zmzm99 pisze:Przykrym a nawet okrutnym jest, że w polskiej szkole, co by się nie zdarzyło, zawsze winny jest uczeń. Nauczyciel nigdy.
Mam odmienne zdanie. Z moich obserwacji wynika, że ostatnimi czasy cokolwiek by się nie wydarzyło, zawsze winny jest nauczyciel, a nigdy uczeń. Nauczyciel był na piedestale jakieś 30-40 lat temu, na pewno nie teraz.
Poza tym nie twierdzę, że wszyscy nauczyciele rozumieją problem dysleksji - bo byłoby to kłamstwo. Fakt, niektórzy zupełnie nie pojmują tego faktu i nie próbują dostosować swego podejścia do ucznia dyslektycznego, ale nie generalizujmy - gro nauczycieli stara się poznać dysleksję, czyta, uczestniczy w kursach (ja np. uczestniczę teraz w kursach Internetowych Operonu dotyczących dysleksji) i "patrzy" na dzieci dyslektyczne nieco inaczej. Mam na razie w klasie 2 dzieci z wydaną opinią o zagrożeniu ryzykiem dysleksji, a jeszcze kilkoro zgłoszę do poradni na badania. Staram się nie oceniać tego, co z pewnością wynika z zaburzeń dyslektycznych. Jeśli jednak uczeń nie odrobił pracy domowej - wstawiam 1. Podobnie inaczej "patrzy się" na dzieci z ADHD. Takowych też mam w klasie i miałam.
Dzieci z tak głęboką dysleksją i równoczesnym ADHD, o którym piszesz raczej nie jest dużo - przynajmniej tak wynika z mojego doświadczenia, a pracuję w szkole integracyjnej, gdzie mamy duży przegląd dzieci z różnorodnymi schorzeniami. W mojej szkole odkąd tam pracuję nie było takiego przypadku - no może jeden, kiedy to dziecko nie było w stanie nauczyć się czytać. Ale tutaj nauczyciele stanęli na wysokości zadania - treści miał tak dostosowywane, słowo pisane zmieniane w obraz, grafikę, nagrania itd. że opanował wiadomości i mimo, że nadal nie potrafił czytać i pisać - ukończył gimnazjum. Nie sądzę aby był mobingowany, zastraszany i tyranizowany. Ale i uczyć się musiał. To są trudne przypadki - i do tak głębokich specyficznych trudności w nauce należy podchodzić indywidualnie.
Natomiast jeśli przypadek jest tak ciężki, że jego mózg odrzuca wszelkie słowa jako nośnik informacji - to zastanawiam się czy jest w stanie w ogóle funkcjonować bez stresu. Wszak słowo jest nośnikiem informacji w życiu codziennym, nie tylko w szkole.
Tutaj pokusiłabym się raczej o nauczanie indywidualne - i to nie po to, by dyskryminować dziecko, ale po to, by była pełna możliwość nauczania go w sposób konieczny dla jego dysfunkcji. W takiej sytuacji, im wyższy poziom nauki, tym będzie trudniej i sposób,metody nauczania muszą być zupełnie odmienne. W zwykłej klasie ze względów organizacyjnych nie będzie to możliwe w 100%. Szkoda dziecka, by się męczyło.
Do tego dochodzi jeszcze kwestia rodzica. Jeśli będzie starał się wspierać nauczyciela w jego odpowiednim podejściu i nauczaniu, wspólnie postarają się znaleźć takie drogi, którymi jak najwięcej wiedzy i umiejętności spłynie na ucznia, będzie wspierać dziecko, ćwiczyć z nim, utrwalać itd. - to ok. Ale jeśli rodzic od razu zarzuci nauczyciela hasłem - moje dziecko ma dysleksję z ADHD i ma pani mu ograniczyć materiał do 10% - to ... nic z tego nie będzie. Wszak nie od dziś wiadomo, że najskuteczniejszy jest jeden, wspólny front.