Wychowawstwo - nagroda czy kara?

dyskusja o dobrych lekcjach wychowawczych oraz skutecznych sposobach kierowania zespołem klasowym

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

kolin
Posty: 60
Rejestracja: 2008-02-29, 16:54

Re: Wychowawstwo - nagroda czy kara?

Postautor: kolin » 2008-08-22, 20:38

A czy w ramach wychowawstwa nauczyciel otrzymuje jakieś dodatkowe wynagrodzenie?

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: Wychowawstwo - nagroda czy kara?

Postautor: malgala » 2008-08-22, 20:47

Tak, dodatek funkcyjny za pełnienie funkcji wychowawcy klasy.

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: Wychowawstwo - nagroda czy kara?

Postautor: Cytryn » 2008-08-23, 11:38

Nie lubię być wychowawcą. To jest szalenie trudne, chyba się do tego nie nadaję. Zawsze są uczniowie, którzy z tej racji że im coś nakazujesz, czy wymagasz od nich darzą cię szczera nienawiścią, podsycaną zresztą przez rodziców. Masz o wiele więcej pracy, i to nie tylko tej papierkowej( jeżdżenie po domach trudniejszych uczniów- bardzo trudne rozmowy, organizowanie wycieczek, apelów, konkursów, dbanie o przydzieloną klasopracownię, gazetki ścienne, firanki, serwteki itp.., odpowiedzialnośc za uczniów- znowu "ten pani uczeń" narozrabiał, proszę coś z tym zrobić", spotkania z rodzicami, tzw. wywiadówki,pedagogiem,dodatkowe szkolenia dla wychowawców ....).
W zasadzie za darmochę, bo ten "dodatek dla wychowawcy to idzie na papier ksero nne takie pomoce dydaktyczne, związane chociażby z prowadzeniem godziny wychowawczej...

Tzw. wychowawczy wpływ na ucznia ma się niewielki. Czasem jestem bezradna. Uczen np. popala papierochy, klnie, bije inne dzieci, w domu ma sajgon, ojciec pija, matka wyrodna itd.., a potem dzieciak się w szkole wyżywa i j a mam go w y c h o w y w a ć. Paranoja.

Są i mniej drastyczne przypadki, ale zawsze źródło jest w rodzinie. Nadopiekuńcza mama, lub przeciwnie, tata tyran lub bezradny, rodzice popełniają różnorakie błedy wychowawcze
( głównie chyba brak autentycznej troski o dzieciaka, obojętność, zasłanianie sie pracą, zostawianie samemu sobie). Jako "wychowawca" niewiele mogę w takich przypadkach zrobić. Bo i cóż...pogadać?

Nie jestem psychologiem, a większość moich wychowankwó to w zasadzie potrzebuje terapii a;bo rodzin zastępczych. Nie jestem w stanie taką troską ich "objąć" i poświęcić im tyle czasu i zainteresowania, ile by naprawdę go potrzebowali( mam własne dzieci). Dlaetego czasem nie widzę sensu mojej pracy wychowawczej i bardziej widzę się jako urzędniczkę spełniającą określone obowiązki. Której stawia się nierealne wymagania. I próbuje rozliczać z czegoś, czego nie jest w stanie wypełnić.

niebo77
Posty: 126
Rejestracja: 2008-03-21, 10:21
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski, Zajęcia zintegrowane
Lokalizacja: dolnośląskie

Re: Wychowawstwo - nagroda czy kara?

Postautor: niebo77 » 2008-08-23, 11:56

Czasami czuję się podobnie jak cytryn ...

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: Wychowawstwo - nagroda czy kara?

Postautor: malgala » 2008-08-23, 14:54

miwues pisze:Dziecko może mieć w domu sajgon, a do szkoły przychodzić z radością. To może być dla niego jedyne środowisko, w którym ktoś okazuje mu serce, jednocześnie trzymając w ryzach i nie pozwalając mu na wszystko. Masz daną od Boga szansę stać się dla tego dziecka pierwszym dorosłym, który zauważy go jako Osobę, który go nie zaszufladkuje w stylu "patologia, straszna sytuacja w domu", ale pokaże, jak rzeka płynie, zwróci jego uwagę na kropki u biedronki, nauczy jeść nożem i widelcem, okazując zaufanie zaprowadzi do teatru. Masz szansę być dla tego dziecka najważniejszą osobą w życiu, bo nie pijesz, nie okazujesz mu obojętności, lecz zainteresowanie (nawet konsekwentne egzekwowanie słusznych zasad jest objawem miłości, objawem zainteresowania), bo masz serce i ci zależy. Dziecko to czuje.

Miwues, wspaniale to ująłeś.
W takich przypadkach dopiero widać prawdziwy sens naszej pracy.

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: Wychowawstwo - nagroda czy kara?

Postautor: Cytryn » 2008-08-23, 15:47

Niekoniecznie. Ani uczniowie, ani rodzice najczęściej nie darzą nauczyciela nienawiścią tylko dlatego, ze jest wymagający
.
Oj, mylisz się...są uczniowie, którzy każde wymaganie skierowane do nich( np. żeby notował w zeszycie, poszedł do tablicy, czy przeczytał fragment książki) traktują jak atak wymierzony w siebie. Rodzice wzywani do szkoły z powodu nieróbstwa swoich dzieci
( mowa o klasie VI np.) często stwierdzają, że wina leży po stronie nauczyciela. W ich mniemaniu to on ma wychować, nauczyć i dopilnować, oni nie muszą.
Nauczyciel konsekwentnie stawia negatywne oceny( i nie mówię tu o jakimś znęcaniu się nad uczniem, jak sugerujesz. Uczeń dosatwał wielokrotnie szansę, z którj ...nie korzystał). Taka negatywna ocena zaś wzbudza u niego nienawiść do nauczyciela, który zamiast dać mu spokój i przepchać do następnej klasy, robi takie idiotyczne problemy. Rodzice pojawiają się w szkole właśnie dopiero wtedy, kiedy dzieciak może nie zdać. próbują: prosić, grozić itd.., wszystko, byle bez żadnego wysiłku z ich strony. I kiedy dziecko mimo wszystko oblewa nawet poprawkę, wtedy rozgadują na lewo i prawo, jaki ten nauczyciel niesprawiedliwy, jak się uwziął itp.. To jest schemacik , który aż nazbyt często oglądały moje oczy.
Źle natomiast przyjmują, kiedy nauczyciel ma wymagania chwiejne, niesprawiedliwe, kiedy ich nie uzasadnia, kiedy nie jest konsekwentny (jednego dnia coś uchodzi, innego dnia nie, jednemu uczniowi się wybacza, innemu nie), kiedy nie potrafi zaplanować własnej i uczniów pracy, kiedy zrzędzi, gdera
,
No, pewnie. Tylko Ty tutaj jakby nie na temat..
W końcu- nie wszyscy nauczyciele tacy są, a jednak borykają się z tym, co opisałam w moim poście...


Ani uczniowie, ani rodzice nie cenią nauczyciela, który tak naprawdę jest niepewny własnych wymagań, więc maskuje to zbytnim rygoryzmem, bezdusznym, agresywnym egzekwowaniem reguł. Oczywiście nie twierdzę, że tak jest w twoim przypadku, ja bym tu jednak dokładnie przeanalizował, gdzie może tkwić przyczyna, bo w samym fakcie ustalania zasad na pewno nie.

Eee, tam...jak ja to dobrze znam...Otóż nie można napisać, że człowiekowi czasem w tej robocie ręce opadają, bo zaraz takie "delikatne" sugestie sie pojawiają , jak te oto tu...
Daj spokój.
Opisałeś jakąś maszkarę.
Zresztą- pokaż mi takiego nauczyciela, który zawsze jest pewny siebie, zawsze wie , co robic w danym momencie, zawsze jest sprawiedliwy...no, chyba takiego idealu nie ma. Zatem takie wypowiedzi jak twoje ci mniej pewni siebie zawsze biorą do siebie i wytrwale poszukują "winy w sobie". Co się kończy nerwicą i samopotępianiem się.
A mi chodzi jedynie o to, że nie każdy problem uczniowski wychowawca szkolny może rozwiązać. Nie zawsze ma wpływ na uczniów. A we współczesny świecie jest coraz gorzej.
Moi uczniowie mają takie problemy w domu, ze nawet po przeczytaniu tony książek z dziedziny psychologii nie wiem, jak im pomóc...


Przy całej swej konsekwencji, przywiązaniu do nienaruszalnych zasad i wartości, dla tych dzieci trzeba po prostu dobrym być. Serdecznym. Życzliwym. Zauważyć radosną minę. Chwilkę porozmawiać - od serca, a nie tylko w stylu niektórych rodziców: - Jak tam w szkole, dziecko? Dobrze? A no to dobrze.

Taaa.dobrym , pewnie.
A jak masz takich uczniów, którzy mają zupełnie inny system wartości od twojego? I tę twoją życzliwość i dobroć widzą jako oznakę słabści? Nie mialeś takich uczniów? Z rodzin patologicznych? Albo dzieci, które potrafią już w wieku 10-11 lat być tak cwane, że naprawdę trzeba uwazać, żeby cię nie nabrał na "złote słówka"...nauczone takiego niemoralnego zachowania, takich kłamstw, że czasem aż za głowę się biorę.
Są i tacy, którzy idąc walą kamieniem w kotka. Przy mnie. Pytam się- czemu w niego walisz kamieniem? Przecież go to boli? Odpowiedź: bo ja tego kota nie lubię...Zero uczuć wyzszych, zero współczucia, liczy się tylko to,co służy mi...
Wszyscy macie takie wspaniałe dzieci w szkole, tylko ja takie z t a k i m i problemami? Dzieci, któe nie rozumieją pojęć: troska,współczucie, miłość, nie wspominając o jakiejś kulturze bycia? Dzieci, które przychodzą do klasy w zasikanych spodniach, bo mamusia nie zmieniła rano, a chłopak nie wie, że należy to robić? Dzieci, które mają wychodek na dworze i myją się raz na dwa tygodnie? Dzieci, które w VI klasie piszą wypracowania posługując się żargonem więziennym, a na przejeżdzający policyjny samochód plują i przez zeby mówią "suka jedzie"?
Ja się po prostu przyznaję- nie czuję sie kompetentna na tyle, żeby pomagać takim dzieciom.
Nie wiem, jak pomóc dziewczynie, która chce popełnić samobójstwo, bo mamusia tak ją nakręca, żeby same szóstki miała, a ona jest czwórkowa, bo tyle ma zdolności. Rozmawiam z nią, idzie do pedagoga, ileś tam rozmów z mamusią( bez skutku), a potem patrzę, jak ta dziewczynina kryje się po kątach, jak każdą trójkę, każdą czwórkę wypłakuje w toalecie,jak inne kolezanki się z niej nabijają( jakie nastolatki potrafią być okrutne). A potem ta mamusia przychodzi do szkoły: "co za nauczyciele tu uczą!"

Modlę się o moich wychowanków, jestem osobą wierzącą. CZasem mówię Bogu- Ojcze, tylko Ty już możesz tutaj pomóc, ja już nie mogę. Nie radzę sobie.
Z jednej strony żal mi tych dzieci, bo czy to ich wina, że takie mają życie? Z drugiej strony naprawdę trudno jest darzyć sympatią kogoś, kto jest okrutny, kłamie, jest cwany, dręczy innych itd.. I to też jest trudne.
I po latach, kiedy tak się starałam te "kropki na biedronce pokazywać", kiedy tyle rozmów było, kiedy dawałam szansę, uczyłam kogos po lekcjach okazując mu zainteresowanie widzę, jak ten ktoś potem trafia na ulicę, do więzienia, jak robi się z niego bandyta...To wtedy mam takie poczucie- i na co to wszystko było? Nie szkoda było mojego czasu, który wyrywałam własnej rodzinie?

Czy to piękny zawód?Eeeechyba nie. Trudny, niewdzięczny, niedoceniany, i trzebamieć wiele szczęścia, żeby zobaczyć efekty własnej pracy.
Nie mówię, że ich czasem nie ma. Może to jest tak: jak na te 100 osób pomogę jakoś jednej, to może było warto...

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: Wychowawstwo - nagroda czy kara?

Postautor: malgala » 2008-08-23, 16:07

Cytryn pisze:Może to jest tak: jak na te 100 osób pomogę jakoś jednej, to może było warto.

Zawsze warto.
A że efekty naszej pracy czasami widoczne są dopiero po latach, to już zupełnie inna kwestia.

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: Wychowawstwo - nagroda czy kara?

Postautor: malgala » 2008-08-23, 16:59

Rybki były wakacyjne. Teraz bardziej naukowo się nastroiłam :mrgreen:

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: Wychowawstwo - nagroda czy kara?

Postautor: Cytryn » 2008-08-23, 19:55

Wszystko, co napisałeś jest słuszne i mądre i w zasadzie się zgadzam.

Są tylko dwie rzeczy-po co wzywać rodziców nieudoalnych wychowawczo? Ano po to, żeby "było w papierach", że szkoła "coś robiła". Każdy wie, ze to na nic. Ale w razie, gdyby uczeń nas zaskarżył( były takie przypadki, uczniowie lub ich rodzice pisali skargi do kuratorium i wtedy szkołę kontrolowano) -musi być odpowiednia ilość dokumentów, które szkołę"kryją". Taki mamy "papierowy system".

Po drugie-
rodzic to nie święta krowa
. 8)

Zależy w jakiej szkole i jak bardzo dyrekcja jest uzalezniona od opinii środowiska..z różnych względów, np. udziela się politycznie, bierze udział w jakichś wyborach i bardzo chce mieć dużo głosów "za". Wtedy taki rodzic- uwierz mi - to bardzo święta krowa, której ty, podwładny dyr. nie możesz krzywegp słowa powiedzieć, bo możesz mieć ieprzyjemności włącznie z utrata pracy.
Inna okoliczność sprzyjająca "rodzicom-świętym-krowom" to dyrekcja słaba, której bardzo zależy na tym, zeby ją wszyscy "lubili". A takie są w większości kobiety...raczej słabe pod tym względem, źle znoszą fakt bycia niepopularnym wśród ludzi(szczególnie w małych środowiskach). Uleagjąc emocjom starają się robic wszystko, zeby o nich źle nie mówiono. Albo się boją. A że najcześciej dyrekcja jest płci żeńskiej( jak 3/4 nauczycieli, nad czym osobiście bardzo ubolewam), to mamy to co mamy- ogromne trudności z dyscypliną i utrzymaniem szkoły w ryzach.

Ale to taki już off topic...

Paweł Ł.
Posty: 264
Rejestracja: 2007-11-11, 15:33

Re: Wychowawstwo - nagroda czy kara?

Postautor: Paweł Ł. » 2008-08-24, 19:14

Jak byłby ktos taki dobry i ma chwilkę wolnego czasu, to czy mógłby napisać mi np. w punktach, co mi będzie potrzebne do bycia wychowawcą. Tzn. jak to ugryźć, co najwazniejsze. CO na rozpoczęciu. Co na 1 zebraniu z rodzicami? Pleaaase:)

Awatar użytkownika
dushka
Posty: 3902
Rejestracja: 2006-08-03, 19:39

Re: Wychowawstwo - nagroda czy kara?

Postautor: dushka » 2008-08-24, 19:47

1.Klasowe pieniądze – po ile?
2.mundurki
3.ubezpieczenie – 35zł
4.wymagania edukacyjne
5.WSO – ocenianie nauki i zachowania, punkty
6.Statut – ubiór,
7.kółka pozalekcyjne
8.wf – ewentualne zalecenia/zwolnienia lekarskie
9.przeprowadzić wybory trójki klasowej + tajne głosowanie na jednego przedstawiciela Rady Rodziców
10.pieniądze na Komitet Rodzicielski
11.kalendarz szkolny – 22 września odrabiamy 2 listopada
12.plan wychowawczy klasy
13.do podpisu: zapoznałem się ze statutem etc.
14.Plan wycieczek
15.religia – wspomagający p. XXX
16.Klasa przygotowuje apel o Władysławie Broniewskim
17.konsultacje przedmiotowe
18.Dzienniczek ucznia+zeszyt informacji
19.Wnioski o stypendia socjalne do odbioru w sekretariacie szkoły
20.mleko – białe jest za darmo, smakowe 23gr – dopiero od października


To miałam rok temu :)

Paweł Ł.
Posty: 264
Rejestracja: 2007-11-11, 15:33

Re: Wychowawstwo - nagroda czy kara?

Postautor: Paweł Ł. » 2008-08-24, 20:10

Jakby mi sie ktos bardziej rozpisał będę bardzo dźwięczny.

Awatar użytkownika
haLayla
Posty: 3775
Rejestracja: 2008-08-24, 00:28
Kto: uczeń
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: małopolskie

Re: Wychowawstwo - nagroda czy kara?

Postautor: haLayla » 2008-08-24, 21:34

Spróbuję nieco rozwinąć ten temat, mimo że jestem uczniem, jednakże w mojej dosyć długiej i, co najważniejsze świeżej karierze ucznia szkoły, pamiętam, iż pewne kwestie były dosyć drażliwe. Jak chociażby kwestia pieniędzy - trzeba zrobić rozeznanie środowiskowe wśród rodziców, czy ich stać na uiszczenie wszelkich opłat. Jeżeli nie, należałoby powiedzieć na forum publicznym, tj na pierwszym zebraniu rodziców, iż jest sytuacja taka a nie inna, i czy rodzice mogliby zapłacić za inne dzieci. Oczywiście należałoby to zrobić w kontekście opisywania "przypadku medycznego", aby nikt nie poczuł się urażony, zaś z rodzicami tych dzieci należałoby przeprowadzić krótką rozmowę na osobności w sprawie tego, co zamierza się uczynić, żeby nie czuli się postawieni przed ścianą.

Osobną kwestią, jest szkolny regulamin, zwłaszcza jak moja przedmówczyni wymieniła - kwestia ubioru. Z reguły każda szkoła sankcjonuje prawnie w swoim statucie, jaki rodzaj ubioru jest niedozwolony, z reguły dotyczy to ubioru dziewczyn (krótka mini, przesadny makijaż), ale w jednej ze szkół, do których uczęszczałem, były też obostrzenia co do ubioru chłopców.

Trochę się nieswojo czuję, bo odpowiadam nie pytany, ale jeżeli mam pomóc, to nie będę przejmował się konwenansami ;-)
<3

Paweł Ł.
Posty: 264
Rejestracja: 2007-11-11, 15:33

Re: Wychowawstwo - nagroda czy kara?

Postautor: Paweł Ł. » 2008-09-17, 21:45

Nie było źle. Rodzice fajni. Ogólnie fajnie na tych zebraniach. Już wiem, że papierki to cos gorszego niz rozmowa z rodzicami...


Wróć do „Wychowawca klasy”