Jeśli chcesz uczyć biologii lub przyrody to w żadnym wypadku nie idź najpierw na wczesnoszkolną. Najpierw zrób magisterkę z biologii (często absolwenci mogą uczyć też przyrody i chemii), a dopiero później ewentualnie podyplomówkę z 1-3. Ja bym nie zatrudnił n-la po podyplomówce z biologii, wiedząc że wcześniej uczył w klasach 1-3. I choćbyś był nie wiem jak świetny to pewnie z 90% dyrektorów pomyśli tak samo.
Mi też wszyscy odradzali ten zawód, ale ja się uparłem na bycie nauczycielem z dobre 15 lat temu i nie żałuję. W gimnazjum nie jest lekko, ale mi się podoba. I zgodzę się, że wiele moich koleżanek narzeka codziennie, więc i mi zaczyna się udzielać. Jedyne co mogłoby być lepsze to pieniądze. W sumie to nie narzekam finansowo, ale jak by się chciało założyć rodzinę, kupić mieszkanie czy samochód to niestety czarne myśli przechodzą mi przez głowę.
Mój przeciętny dzień wygląda tak:
6:00 wstaję
6:40 wychodzę do pracy
8:00 zaczynam lekcje (czasem 7 pod rząd bez okienek, z dyżurami)
14:00 kończę lekcje, ale czekam godzinę na autobus więc mam kolejne godziny (społecznie) z uczniami
16:30 wracam do domu, zjem obiad, chwilę odpocznę
17:30 wychodzę na trening (3x w tygodniu) lub korepetycje/lektorat (czyli codziennie nie ma mnie do ok. 20)
20:00 jestem padnięty, ale trzeba przygotowac się do lekcji (min. godzina) oraz poprawić prace pisemne (na chwilę obecną mam już wpisane 3 tys. ocen!)
ok. 23 idę spać
Oczywiście są dni luźniejsze, stwierdzam że po pracy nie robię nic i nigdzie nie wychodzę, ale to rzadkość. Są też dni okropne, kiedy po lekcjach trzeba zostac w szkole do 18-19 bo rada pedagogiczna, szkolenia niby-nieobowiązkowe, wywiadówka, dyskoteka, spotkania zespołów i inne tego typu przyjemności.
Jako, że za to wszystko młody nauczyciel ma ok. 2000 zł, w mieście 1700 zł przy gołym etacie to naprawdę nie jest różowo. Dlatego pracuję też w weekendy w innej branży, kasa dodatkowa jest, ale kurde powinno się pracować po to, żeby żyć, a nie życ po to żeby pracować.
Ale żeby nie było, ze jest tak źle. To nieprawda, że każdy nauczyciel jest gnojony przez społeczeństwo. Sami sobie taką opinię wypracowaliśmy. Ja się nawet czuję doceniony, jak się słyszy miłe słowa od dyrekcji, koleżanek, uczniów i ich rodziców. Naprawdę warto przebywać z ta młodzieżą, przeżywać wzloty i upadki, osiągać sukcesy ale też wyciągać wnioski z poniesionych porażek. Są uczniowie, którzy są chamscy, pyskaci, mają wszystko w nosie, często z oznakami demoralizacji. Ale nie o to chodzi w tym zawodzie, żeby pracować tylko z najlepszymi i najgrzeczniejszymi. Niestety kończy mi się umowa w sierpniu (miałem już w tym roku odejść) i już wiem, że nie chcę innego zawodu, nie chcę innej szkoły, nie chcę innej młodzieży.