Postautor: mrrooffka » 2012-01-09, 18:09
Witam.
Chyba mam nietypowy problem, biorąc pod uwagę, że nauczyciele teraz generalnie "biją się" o zachowanie godzin...
Uczę w tzw trudnym gimnazjum, z większością klas jako tako się dogaduję, ale... Z klasą X jakoś nie mogę. Chciałam też zaznaczyć, że innym nauczycielom również bardzo bardzo źle pracuje się w tej klasie. Jest to oddział bardzo słabych uczniów, a w dodatku wulgarnych, prymitywnych, nieszanujących jakichkolwiek zasad i norm społecznych. Szkoła zrobiła już wszystko, co sie dało, jeśli chodzi o działania zapobiegawcze - narady nauczycieli uczących w tej klasie ( wspólne ustalenia dot. działań nauczycieli), ciągły nadzór pedagoga, kontakty z policją, pisma do sądu, itp. Praktycznie każda lekcja kończy się sążnistą notatką o zachowaniu uczniów kierowaną do wychowawcy i pedagoga szkolnego. Wulgaryzmy, dokuczanie sobie wzajemnie i nauczycielowi, celowe, perfidne działania dezorganizujące pracę (jeśli to, co tam się dzieje można nazwać pracą), łącznie z rzucaniem kredą, różnymi przedmiotami - ostatnio zapalniczka wylądowała na moim biurku, celowym ośmieszaniu nauczycieli i innych uczniów, i tak dalej. Niektórzy z was pewnie znają te problemy. Wychodzę z tej klasy z poczuciem odebranej mi godności, wyzuta z energii, generlanie czuję się tak, jakby mnie walec rozjechał. Taki zbiorowy mobbing. Ostatnio na lekcji któryś uczeń rzucił petardę. Huk był niesamowity. Winnych, jak zwykle, brak. Palnęłam mini wykład, zapowiedziałam konsekwencje w postaci spisania notatki i konieczności znalezienia winnego, winny miał sie do mnie zgłosić po lekcji.... Lekcja potoczyła się dalej - tzn byłam zajęta upominaniem, usadzaniem chodzących po klasie uczniów, zapobieganiem dokuczaniu (a i tak jedna z uczennic została opluta). Po 10 minutach wystrzeliła kolejna petarda. Oczywiście, nikt tego nie zrobił według uczniów klasy X. Nerwy mi puściły, wezwałam p. psycholog, która została z klasą do końca lekcji. nie chciałam rozpłakać się przed uczniami.
To tylko tło do mich pytań:
CZY MAM PRAWO ODMÓWIĆ PROWADZENIA ZAJĘĆ Z KLASĄ? albo:
CZY MAM PRAWO ZREZYGNOWAĆ Z PROWADZENIA LEKCJI W TEJ KLASIE (3godz lekcyjne w tygodniu)?
Nadgodzin mam maksymalną ilość.
Wysiadam psychicznie (płacz, bezsenność przed lekcjami z tą klasą, po petardach również ryzyko utraty zdrowia)
Karta Nauczyciela nic o tym nie mówi.
Kodeks Pracy mówi tylko o konsekwencjach odmowy wykonania polecenia służbowego...
Nie wytrzymam już dłużej. Nie wiem, co mogę zrobić.