Postautor: wrotkap » 2007-11-10, 18:57
Chodzi właśnie o podejście studenta.
Ja matematykę zacząłem studiować z przyjemności (bo robiłem go jako drugi kierunek dzienny) i dlatego uważam, że wszystko zależy od studenta.
Obecnie uczę w szkole i kończę studia uzupełniające magisterskie z matematyki dziennie (choć już mam jednego mgr, nawet z inż.), chociaż ciężko, to jednak nie zamierzam przestawać.
A ze swojego doświadczenia, to wiem, że najgorsi nauczyciele to są tacy, którzy poszli na studia nauczycielskie z przypadku. miałem kiedyś praktykantkę, która stanęła z ekierką przy tablicy i nie wiedziała jak "podejść do zadania. Moim zdaniem czuła się tak, Wy poloniści (bo z tego co widzę w temacie wypowiadają się na razie sami poloniści), gdybyście mieli coś powiedzieć o indukcji pozaskończonej.
PS. Jak miło czasem poczytać o językoznawstwie, gramatyce, literaturze niż słuchać o ideałach o trywialnym jądrze, krzywoliniowych całkach zespolonych czy przestrzeniach Banacha.
Żyj tak, abyś nie musiał się czerwienić, zwłaszcza przez samym sobą.