Antie, nauczyciel może być dla ucznia autorytetem w swojej dziedzinie. Np. dzieci mogą Cię podziwiać za to, że mówisz świetnie po niemiecku i dogadujesz się z obcokrajowcami w trakcie wymiany bez kłopotu. Natomiast autorytet moralny? Wątpię. Bo wyobraź sobie, że dzieciak, z przeproszeniem, beka w klasie. Ja na to reaguje, mówię, że to niekulturalne, że tak się nie można zachowywać w miejscu publicznym. Jeśli sytuacja się powtarza wpisuję uwagę, dzwonię do rodziców czy co tam. Dzieciak przestaje, bo nie chce mieć kłopotów ze mną, ale dalej beka w towarzystwie, bo u niego w domu rodzice tak się zachowują. I teraz: ja nie neguję tego, że jak n-l powinnam zareagować. I robię to. Natomiast długofalowo nie wierzę w to, że odniosłam trwały skutek, bo dziecko ma takie zachowania wpojone z domu. Czyli mogę osiągnąć to, że nie będzie bekał u mnie, ale za to na innych lekcjach tak. I tu nie chodzi o to, czy ja mam autorytet czy nie. Dzieciak nie chce mieć kłopotów, więc się kontroluje.
Co do wagarów rodzic był informowany na bieżąco, ale pod koniec semestru jak się dowiedział, że dziecku grozi NKL zareagował w ten sposób.