Rzecz w skrócie:
Uczeń P. jest zagrożony jedynką z kilku przedmiotów.
Uczeń P. jest uczniem trzeciej klasy LO.
Uczeń P. jest pełnoletni.
Uczeń P. ma nieciekawe układy rodzinne. Ma matkę, która nim pomiata przy byle okazji i ojczyma, który ma go w (no, wiecie gdzie...)
Statut Szkoły nakazuje mi (jako wychowawcy) poinformować rodziców ucznia o zagrożeniu jedynkami.
Uczeń P. uznał, że jako dorosły obywatel nie podlega władzy rodzicielskiej (Kodeks Rodzinny bodajże) i w związku z tym rodzice nie odpowiadają za jego poczynania w szkole.
Uczeń P. napisał do mnie pismo, w którym wnosi o nieinformowanie osób trzecich o jego szkolnych ocenach, bo sobie tego nie życzy.
Uczeń P. twierdzi, że jego oceny to jego prywatna sprawa a nie rodziców.
Bo generalnie jak się matka dowie, to będzie miał przeje... do sześcianu. I tak już ma.
Dyrektor Szkoły nakazuje mi przestrzegać Statutu, "bo jak się matka odwoła to kuratorium nakaże nam zmianę oceny. Będzie podstawa do odwołania, bo nie poinformowano o zagrożeniu". I w ten deseń na okrągło.
Uczeń P. twierdzi, że takie postępowanie narusza jego świeżo nabyte prawo obywatelskie o samostanowieniu a także narusza ustawę o ochronie danych osobowych. Pismo bowiem złożył i wyraźnie nie zgadza się na upowszechnianie jego ocen. Bo to już jest jego sprawa, a nie rodziców.
PORADŹCIE, CO ROBIĆ
Szczerze zmartwiony wychowawca.