Nauczanie i wychowanie w kontekście wiary

dyskusja o dobrych lekcjach wychowawczych oraz skutecznych sposobach kierowania zespołem klasowym

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Nauczanie i wychowanie w kontekście wiary

Postautor: vuem » 2010-07-19, 18:46

malgala pisze:Podyskutujmy na zaproponowany przez Wlodzia temat, ale nie mieszajmy do tego spraw wiary, bo znów dyskusja niepotrzebnie zejdzie na inne tory.


Może rozwal wątek na dwa, w jednym porozmawiamy o wychowaniu...nawet w kontekście kręgosłupa moralnego i tego, co go "usztywnia", a w drugim o Starożytnych Astronautach ... lub Jezusie... :wink: :mrgreen:

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: Nauczanie i wychowanie w kontekście wiary

Postautor: malgala » 2010-07-19, 18:52

vuem pisze:Może rozwal wątek na dwa

Teraz raczej trudne by to było. Ani jeden, ani drugi nie byłby bez pewnych luk i czytając tylko jeden z nich obraz by był niewyraźny.
Może lepiej już aspekt wiary w tym temacie sobie darować?

Awatar użytkownika
wlodziu
Posty: 26
Rejestracja: 2010-07-08, 16:28
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Muzyka
Lokalizacja: mazowieckie

Nauka i Wychowanie a Miłość

Postautor: wlodziu » 2010-07-19, 19:13

Nauka i Wychowanie a Miłość
Jak zauważyłem, że w Forum nauczycielskim są bardzo mądrzy ludzie. Inaczej znowu ja, bo jestem znerwicowany przez życie, już starzejący się człowiek, nie nadaję się do polemik z młodymi ludźmi, którzy żyli w normalnych warunkach. Nie dość tego mam trudności w wypowiadaniu się. Ten brak wpoił mi mój nauczyciel z języka polskiego w klasie maturalnej w Kamiennej Górze. Pomimo tej luki odważam się pisać do ludzi mądrzejszych ode mnie. Człowiek, ze swojej natury jest egoistyczny. Każdy dba o to, aby było wszystko z korzyścią dla niego, jego rodziny, znajomych i bardzo dobrze, bo to jest dar Boży dla dobra rozwoju człowieka. Ale Bóg również dał człowiekowi dar w postaci samego siebie, w postaci Miłości. W Ewangelii czytamy: Bóg jest miłością, wystarczy zbliżyć się do Niego, a on zbliży się do nas. Miłosierna Boża wola jest taka, aby wszyscy ludzie byli zbawieni. Bóg jest dobry, miłosierny, sprawiedliwy. Bóg zarazem jest Bogiem cierpliwym i pocieszenia. Miłość Boża jest darem miłującego Pana Boga i dlatego też Bóg od człowieka, oczekuje miłości. W Forum nauczycielskim wydaje mi się, że tu jest brak tej miłości.
• Czy takie filozofowanie bez miłości jest poprawne?
• Czy tu przypadkiem nie jest jakaś licytacja, kto jest mądrzejszy?
• Czy ten przykład wywyższania się jest zgodny z miłością do Boga i do uczestnika, uczestniczki Forum nauczycielskiego?
• Zastanówmy się nad tym, czy moja miłość jako nauczyciela wychowawcy jest dojrzała?
Jeżeli przeanalizujemy dekalog, zauważymy, że jest on po to, ażeby ludzie kochali Pana Boga i kochali się wzajemnie. W pierwszym liście do Koryntian znajdujemy Hymn o miłości w rozdziale 13. Natomiast w rozdziale 5,1-12 ewangelista Mateusz opisuje naukę, jaką wygłosił Pan Jezus na górze o Ośmiu błogosławieństwach. Chrystus nakazuje miłować nawet nieprzyjaciół, por.Mt.5,44-48.Na Sądzie Ostatecznym Chrystus nas zapyta nie o to, ile zdobyliśmy posiadłości materialnych, ale Sąd Ostateczny będzie Sądem z miłości do drugiego człowieka: Mt.25,31-46. Miłość wymaga poświęceń, ofiary, krzyża, cierpienia. Popatrzmy do Dzienniczka św. Faustyny Kowalskiej jak ona cierpiała za biednych grzeszników a tym samym upodobniała się do Chrystusa Zbawiciela. W cnocie miłości, winniśmy się ciągle udoskonalać, bowiem ta cnota wymaga ciągłego rozwoju i wzrostu.
**
Proces nauczania powinien ściśle łączyć się z procesem wychowania. A z tym powinna łączyć się miłość. Sprawdźmy zatem siebie jak to w naszym nauczaniu i wychowaniu wygląda owa miłość.
• Czy jesteśmy dla ucznia życzliwi i staramy się o to, aby uczeń jak najwięcej skorzystał z udzielanej przez nas lekcji?
• Czy jesteśmy dla niego cierpliwi i sprawiedliwi?
• Czy swoim złym przykładem nie demoralizujemy kogoś?
• Czy jesteśmy pilni w naszej pracy zawodowej?
• Czy jesteśmy życzliwi do różnych osób i grona pedagogicznego z którym współpracujemy?
• Czy nie zazdrościmy komuś, że ma lepsze wyniki w nauczaniu a sami nasze nauczanie zbywamy?
• Czy nie próbujemy siebie wywyższyć kosztem czyjegoś poniżenia?
WIARA
Możemy wierzyć w to co nas na lekcjach kiedyś nauczali nauczyciele. Możemy wierzyć w to, co podają nam dziennikarze w mediach. Nie wiemy czy to jest prawda czy fałsz, bo sami niekiedy tego nie możemy sprawdzić. Dzisiaj poprzez przekaz telewizyjny wierzymy, że istnieje miasto czy kraj w którym nigdy nie byliśmy. Kiedy nie było jeszcze telewizji skazani byliśmy na wiarę, że to istnieje, ale dziś oglądając w telewizji różne miejsca na świecie ta wiara już nam nie jest potrzebna. My kiedyś staniemy przed Panem Bogiem twarzą w twarz a wtedy, kiedy Boga ujrzymy, zobaczymy jakim on jest i ta wiara w Niego już nam nie będzie potrzeba. Wtedy pozostaje jedynie miłość w pełni. Św. Faustyna tu już na Ziemi, uzyskała łaskę, że widziała Boga. Bóg jej się objawiał i z nią rozmawiał po to, ażebyśmy przez jej duchowe doświadczenia, uwierzyli w Wielkie Miłosierdzie Boże. Aby każdy nawet największy grzesznik wiedział, że Bóg jego bardzo miłuje i pragnie jego zbawienia.
My pod kierunkiem jakiegoś naukowca, możemy zrobić doświadczenie naukowe, które sprawdzamy czy jest to prawda czy fałsz. Wiara w Jezusa Chrystusa wymaga czegoś innego jak doświadczenie naukowe. Tu do wiary konieczna jest miłość. Pan Bóg obdarza człowieka swoją miłością. Człowiek niekiedy tą Bożą miłość nie przyjmuje. Jeżeli się komuś wierzy, to ma się do niego zaufanie. Niekiedy Pan Bóg w zamian doświadczenia naukowego, dopuszcza doświadczenia życiowe. Często z dopuszczonego zła, czyni dobro.
Chrystus nauczając po Ziemi Świętej /dziś Izrael, Palestyna/, baczną uwagą zwraca na wiarę. Wielokrotnie zapytuje kogoś czy wierzy, przy uzdrawianiu… Przed wskrzeszeniem Łazarza, Chrystus mówi do Marty, czy wierzysz w zmartwychwstanie, a następnie dokonuje cudu wskrzeszenia. Cud w Kanie Galilejskiej zamienianie wody w wino dokonuje Jezus na prośbę swej Matki, tu żąda współpracy z ludźmi, aby napełnili kanie wodą. Matka Jezusa prosi o to, aby tam obecni ludzie, posłuchali Chrystusa.
Ktoś z Forum twierdził, że Chrystus nie zmartwychwstał ponieważ na to nie ma świadków. A przecież wyraźnie w Ewangelii czytamy: o kobietach i apostołach, którzy zobaczyli grób pusty. Przypomnijmy sobie perykopę z Ewangelii o niewiernym Tomaszu, który uwierzył w Zmartwychwstałego Chrystusa, bo dotknął jego Ran. Chrystus powiedział jemu: Tomaszu uwierzyłeś, bo zobaczyłeś. Błogosławieni ci, którzy nie widzieli a uwierzyli. A zatem jeśli my zmartwychwstania nie widzieliśmy, bo nas wtenczas nie było jeszcze na świecie, a w to zmartwychwstanie uwierzyliśmy to według obietnicy Jezusa, będziemy błogosławieni. Popatrz jaki dobry jest Pan. Wiara w Niego zapowiada nam szczęście wieczne. Tu zamiast doświadczenia naukowego, jest zapis świadków z Ewangelii. Tomasz niewierny, stał się wierzący i za wiarę w Chrystusa poniósł śmierć męczeńską. Przy Wniebowstąpieniu Chrystusa do nieba również przy tym wydarzeniu było dużo świadków. Wtedy anioł powiedział im, że Chrystus tak jak wstąpił do nieba tak też i przyjdzie w Dniu Ostatecznym. Podczas przebywania z Apostołami Jezus także swoich uczniów nauczał o Czasach Ostatecznych a nawet mówi o tym, przed sądem żydowskim, który Chrystusa skazał na śmierć krzyżową.
Św. Faustyna Kowalska w swoim Dzienniczku opisuje również jakie znaki będą przed końcem świata. Nadmieniam, że w tej książce opisane przez świętą fakty, niektóre się już spełniły niedługo po jej śmierci. Kiedy Faustyna żyła, nie znana była telewizja. W Dzienniczku czytamy to, co się działo podczas jej kanonizacji. Proszę czytać o tym jak ona widziała jednocześnie swój dom zakonny i Rzym. W starszym wydaniu Dzienniczka zauważymy, że to jest ten fakt zupełnie inaczej komentowany jak po fakcie, który dokładnie się spełnił tak jak zapisała Faustyna Kowalska.
EUCHARYSTIA JAKO DOWÓD NA MIŁOŚĆ CHRYSTUSA
W Dzienniczku możemy się przekonać jaka miłość i tęsknota Faustyny pałała za Eucharystią, którą Chrystus ustanowił w Wieczerniku tuż przed swoją męką i śmiercią. Chrystus wspomina kiedy przemienia chleb w Swoje Ciało a wino przemienia w Swoją Krew, mówi Swoim uczniom, ażeby to czynili na Jego pamiątkę. W ten sposób powstała pierwsza Msza Święta, którą odprawił Chrystus w Wieczerniku a potem uzupełnił ją na Krzyżu. Dzisiejsze Msze Święte odprawiane przez kapłanów Chrystusowych są dowodem na wielką miłość Boga do człowieka. Przemiana opłatka i wina w Ciało i Krew, którą dokonuje kapłan jest Ciałem i Krwią nie zmarłego człowieka jak to twierdzi pewien uczestnik z Forum nauczycielskiego, ale jest Ciałem i Krwią Chrystusa Zmartwychwstałego. Tajemnica wiary: Chrystus umarł, Chrystus zmartwychwstał, Chrystus powróci. O tym wiedzą katolicy uczęszczający na Msze Świętą.
SZATAN JEST NAPRAWDĘ
Być może myślałbym, że szatan jest fantazją, gdyby nie to, że jego widziałem. Chrystus w Ewangelii mówi o szatanie, wypędza złe duchy, wspomina o ogniu piekielnym…W Dzienniczku Św. Faustyny, święta opisuje jak szatan się złości, kiedy Faustyna pisze o miłosierdziu Bożym. Autorka Dzienniczka opisuje również o tym jak miała łaskę widzieć niebo i piekło. Oprócz Faustyny jeszcze inni ludzie widzieli szatana jak np.: o Pio kapucyn i inni. W Objawieniach w Fatimie poprzez dzieci Matka Boże upomina ludzkość, aby nie grzeszyła i nawróciła się do Boga. S. Łucja karmelitanka, była jedną z tych dzieci, którym się Objawiała Pani Fatimska. Niedługo po jej śmierci, umiera Jan Paweł II.
Matka Boska Fatimska w przekazie do ludzkości grzesznej pokazuje dzieciom piekło, gdzie biedni grzesznicy do tego piekła wpadają. Fatimskie objawienia mają bardzo wiele świadków: oni widzieli tzw. Cud kręcącego się Słońca, również znaku na niebie w postaci Zorzy Polarnej, znaku, który był przez Maryję, zapowiadany jako znak zbliżającej się wojny z powodu grzeszników. Złego ducha nie widzimy i dlatego jego pokusom tak często ulegamy. Należy wiedzieć, że diabeł jest duchem bardzo inteligentnym, przebiegłym i chytrym. Kusi tak, że nawet nie spostrzeżemy się, kiedy ulegniemy jakiemuś złu czy grzechowi. Przychodzą nam myśli, ażeby gdzieś pójść, gdzieś pojechać, coś zrobić …, potem przekonamy się, że ulegliśmy jakiemuś wypadkowi, czy weszliśmy w złe towarzystwo, z którego radzi byśmy byli je opuścić. Inne przykre sytuacje z konsekwencjami również nas spotkają, które są spowodowane przez demona. Szatan też potrafi skutecznie działać na nasze ciało tak, że możemy być chorzy. Człowiek o słabej psychice i małej wiary, a który się nie modli, najczęściej ulega temu przypadkowi. Chrystus wspomina o drzewie, które przynosi dobre i złe owoce. Chyba to jest dobrą dyrektywą odróżnienia dobra od zła. Człowiek, który nie modli się i nie czyni rachunku sumienia najczęściej wpada w sidła szatańskie. O czujności mówi Chrystus i św. Piotr w Pierwszym Liście Apostolskim.
**
Być może to łaska Boża, że niewidocznego złego ducha widziałem i to w różnym okresie mojego życia. Oprócz tego widziałem osobę opętaną przez szatana. Nie wierzysz mi Czytelniku, zapytaj egzorcystę działającego przy kurii biskupiej. On z pewnością udzieli informacji na ten temat. Chciałem zaznaczyć, iż ta osoba opętana jest już od wielu lat osobą zdrową, nawet ukończyła wyższe studia. Różne są stopnie opętania. Niekiedy człowiek nie jest opętany, ale jest pod wpływem szatana. Takiemu człowiekowi trudno jest się modlić. Jest roztargniony. Drażni jego krzyż i wszystko co jest związane z religijnością. Tego dowodem są tak częste walki z krzyżem. Ma zaburzenia snu. Taka osoba jest rozdrażniona, po prostu chora. Natomiast / w zależy w jakim jest stopniu opętania/ opętanie, podobne jest do choroby psychicznej. Owa osoba, u której widziałem opętanie, była badana w Szpitalu Psychiatrycznym. Po badaniu specjalistycznym poznano opętanie. Potem, ksiądz egzorcysta do niej przychodził oraz wiele zakonów kontemplacyjnych modliło się o jej uwolnienie od złego ducha. Kiedy tą osobę odwiedziłem. Pluła na mnie. A było to w miesiącu czerwcu. Wobec tego w myślach modliłem się do Najświętszego Serca Pana Jezusa o jej uzdrowienie. I tak jak głębiej wtapiałem się w modlitwie, osoba opętana piszczała. Kiedy natomiast ustawałem, ta osoba przestawała piszczeć. Kiedy już w swoim domu byłem i modliłem się za osobę opętaną, przyszły mi myśli z takim pytaniem. Czy chcesz trochę pocierpieć, ażeby ona była uwolniona? Ja się na to zgodziłem. Oczywiście nikogo nie widziałem ani nie słyszałem, to były tylko takie myśli podczas modlitwy. A potem? To było już 16 lipca NMP Szkaplerznej. Byłem w kościele ss. Karmelitanek. Tuż przed mszą świętą, podchodzi do mnie kobieta i mówi, że wczoraj o godzinie 22.00 została jej córka uwolniona od złego ducha. Czyli na Uroczystość NMP Szkaplerznej była już zdrowa. Zobaczyłem ją spokojną siedzącą w ławce. Rozpoczęła się msza święta. Kapłan zaintonował: Chwała na wysokości Bogu. Mnie zaczęło się robić słabo. Wyszedłem z kościoła. Ażeby nie upaść, położyłem się na chodniku obok kwiatów. Pod koniec hymnu chwalącego Boga, zrobiło mi się lepiej. Od tego czasu miałem wiele trudności z modlitwą. Budziłem się po nocach, w okropnych torturach duchowych, nie do opisania. Pewnej nocy obudziłem się. Słabo mi, byłem cały spocony. To była godzina pierwsza w nocy. Bardzo źle się czułem, myślałem, że zemdleje, ale do zemdlenia nie doszło. Potem rano w radiu oznajmiono, że właśnie o tej godzinie było trzęsienie ziemi w Turcji. Cierpienia były nie do opisania zwłaszcza, kiedy do tego nikomu się nie przyznawałem. Jedynie modliłem się do Jezusa Miłosiernego. I Jezus Miłosierny sprawił, że ja jestem zdrowy i ta kobieta jest również zdrowa.
**
Zapisałem się na pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę. Zaraz przy pierwszym noclegu nadeszła burza. Wśród błyskawic zauważyłem w pokoju ludzkie cienie. A od tych cieni przychodziły do mnie myśli, że i tak do Jasnej Góry nie dojdziesz. Rano była śliczna pogoda. Przed mszą świętą, spacerowałem po cmentarzu koło kościoła i byłem pewny, że owe cienia, to szatan. Potem o całej sprawie zapomniałem. Kiedy już za dwa dni miałem stanąć na Jasnej Górze, pewien ksiądz powiedział mi, że schola dziewcząt skarżyła się na mnie do księdza, że coś im się nie podobało. Na tej pielgrzymce często grałem na organach. Ja tu się ująłem dumą i sobie myślę, czekajcie, ja wam pokażę i kazałem się odwieść na stacje PKP. Będąc już w pociągu, przypomniała mi się zapowiedź szatana, ze nie dojdę do Jasnej Góry. Ale już było za późno. Zostałem oszukany przez złego ducha.
**
To było kilka lat temu. Była Niedziela Palmowa. Rano budzę się a przy łóżku moim jest czarna postać, podobna do tarczy strzeleckiej. Wcale się nie zdziwiłem, gdyż poprzednio już widziałem złego ducha, który się objawia w przeróżny sposób. Wtedy ja odwróciłem się tyłem do niego i zasnąłem. Kiedy wstałem patrzę, że mojego medalika ze srebrnym łańcuszkiem nie mam na szyi. Znalazłem go dopiero w innym miejscu, był porwany i na dodatek tego, miał zawiązane dwa węzły. Nikomu o tym nie mówiłem, ale przez cały tydzień aż do Wielkanocy u mnie w domu taki był niepokój i nerwy, że musiałem iść na poprawkę do spowiedzi we Wielką Sobotę, kiedy ludzie zwiedzali Boże Groby. Wtedy było pogoda słoneczna, ale okropnie wiało w oczy piaskiem. Wiele jeszcze bym opowiadał na ten temat. Umieściłem moje doświadczenia osobiste z szatanem na moim www.
**
Szatan nie chce aby był rozpoznany, bo inaczej grzesznik się nawróci a on przez to straci. A że jest niewidoczny to najczęściej ludzie jemu ulegają. Oj! Żeby ludzie poznali szatana! Być może świat byłby inny. Zwróćmy uwagę na to co się dzieje w świecie. Czy szaleńcy uważani za ludzi psychicznie chorych, którzy zabijają niewinnych ludzi a z kolei popełniają samobójstwo, czy nie są pod wpływem złego ducha ? Jeśli słyszymy o jakimś złu, przypomnijmy sobie słowa Chrystusa, że po owocach poznajemy dobro czy zło.

Awatar użytkownika
iTulka
Posty: 385
Rejestracja: 2010-05-17, 00:17
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Zajęcia zintegrowane
Lokalizacja: śląskie

Re: Nauczanie i wychowanie w kontekście wiary

Postautor: iTulka » 2010-07-19, 19:35

vuem, ja Ciebie doskonale rozumiem i też widzę, jakie błędy w argumentacji popełnił wlodziu, ale rozumiem też jego tor myślenia i czasem sobie myślę, że to rozumienie wszystkich dookoła wcale mi nie pomaga ;)
vuem pisze:Dopóki obydwaj mówią, że wierzą, dopóty nie ma potrzeby spierania się o "fakty" i "dowody", co najczęściej prowadzi do konfliktów...a te które rozgorzały na tle religijnym należą do najbardziej krwawych ...

I dlatego już na początku Waszego "sporu" próbowałam wyrazić swoje zdanie, że udowadnianie spraw wiary mija się z celem, bo każdy uważa, że "moja racja jest najmojsza" ;)
malgalo, zgodnie z Twoim zaleceniem skupiłam się na wątku głównym, ale znowu nasunęło mi się pytanie w aspekcie wiary :D
Napisałaś bardzo słusznie:
malgala pisze:Wychowanie religijne pozostawmy rodzicom. Tylko oni mają prawo decydować o tym, w jakim duchu wychowają dzieci.

Ja się zastanawiam, w jaki sposób nasze wyznanie przyczynia się do wykształcania osobowości naszych wychowanków. Mam w klasie troje dzieci nieuczestniczących w lekcjach religii i szanuję poglądy ich rodziców i potrafię z tymi dziećmi na tematy ich wiary rozmawiać, aczkolwiek widzę, że często na zajęciach w różny sposób odwołuję się do treści religijnych, do 10. przykazań itp. Myślę więc, że naszą wiarę jakoś pośrednio dzieciom aplikujemy.

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: Nauczanie i wychowanie w kontekście wiary

Postautor: malgala » 2010-07-19, 19:37

wlodziu pisze:Proces nauczania powinien ściśle łączyć się z procesem wychowania. A z tym powinna łączyć się miłość. Sprawdźmy zatem siebie jak to w naszym nauczaniu i wychowaniu wygląda owa miłość.
• Czy jesteśmy dla ucznia życzliwi i staramy się o to, aby uczeń jak najwięcej skorzystał z udzielanej przez nas lekcji?
• Czy jesteśmy dla niego cierpliwi i sprawiedliwi?
• Czy swoim złym przykładem nie demoralizujemy kogoś?
• Czy jesteśmy pilni w naszej pracy zawodowej?
• Czy jesteśmy życzliwi do różnych osób i grona pedagogicznego z którym współpracujemy?
• Czy nie zazdrościmy komuś, że ma lepsze wyniki w nauczaniu a sami nasze nauczanie zbywamy?
• Czy nie próbujemy siebie wywyższyć kosztem czyjegoś poniżenia?

I to są słowa, które idealnie pasują do poprzedniego Twojego wątku.
Przeniosę je tam i tak jak w tamtym wątku napisałam - podyskutujmy na ten temat zostawiając sprawy wiary i religii na przykład w tym temacie.

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: Nauczanie i wychowanie w kontekście wiary

Postautor: malgala » 2010-07-19, 19:42

Pozwoliłam sobie przenieść tu słowa Wlodzia z innego wątku
Proces nauczania powinien ściśle łączyć się z procesem wychowania. A z tym powinna łączyć się miłość. Sprawdźmy zatem siebie jak to w naszym nauczaniu i wychowaniu wygląda owa miłość.
• Czy jesteśmy dla ucznia życzliwi i staramy się o to, aby uczeń jak najwięcej skorzystał z udzielanej przez nas lekcji?
• Czy jesteśmy dla niego cierpliwi i sprawiedliwi?
• Czy swoim złym przykładem nie demoralizujemy kogoś?
• Czy jesteśmy pilni w naszej pracy zawodowej?
• Czy jesteśmy życzliwi do różnych osób i grona pedagogicznego z którym współpracujemy?
• Czy nie zazdrościmy komuś, że ma lepsze wyniki w nauczaniu a sami nasze nauczanie zbywamy?
• Czy nie próbujemy siebie wywyższyć kosztem czyjegoś poniżenia?

Myślę, że dobrze do tego tematu pasują.

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Nauczanie i wychowanie w kontekście wiary

Postautor: vuem » 2010-07-19, 19:54

Jeśli ktoś na wszystkie te pytania odpowie TAK, to ... chyba byłby ideałem.

Miłość - można nazywać to na różne sposoby i doszukiwać się jej wielu źródeł, np. w dekalogu - zagwarantuje maksimum szans na właściwą postawę nauczyciela, a w konsekwencji dobre efekty nauczania i wychowania.
Pytania te zresztą można zadać każdemu, brzmią dość uniwersalnie, gdy wyrzucić słowa kojarzone z naszym zawodem.

Życzliwość, sprawiedliwość, cierpliwość, pilność, chęć niesienia pomocy, szacunek dla drugiego człowieka - to jedne z podstawowych cech dobrego nauczyciela...i nie tylko nauczyciela, głównie jako część jego dobrego charakteru/osobowości raczej niż wyuczonego warsztatu. Kwestię dawania dobrego przykładu zresztą traktowałbym podobnie.

Jednakże nie oczekiwałbym oczywiście bycia taką doskonałością...raczej dążenia do niej.
Nieraz wystarczy okazać wysiłek i chęć, by na szacunek zasłużyć.

Awatar użytkownika
iTulka
Posty: 385
Rejestracja: 2010-05-17, 00:17
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Zajęcia zintegrowane
Lokalizacja: śląskie

Re: Nauczanie i wychowanie w kontekście wiary

Postautor: iTulka » 2010-07-19, 20:22

 "Czy jesteśmy pilni w naszej pracy zawodowej?"

Fakt, że w wakacje przesiadujemy na forum nauczycielskim chyba w pewnym stopniu mówi za siebie ;)

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Nauczanie i wychowanie w kontekście wiary

Postautor: vuem » 2010-07-19, 21:05

No, iTulko, wakacje służą "naładowaniu akumulatorów", by z werwą nauczać od września...czyli relaksując się pitoląc na forum pilnie się do tego przygotowujemy :wink:

Awatar użytkownika
iTulka
Posty: 385
Rejestracja: 2010-05-17, 00:17
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Zajęcia zintegrowane
Lokalizacja: śląskie

Re: Nauczanie i wychowanie w kontekście wiary

Postautor: iTulka » 2010-07-19, 21:12

No, ba! Ja nawet uważam przesiadywanie na forum za jedną z form samodokształcania :D

Awatar użytkownika
Jolly Roger
Posty: 1650
Rejestracja: 2007-12-15, 18:34

Re: Nauczanie i wychowanie w kontekście wiary

Postautor: Jolly Roger » 2010-07-20, 09:16

wlodziu pisze:Prawdziwe szczęście znajdzie człowiek nie w dobrach materialnych, o które tak zabiega, lecz takie szczęście znajdzie człowiek tylko w Bogu. Ewangelia wyraźnie o tym wspomina.
Jeśli byłaby zachowywana wola Boża a nie ludzka i szatańska pycha oraz egoizm, wówczas nie byłoby żadnych wojen na świecie ani też w naszym kraju politycznej wojny pomiędzy partiami.


W pełni podzielam taką opinię. Jest tylko drobny szczegół. Każdy zna trochę innego Boga i w tym momencie zaczyna się spór toczony wśród ludzi od tysiącleci. Który Bóg jest prawdziwszy? Mój czy Twój?
Ludzka pycha podpowiada Tobie, że Twój Bóg jest jedyny, prawdziwy i w ten sposób już nie będzie pokoju.
We gonna ride the sea,
we pray to the wind and the glory
That's why we are raging wild and free

Awatar użytkownika
Jolly Roger
Posty: 1650
Rejestracja: 2007-12-15, 18:34

Re: Nauczanie i wychowanie w kontekście wiary

Postautor: Jolly Roger » 2010-07-20, 09:34

vuem pisze: Ja wyraźnie napisałem, że to kwestia wiary. Włodziu natomiast swoją wiarę traktuje jak niepodważalne elementy nauki - Jezus był postacią historyczną, zmartwychwstanie jest niepodważalne.
A ja uparcie twierdzę, że to kwestia wiary

Chrześcijaństwo nie odrzuca ewolucji. To raczej "naukowi" ewolucjoniści maja problem z chrześcijaństwem. W szkole ewolucjonizm traktuje się jako naukę, a przecież jest to nauka probabilistyczna. Dlaczegóz wlodziu nie miałby swoich przekonań traktować jako "nauki"?



-Włodziu może wierzyć w zmartwychwstanie Jezusa, a ja w ingerencje obcych - i porównanie to nie urąga Jezusowi ... Obcym zresztą też nie.


Tak ci się tylko wydaje. Urąga wierze Włodzia i dla nauczyciela z odrobiną empatii powinno to być jasne.

Trzymam się tego twardo, wiara = wiara. Za chwilę przecież można w gnojówce wykąpać muzułmanów, buddystów, czy ateistycznych zwolenników teorii ewolucji. Bo ich wiara jest inna. To fundamentalizm, nietolerancja


Za chwilę tak, ale ty już wiesz co będzie za chwilę i wpisujesz w to wlodzia? Tolerancja nie zabrania się nie zgadzać z innymi.




vuem pisze:Ja pytam, dlaczego w w takim razie w Biblii (wg Włodzia zapisie faktów) napisano w Księdze Rodzaju:

Gdy zaś mężczyzna i jego żona usłyszeli kroki Pana Boga przechadzającego się po ogrodzie, w porze kiedy był powiew wiatru, skryli się przed Panem Bogiem wśród drzew ogrodu. 9 Pan Bóg zawołał na mężczyznę i zapytał go: "Gdzie jesteś?" 10


Jakim cudem Wszechwiedzący nie wiedział? Mam prawo mieć wątpliwości?...albo w "boskość" Boga albo w prawdziwość "faktów" w Biblii przedstawionych...


Na prawdę chcesz tego wytłumaczenia? Czy przeczytałeś uwaznie cały rozdział? Czy mając odrobine podstaw wiary chrześcijańskiej nadal nie rozumiesz? Doprawdy?

Gdyby wziąć każdą religię i wszystkie "fakty" przeanalizować, ale ze skrzywieniem w kierunku naukowym (DNA, inżynieria genetyczna itp) to można dojść do wniosku, że Stworzenie Świata, to mógł być wielki eksperyment naukowy jakichś istot.


Tak właśnie jest. Ta Istotą jest Bóg. Inne istotry nie pozostawiły jasnego przekazu człowiekowi, że jest elementem ich eksperymentu.

Każdy człowiek decyduje w co wierzy.

Włodziu jednak pójdzie dalej. On swoja wiarę nazwie faktem niepodważalnym, a moją fantazjowaniem i będzie się zastanawiał, czy przetrącony już został mój kręgosłup moralny, czy też nie.


Bo w zestawieniu Chrystus - UFO racja jest po stronie wlodzia. UFO nie zostawiło konkretnego, spójnego i logicznego przesłania dla ludzkości tak jak to uczynił Chrystus. Wiara w UFO jest pusta i wiedzie donikąd.
Na marginesie chrześcijaństwo nie wyklucza UFO.
We gonna ride the sea,

we pray to the wind and the glory

That's why we are raging wild and free

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Nauczanie i wychowanie w kontekście wiary

Postautor: vuem » 2010-07-20, 10:31

Jolly Roger pisze:Chrześcijaństwo nie odrzuca ewolucji. To raczej "naukowi" ewolucjoniści maja problem z chrześcijaństwem. W szkole ewolucjonizm traktuje się jako naukę, a przecież jest to nauka probabilistyczna. Dlaczegóz wlodziu nie miałby swoich przekonań traktować jako "nauki"?


Ale ja nie widzę problemu w tym, by traktował "swoje przekonania" naukowo, problem w tym, by inne traktować w takim razie na równi. Jedna poszlakę traktować jak fakt, a druga jak fantazjowanie? To juz jest kwestia przekonania, czy wiary. Wtedy uczciwy człowiek powie: wg mnie / moim zdaniem / wierzę...zamiast to co mówię, to fakty, Ty fantazjujesz....i zero argumentu! To dogmat i koniec!

Jolly Roger pisze:Tak ci się tylko wydaje. Urąga wierze Włodzia i dla nauczyciela z odrobiną empatii powinno to być jasne.


A w jaki sposób urąga? W taki sam jak w przypadku religii, która Jezusa odrzuca jako Boga, a traktuje najwyżej jako proroka?

Empatii mi brak? Dlaczego? Bo głośno twierdzę, że nie jest pewne, że Jezus był autentyczna postacią lub wierzę, że był istotą z krwi i kości, tylko, że z innej planety?

Gdy napiszę Boga nie ma, to też brak mi empatii? :mrgreen: Jolly, sorry, ale to sie kupy nie trzyma.

Jolly Roger pisze:Za chwilę tak, ale ty już wiesz co będzie za chwilę i wpisujesz w to wlodzia? Tolerancja nie zabrania się nie zgadzać z innymi.


Po pierwsze nie czepiaj się powiedzonek, napisałem tylko o hipotetycznej sytuacji, do której może dojść, gdy zastosujemy analogiczny tok myślenia. Nie oskarżam Włodzia o nic poza jedna rzeczą - wiedziałbyś o co, gdybyś uważnie przeczytał wątek.

Tolerancja pozwala się nie zgadzać, a przed chwila napisałeś, że brak mi empatii, bo "mój Jezus" nie wpisuje się w kanon uznawany przez Włodzia.
Włodziu moją wiarę nazwał fantazjowaniem, to w co on sam wierzy faktami. To nie jest brak empatii wg Ciebie? :wink:

Jolly Roger pisze:Na prawdę chcesz tego wytłumaczenia? Czy przeczytałeś uwaznie cały rozdział? Czy mając odrobine podstaw wiary chrześcijańskiej nadal nie rozumiesz? Doprawdy?


Każesz mi rozumieć coś przez pryzmat wiary, a ja nie chcę tego robić, bo chyba nie muszę? Bez tych "podstawy wiary" nie można interpretować tych tekstów?
Wytłumacz proszę ten "jedynie właściwy" sposób rozumienia zapisów Biblii, choćby w tym fragmencie. :wink: Dawaj! Chętnie przeczytam.


Jolly Roger pisze:Tak właśnie jest. Ta Istotą jest Bóg. Inne istotry nie pozostawiły jasnego przekazu człowiekowi, że jest elementem ich eksperymentu.

Każdy człowiek decyduje w co wierzy.


Nie widzisz sprzeczności w swej wypowiedzi?
Z jednej strony "stwierdzasz" - "Tak właśnie jest". Z drugiej piszesz, że każdy decyduje w co wierzy.

Co do Boga. Tak chcesz nazwać autora tego eksperymentu? OK, Ja imionami nie operuję.

Przekaz nie jest jasny. Można go interpretować na kilka sposobów...Ty chcesz jeden z nich uznać za ten "jedynie słuszny". Ja dopuszczam inne. Uznaję fakt, że inni inaczej rozumieją, to co czytają. To się nazywa tolerancja.

Dowodów nie przedstawi.

Chcesz powiedzieć, że można jednoznacznie stwierdzić, co autor przed setkami, czy tysiącami lat miał na myśli na podstawie wielokrotnie kopiowanych, tłumaczonych, a może nawet manipulowanych tekstów? Chcesz powiedzieć, że można mieć pewność i zaufanie do tego tekstu?

Ja twierdzę, że nie, ale pozostawiam to każdemu z osobna. Wierzyć lub nie, Twój wybór....ale jeśli napiszesz, że Ty wierzysz, że Jezus zmartwychwstał, to uszanuję Twoja wiarę, nie będę wypisywał, że Obcy, to postacie historyczne, zapisy Biblii tego dowodzą, siła wiary w ich ingerencję to potwierdza, a Ty fantazjujesz.

Jolly Roger pisze:Bo w zestawieniu Chrystus - UFO racja jest po stronie wlodzia. UFO nie zostawiło konkretnego, spójnego i logicznego przesłania dla ludzkości tak jak to uczynił Chrystus. Wiara w UFO jest pusta i wiedzie donikąd.
Na marginesie chrześcijaństwo nie wyklucza UFO.


UFO to byle co, co lata i nie możemy tego zidentyfikować. To nie musi być istota inteligentna, a nawet jeśli jest to nie musi być przedstawicielem tego samego gatunku, który nas odwiedzić tysiące lat temu.

Przesłanie Jezusa? Dlaczego ignorujesz "przesłania" o wiele starsze, czy obecne w różnych religiach tego świata? Bo to jest "jedynie słuszne"?
Dlaczego inne przesłania - od wielu Bogów ignorujesz?
Moim zdaniem, bo Twoja wiara opiera się na takim, a nie innym dogmacie.

Jeśli założyć, że Bóg=obcy, a Jezus=jeden z nich, to przecież przesłanie na niczym nie traci.
W czym Włodziu ma rację i czym to dowieść?

Życie można stworzyć, my wspinamy się po drabinie do "boskości"...ostatnim zdobytym stopniem jest tzw. sztuczna komórka.

Jolly Roger pisze:Wiara w UFO jest pusta i wiedzie donikąd.


Masz na myśli to co jedni znajdują w religii, a inni w świeckiej moralności i etyce? Sposób postępowania?
Ale co to ma wspólnego z niezidentyfikowanymi obiektami latającymi?

Czy może chodzi Ci raczej o bardziej analityczne podejście do kreacjonizmu, czy ewolucji? Do czego może to prowadzić? Wiedzy? Przyjemności czerpanej z czytania/oglądania czegos na ten temat? Znajdź sobie własną korzyść.


PS. Malgalo, może jednak choć zmień tytuł na "Nauczanie i wychowanie w kontekście jezusa i Obcych ;D

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: Nauczanie i wychowanie w kontekście wiary

Postautor: malgala » 2010-07-20, 14:30

Połączyłam oba tematy, ponieważ w obu dyskusja o sprawy wiary zahacza.
Niech więc już może zostanie jeden.
Uważam jednak, że jest to temat bardzo delikatny. Łatwo zranić czyjeś uczucia religijne i dlatego apeluję o dyskusję bez emocji.
Dajmy sobie prawo mieć odmienne przekonania. Nie próbujmy przekonywać innych, że to właśnie my mamy rację. Nikt z nas nie ma monopolu na prawdę i dlatego nie licytujmy się czyja religia jest lepsza a wiara głębsza. Każdy z nas ma swojego własnego Boga, Stwórcę, Istotę Wyższą, czy jeszcze inaczej nazwaną (nawet wśród ludzi tego samego wyznania), bo jest to tylko nasze wyobrażenie. Ukształtowane w pewien sposób przekazami, symboliką, obrzędami, ale nadal tylko wyobrażenie uzależnione od wielu naszych indywidualnych cech.
Jesteśmy różni i różnie patrzymy na otaczający nas świat, różnie go odbieramy, różnie interpretujemy. Może kiedyś ludzkość doceni potęgę tej różnorodności i nauczy się z niej korzystać? Tylko najpierw trzeba nauczyć się tolerancji, otworzyć na drugiego człowieka, pozwolić mu współistnieć.
Powiecie, że to utopia. Może tak, może nie? Może kiedyś, w którymś z kolejnych swoich wcieleń (no bo niby czemu miałabym mieć tylko jedno życie i to tak krótkie w porównaniu z wiecznością, skoro mam jeszcze tyle marzeń i planów, których w tym życiu już zrealizować nie zdążę?) w takim społeczeństwie się znajdę?

Awatar użytkownika
wlodziu
Posty: 26
Rejestracja: 2010-07-08, 16:28
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Muzyka
Lokalizacja: mazowieckie

Nauka i wychowanie a nienawiść

Postautor: wlodziu » 2010-07-20, 16:57

NAUKA I WYCHOWANIE A NIENAWIŚĆ
Wczoraj napisałem post: Nauka i Wychowanie a Miłość. Do tego postu dodałem: SZATAN JEST NAPRAWDĘ. Wkrótce pojawiły się do mnie recenzje pewnych panów z Forum nauczycielskiego. Przypomniało mi się zaraz wydarzenie jakie napisała Św. Faustyny w swoim Dzienniczku, jak sfora psów czarnych do niej przybyła i jej powiedziała, że ją rozszarpią za to, że pisze ona o miłosierdziu Bożym. Faustyna w tych psach rozpoznała szatanów. I tak wkrótce po umieszczeniu mojego postu do Internetu, zauważyłem od razu, że tymi ludźmi posługuje się szatan. Ci panowie, nie zdając sobie sprawy z tego, udowodnili to, co wczoraj poniżej napisałem: Szatan jest naprawdę.
Każdy z tych panów starał się mnie ukąsić jak najboleśniej. Czytelnik niech sam zauważy ile jest tu nienawiści, złośliwości, chęci ośmieszenia mnie i zarozumiałości. Nauka, którą oni głoszą jest nauką dziwną, nauką przeciwko kościołowi. Już dawniej zaznaczyłem, że Polska jest krajem tolerancyjnym, ale tego nie powinno się wykorzystywać do niecnych celów. Nauczyciel powinien być człowiekiem godnym szacunku i zaufania. Takie zaufanie nauczyciel może osiągnąć przez miłość i sprawiedliwość, które głosi Ewangelia.
**
Jeżeli napisałem o tym, że Psychologia jest kręgosłupem, to myślałem to, że ta nauka ma poszczególne działy podobne jak ciało człowieka. Psychologia ogólna to główny dział tej dziedziny wiedzy czyli ten kręgosłup nauki, którego nie ,można pominąć podczas nauczania tego przedmiotu. A potem, tak jak u człowieka poszczególne części ciała, które okrywają kręgosłup, to są jej poszczególne działy jak: psychologia rozwojowa, wychowawcza, kliniczna, społeczna, polityczna …Być może o tym kręgosłupie przyszła mi ta myśl, ponieważ siedząc długo przed komputerem, można zachorować na kręgosłup.
**
Jeśli chodzi o Liceum w Kamiennej Górze, to tu pragnę udowodnić zwycięstwa NMP, gdyż tak jak jedna matura, tak i druga, posiadają daty maryjne: Niepokalanego Poczęcia i Szkaplerza Świętego.
**
Jeśli chodzi o zarzut, że ja przeinaczam fakty? Tego nie sprawdziłem. Nie miałem złej intencji. Wszystko jest do sprawdzenia i udowodnienia, bo jest napisane w Forum.
Być może gdzieś się przejęzyczyłem, nie wiem. Zwłaszcza kiedy niektóre sprawy są wątpliwe. Jeśli ktoś czuje się przez to obrażony, to serdecznie przepraszam.
**
W moim życiu pedagogicznym spotkałem takie ideały, które należałoby naśladować.
**
W końcowej fazie mojego nauczania, poznałem moje błędy na podstawie bezustannej nauki, którą zdobywałem od moich uczniów, ich rodziców, od kolegów nauczających razem ze mną i wielu przyjaciół. Zaznaczam, że w tym nauczaniu oprócz doświadczenia życiowego królowała między nami miłość a nie nienawiść. Każda osobowość ludzka powinna posiadać dobry charakter. Szczególnie nauczyciel i wychowawca powinien wyróżniać się miłością a nigdy, przenigdy nienawiścią.
**
Wśród tej nienawiści, którą owi panowie mnie obdarzyli, był ktoś, komu podobał się mój post.
Serdecznie więc bardzo dziękuję za owe słowa życzliwe, pełne miłości międzyludzkiej. wlodziu.


Wróć do „Wychowawca klasy”