Usprawiedliwienia

dyskusja o dobrych lekcjach wychowawczych oraz skutecznych sposobach kierowania zespołem klasowym

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

Awatar użytkownika
iTulka
Posty: 385
Rejestracja: 2010-05-17, 00:17
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Zajęcia zintegrowane
Lokalizacja: śląskie

Re: Usprawiedliwienia

Postautor: iTulka » 2010-07-31, 12:22

Przepraszam, że bezczelnie wtrącę się w Panów dyskusję;) , ale zaniepokoiła mnie pewna sprawa.

miwues pisze:Dla mnie zasadą jest, że zwalnia tylko zaświadczenie lekarskie lub inny dokument urzędowy. Przyczyny absencji muszą być podobnie ważne jak te usprawiedliwiające nieobecność w sądzie albo w pracy.


miwuesie, a jeżeli w statucie zapisano:
W przypadku dłuższej nieobecności dziecka (powyżej 1 tygodnia) w czasie zajęć dydaktycznych, spowodowanej innymi przyczynami niż choroba dziecka, rodzice lub prawni opiekunowie dziecka usprawiedliwiają nieobecność dziecka u wychowawcy klasy przed planowanym wyjazdem - na piśmie, uzasadniając konieczność nieobecności, i podpisują oświadczenie, iż godzą się z wszelkimi konsekwencjami wynikającymi z nieobecności ucznia (...),
to
a) czy, w kontekście Twoich postów, nie jest błędem stosowanie w statucie sformułowania rodzice usprawiedliwiają, zamiast rodzice wnoszą o usprawiedliwienie?
b) czy potrafiłbyś obejść taki zapis i nie uznać prośby o usprawiedliwienie nieobecności dziecka np. z powodu wyjazdu za granicę w odwiedziny do rodziny (powód chyba mało zasadny)?
Miałam takich przypadków już kilka i jakoś nie widzę podstawy, aby nie uznać takiej prośby. A może ten zapis w statucie jest po prostu niewłaściwy?

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Usprawiedliwienia

Postautor: vuem » 2010-07-31, 20:04

miwues pisze:Jak masz moje zaufanie i nigdy nie dałeś powodu, by powątpiewać w Twoją prawdomówność, to na pewno uznam nieobecność za usprawiedliwioną na podstawie Twojego oświadczenia.

Sprawdzę jeszcze tylko dla pewności, czy dziecko opuszcza dużo, czy sporadycznie, czy nie są to pojedyncze godziny i czy jednakowo odpowiadacie na pytanie, co to za choroba była. ;)


NO ale wcześniej nie pisałeś, że podejrzliwie traktujesz tłumaczenia tych, którzy Twojego zaufania nadużyli. Pisałeś tak, jakby to była zasada.

Poza tym, pomimo tego, że mam Twoje zaufanie, Ty ... profilaktycznie mnie sprawdzisz konfrontując zeznania? ...masz szczególne wyobrażenie o zaufaniu :mrgreen:

Miwuesie, gdybyś urodził się w Iranie zrobiłbyś karierę w policji religijnej :mrgreen:

miwues pisze:Oczywiście.


Zakładam, że chodziło o próby usprawiedliwiania ewidentnych wagarów, czy przypadki nadużycia "zaufania".

miwues pisze:Oczywiście. Spotykałem rodziców, którzy chcieli usprawiedliwiać ewidentne wagary swojego dziecka.


Miwuesie, "opisując im zasady", czyli podczas pierwszego spotkania. Ewidentne wagary nie są przedmiotem tu jakichkolwiek "rozbieżności" :wink:

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Usprawiedliwienia

Postautor: vuem » 2010-08-01, 08:38

miwues pisze:Tak. Bezgraniczne zaufanie do w sumie słabo znanego człowieka byłoby naiwnością.


A coś takiego jak kredyt zaufania? Twojej szkole i Tobie jako wychowawcy rodzice go udzielają.
Czy sprawdzają Twoją wiarygodność, czy prawdomówność?

Kłamcy się zdarzają, ale w tak mało znaczącej sprawie, no bo cóż ryzykujesz? Narażając się na okłamanie przez rodzica, ryzykujesz jedynie to, że po raz drugi usprawiedliwisz wagary.

Za jaką cenę będziesz czujny? No, wyjdziesz na podejrzliwego, wciąż węszącego urzędasa. Trudno byłoby mi, jako rodzicowi, darzyć Cię sympatią.

Nie potrafię sobie wyobrazić bym mógł mieć takie podejście do ludzi. I nie jest to kwestia metod pracy, tylko raczej osobowości.

miwues pisze:Lepiej sprawdza się zasada: Wierzę - i sprawdzam.


A to z pewnością zasada wymyślona przez Ciebie Miwuesie.

Wg mnie pełna sprzeczności. Skoro wierzę, to po co sprawdzam? Jeśli sprawdzam, to znaczy, że nie wierzę.

miwues pisze:Sprowadzasz dyskusję w klimaty, które mi nie odpowiadają, więc czuję się zwolniony od komentarza.


No nie gniewaj się za takie "wycieczki", ale prezentujesz tak mocny wizerunek policyjno-urzędniczy, że aż trudno tego uniknąć.

Zaufaj ludziom trochę, warto, nawet za cenę nadużycia Twojego zaufania przez jedną, czy druga osobę. Warto dla tych wszystkich, którzy choćby ze względu na szacunek i sympatię, jaką mogą Cię darzyć nigdy by tego nie zrobili.

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Usprawiedliwienia

Postautor: vuem » 2010-08-01, 11:20

miwues pisze:No ale kto powiedział, że dobrym nauczycielem jest ten, kogo wszyscy rodzice darzą sympatią? ;)


Ja myślę, że dobrym człowiekiem jest ten, kogo darzy się sympatią, trudno mi sobie wyobrazić dobre relacje z osobą, której tą sympatią nie darzę.
A w wychowaniu "te dobre relacje" między nauczycielem a rodzicem są istotne moim zdaniem.
Nie ma wychowania bez udziału rodzica, czy wbrew jemu - nie mam na myśli jakichś specyficznych przypadków, tylko zwyczajna praktykę szkolną.

Dotyczy to moim zdaniem każdego zawodu, czy każdej relacji międzyludzkiej - tam gdzie jest sympatia, zaufanie, tam jest sukces, bez względu na dziedzinę.

Czy potrafisz skutecznie współpracować z rodzicem, którego zaufaniem nie darzysz? Czy możesz liczyć na pomoc/współpracę rodzica, który nie darzy Cie sympatią?

Oczywiście, zrobi to ... z przymusu chyba wynikającego z realizowania obowiązku szkolnego...jednak moim zdaniem, gdy robić to będzie w dobrej, przyjaznej relacji opartej na sympatii i zaufaniu, efekt będzie znacznie lepszy.

miwues pisze:Jeżeli po paru zdaniach wypowiedzianych w przypadkowych wątkach zaszufladkowałeś mnie już sobie w jakieś policyjno-urzędnicze obszary rzeczywistości, to nie jest to rodzaj dyskusji, który by mi odpowiadał.


Jak już napisałem, wybacz jeśli tak zabrzmiało, ale to po prostu błyskawiczne skojarzenie.

Nie wyobrażam sobie wychodzić z założenia, że muszę sprawdzać rodziców, że nie mogę im wierzyć, że muszę sprawdzać ich uczciwość-prawdomówność...dla dobra ich własnych dzieci.
Rodzice np. "kryjący wagary dzieci" oczywiście w sumie działają na ich niekorzyść, więc muszę coś z tym zrobić. Ale to jest znakomita mniejszość, więc naturalnym dla mnie jest, że automatycznie, podświadomie, z natury ufam im.

miwues pisze:Ty, rodzic, nie pałasz sympatią do nauczycieli mojego - powiedzmy - pokroju


Jeśli "Twój pokrój" to osoba, która z zasady nie ma do mnie zaufania, sprawdza moja prawdomówność, to masz rację.
I nie dotyczy to jedynie nauczycieli.
Ktokolwiek, kto nie ma zaufania do mnie - a przecież nie daję ku temu powodów - nie może liczyć na moje zaufanie, ze o sympatii nie wspomnę.

miwues pisze:ja nie bardzo trawię rodziców święcie przekonanych, że to rodzic ma kontrolować nauczyciela,


Ależ ja jestem takiej opcji równie przeciwny.

Relacja rodzic-nauczyciel ( a w szczególności wychowawca) ma się opierać wg mnie na zaufaniu, wzajemnym szacunku, dobrej woli, sympatii - wtedy są realne szanse na konstruktywna współpracę i sukces.

miwues pisze:na próby, uzasadnionej moim zdaniem, kontroli


Kiedy ta próba jest uzasadniona?

Jeśli mówimy o rodzicach, którzy kłamią w imię opacznie przez nich rozumianego dobra swego dziecka, nie wywiązujących sie ze swych obowiązków właściwie, to oczywiście zgadzam się, że należy odpowiednie kroki podjąć, a ich samych traktować z zaufaniem nie można.
Choć w kwestii usprawiedliwień konkretnie - gdy statut lub zwyczaj szkolny mówi o możliwości usprawiedliwiania przez rodzica każdej nieobecności, tzn druczki od lekarza nie są obowiązkowe, to mam związane ręce i temu zwyczajowi się podporządkowuję.
Nie "wyłamuję się" z szeregu moich kolegów i koleżanek i traktuję te usprawiedliwienia jak inni.
Zamiast "sprawdzania", podważania prawdziwości tłumaczenia użyję innych sposobów zmobilizowania ucznia do lepszej frekwencji, a rodzica do wspierania dziecka w tej materii i spróbuje pomóc mu zrozumieć, że takie częste absencje mogą mieć złe skutki.

Gdybym jedynie -bez tej nici porozumienia - udowodnił jedynie rodzicowi kłamstwo, to co mi pozostaje? Czy nie trudniej będzie mi odbudować dobrą relację?

Jeśli chcesz zapytać, kto powiedział, że dobry nauczyciel, to taki, któremu na takich relacjach zależy lub taki, który o takie dobre relacje ma dbać, to odpowiem, że ... nie tylko ja :wink:

przecież potrafimy wznieść się ponad nasze osobiste uprzedzenia, czy tam fobie i współpracować ze sobą dla dobra tego - Twojego - dziecka, prawda? ;)


Oczywiście, dlatego potrafimy w tej współpracy oprzeć się na zaufaniu i nie czuć potrzeby "profilaktycznego sprawdzania się" nawzajem :wink:

Skoro Ty wychowawco mojego dziecka masz ode mnie kredyt zaufania i masz moje błogosławieństwo na swoje metody wychowawcze w szkole, to daj mi go również i pozwól decydować, czy moje dziecko ma wystarczająco ważny powód do absencji.
Zaakceptuj sytuację, gdy moje słowo - choćby " nieobecność na zajęciach z ważnych powodów" - jest dla Ciebie wystarczającą informacją i nie budzi odruchu podejrzliwości.

Jeśli ktoś z nas - Ty lub ja - damy powód do jakichkolwiek podejrzeń, co do naszej uczciwości i podejmowania właściwych decyzji, wtedy być może nie będziemy mieć wyjścia i zaczniemy siebie sprawdzać, kontrolować, nie dowierzać sobie.

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Usprawiedliwienia

Postautor: vuem » 2010-08-01, 15:19

OK, przy takim założeniu nie brzmi to tak...jak wcześniej :wink:

Dla mnie zasadą jest, że zwalnia tylko zaświadczenie lekarskie lub inny dokument urzędowy. Przyczyny absencji muszą być podobnie ważne jak te usprawiedliwiające nieobecność w sądzie albo w pracy.


Nie ma tu mowy o założeniu, że "odpowiedzialnemu rodzicowi" ufasz i nie odmawiasz mu prawa decydowania co do "ważności" powodów.

Często respektuję, bo szkoła ma mieć ludzkie oblicze. :)
Ale jest to wyjątek od zasady, który mogę uczynić, ale nie muszę. To ja mam głos decydujący.


Respektowania czego, przepraszam? Decyzji rodzica? Jakiej decyzji?


To rodzic ma problem, bo mnie nie przejdzie. Nie zmusi mnie do zmiany decyzji wbrew mojej woli przecież. :)



Jak chcesz mi potem udowodnić, że dziecko faktycznie było chore, żebym mógł uznać tę nieobecność za usprawiedliwioną? Nie mówię, że nie zdołasz, ale ciekaw jestem, jak byś się za to zabrał. :)


Karteczka lub telefon od rodzica może być co najwyżej z prośbą o usprawiedliwienie. Decyzję podejmuję ja.


Ponawiam pytanie:
Jak chcesz mi potem udowodnić, że dziecko faktycznie było chore, żebym mógł uznać tę nieobecność za usprawiedliwioną?



Czyż to dodawanie "ludzkiego oblicza" nie brzmi raczej jak "listek figowy" niż zaufanie posiadane w stosunku do innych dorosłych osób "z zasady"?
Czy nie brzmi to trochę jak autokratyczne pozostawianie sobie prawa decydowania ponad rodzicami?

Owszem po tych ok. 5 postach w kolejnym wreszcie piszesz:

Jak masz moje zaufanie i nigdy nie dałeś powodu, by powątpiewać w Twoją prawdomówność, to na pewno uznam nieobecność za usprawiedliwioną na podstawie Twojego oświadczenia.


Jednakże z natychmiastowym zastrzeżeniem:

Sprawdzę jeszcze tylko dla pewności, czy dziecko opuszcza dużo, czy sporadycznie, czy nie są to pojedyncze godziny i czy jednakowo odpowiadacie na pytanie, co to za choroba była. ;)


Czy nie wygląda to na dowód tego, że z zasady to podchodzisz do ludzi podejrzliwie, że łatwiej Ci przychodzi założyć, że nowopoznany rodzic Twojego wychowanka to krętacz? Wszak piszesz znów:

Bezgraniczne zaufanie do w sumie słabo znanego człowieka byłoby naiwnością. Lepiej sprawdza się zasada: Wierzę - i sprawdzam.


Trudno uniknąć w tej dyskusji wycieczek osobistych, skoro problem dotyczy Twojego osobistego podejścia do ludzi, więc znów się narażę pewnie na twoja złość, gdy powiem, że lepiej czułbyś sie w roli urzędnika o "większych uprawnieniach", by w 100% zgodnie z literą prawa stosować reguły opisane tu:

Wyobraź sobie, że organ administracji publicznej rzadko kiedy wierzy człowiekowi na słowo. Ostatnio w urzędzie musiałem przedstawić dowód, że jestem właścicielem mojego mieszkania. Nie chcieli, skubańcy, poprzestać na przyjęciu mojego oświadczenia, uznając mnie chyba - wg Twojego rozumowania - z założenia za krętacza.


Wg mnie nie wszędzie takie urzędnicze podejście jest wskazane, konieczne a w niektórych sytuacjach jest niewłaściwe. Przynajmniej nie "z zasady".

Podsumowując, gdy na sam koniec dopiero piszesz:

No ale z toku chociażby tej dyskusji wynika, że jesteś rodzicem odpowiedzialnym, tak więc nie sądzę, żebyś kiedykolwiek napotkał u mnie problem z podważaniem wiarygodności Twoich oświadczeń.


ja raczej bym od tego zaczął, bo z takiego założenia - pełnego zaufania - wychodzę zawsze, to ja się cieszę i pod tym podpisuję, bo jestem w 100% przekonany, że tak powinno być.

Co do pozostałych rodziców te decyzje jednak chciałbym nadal pozostawić w moich rękach. :)


W kontekście tej całej dyskusji brzmi to tak, jakby "ci pozostali rodzice" stanowili większość.

Nie sądzę byś był starym zgorzkniałym belfrem-urzędasem wielokrotnie doświadczonym oszustwami rodziców...stąd moje zdziwienie dla Twych słów i dyskusja :wink:
Jednakże zakładam, że to co w bólach się urodziło na samym końcu jest jednak tą esencją, której hołdujesz w swojej codziennej praktyce, co z radością przyjmuję :D


PS. Zakładając, że wychowawca Twojego dziecka jest równie autonomiczny w ocenianiu powodów nieobecności Twojej latorośli, to co w przypadku straszliwej i nieopanowanej sraczki córki lub syna robisz:

a) wysyłasz do lekarza, by stosowne zaświadczenie zdobyć,
b) wypisujesz usprawiedliwienie (tfu! prośbę o usprawiedliwienie :wink:) o treści lakonicznej, bez wskazania powodu
c) prosisz o usprawiedliwienie z powodu biegunki
d) może masz inny sposób?

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Usprawiedliwienia

Postautor: vuem » 2010-08-02, 09:26

miwues pisze:Cele wychowania można dostrzegać różne.


Rożne cele? Cel to chyba mamy jeden - pomóc rodzicom wychować dziecko na uczciwego, odpowiedzialnego człowieka.

Jak mówi zamieszczony przez Ciebie cytat, z którym się zresztą zgadzam, rozliczanie uczniów z nieobecności, to jeden z elementów tego procesu, również i moim zdaniem znacznie ważniejszy niż to się właśnie ludziom wydaje.

Wspomniane zasady usprawiedliwiania natomiast dają pole do popisu...wyobraźni;)

Wychowanie w szkole obejmuje również wdrożenie ucznia do sumiennego wywiązywania się z obowiązków, eliminowanie przypadków uchylania się ucznia od ich wykonywania z błahych powodów, odpowiedzialność za składane oświadczenia.


Jak dotąd pewnie mówimy unisono.

Natomiast dalej nieco się rozmijamy, bo nie daję sobie niepodważalnego prawa do nadrzędności w stosunku do rodziców, i podważania ważność powodów nieobecności, skoro takie jest ich zdanie.
Skoro rodzic uznał, że powód był wystarczająco ważny by doszło do absencji, to ja to uznaję.

Gdyby miało to miejsce wielokrotnie i interwencja w celu zmiany sytuacji była konieczna, to jakie znaczenie ma to, ile procent usprawiedliwień uznałem za uzasadnione, a ile nie?
Czy proporcje 2-8, czy 4-6 cokolwiek zmieniają?
Ważne dla mnie jest, by sytuacja sie zmieniła, tzn frekwencja uległa poprawie.

A takie ustawianie rodzica w relacji podległości może zaszkodzić. Zaszkodzić naszym relacjom, a w konsekwencji współpracy w wychowaniu dziecka.

Rodzic i ja-wychowawca mamy współpracować, a nie ja mam wychowywać samodzielnie, a rodzica kontrolować, czy czegoś nie psuje.
Gdy nie mam z rodzicem kontaktu, gdy z jakiś powodów aktywność rodzica w kwestii takiej współpracy jest bliska zeru, znaczniej trudniej jest kształtować tego nierozwiniętego jeszcze emocjonalnie pędraka.

...Tobie jest w takiej sytuacji łatwiej?

Napisałeś gdzieś, że coś w stylu, że rodzic "nie powinien się obrażać w takiej sytuacji", gdy kontrolujesz, sprawdzasz nie dowierzasz.

Ale, czy nie jest tak, że większość ludzi negatywnie odbiera taką postawę wobec siebie?
Chcesz narzucać swój punkt widzenia? Wszyscy maja się do mnie-księcia dopasować?

Zapewne powiesz zaraz, że zdaniem nauczyciela nie jest zdobywać sympatię, tylko... :wink:

Bardzo lubisz wątki urzędniczo-prawne, często używasz takiego języka, również w innych sytuacjach, podkreślasz to, że nauczyciel "decyduje", że "nikt nie ma prawa podważyć" itp. To tworzy taki obraz obłożonego papierami funkcjonariusza...a przecież my pracujemy z ludźmi... Nie wyobrażam sobie bycia takim "służbistą" do bólu

Gdybym usłyszał od wychowawcy mojego dziecka, że:

miwues pisze:Muszę podać powód. Inaczej wniosek nie ma uzasadnienia i powinien zostać odrzucony z przyczyn formalnych.


złożyłbym mu wyrazy współczucia, tak po koleżeńsku i pozostawił te nieobecności jego decyzji, ale zacząłbym modły, a może i starania, by wychowawcę zmienić.
Bo to nie człowiek, a maszyna...taki robot-chodzący segregator z dziennikami ustaw ... podkreślający na każdym kroku, kto rządzi.

(To tylko opis odczucia na samo wyobrażenie takiej sytuacji, nie próba psychoanalizy użytkownika Miwuesa broń Boże :wink: )


Miwuesie

"Z przyczyn formalnych"

W przeciwieństwie do Ciebie nie znam dobrze przepisów, w mojej praktyce szkolnej przydają się mi jak psu na budę,a w relacjach z rodzicami tym bardziej, więc mnie pewnie oświecisz.

Który przepis nakazuje mi usprawiedliwić tylko pod warunkiem, że "prośba o usprawiedliwienie" opisuje powód?

Pozdrawiam:)

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Usprawiedliwienia

Postautor: vuem » 2010-08-02, 12:31

miwues pisze:Do którego momentu? Od jakiej liczby nieobecności przestajesz automatycznie uznawać każdą prośbę o usprawiedliwienie?


Trudno mi określić matematycznie, zależy to pewnie od kilku czynników, nie ma tez jednej miary dla wszystkich.
Nie musi to być też wielka liczba godzin, wystarczy, że delikwent skutecznie unika określonego przedmiotu lub pierwszych godzin. Zaspać może każdy, ale jeśli powtarza sie to po raz kolejny, to nie widzę sensu usprawiedliwiania takich godzin - uczeń musi nauczyć się obowiązkowości.

Nie miałem chyba przypadku, by ewidentnie któryś z "moich" rodziców krył częste, czy długotrwałe wagary swojego dziecka.
Podejrzenia wagarów weryfikuje na bieżąco z uczniami i gdy spotykam rodziców, to omówienie kwestii frekwencji obejmuje "stwierdzenie" faktu wagarów, a wtedy rodzic przecież nie próbuje w żywe oczy kłamać. Zdarzało mi się czasem, że rodzic ... zwlekał z reakcją na wskazana absencję, widziałem, ze jest zaskoczony, wtedy stwierdzam, że "wyjaśnię te sprawę" z córką, czy synem. Najczęściej były to wagary i taka nieobecność nie była oczywiście usprawiedliwiana.

Napisałem "częste, czy długotrwałe". Tu chodzi mi o to, że zdarzają się pewnie sytuacje, gdy usprawiedliwianie tej, czy innej nieobecności jest niczym innym jak "kryciem" sytuacji, gdy komuś po prostu się nie chciało, miał chandrę, czy powód był jeszcze inny...ale zapewne niewystarczająco ważny, by z czystym sumieniem powiedzieć: "rozumiem, na twoim miejscu tez by tak zrobił".
Ale skoro dzieje się to za wiedzą rodzica,w pełni rozumienia faktu, ile może uczeń tracić przez nieobecności - a o taka świadomośc dbam, a i znakomitej większości rodziców tłumaczyć tego nie trzeba - to wychodzę z założenia, że "moja racja" nie musi być "najmojsza".
Zresztą to, czy powód jest ważny, zależny czasem od konkretnego przypadku.
Gdyby moje dziecko poprosiło mnie o zwolnienie z zajęć, bo musi załatwić sprawę w urzędzie, to bym "go wyśmiał". Ma urząd pod nosem, niech leci tam po lekcjach.
Ale jeśli uczeń dojeżdża do szkoły, spóźnienie się na określony autobus oznacza sterczenie na dworcu przez 2-3 godziny (tak czasem bywa, sprawdziłem), to zwolnienie z 1-2 godzin jest moim zdaniem uzasadnione.

Jeśli takie sytuacje zdarzają się sporadycznie, to nie widzę powodu, by nie przejść nad tym do porządku dziennego, bez potrzeby nawet wnikania w powody, a już absolutnie weryfikowania prawdomówności rodzica.

Jeśli sytuacja się powtarza, tzn. kogoś nie ma w szkole po raz kolejny, po raz kolejny choruje, czy z "powodu ważnych spraw rodzinnych wyjeżdża", to oczywiście do rozmowy z rodzicem dochodzi, by zasygnalizować, że jest to kolejna absencja, że może to być powodem jakichś problemów, że musimy coś z tym zrobić ...

Nawet jeśli podejrzewam, że rodzic ma dość "lekkie" podejście do obowiązków szkolnych swojego dziecka - zdarza się to mi rzadko - to i tak staram się zachować miłe i partnerskie stosunki, bo wtedy łatwiej nieodpowiedzialnego rodzica "przekabacić", pozyskać w nim sprzymierzeńca.
Natomiast takie "sztywne" trzymanie się "służbowych uprawnień" temu nie sprzyja, a często przynosi zupełnie odwrotny skutek.


To jak z tymi "przyczynami formalnymi"? Zakładam, że istnieje ustawa, rozporządzenie, zapis w statucie lub polecenie dyrektora, bo tak oficjalnie byś nie nazywał ..łamania zasad ustalonych przez Jana Kowalskiego.

bratek7
Posty: 11
Rejestracja: 2010-06-07, 15:16
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: małopolskie

Re: Usprawiedliwienia

Postautor: bratek7 » 2010-08-07, 22:21

Czyli skoro już mam podgląd, jak kto w ubiegłym roku uczęszczał i jak ma to usprawiedliwione, mogę okreśłić inne zasady dla uczniów solidnych, a inne dla tych, co opuścili ponad ileś tam godzin lub mają ponad ileś tam nieusprawiedliwionych?

Albo może lepiej od razu ustalić, że podstawą usprawiedliwienia może być tylko zwolnienie lekarskie, a w wyjątkowych sytuacjach dopuszcza się brak zwolnienia lekarskiego, ale nie więcej, niż np. dwa razy w półroczu. (Dla solidnych limit mógłby byc większy).

Kolejna sprawa to jak ustalić zwolnienia z ostatnich lekcji. CZasem rzeczywiście jest taka potrzeba i zdecydowanie wolę, by uczeń był zwolniony np. na umówioną wizytę do dentysty tylko z jednej czy dwóch ostatnich lekcji, niż z całego dnia. Jednak o ile po wizycie u dentysty uczeń może okazać jeszcze jakiś dokument, o tyle są sytuacje, że tego dokumentu nie będzie. Jak się więc zabezpieczyć przed zbyt częstym zwalnianiem się uczniów?

Inna sprawa. Uczeń czasem zgłasza, że się źle czuje i prosi o zwolnienie go do domu. Nie jestem lekarzem, więc nie ocenię, czy nie sumuluje, a nie chcę narażać go na jakieś niebezpieczeństwo, zatrzymując w szkole. Pielęgniarka nie zawsze jest, bo jeśli jest to odsyła się do niej, coś tam doradzi, zmierzy temperaturę i albo każe iść do domu albo na lekcje. Chodzi mi o sytuacje, gdy nie ma pielęgniarki. Czy wprowadzać tu sztywną zasadę, że zwalniam tylko na wyraźną prośbę rodziców? I potem żądać usprawiedliwienia czy już nie? Zakładam, że jak się uczeń źle poczuje, to może zadzwonić do rodziców, a rodzice do szkoły, by go zwolnić.

Proszę o podpowiedzi, jak to u Was, drodzy forumowicze stosujecie.

bratek7
Posty: 11
Rejestracja: 2010-06-07, 15:16
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: małopolskie

Re: Usprawiedliwienia

Postautor: bratek7 » 2010-08-08, 10:23

Tak to szkoła ponadgimnazjalna.

A jeszcze taka sprawa. Czy stosujecie zeszyty do usprawiediwień, w których uczniowie wklejają zwolnienia lekarskie bądź rodzice wpisują usprawiedliwienia? Sprawdza się taka zasada? Bo wiem, że niektórzy tak robią i potem na wywiadówkach to pokazują rodzicom niby do weryfikacji. ale jak rodzic chce ukryć wagary ucznia, to przecież nie wsypie go na wywiadówce.

Awatar użytkownika
iTulka
Posty: 385
Rejestracja: 2010-05-17, 00:17
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Zajęcia zintegrowane
Lokalizacja: śląskie

Re: Usprawiedliwienia

Postautor: iTulka » 2010-08-08, 11:12

bratek7 pisze:Czy stosujecie zeszyty do usprawiediwień, w których uczniowie wklejają zwolnienia lekarskie bądź rodzice wpisują usprawiedliwienia?


I uczeń ma nosić taki zeszyt? A jeśli zgubi? Dla mnie to dziwny pomysł. Wszystkie usprawiedliwienia trzymam w swojej dokumentacji do końca danego roku szkolnego (czyli do 31 sierpnia). Nawet jeśli rodzic zapisze uczniowi usprawiedliwienie w jakimś zeszycie, wyrywam kartkę.

Awatar użytkownika
iTulka
Posty: 385
Rejestracja: 2010-05-17, 00:17
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Zajęcia zintegrowane
Lokalizacja: śląskie

Re: Usprawiedliwienia

Postautor: iTulka » 2010-08-08, 11:28

bratek7 pisze:Uczeń czasem zgłasza, że się źle czuje i prosi o zwolnienie go do domu. Nie jestem lekarzem, więc nie ocenię, czy nie sumuluje, a nie chcę narażać go na jakieś niebezpieczeństwo, zatrzymując w szkole. Pielęgniarka nie zawsze jest, bo jeśli jest to odsyła się do niej, coś tam doradzi, zmierzy temperaturę i albo każe iść do domu albo na lekcje. Chodzi mi o sytuacje, gdy nie ma pielęgniarki.


W szkole podstawowej sprawa jest prosta - dzwonię do rodziców i proszę, aby odebrali dziecko ze szkoły lub wyznaczyli inną pełnoletnią osobę, która to zrobi. Jeśli nikt po dziecko nie przyjdzie, czeka ono do końca zajęć. Natomiast w szkole ponadgimnazjalnej, gdzie rodzice już po dzieci nie przychodzą, sprawa powinna być uregulowana w statucie, bo spadnie na Ciebie odpowiedzialność za ustalone zasady. Na pewno, dla Twojego bezpieczeństwa, powinnaś skonsultować się telefonicznie z rodzicem. Ja nie puściłabym ucznia, który zgłasza mi, że źle się czuje samego do domu, bo jeśli mu się coś stanie np. zasłabnie, miałabym go na sumieniu.

Awatar użytkownika
iTulka
Posty: 385
Rejestracja: 2010-05-17, 00:17
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Zajęcia zintegrowane
Lokalizacja: śląskie

Re: Usprawiedliwienia

Postautor: iTulka » 2010-08-09, 00:26

miwues pisze:Tak trudno przyjąć na siebie odpowiedzialność za ustalone zasady?

Nie, pod warunkiem, że mamy pewność, iż są zgodne z prawem. Nawet statuty szkolne bywają sprzeczne z prawem, a co dopiero zasady, które ustala początkujący nauczyciel.

miwues pisze:iTulka napisał/a:
Ja nie puściłabym ucznia, który zgłasza mi, że źle się czuje samego do domu

W szkole ponadgimnazjalnej to, uważam, przesada.

Dopóki nie będzie trzeba tłumaczyć się z ewentualnych konsekwencji swojej błędnej decyzji.

edzia
Posty: 4766
Rejestracja: 2008-02-05, 23:02

Re: Usprawiedliwienia

Postautor: edzia » 2010-08-09, 08:46

iTulka pisze:co dopiero zasady, które ustala początkujący nauczyciel
A jakież to musiałyby być zasady, żeby były sprzeczne z prawem?

iTulka pisze:tłumaczyć się z ewentualnych konsekwencji
Ale przecież nie zrobisz niczego bezmyślnie, nierozważnie. Jeśli będziesz widzieć, że uczeń jest bardzo słaby, to przecież i kolegę możesz zwolnić dodatkowo, by mu potowarzyszył w drodze do domu. Wszystko zależy od okoliczności. Natomiast nie można bać się własnego cienia i do wszystkiego podchodzić przesadnie asekuracyjnie.



iTulka pisze:I uczeń ma nosić taki zeszyt? A jeśli zgubi?
Ma nie zgubić. Jeśli zgubi, to on ma problem. Zresztą można kazać założyć nowy.

Ja wprawdzie nie wprowadzam takich zeszytów, ale wiem, że u niektórych się sprawdzają.

Awatar użytkownika
iTulka
Posty: 385
Rejestracja: 2010-05-17, 00:17
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Zajęcia zintegrowane
Lokalizacja: śląskie

Re: Usprawiedliwienia

Postautor: iTulka » 2010-08-09, 10:41

edzia pisze:Jeśli będziesz widzieć, że uczeń jest bardzo słaby, to przecież i kolegę możesz zwolnić dodatkowo, by mu potowarzyszył w drodze do domu.

Tak, ale ja pisałam o sytuacji, w której uczeń słaby/chory sam ma wrócić do domu. A zresztą z kolegą też bym nie puściła ;) A jeśli "nawywijają" po drodze? Albo ulegną jakiemuś wypadkowi? Rodzice myślą, że ci uczniowie są w tym czasie na lekcjach, a ja bez porozumienia telefonicznego, puściłam ich do domu. Być może moje myślenie ogranicza się do sztywnych zasad panujących w szkole podstawowej, tu taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia.

Awatar użytkownika
iTulka
Posty: 385
Rejestracja: 2010-05-17, 00:17
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Zajęcia zintegrowane
Lokalizacja: śląskie

Re: Usprawiedliwienia

Postautor: iTulka » 2010-08-09, 10:57

edzia pisze:A jakież to musiałyby być zasady, żeby były sprzeczne z prawem?

Weźmy taki przykład: W środku lekcji po dziecko przychodzi konkubent matki i pyta, czy może zabrać syna na wizytę u dentysty. Ja wyrażam zgodę bez porozumienia telefonicznego z matką dziecka, bo wiem, że ten "wujek" już nie raz przyjeżdżał po dziecko. Sprzeczne z prawem?


Wróć do „Wychowawca klasy”