Zdarzyło się w mojej szkole, choć nie mi...
Podczas lekcji w-f-u w klasie III SP uczeń ma pretensje do wychowawczyni, że nie grają w piłkę. Jest arogancki, tupie. Świadkiem tego zachowania jest grupa uczniów. Nauczycielka krótko go poucza. Po przemyśleniu, wraca do sprawy następnego dnia. Na forum klasy opisuje zachowanie ucznia i tłumaczy, że nie można tak postępować i dlaczego. Demonstruje jak zachowywał się uczeń, a ma zdolności aktorskie.
Uczeń czuje się wyśmiany, płacze.
Dodam, że uczeń nie należy do grzecznych, za to nauczycielka jest od lat bardzo ceniona przez rodziców, odnosi sukcesy dydaktyczne.
Wkrótce matka ucznia dzwoni do nauczycielki z awanturą. Oskarża ją o wyśmiewanie i naruszenie godności dziecka, powołuje się na przepisy oświatowe (nie wiem dokładnie jakie). Przychodzi do dyrekcji oraz na zebranie rodzicielskie zwołane przez nauczycielkę. Jest arogancka, wywiera silną presję na nauczycielkę, próbuje wymusić rozmowy podczas zajęć lekcyjnych, wykrzykuje pretensje na szkolnym korytarzu w obecności innych osób. Tłumaczenia dyrekcji i pedagoga, oraz fakt, że pozostali rodzice biorą stronę nauczyciela, jej nie przekonują. Twierdzi, że pójdzie z tą sprawą do sądu. Domaga się zmiany wychowawcy. Matka miała już kilka lat wcześniej sprawę w sądzie z innym nauczycielem (zaatakowała go fizycznie), którą przegrała. Wszyscy się zastanawiamy, co z tym zrobić... Poradźcie...