznych, więc przykład, który uczeń otrzymuje na co dzień od swoich rówieśników, dzieci starszych i młodszych - jak możecie się zapewne domyślić - jest fatalny. Domyślam się, że bycie dorastającym chłopcem w takim środowisku jest wyjątkowo trudne, dookoła koledzy w wieku gimnazjalnym specjalizujący się w kradzieżach i rozbojach, z wyrokami, kuratorami... Albo jesteś z nimi, albo przeciwko nim. Jest to chłopiec inteligentny i na moich lekcjach nie mam najmniejszych problemów z zachowaniem ani z pracą, niemniej wiem, iż na pozostałych lekcjach robi dosłownie to, co tylko chce. Przerwy spędza w towarzystwie starszych i młodszych chłopców ze swojego osiedla i jakkolwiek na lekcji mam u niego posłuch, w rozmowach na osobności jestem w stanie czasem przekonać do zmiany postępowania w pewnych sprawach, tak gdy tylko jest w swoim towarzystwie (szczególnie, gdy obecny jest "szef" całej grupy), popisuje się swoim nieposłuszeństwem i nawet ja nie jestem w stanie wyegzekwować żadnego polecenia. Wpływ tej grupy na dziecko jest zgubny i mam wrażenie, że to równia pochyła, chłopiec staje się coraz bardziej zdemoralizowany.
Mam również w tej samej klasie innego chłopca - niech będzie Henio. Henio jest dzieckiem drobnym, cichym, nieśmiałym, zamkniętym w sobie. Pochodzi z biednej rodziny i jest dosyć specyficzny, żyje trochę w swoim świecie. Jaś upatrzył sobie Henia na swoją ofiarę i regularnie się nad nim znęca. Naśmiewa się, szturcha, kopie, przezywa, na lekcjach podobno dźga długopisem, czasem nawet szpilkami, a co najbardziej Henia dotyka to to, że Jaś w bardzo niewybredny sposób (z użyciem licznych wulgaryzmów) wyzywa członków rodziny Henia. Henio źle się czuje, nie chce chodzić do szkoły, częściej choruje, widać, że ma to na niego wpływ. Żadne rozmowy z Jasiem nie skutkują, Jaś uparcie twierdzi, że on się tak tylko z Heniem bawi. Żadne kary również nie skutkują, w zasadzie sama widzę, że nie za bardzo jest w życiu szkolnym taki przywilej, którego odebranie za karę mogłoby rzeczywiście Jasia dotknąć - np. w wycieczkach i wszelkich zabawach szkolnych tak czy siak nie uczestniczy, woli w tym czasie siedzieć z wcześniej opisanymi kolegami na osiedlu.
Poradźcie, co zrobić z Jasiem, bo brakuje mi pomysłów.