Kiedy można odmówić?

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

Awatar użytkownika
linczerka
Posty: 4541
Rejestracja: 2011-11-04, 19:49
Kto: nauczyciel
Lokalizacja: Polska

Re: Kiedy można odmówić?

Postautor: linczerka » 2011-11-14, 23:32

W pierwszym poście nie było mowy o pomocy potrzebującym. Wszelkiego rodzaju działania dla potrzebujących dzieci nie podlegają chyba dyskusji. Chodziło o pracę w weekendy, pracę wymuszoną przez dyrekcję. Temu też nie mam nic przeciwko, ale priorytetem jest dla mnie rodzina. Nie obiadek świąteczny, tylko rzeczywiście istotne aspekty życia rodzinnego (np. ślub czy pogrzeb w najbliższej rodzinie, ważne wydarzenia w życiu naszych prywatnych dzieci). Nie wszystko da się zamienić w czasie. I myślę, że wszystko byłoby do załatwienia, gdyby była dobra wola obydwu stron. I zrozumienie drugiego człowieka.
Trzeba umieć iść słoneczną stroną życia

jinks
Posty: 226
Rejestracja: 2010-06-26, 12:24
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka, Informatyka
Lokalizacja: małopolskie

Re: Kiedy można odmówić?

Postautor: jinks » 2011-11-15, 07:47

linczerka pisze:W pierwszym poście nie było mowy o pomocy potrzebującym. Wszelkiego rodzaju działania dla potrzebujących dzieci nie podlegają chyba dyskusji. Chodziło o pracę w weekendy, pracę wymuszoną przez dyrekcję. Temu też nie mam nic przeciwko, ale priorytetem jest dla mnie rodzina. Nie obiadek świąteczny, tylko rzeczywiście istotne aspekty życia rodzinnego (np. ślub czy pogrzeb w najbliższej rodzinie, ważne wydarzenia w życiu naszych prywatnych dzieci). Nie wszystko da się zamienić w czasie. I myślę, że wszystko byłoby do załatwienia, gdyby była dobra wola obydwu stron. I zrozumienie drugiego człowieka.

Problem w tym, że prowokator Wuem najpierw napisał jak toto ludzi trzeba zmuszać do takich działań, potem jak mu zostało wytłumaczone, że takie działaniejest przestępstwem zaczął śpiewkę o niesieniu pomocy innym itp. "przywracając innym w wiarę w ludzi". No przepięknie....
Do tego jeszcze między wierszami wyczytał u mnie że jestem typem aspołecznym, który nie chce pomagać ludziom, niewrażliwym i łasym na kasę. Mistrzostwo świata. Zupełnie jak "dyskusja" PO - PiS. Co byś nie powiedział i nie napisał to i tak druga strona wie lepiej, co pierwsza ma na myśli.
Dobrze, że przypomniałaś czego dotyczy meritum sprawy, bo prowokatorek jak zwykle rozmywa temat.
Ja może też jeszcze raz sprecyzuję: każdy dyrektor, czy zwierzchnik zmuszający do pewnych zachowań swojego podwładnego (czemu przyklaskuje Wuem) jest gnidą i łamie prawo.
Jeżeli szkoła wymaga reprezentowania w okresie poza czasem pracy pracownika, za ten czas należy mu się pieniądz!
Jeżeli dyrektor jest społecznikiem, człowiekiem wrażliwym, ma charyzmę i potrafi gromadzić wokół siebie ludzi w inny sposób niż usprawiedliwiane przez Wuema zmuszanie to kłopotów nie będzie miał w znalezieniu ludzi do pomocy przy jakiejś akcji charytatywnej. Znajdą się ludzie wśród nauczycieli, którzy pomogą chętnie raz, czy dwa razy w roku, jeżeli ktoś odmówi to widocznie miał jakiś powód i NORMALNY dyrektor i CZŁOWIEK to zrozumie, bez pytania o takowy bo TO NIE JEGO SPRAWA co pracownik robi w dzień wolny.
Odgrywanie się potem za taką odmowę (o czym była mowa w pierwszych postach) jest zwykłym skur...syństwem i jest to niegodne akcji niesienia pomocy innym, niegodne zawodu nauczyciela i niegodne człowieka.
Tyle z mojej strony!
Pozdrawiam wszystkich, którzy chcą i pomagają innym.

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Kiedy można odmówić?

Postautor: vuem » 2011-11-15, 09:54

linczerka pisze:W pierwszym poście nie było mowy o pomocy potrzebującym.


Była mowa o organizacji imprez typu WOŚP. W jakim celu się je organizuje?

linczerka pisze:Wszelkiego rodzaju działania dla potrzebujących dzieci nie podlegają chyba dyskusji.


Właśnie zostały tej dyskusji poddane...jak zwykle w kontekście pracy "za friko". I do tego się odniosłem, nie do mobbingu.

linczerka pisze:Temu też nie mam nic przeciwko, ale priorytetem jest dla mnie rodzina. Nie obiadek świąteczny, tylko rzeczywiście istotne aspekty życia rodzinnego (np. ślub czy pogrzeb w najbliższej rodzinie, ważne wydarzenia w życiu naszych prywatnych dzieci).


Dla mnie też zawsze rodzina stoi na pierwszym miejscu, ale:
a) nie jest problemem poświęcenie kilku dajmy na to weekendów, czy wieczorów w roku szkolnym, by ZA DARMO coś zrobić, ku chwale ojczyzny, by pomóc, by dać z siebie coś i nie oczekiwać zapłaty.

Nikt normalny nie stoi okoniem za tym, byś jednak przyszła do pracy, nawet w normalny dzień, jeśli masz np. pogrzeb w rodzinie, ba nagminne są przypadki zastępstw koleżeńskich w takich sytuacjach.
Masz problem z "urwaniem się z pracy", gdy dziecko zachoruje, ma okolicznościowy (doroczny na ten przykład) występ w kółku teatralnym, czy umarła Twoja babcia i chcesz wziąć udział w pogrzebie?

linczerka pisze:Nie wszystko da się zamienić w czasie.


Nie mówimy przecież o zmuszaniu do pracy w każdy weekend. Naciągasz problem do tezy.

Mówimy o kilku przypadkach w roku.

Jeśli jest osoba, która "etatowo" jest proszona o organizację - takie dyskusje tu bywały - to jest inny problem i nie on został tu poruszony...a przynajmniej nie wynika to z pierwszego postu.

I myślę, że wszystko byłoby do załatwienia, gdyby była dobra wola obydwu stron. I zrozumienie drugiego człowieka.


Ale gdzie tu zrozumienie drugiego człowieka, gdy argumentem jest, że:
a) muszę to robić w moim czasie wolnym
b) nie płacą mi za to.

Nikt nie postawił sprawy w sposób : "zbyt często to ja jestem proszony o pomoc".
Wtedy właśnie trzeba zmusić tych egocentrycznych leni, by ruszyli dupsko i odciążyli tych aktywniejszych.
Bo oni ciągle trąbią - zero zapłaty, poświęcam moje hobby...


jinks pisze:Problem w tym, że prowokator Wuem najpierw napisał jak toto ludzi trzeba zmuszać do takich działań, potem jak mu zostało wytłumaczone, że takie działaniejest przestępstwem zaczął śpiewkę o niesieniu pomocy innym itp. "przywracając innym w wiarę w ludzi". No przepięknie....


Tani chwyt. za prowokacje można uznać wszystko. Do uznania tego za wyrażenie opinii potrzeba dobrej woli i chęci zrozumienia.

jinks pisze:Do tego jeszcze między wierszami wyczytał u mnie że jestem typem aspołecznym, który nie chce pomagać ludziom, niewrażliwym i łasym na kasę. Mistrzostwo świata. Zupełnie jak "dyskusja" PO - PiS. Co byś nie powiedział i nie napisał to i tak druga strona wie lepiej, co pierwsza ma na myśli.


czy ja pokusiłem sie o jakieś wnioskowanie w kwestii sugestii ciągotek do dyrektorowania w stylu gnidy?
To Ty raczej wprost nazywasz mnie wypluwającym coś...;)
ja niczego wprost o Tobie nie napisałem, polemizuję z Twoimi słowami, poglądami.

Pisałem o ludziach, którzy z powodu lenistwa, przekonania o braku obowiązku do niesienia pomocy, jak i potrzebie wynagradzania za każdą taką aktywność nie biorą udziału w działaniach szkolnych, które mają nie tylko te pomoc nieść, ale również pomóc w kształtowaniu właściwej ludzkiej i obywatelskiej postawy.

Tak jak lekarza z bożej łaski, który zamiast nieść pomoc potrzebującemu na ulicy pyta, kto za tę pracę zapłaci, należy kopnąć w dupę i zmusić do podjęcia działania, tak nauczyciel który nie wypełnia swej roli właściwie musi zostać do tego działania zmuszony.

jinks pisze:Jeżeli dyrektor jest społecznikiem,


Mógłbym skopiować Twój zarzut wobec mnie i napisać, że wcześniej nie wspominałeś o dyrektorach społecznikach, a wszystkich wrzuciłeś do worka z gnidami.

Robisz tak, bo jesteś zaślepiony. Twą głową rządzi poczucie krzywdy, gdy musisz coś zrobić, a nie zapłacą, takie wrażenie odnoszę, gdy czytam Twoje posty.

Masz dwa wyjścia w takiej sytuacji, gdy Twoje słowa ktoś odbiera w negatywny sposób, a wg Ciebie sytuacja jest odmienna: wyjaśnić faktyczny pogląd na sprawę lub napisać, co znów wyplułem i jakim to prowokatorem jestem. Wybór należy do Ciebie.

Awatar użytkownika
linczerka
Posty: 4541
Rejestracja: 2011-11-04, 19:49
Kto: nauczyciel
Lokalizacja: Polska

Re: Kiedy można odmówić?

Postautor: linczerka » 2011-11-15, 14:44

Vuem, mówimy o czasie wolnym nauczyciela. Mam na koncie dość sporo akcji charytatywnych i nie tylko. Wszystkie działania podejmuj,e z chęcią, ale gdy nie mogę stawić się do pracy w czasie wolnym, to inna sprawa. Nie mogę(!) i nikt nie ma prawa mnie zmusić. Pracowałam nawet w niedzielę. Tyle tylko, że mogłam i chciałam, bez żadnego przymusu. T na ten temat z mojej strony.
Trzeba umieć iść słoneczną stroną życia

mika1807
Posty: 15
Rejestracja: 2010-07-01, 10:07
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: pomorskie

Re: Kiedy można odmówić?

Postautor: mika1807 » 2011-11-15, 17:01

Widzę, że rozgorzała dyskusja... W mojej szkole jest mobbing i nikt z tym nic nie robi - i pewnie nie zrobi bo jednak nauczyciel teraz ze znalezieniem pracy może mieć problem.
Mi nie przeszkadza to, że muszę coś zrobić "ku chwale" bez wynagrodzenia, zresztą o żadnym wynagrodzeniu nawet nie wspomniałam. Sama robię więcej w szkole godzin "karcianych" niż trzeba, po lekcjach poświęcam czas rodzicom, jak uczniowie chcą to zostaję dłużej. Ponadto nie raz uczestniczyłam w różnego rodzaju akcjach charytatywnych jeszcze zanim zaczęłam pracę w szkole, lubię to i mi to pasuje. Chodzi o to, że mam dość tego, że dyrektor nawet sam nie powie, nie mówiąc już o poproszeniu o przyjście w dzień wolny, tylko przez osoby trzecie przekazuje, że obecność jest obowiązkowa i koniec i że ktoś ma coś zrobić i koniec. Mój kolega z pracy w tym roku dowiedział się, że ma zorganizować WOŚP w szkole. Oczywiście od osoby postronnej nie od dyrektora. Nie pracujemy długo w szkole, więc ani on ani ja nie mieliśmy okazji organizować takiej akcji więc było by to na pewno coś nowego. Jednak poza tym, że ma zorganizować WOŚP nic więcej nie wie. Sama nie chciałabym brać całej odpowiedzialności za taką akcję, szczególnie gdyby ktoś z góry stwierdził, że mam się tym zająć i koniec. Nie raz już osoby których nie było w dzień wolny na jakiejś imprezie później doświadczały bolesnych przeżyć, a strach przed tym, że coś pójdzie nie tak jest tak duży, że odechciewa się robić cokolwiek "ku chwale" bo można zawału dostać zastanawiając się, czy to, że się zarwie kilka nocek i przygotuje wszystko jak trzeba spodoba się, czy też oberwie się mocno za obowiązkowe organizowanie czegokolwiek w dni wolne od pracy, bo coś się nie spodoba. U mnie w szkole jak się coś zrobi dobrze to się po prostu nie oberwie. Dodatek motywacyjny? Jest potrzebny dla zmotywowania swoich znajomych a ci, którzy pracują "ku chwale" bojąc się, że coś nie wyjdzie i im się dostanie, zostając po lekcjach i przyjeżdżając w dni wolne dostają ... ewentualną możliwość pochwały po imprezie - co się raczej nie zdarza. Jakże miło byłoby usłyszeć po prostu, że ktoś chce dać nam szansę wykazania się, albo ktoś wierzy, że damy sobie radę z tak ważnym przedsięwzięciem lub chociaż sam mógł przecież powiedzieć tej osobie, że ma coś przygotować zamiast udawania że nic się nie dzieje i po kryjomu przekazywania przez kogoś tak ważnych informacji jak organizacja jakichkolwiek imprez w dni wolne od pracy...

mika1807
Posty: 15
Rejestracja: 2010-07-01, 10:07
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: pomorskie

Re: Kiedy można odmówić?

Postautor: mika1807 » 2011-11-15, 17:25

Dodam tylko, że w mojej szkole nie ma nauczycieli, bądź też jest ich mało, którzy poproszeni o coś nawet kosztem czasu wolnego nie zrobiliby tego z chęcią. Trafiłam na bardzo pod tym względem pracowitą kadrę i tym bardziej boli mnie, że osoby które zawsze wywiązują się ze swoich obowiązków, chcą pomagać i robić coś poza nauczaniem, chcą dawać przykład innym i robić coś od siebie są przytłaczani, dołowani, zastraszani i zniechęcani do jakiejkolwiek aktywności. Jest to przykre - ale i coraz częściej występuje w szkołach:(

jinks
Posty: 226
Rejestracja: 2010-06-26, 12:24
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka, Informatyka
Lokalizacja: małopolskie

Re: Kiedy można odmówić?

Postautor: jinks » 2011-11-15, 21:38

Wuem - jesteś prowokator i typowy troll. Twój sposób argumentowania stoi na żenującym poziomie. Wg mnie celowo sprowadzasz dyskusję na inny tor, żeby trochę podkręcić dyskutantów. Tanie chwyty, człowieku to Ty stosujesz.
Nie zamierzam po raz kolejny próbować prostować moich wypowiedzi to to nie ma sensu. Ty i tak dobrze wiesz o co mi chodziło. Nie piernicz mi tu teraz o uczuciach, koleżankach, pomocy i człowieczeństwie.
Pisałem o dyrektorskich gnidach składających nauczycielom "propozycje nie do odrzucenia". Jak widać Tobie takie gnidowanie pasuje. Pytanie czy sam nie jesteś dyrektorem szkoły? Twój sposób myślenia i argumentowania pasuje do nich jak ulał.
Z mojej strony, dyskusję z Tobą, prowokatorku zakończyłem.
Pozostałym dyskutantom: niestety taka rzeczywistość szkolna: dyrektorzyny to zazwyczaj najgorsi nauczyciele w szkołach, ludzie z wielkimi ambicjami, z których nic nie wyszło. Startują więc takie miernoty w konkursach na dyrektorów, gdzie są zazwyczaj jedynymi kandydatami (bo kto by chciał za taki ochłap brać na barki kierowanie szkołą) i wyżywają się na swoich podwładnych. Będąc dyrektorem czują się choć odrobinę ważni i pokazują to nauczycielom, czy pracownikom obsługi na każdym kroku.
Otaczają się też swoim wianuszkiem lizusów i tak trwają na tym stanowisku. Dyrektor szkoły to taki prezio PiS-u.
Są oczywiście wyjątki, potwierdzające regułę i tych serdecznie pozdrawiam. Nie jest łatwo być szefem, zwłaszcza nauczycieli. Bardzo łatwo jest za to zostać gnidą.

Awatar użytkownika
Basiek70
Posty: 2234
Rejestracja: 2007-08-24, 19:43
Przedmiot: Inne

Re: Kiedy można odmówić?

Postautor: Basiek70 » 2011-11-15, 21:47

czuję się zażenowana poziomem "dyskusji" w tym wątku
"Nigdy nie rezygnuj z tego, co naprawdę chcesz robić.
Człowiek z wielkimi ambicjami i marzeniami jest silniejszy od tego,
który jest tylko realistą."

Peonia
Posty: 620
Rejestracja: 2011-09-23, 16:35
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Zajęcia zintegrowane
Lokalizacja: łódzkie

Re: Kiedy można odmówić?

Postautor: Peonia » 2011-11-16, 15:26

Dyskusja, widzę, jest burzliwa. :D

Ja mogę powiedzieć, że każde z was ma rację, bo... za pracę w dzień wolny rzeczywiście nalezy się nauczycielowi zapłata lub dzień wolny w innym uzgodnionym, dogodnym dla nauczyciela terminie. Że weekendy nauczyciel nie pracuje i dyrektor nie ma prawa narzucać mu dodatkowej, charytatywnej pracy, wbrew woli nauczyciela. Jest jednak ta druga strona problemu - pozytywna- gdzie nauczyciel sam z siebie angażuje się do dodatkowej pracy w weekendy.

Problem bulwersuje, bo dyrektorzy nadużywają swojej mocy i bez pytania o zgodę rady pedagogicznej podejmują decyzję zorganizowania charytatywnie czegoś. Zakładają z góry, ogólnie wiadomo, że nauczyciele nie osmielą się im odmówićm, bo sytuacja zatrudnienia w szkołach jest zła, łatwo stracić pracę. Nauczyciele boją się utraty pracy i podejmują się "dla własnego dobra" każdą wymyśloną przez dyrektora działalność. A lista tych "darmowych", czy też dodatkowych czynności stale wzrasta. I tak - nauczyciel powinien pracować w tygodniu 18 godz. + 2KN, a pracuje każdego dnia społecznie, dla dobra szkoły i uczniów codziennie parę godzin więcej, bo konkurs, bo akademia, bo spotkanie integracyjne, bo zawody...itd.. Wzamian często zamiast podziekowania słyszy, że nauczyciela obowiazuje 40 godzinny czas pracy w tygodniu.

Myślę, że gdyby na radzie ped. dyrektor rzucił pomysł, a rada do pomysłu odniosła by się pozytywnie, choćby większością głosów, to nie byłoby problemu. Decyzje zapadają jednak odgórnie i to boli, że nikt z pracownikiem się nie liczy, nikt nie pyta pracownika o zgodę, że ktoś dysponuje czasem wolnym pracownika, a do tego nie ma prawa.

I tak naprawdę nie ma zawodu, zakładu pracy, w którym pracownik pracowałby po godzinach za free... tak jest tylko w oswiacie... Moi znajomi spoza naszej branży pukają się w czoło, a mój mąż mówi często, że powinnam wstawić łóżko do klasy, bo więcej czasu spędzam w szkole niż w domu.

mika1807
Posty: 15
Rejestracja: 2010-07-01, 10:07
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: pomorskie

Re: Kiedy można odmówić?

Postautor: mika1807 » 2011-11-16, 19:31

A co odnośnie poniesienia odpowiedzialności za taką imprezę? Czy dyrektor ma prawo zmusić nauczyciela do przejęcia całej odpowiedzialności cywilno - prawnej nauczycielowi, któremu każe coś zrobić? Nie dość że sam nie mógł kolega zdecydować że chce lub nie się zaangażować, to jeszcze tylko on ma odpowiadać za wszystko - czy wszystko będzie zgodne z prawem, czy będą prawidłowe rozliczenia i czy wszystko będzie jak należy. Czy ktoś kto nigdy wcześniej nie miał możliwości organizować w szkole takiej akcji powinien od razu być zmuszony do takiej odpowiedzialności? Co innego pomoc w organizacji co innego cała organizacja plus cała odpowiedzialność za wszystko, co się wydarzy. Czy to nie osoba która jest inicjatorem - w tym wypadku mój dyrektor- takiej imprezy powinien być głównym odpowiedzialnym? Sama też bym się bała przejąć całą odpowiedzialność za coś, co miałabym robić w tej szkole pierwszy raz. Szczególnie w takich a nie innych warunkach pracy. Nie chodzi o dzień wolny w zamian, tylko o to, że według mnie tak się nie robi.

katty
Posty: 431
Rejestracja: 2008-05-14, 12:53
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Kiedy można odmówić?

Postautor: katty » 2011-11-16, 20:29

Mnie wyprowadza z równowagi, że nie mogę sobie życia zaplanować ze względu na szkołę. Naprawdę jestem chętna do pracy dodatkowej i sama się w różne rzeczy angażuję. I tak powinno być, powinniśmy się angażować nie zastanawiając się, czy płacą, czy nie, niemniej powinniśmy móc angażować się w momencie, kiedy MOŻEMY sobie na to pozwolić. Zaangażowanie w cokolwiek z przymusu nigdy nie będzie dobre, bo będzie powierzchowne a w środku będzie budzić frustrację. Ileż to ja razy miałam brzydkie słowa na końcu języka, bo MUSZĘ BYĆ i nie podlega to żadnej dyskusji - w momencie, kiedy nie mogę. Mam odebrać mamę ze szpitala po operacji - ciach, kombinujemy mamie transport taksówką, bo dyrektor właśnie ustalił termin zabawy, festynu, szkolenia czy czegośtam i MUSZĘ BYĆ. Umówiłam sobie wizytę u lekarza specjalisty, czekałam na nią pół roku i odwołuję - bo MUSZĘ BYĆ. Pękła mi rura, pół nocy sprzątałam, od kilku dni nie mam wody, umówiłam sobie ekipę do naprawy i... odwołuję, bo MUSZĘ BYĆ. W tych sytuacjach nawet jakby płacili za obecność dziesięć razy więcej, niż normalnie, nie przyszłabym, gdybym tylko mogła. Ale musiałam. I w takich właśnie sytuacjach narzekamy, że znowu trzeba i że znowu za darmo. I takie właśnie sytuacje sprawiają, że na pomysły jakiejkolwiek pracy dodatkowej zaczynamy reagować wysypką. Taki odruch Pawłowa.

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Kiedy można odmówić?

Postautor: vuem » 2011-11-16, 22:31

linczerka pisze:Vuem, mówimy o czasie wolnym nauczyciela. Mam na koncie dość sporo akcji charytatywnych i nie tylko. Wszystkie działania podejmuj,e z chęcią, ale gdy nie mogę stawić się do pracy w czasie wolnym, to inna sprawa. Nie mogę(!) i nikt nie ma prawa mnie zmusić. Pracowałam nawet w niedzielę. Tyle tylko, że mogłam i chciałam, bez żadnego przymusu. T na ten temat z mojej strony.


Doskonale rozumiem Taką sytuację, jeśli dyrekcja nie bierze pod uwagę Twojego zaangażowania i/lub sytuacji losowej, to postępuje źle.
Nie powinnaś być w takiej sytuacji zmuszana.

Dyrekcja powinna zmusić Twoich kolegów, którzy dotąd nie przejawiali aktywności, ich kolej.

mika1807 pisze:Mi nie przeszkadza to, że muszę coś zrobić "ku chwale" bez wynagrodzenia, zresztą o żadnym wynagrodzeniu nawet nie wspomniałam. Sama robię więcej w szkole godzin "karcianych" niż trzeba, po lekcjach poświęcam czas rodzicom, jak uczniowie chcą to zostaję dłużej. Ponadto nie raz uczestniczyłam w różnego rodzaju akcjach charytatywnych jeszcze zanim zaczęłam pracę w szkole, lubię to i mi to pasuje.


Po pewnym czasie zaczynasz się zastawiać, czemu w rożne imprezy niektórzy się nie angażują. Ty oczywiście i tak pomagasz, bo chcesz to robić, ale pozostaje pewien niesmak.
Niektórych trzeba zmusić.
Bicie dzieci, to zła rzecz, ale klaps czasem bywa zbawienny :wink:

Peonia pisze:I tak naprawdę nie ma zawodu, zakładu pracy, w którym pracownik pracowałby po godzinach za free... tak jest tylko w oswiacie... Moi znajomi spoza naszej branży pukają się w czoło, a mój mąż mówi często, że powinnam wstawić łóżko do klasy, bo więcej czasu spędzam w szkole niż w domu.


Z drugiej strony mamy znacznie więcej wolnego niż w innych profesjach...więc te kilka okazji w roku, gdy pomagamy w organizacji tego typu imprez korony z naszych głów nie strąci.
W wielu zawodach od czasu do czasu pracownicy angażują sie w różne działania i nie wypłaca się im za to nadgodzin.
Nie mówimy o regularnych zajęciach.

Jeśli naszym celem jest zachęcenie młodzieży do takiej postawy, do aktywności poza godzinami zajęć od 8.00 do 14.00, to siłą rzeczy musimy jakąś pieczę nad nimi sprawować.

mika1807 pisze:Dodatek motywacyjny?


Powinien być wypłacany w odpowiedniej wysokości, powinien nagradzać pracowitych i aktywnych, a nie motywować nierobów i samolubów.

No ale kasy wiecznie brak... nie zawsze z winy dyrekcji zresztą.

I co z tym fantem my mamy zrobić? "Zastrajkować" i nie pomagać? Nie brać udziału w ramach protestu, choć chcielibyśmy?

mika1807 pisze:Trafiłam na bardzo pod tym względem pracowitą kadrę i tym bardziej boli mnie, że osoby które zawsze wywiązują się ze swoich obowiązków, chcą pomagać i robić coś poza nauczaniem, chcą dawać przykład innym i robić coś od siebie są przytłaczani, dołowani, zastraszani i zniechęcani do jakiejkolwiek aktywności. Jest to przykre - ale i coraz częściej występuje w szkołach:(


To jest przykład absolutnie niepożądanej sytuacji, niewłaściwej wskazującej na brak kompetencji dyrekcji, która nie potrafi właściwie oceniać.

Szczerze mówiąc zdarzyło mi się takie zjawisko zaobserwować chyba jedynie raz...na kilkunastu dyrektorów, których znam dość dobrze.

jinks pisze:Wuem - jesteś prowokator i typowy troll.


Napisz coś na temat, nie analizuj mej osobowości. (to w moim języku)

Jeśli nie rozumiesz, to przetłumaczę dodatkowo na twój :

"Jesteś nudny i durny.

Jak się zbierzesz do kupy i napiszesz coś sensownego w temacie i na temat, to może odpowiem. Póki co co najwyżej mogę te twoje idio-analizy wydrukować i na papier toaletowy przerobić."

Peonia pisze:Myślę, że gdyby na radzie ped. dyrektor rzucił pomysł, a rada do pomysłu odniosła by się pozytywnie, choćby większością głosów, to nie byłoby problemu. Decyzje zapadają jednak odgórnie i to boli, że nikt z pracownikiem się nie liczy, nikt nie pyta pracownika o zgodę, że ktoś dysponuje czasem wolnym pracownika, a do tego nie ma prawa.


I tu właśnie poruszasz problem, który jest nagminnie mieszany - nie tylko w tym wątku - z poglądem, który podzielam.

Jednym problemem jest niekompetencja dyrekcji, brak umiejętności kierowania zespołem w sposób, który by im skrzydeł dodawał, zamiast podcinać z negatywną opinią o "roszczeniowym" podejściu niektórych i oczekiwaniem jedynie profitów oferując w zamian jedynie minimum w imię zasady nie zarabiam dobrze, więc nie będę się wysilać.

W gruncie rzeczy obydwie opinie mają sens, problem w tym, by ich nie mieszać i nie używać jako argumentów przeciwko sobie samym.

katty pisze:Mnie wyprowadza z równowagi,


Masz droga Katty idiotę, czy chama za dyrektora i tyle, ale uwierz, że nie wszyscy są tacy. Inni potrafią sami Ci transport w takiej sytuacji zaoferować.
A wyrażenie zgody na nieobecność w czymś tam z takiego powodu zajmuje tyle czasu ile potrzeba na wypowiedzenie krótkiego OK.

Nie wierzysz pewnie i powtórzysz klepany tu przez niektórych stereotyp dyrektora-gnidy, ale popatrzmy na problem przez pryzmat prawdopodobieństwa.

Skoro tak wielu z nas-nauczycieli jest tak mądrych, by takie błędy, niekompetencję, czy głupotę oraz paskudny charakter zauważać i nie akceptować - co świadczy o posiadaniu zupełnie odwrotnych cech, to jak to jest możliwe, że dyrektorami zawsze zostają ci ... źli?

jinks
Posty: 226
Rejestracja: 2010-06-26, 12:24
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka, Informatyka
Lokalizacja: małopolskie

Re: Kiedy można odmówić?

Postautor: jinks » 2011-11-17, 18:06

Vuem, za obelgi podziękuję. Jak Ci papieru toaletowego brakuje, to podaj adres, wyślę Ci rolkę.

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Kiedy można odmówić?

Postautor: vuem » 2011-11-18, 06:34

Nie drąż chłopie, bo się ośmieszasz. Zachowujesz się agresywnie, a potem płaczesz, że ktoś na ciebie krzyknął.

Chcesz coś powiedzieć w tym temacie?

Ellen
Posty: 3
Rejestracja: 2011-11-17, 20:09
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język polski
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Re: Kiedy można odmówić?

Postautor: Ellen » 2011-11-18, 22:33

katty pisze:Mnie wyprowadza z równowagi, że nie mogę sobie życia zaplanować ze względu na szkołę. Naprawdę jestem chętna do pracy dodatkowej i sama się w różne rzeczy angażuję. I tak powinno być, powinniśmy się angażować nie zastanawiając się, czy płacą, czy nie, niemniej powinniśmy móc angażować się w momencie, kiedy MOŻEMY sobie na to pozwolić. Zaangażowanie w cokolwiek z przymusu nigdy nie będzie dobre, bo będzie powierzchowne a w środku będzie budzić frustrację. Ileż to ja razy miałam brzydkie słowa na końcu języka, bo MUSZĘ BYĆ i nie podlega to żadnej dyskusji - w momencie, kiedy nie mogę. Mam odebrać mamę ze szpitala po operacji - ciach, kombinujemy mamie transport taksówką, bo dyrektor właśnie ustalił termin zabawy, festynu, szkolenia czy czegośtam i MUSZĘ BYĆ. Umówiłam sobie wizytę u lekarza specjalisty, czekałam na nią pół roku i odwołuję - bo MUSZĘ BYĆ. Pękła mi rura, pół nocy sprzątałam, od kilku dni nie mam wody, umówiłam sobie ekipę do naprawy i... odwołuję, bo MUSZĘ BYĆ. W tych sytuacjach nawet jakby płacili za obecność dziesięć razy więcej, niż normalnie, nie przyszłabym, gdybym tylko mogła. Ale musiałam. I w takich właśnie sytuacjach narzekamy, że znowu trzeba i że znowu za darmo. I takie właśnie sytuacje sprawiają, że na pomysły jakiejkolwiek pracy dodatkowej zaczynamy reagować wysypką. Taki odruch Pawłowa.


Pracujesz w mojej szkole? ;)
Tuż po operacji mojego Taty (rak), gdy wciąż było z nim kiepsko, nie mogłam popołudniami po lekcjach jeździć do Niego do szpitala... Powód? Gazetka ścienna!!! Robiłam ją 3 dni, bo codziennie słyszałam, że coś jest nie tak, że w sumie cała jest nie tak i muszę ją zmienić, już dziś! A że tak się złożyło, że w te dni akurat kończyłam późno, po zrobieniu gazetki już nie miałam szans na to, by zdążyć w godzinach odwiedzin.. (1,5 godziny do szpitala..). Dyrekcja wiedziała o tym... Nikt nie mógł tego za mnie zrobić, bo to ja byłam zapisana w rocznym planie pracy na jej wykonanie...
Natomiast jak w roku poprzednim moja klasa osiągnęła bardzo wysoki wynik w testach (bardzo słaba klasa, ale 6 godzin zajęć tygodniowo - dla mnie, dla dzieci 2 - podział na grupy - zrobiło swoje) wysoko plasując moją szkołę w rankingu - Dyrekcja szalała z radości. Ja natomiast dobrego słowa nie usłyszałam. Jak to napisał ktoś wyżej - po prostu mi się nie oberwało...

W grudniu mamy radę szkoleniową w sobotę..... Musimy być, bez względu na wszystko, bo to rada... A że w weekend... Trudno. Mamy 40-godzinny tydzień pracy.

Tylko że... Coraz mniej radości z pracy...


Wróć do „Prawo oświatowe”