witam,
Jestem młodym stażem wychowawcą w Sow. Moim obowiązkiem jest zabierac dzieciaki ze szkoły w wyznaczonym czasie.
u nas w ośrodku odbywa się to tak, że wychowawcy czekaja po przerwie na dzieci i tyle cała filozofia...
wczoraj miałam starcie z panem od w-f, który stwierdził , że "źle odbieram dzieci"wymieniłam z nim kilka ostrych słów ponieważ stwierdził:"tym razem mówię do Pani spokojnie..." ale to jestem w stanie przezyć, facet ma kompleksy zapewne....
Lecz dzisiaj wracając ze szkoły "moje " dzieci opowiadały mi że Pan opowiadał im jak to ja je niewłaściwie odbierami jak to on na mnie krzyczał. Na domiar złego "dorwał"praktykantki z mojego ośrodka i też im zdał relacje . No słuchajcie facet *** no inaczej nie powiem. To ja się dwoje i troje by wypracować sobie u dzieciaków autorytet a on ot tak sobie opowiada im takie sytuacje. Nie będę już wspominać, że wykonuję swoje obowiązki doskonale.To moja pierwsza praca i od razy wymarzona. Na tym etapie nie ma możliwości z mojej strony na pomyłki.
Wiec ja jako ja Di26 jestem na faceta wsciekła , jak tylko to sobie przypomna to trącam piorunami , no frajer jeden, a jako nauczyciel oburzona i ktos taki pracuje z dziecmi...a tyle fajnych nauczycieli z powołaniem podpisuje listę w pośredniaku. Za kogo on sie ma??????I jakim prawem????