Dzięki za odpowiedzi.
Taaaaaak...
vuem! Ja wiem, że moja decyzja byłaby sporym utrudnieniem dla dyrekcji, dlatego na razie żadnych kroków nie podejmuję. Pracuję w takiej szkole, gdzie bardzo ciężo się uczy, ale za to grono jest super i kontakt z dyrekcją też, więc nie chcę nikomu rzucać kłód pod nogi.
Poza tym, jest jeszcze efekt psychologiczny. Klasa pomyśli - kupa śmiechu, babka nie dała z nami rady! Nauczyciele pomyślą - no tak, zrzuca problem na innych. Czyli porażka na całej linii.
Basso profondo. Uwierz mi, sporo się dzieje, żeby sytuację poprawić, na razie bez większych efektów.
To, co opisała Beaty z paniami z poradni, było też i u nas.
Była w szkole policja, spisywała zeznania nauczycieli (w tym moje). I tu pierwszy zgryz - jeśli uczeń rzuca mięsem na prawo i lewo wrzeszcząc na całą szkołę, to nie ma co spisywać wg policji, dopiero jeśli uczeń nauczyciela obrazi, to już tak. Np. jeśli uczeń odpowiada mi "K**wa. Nie zrobię tego i ch*j", to się dla policji nie nadaje. Dopiero kiedy powiedział " Nie, kur*o" patrząc mi prosto w oczy, to już tak.
Poszły pisma do sądów. I nic.
Kilku uczniów miało zeszyty obecności i zachowania (podpisywane po każdej lekcji przez n-la z adnotacją o zachowaniu. Rodzice nie sprawdzają. Uczniowie przez pewien czas się tym przejmowali, teraz już zeszytów nie mają.
Jeden z uczniów miał orzeczony ośrodek zawieszony przez sąd. Odwieszenia nie widać, mimo działań szkoły. również w zeszłym roku miał naucz. indywidualne (i to w domu!), radził sobie nieźle, bez problemu zdał do następnej klasy. W tym roku rodzice nie byli zainteresowani takim rozwiązaniem. A jak rodzice nie pochodzą za indywidualnym, to nikt inny nie może.
Drugi uczeń (najbardziej agresywny i niepoczytalny) miał w zeszłym roku naucz. indywidualne i całkiem fajnie to działało. W tym roku lekarz (psychiatra) orzekł, że mu się takie nauczanie nie należy. I to po wielu tygodniach przekonywania matki ucznia, że wizyta u lekarza jest niezbędna, bo chłopak nie potrafi funkcjonować w grupie.
Trzeci uczeń został przesunięty do klasy równoległej. Do tej pory było ok, ale już i tam zaczyna "rozwijać skrzydła". Innych uczniów nie przesuwaliśmy, bo w pozostałych oddziałach już jest po kilku pomniejszych "aktywistów" i dołożenie im prowodyrów byłoby równoznaczne z kataklizmem.
Klasa, jako jedyna w szkole, nie musi przechodzić z sali do sali, to nauczyciele przychodzą do nich.
Na lekcjach w klasie X często są psycholog i pedagog, wtedy jeszcze jakoś da się wytrzymać, ale mają też sporo innych obowiązków, czasem nie są w stanie podejść.
Monitoring jest w szkole na korytarzach, na więcej na razie nie ma kasy.
I tak to z grubsza wygląda.