Moje stanowisko jest takie: jestem nauczycielem wychowawcą, mam przydzielone obowiązki w szkole wynikające z tego przydziału. Uważam, że poza szkołą nie ciążą na mnie żadne obowiązki wychowawcze oraz mam prawo do prywatnego życia, w którym to prywatnym życiu mogę robić co mi się podoba i mówić co mi się podoba, nie łamiąc prawa. Mogę sobie pić piwo, dyskutować z innymi na forach, pisać felietony do lokalnej prasy, robić zakupy, oglądać filmy itepe. Wszędzie tam występuję bowiem jako zupełnie prywatny obywatel, nie jako pracownik szkoły. Felietony podpisuję pseudonimem, dyskutuję anonimowo, piwo piję w cywilizowanym otoczeniu. Pan dziennikarz ma inne zdanie.
Oto cytat z wypowiedzi dziennikarza:
Dla mnie belfer jest belfrem właśnie 24 na dobę. Tu się różnimy. Jeśli masz wychowywać przez 8 godzin a wieczorem zachowywać się jak pajac to ja dziękuję. Młodzi ludzie muszą widzieć w Tobie przykład. Nikt Ci piwa nie broni, ale jak będziesz wyglądał po 10-ciu zasypiając przy stoliku, kiedy zobaczą Cię Twoi uczniowie ? Żaden z Ciebie wówczas autorytet.
Jak sądzicie, czy zawód nauczyciela to zawód jak każdy inny, czy misja dziejowa? Czy Waszym zdaniem nie mamy prawa do tego, co może każdy inny dorosły człowiek. Czy tylko ja mam tak wypaczone myślenie?