Postautor: Zymbar » 2015-12-17, 10:02
Dziękuję bardzo za podany link. Wynika zatem, że w moim przypadku awans od kontraktowego do dyplomowanego zająłby 4 lata. Nie tak źle.
Co do sytuacji w polskiej nauce, to obecnie nie wygląda ona różowo. Pewni pracy mogą być doktorzy habilitowani i profesorowie tytularni. Poza tym, pracując np. jako adiunkt na uczelni, czyli pracownik naukowo-dydaktyczny, jedyne co się liczy dla jednostki mnie zatrudniającej to ilość publikacji naukowych (najlepiej z tzw. listy filadelfisjkiej) i to jeszcze w czasopismach, które mają dużo punktów na liście ministerialnej. A to jak taki pracownik prowadzi zajęcia, to nikogo to nie interesuje. Mógłby się nie znać na temacie, niczego nie nauczyć, ale tak długo jak studenci mają zaliczenie i nie poskarżyliby się dyrekcji o tym, to nic by nie wyszło na jaw. Czyli jak pracujesz na uczelni naukowo i dydaktycznie, to jedyne z czego jesteś porządnie rozliczany to praca naukowa. Pracę dydaktyczną, przy okresowym rozliczaniu osiągnięć pracowników, ocenia się na podatawie liczby przedmiotów, do których prowadziło się ćwiczenia lub wykład (a to ustala dyrektor i nie ma na to za dużego wpływu). Co do pracy naukej, to wprowadzenie obowiązku habilitacji w 8 lat oraz mnożenie się doktorantów (teraz doktorantem,a potem doktorem może być osoba, która jeszcze 20 lat temu miałaby problem zostać magistrem) powodują niezdrową atmosferę, co kończy się jak u przedmówczyni stresem, nerwicami itd. Znam osoby, które zrobiły habilitację w 8 lat, ale albo nie miały w tym czasie życia prywatnego i zastanawiają się nad założeniem rodziny mając 35-40 lat, albo też mają rodzinę, ale praca doprowadziła ich albo do takiego stanu, że muszą na psychoterapie uczęszczać. Jedna osoba, którą znam, jak robiła doktorat (tylko i aż doktorat), to w alkoholizm popadła. A twój szef stoi ci ciągle nad głową i marudzi, że masz mało publikacji i trzeba się wziąć do pracy.
Praca dydaktyczna (czy to na uczelni czy w szkole) daje ten komfort, że wiem co mam zrobić i wiem, że potrafię to zrobić, a po wykonaniu swoich zadań nie będzie mi nikt stał nad głową i mówił, że powinienem zrobić jeszcze więcej od innych.