Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

jak sobie z nią radzić, jak uniknąć rutyny

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

Awatar użytkownika
chiczi
Posty: 3046
Rejestracja: 2006-10-02, 16:12

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: chiczi » 2007-10-03, 21:17

Mandy pisze:Poki co zachowanie znacznie sie poprawilo, a przede wszystkim widze, ze zyskalam autorytet i powoli wreszcie zaczynam coraz bardziej lubic te dzieciaki... Domyslam sie, ze jeszcze nie raz sie wsciekne i bede miala dosc, ale z drugiej strony musze przyznac, ze ujarzmienie mojej klasy i nawiazanie z nimi kontaktu dalo mi wiele satysfakcji i poki co odeszlam od pomyslu porzucenia pracy:-)


Tak trzymaj :) :) :)

Awatar użytkownika
renati23
Administrator
Posty: 3073
Rejestracja: 2007-06-08, 18:48
Przedmiot: Inne

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: renati23 » 2007-10-03, 22:24

Mandy pisze:Poki co zachowanie znacznie sie poprawilo, a przede wszystkim widze, ze zyskalam autorytet i powoli wreszcie zaczynam coraz bardziej lubic te dzieciaki.

Brawo Mandy, :*

Awatar użytkownika
daughter
Posty: 280
Rejestracja: 2007-08-26, 15:04

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: daughter » 2007-10-04, 15:37

szybka zmiana.

Awatar użytkownika
V
Posty: 3
Rejestracja: 2007-11-07, 14:29

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: V » 2007-11-08, 20:51

Praca w szkole to czasami walka o przetrwanie. Zeby w niej wytrzymac trzeba miec charyzme. Kto jej nie posiada, moze stosowac setki metod a dyscypliny nie utrzyma. prawda jest jedna. poki jestes mloda i elastyczna uciekaj z tej roboty!

Awatar użytkownika
Basiek70
Posty: 2234
Rejestracja: 2007-08-24, 19:43
Przedmiot: Inne

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: Basiek70 » 2007-11-08, 21:24

V - TY powinnaś z niej uciekać. Natychmiast. Dla dobra dzieci...
"Nigdy nie rezygnuj z tego, co naprawdę chcesz robić.
Człowiek z wielkimi ambicjami i marzeniami jest silniejszy od tego,
który jest tylko realistą."

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: malgala » 2007-11-08, 22:18

Basiek70 pisze:V - TY powinnaś z niej uciekać. Natychmiast. Dla dobra dzieci...

i własnego

Awatar użytkownika
Basiek70
Posty: 2234
Rejestracja: 2007-08-24, 19:43
Przedmiot: Inne

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: Basiek70 » 2007-11-08, 22:52

malgala pisze:
Basiek70 pisze:V - TY powinnaś z niej uciekać. Natychmiast. Dla dobra dzieci...

i własnego


amen!
"Nigdy nie rezygnuj z tego, co naprawdę chcesz robić.

Człowiek z wielkimi ambicjami i marzeniami jest silniejszy od tego,

który jest tylko realistą."

Awatar użytkownika
daughter
Posty: 280
Rejestracja: 2007-08-26, 15:04

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: daughter » 2007-11-09, 18:24

Basiek70 i malgalo- chyba trochę przesadzacie z tym atakiem. Rozumiem, że we dwójkę jest łatwiej kogoś ocenić, ale nie przesadzajcie z tymi osądami...
Nie oznacza to, że w 100% zgadzam się z tym, co napisała V- bo czy naprawdę trzeba mieć charyzmę? Ja jej na pewno nie mam, a jakoś mi idzie i nawet trochę się poprawia zachowanie.
Natomiast zgodzę się, że praca w szkole to czasem walka o przetrwanie- nie dosłownie oczywiście...

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: malgala » 2007-11-09, 18:45

Ale ja nie atakuję. Nie lubię tylko, gdy ktoś namawia innych do ucieczki.
daughter pisze:Nie oznacza to, że w 100% zgadzam się z tym, co napisała V- bo czy naprawdę trzeba mieć charyzmę? Ja jej na pewno nie mam, a jakoś mi idzie i nawet trochę się poprawia zachowanie.

I to jest ważne. Trzeba uwierzyć w siebie i w sens tego co się robi.

Awatar użytkownika
wrotkap
Posty: 131
Rejestracja: 2007-10-20, 00:34

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: wrotkap » 2007-11-09, 20:59

Bardzo ciekawa dyskusja.

Ja miałem podobne problemy. W połowie roku zostałem wychowawcą klasy V (której uczyłem matematyki). Mało tego, że klasa nie uczyła się, to jeszcze ich zachowanie było skandaliczne. Właśnie takie jak przedstawiła Mandy. To jeszcze na koniec roku zrodził się konflikt w klasie i nie wiadomo było już kto go rozpętał. Miałem piekło z tymi dzieciakami. Jedna uczennica powiedziała nawet, że się powiesi. Ale jakoś udało mi się rozwiązać problemy właśnie takimi metodami jak przedstawiacie wyżej. Chociaż już nie jestem ich wychowawcą (od 15 października) to jednak każdy mnie pyta co zrobiłem z tą klasą, że jest taka spokojna. A ja tylko traktowałem ich jak ludzi i wymagałem, żeby mnie traktowali jak człowieka.

Pozdrawiam.

PS. Mnie praca w szkole sprawia ogromną radość. Czasem też wychodzę z lekcji wściekły, ale gdy wchodzę do innej klasy od razu mi się humor poprawia. (szczególnie jak mam zajęcia z 5 klasą, jest tam taki uczeń, który mało się odzywa, ale jak coś powie, to wszyscy tarzają się ze śmiechu. Ostatnio wszedł na lekcję i mówi: "Przepraszam za spóźnienie ale moja anakonda zaciągnęła mnie do ubikacji, bo chciała pozostawić tam swoje płyny")
Żyj tak, abyś nie musiał się czerwienić, zwłaszcza przez samym sobą.

Awatar użytkownika
nelke
Posty: 78
Rejestracja: 2007-11-03, 13:49

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: nelke » 2007-11-10, 14:55

wrotkap pisze:Mnie praca w szkole sprawia ogromną radość. Czasem też wychodzę z lekcji wściekły, ale gdy wchodzę do innej klasy od razu mi się humor poprawia.


Ja mam identycznie. :) Są klasy i uczniowie, dzięki którym widze sens mojej pracy. Nakwiększą satysfakcję mam wtedy, gdy widzę, że udało mi się zachęcić kogoś do nauki niemieckiego. (mam kilka takich sukcesików na koncie :mrgreen: )

Miałam też niestety klasę, która za nic w świecie nie chciała się uczyć niemieckiego i ja nie potrafiłam zmienić ich nastawienia. Słyszałam ciągle: Po co mi niemiecki? albo I tak mnie Pani nie zmusi do nauki niemieckiego! (był to język nieobowiązkowy w gimnazjum i wtedy jeszcze nie wliczał się do średniej) Nic nie chcieli robić. Nawet część uczniów nie kupiła sobie książek, bo szkoda im było na to pieniędzy. Jak im rozdawałam kserówki to sie pytali: A po co mi to??? Po lekcji wszyscy wyrzucali te kserówki do kosza. :x Po wielu próbach zachęcania ich do nauki tego języka też sobie odpuściłam.

Awatar użytkownika
daughter
Posty: 280
Rejestracja: 2007-08-26, 15:04

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: daughter » 2007-11-10, 15:32

Oj tak, miło po lekcji wyjść od wnerwiającej klasy i pomyśleć sobie, że te dzieci z 2 klasy zaraz mi poprawią nastrój:)

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: Cytryn » 2007-11-11, 11:15

Po co mi niemiecki? albo I tak mnie Pani nie zmusi do nauki niemieckiego!

Ja mam podobnie w gimnazjum na muzyce( choć to przedmiot obowiazkowy i ocena wlicza się do średniej...).
Gadki typu "Po mi to" już mi naprawdę obrzydły. Słuchanie muzyki traktują jako przerwę na rozmowy. Śpiew to okazja, żeby się wyryczeć i powygłupiać.
Wlaczyłam, walczyłam...a teraz to przychodzę na lekcje i ...dyktuję im obszerne fragmenty z historii muzyki...Bo tylko wtedy mam ciszę i mogę jakoś dotrwać do dzwonka.
Najfajniej pracuje się u dzieci z klas IV-V. Śpiewają, grają, tańczą, powstają nawet małe zespoliki instr.
W gimnazjum lekcje muzyki mijają się z celem. Owszem, ma sens prowadzenie chóru czy zespołu instr.- wtedy przychodzą ci, którzy chcą, zawsze się tacy znajdą. Albo nauka gry na gitarze czy keyboardzie.
Ja bym zlikwidowała lekcje muzyki dla wszystkich w gimn., a właśnie wprowadziła zajęcia fakultatywne. Tak samo w szkole średniej, w ktorej już w ogóle nie kutywuje się żadnych muzycznycn tradycji.
Kiedyś ogólniaki miały swoje chóry, zespoły...Treaz nie ma nic. Szkoda.
A przede wszystkim wprowadziłabym więcej lekcji umuzykalniających w klasach I-III, z rytmiką włącznie. Panie z I-III najczęściej( co zresztą zrozumiałe ) mało czasu poświecają na muzykę, poza tym nie bardzo potrafią.

A wracając do tematu: dyscyplina siada, jeśli dzieciaki naprawdę czegoś nie chcą.
Z niewolnika nie ma robotnika, a szkoła to takie narzędzie przymusu. Uczyć się tak naprawdę chce mała grupka ambitniejszych osób, reszta ma to gdzieś. Jeśli jeszcze wiedzą, że dostaną ocenę, że jakieś punkty, że rodzice dadzą nagrodę za stopień- to jakoś to idzie. Młodzież dzisiaj jest bardzo...hm...praktyczna. Oni przede wszystki chcą wiedzieć: "A co ja z tego będę miał?"
Nauka sama w sobie nie przedstawia żadnej wartości, jeśli nie można jej przeliczyć na wymierne korzyści.
Kiedy tłumaczę, ze bedziesz mądrzejszy, bardziej elokwentny, że rozwiniesz swoją wrażliwość i inteligencję, to dla takiego przeciętnego Jasia to czysta abstrakcja.
Mam to też na polskim.
Np. nie zapytałam ucznia, który bardzo się zgłaszał do przeczytania pracy domowej( a na każdej lekcji się zgłasza i ma już dużo ocen). I wtedy słyszę komentarz : "To po co ja robiłem tę pracę domową?!"
Interes musi się kręcić, żyjemy w czasach konsumpcji, egoizmu, zaniku wyższych wartosci. Taka jest smutna prawda.
Ostatnio rozmawiałam z dziecmi na godz. wych. na temat honoru i godności osobistej. Byłam zaszokowana ich poglądami. Oszustwo i kłamstwo nie są złe, jeśli przynoszą korzyści- tak wniosek można było wyciągnąc po rozmowie z nimi. Ściąganie czy jazda autobusem bez biletu, napisanie usprawiedliwienia( fałszywego) koledze z niższej klasy, okłamanie nauczyciela nie są przez nich wartościowane jako cos złego.
Pobicie kolegi czy wzywanie koleżanki zawsze można usprawiedliwić( "Bo ona/on mnie zdenerowała/zdenerwował"). Oni nie czują, ze robią coś złego... :|

Jestem przerażona powszechnym relatywizmem, usprawiedliwianiem złych zachowań przez uczniów( i ich rodziców), ich bagatelizowaniem...Niechecią do podjęcia wysiłku wychowawczego przez rodziców, ich kompletną bezradnością i...lenistwem po prostu.
Szkoła schodzi na psy, ale to myślę, że szkoła jest pięknym obrazem naszego całego społeczeństwa.

walllly
Posty: 30
Rejestracja: 2007-10-09, 16:17

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: walllly » 2007-11-11, 12:13

Cytryn pisze:Ja mam podobnie w gimnazjum na muzyce( choć to przedmiot obowiazkowy i ocena wlicza się do średniej...).
Gadki typu "Po mi to" już mi naprawdę obrzydły.


I mają rację... Po co mi znać cały życiorys jakiegoś muzyka? Moja pamięć krótkotrwała jest już naprawdę mocno przeciążona informacjami z pozostałych przedmiotów...
Bo drodzy nauczyciele spójrzcie na sprawę tak jak my ją widzimy:
1)Muzyka mnie nie interesuje
2)Do niczego w życiu mi się nie przyda
3)I tak za chwilę zapomne...
Więc po co się uczyć?

Większość uczniów uczy się dzień przed sprawdzianem lub kilka minut przed kartkówką żeby nie dostać złej oceny.
I teraz bardzo niewielu uczy się dla siebie... Większość robi to dla ocen czyli dla rodziców.

A co do podejścia "Czy mi się to w życiu przyda?" wg mnie jest prawidłowe.
Mlodziez patrząca na cale rodziny klapiace biede, których nie stać na książki, kino, zabawy stara się podchodzić do życia realnie.
A w dzisiejszych czasach nie jest łatwo.
Nie chcę nikogo urazić. Nie staram się usprawiedliwiać uczniów którym się po prostu nie chce.Chcę tylko powiedzieć że nie warto uczyć się czegoś co nie będzie mi potrzebne... Dlatego kartkówki z plastyki, muzyki itp wydają mi się śmieszne...

Pozdrawiam!
''Chcąc zdobywać wiedzę trzeba być naiwnym jak dziecko''

Jestem Młodym Polakiem!
Nie Kradnę Samochodów I Nie Jestem Pijakiem.

Awatar użytkownika
renati23
Administrator
Posty: 3073
Rejestracja: 2007-06-08, 18:48
Przedmiot: Inne

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: renati23 » 2007-11-11, 12:39

Cytryn pisze:Wlaczyłam, walczyłam...a teraz to przychodzę na lekcje i ...dyktuję im obszerne fragmenty z historii muzyki...Bo tylko wtedy mam ciszę i mogę jakoś dotrwać do dzwonka.

nie jest to najlepszy sposób na uciszenie dzieci ale za to bardzo skuteczy :twisted:
Cytryn pisze:Kiedy tłumaczę, ze bedziesz mądrzejszy, bardziej elokwentny, że rozwiniesz swoją wrażliwość i inteligencję, to dla takiego przeciętnego Jasia to czysta abstrakcja.

Zajęcia z muzyki mogą być bardzo przyjemne - mogą być odpoczynkiem w czasie dnia naładowanego innymi ciężkimi przedmiotami
1) działa wprowadzenie tematyki z muzyki współczesnej i aby to uczniowie przygotowywali lekcje. Jeżeli kolega będzie prowadził zajęcia to może będą bardziej aktywni i grzeczni.
2) na każdej lekcji wysłuchanie jednego utworu muzycznego o jakiej tematyce zadanej wcześniej - dzieciaki muszą np. znaleść piosenkę o miłości, zdradzie, o Warszawie, księżniczce, smutku,itd.
3) można zrobić konkursu na najlepiej przygotowaną oprawę jakiegoś utworu - czyli plakat, scenka,
4) można połączyć muzykę z lekcjami w-f i połączyć taniec z muzyką - niech młodzież przygotuje np. na apel przerywniki w postaci piosenek i tańca
Mogłabym jeszcze długo wymieniać ale są to tylko moje sugestie i pomysły które przyszły mi po przeczytaniu tego postu - co nie oznacza że są jedynie słuszne :twisted: :twisted: :twisted: mogę się przecież mylić :roll:


Wróć do „Szkolna codzienność”