Jestem wściekła. Od roku ucze angielskiego w przedszkolu (3/25 etatu). 2 lata temu skończyłam dzienne studia, mam dyplom magistra. Cieszyłam sie, gdy dowiedziałam sie, że w "moim" przedszkolu bedzie o 1 grupe wiecej w tym roku z racji, że wiekszość sześciolatków zostaje w przedszkolach, wiec bedzie szansa na dodatkową godzine. Niestety dziś dowiedziałam sie, że ta grupa przechodzi do szkoły. Nadzorować ją bedzie przedszkole, ale bedą uczyć nauczyciele ze szkoły, ponieważ mają za mało godzin, wiec żeby oni nie stracili pracy, a żeby nie zatrudniać nowej osoby do przedszkola to burmistrz zdecydował sie na taki krok.
Oni mają za mało godzin, a ja? Nikt nie pomyślał o mnie. Cały czas sie dokształcam, sama przygotowuje materiały na zajecia do przedszkola, bardzo dużo wkładam pracy w przygotowanie sie do zajeć i to wszystko po to by usłyszeć, że nie dostane wiecej godzin, ponieważ w szkole nauczyciele mają za mało? W szkole przy tym przedszkolu nauczyciele angielskiego mają nawet wiecej niż cały etat, ponieważ jedna anglistka jest na macierzyńskim, wiec dodatkowo podzieliły sie miedzy sobą godzinami. Ja oczywiście też nie mogłam pójść na jej zastepstwo, bo jak powiedział dyrektor "nie opłacałoby sie to im", dlatego lepiej rozdzielić godziny. Teraz jeszcze jedna z nich dostanie zajecia w zerówce.
Czy mogłabym w ogóle zrobić coś w tej sprawie?