Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

jak sobie z nią radzić, jak uniknąć rutyny

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

Mandy
Posty: 9
Rejestracja: 2007-09-25, 18:00

Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: Mandy » 2007-09-25, 18:23

Witam,

czytalam posty na tym forum i odnosze wrazenie, ze ja chyba jednak nie jestem nauczycielem z powolania. Wlasnie zaczal sie 3ci rok mojej pracy w szkole, co roku jest to nowa szkola, poniewaz za kazdym razem zatrudniana bylam na zastepstwo za osobe przebywajaca na macierzynskim.

Najgorsze jednak jest to, ze chwilami jestem zalamana ta praca. Budze sie rano z mysla, ze mam tam isc i mam ochote schowac sie z powrotem pod koldre i udawac, ze to jakis senny koszmar. W tym roku jest jeszcze gorzej, bo mam wychowawstwo i trafila mi sie bardzo trudna klasa, z ktora sobie nie radze (mimo ze to podstawowka), po nasze ostatniej lekcji wychowawczej wyszlam z klasy i poplakalam sie w toalecie, bo czulam sie calkiem bezsilna. Tak nie jest zawsze, poniewaz ucze tez klasy, ktore sa bardzo sympatyczne i gdzie da sie bezproblemowo poprowadzic lekcje, ale w przypadku niekorych klas po prostu sobie nie radze. Nie chce jednak tutaj winy zwalac na dzieci, sama czuje sie winna, ze nie sprawdzam sie jako nauczyciel. Ze nie radze sobie z moimi emocjami, ze stresem, z lekiem i nie potrafie nabrac zdrowego dystansu do tego, co tam sie dzieje. W czerwcu myslalam, ze dam sobie spokoj ze szkola w tym roku, pozniej jednak przyszly wakacje, zdazylam zapomniec ile mnie to zdrowia kosztowalo i zglosilam sie do kolejnej szkoly. Teraz, po niecalym miesiacu pracy, schudlam kilka kg i z dnia na dzien trace sile i pozytywna energie.

Wiem, ze to brzmi, jakbym nienawidzila te prace, ale tak nie jest. Doswiadczylam wielu przemilych momentow, gdy widzialam, ze dzieci robia postepy, ze mnie szanuja, ze licza sie z moim zdaniem i ze udaje mi sie do nich dotrzec. Po kazdej takiej sytuacji czuje, ze jestem we wlasciwym miejscu, a pozniej znow jest gorzej i momentami zastanawiam sie, czy nie zrezygnowac z tej pracy... Ale wtedy bede musiala sie przyznac sama przed soba i przed wszystkimi, ze jestem za slaba i nie daje rady.

Dlatego pytam: czy ktos juz tak mial i udalo mu sie jakos te nagatywne uczucia zwalczyc? Czy moje podejscie jest jednak na tyle nieprawidlowe, ze lepiej, jakbym sobie dala spokoj z tym zawodem?

Awatar użytkownika
daughter
Posty: 280
Rejestracja: 2007-08-26, 15:04

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: daughter » 2007-09-26, 18:32

Jestesmy w podobnej sytuacji, bo ja tez uczę angielskiego i też czasami mam takie problemy. Cokolwiek by się nie działo, nie możesz myśleć o tym, jak o Twojej nieudolności. To nie jest Twoja wina, że dzieci nie potrafią się zachować, że źle zostały wychowane przez rodziców. Jeśli ta praca tak Cię męczy, to nie ciągnij tego dłużej, tylko zmień pracę- może w jakiejś szkole językowej- tam przynajmniej chodzą ludzie, którzy chcą się czegoś nauczyć, więc będzie im zależało. Nie warto marnować zdrowia na coś, co nie daje wystarczającej satysfakcji. Myślę, że to, że po ostatniej godzinie wychowawczej popłakałaś się powinno o wszystkim przesądzić.
Szczerze mam nadzieję, że uda Ci się to wszystko dobrze rozwiązać, ale myśl głównie o SOBIE, skoro Twoi wychowankowie nie potrafią docenić, że Ty myslisz o nich.

Kaja
Posty: 13
Rejestracja: 2007-05-21, 21:35

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: Kaja » 2007-09-26, 19:25

Mandy

Szkoda życia na takie stresy, mówię poważnie. Szkoła to taka dziwna instytucja która potrafi niszczyć ludzi... Nie zawsze i nie wszystkich...., ale jeśli tak bardzo źle Ci w tej pracy, to ją zmień. I zapomnij o szkole. Sorry, że piszę tak obcesowo, ale wiem, że człowiek wrażliwy zamiast mniej, to stresuje się całe życie a powodów ciągle jest niemało.... Gdybym miała tak się męczyć, odeszłabym z zawodu. Zresztą i tak o tym myślę:) chociaż u mnie - po kilkunastu latach pracy jest to prawie niemożliwe(chyba że "ktoś" mi pomoże, czego nie wykluczam

Pozdrawiam

Nie bądź Siłaczką, nikt Ci nie podziękuje, albo prawie nikt, a rozstroisz się nerwowo ...Takie czasy....Jak masz tylko taką możliwość to spróbuj zmienić zajęcie. I piszę to z życzliwości i szczerze.
Kaja

Mandy
Posty: 9
Rejestracja: 2007-09-25, 18:00

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: Mandy » 2007-09-27, 17:56

Dziekuje za odpowiedzi.

Czasem tez mysle, ze prostszym i o niebo przyjemniejszym rozwiazaniem byloby po prostu rzucic ta prace. Ale niestety jesli tak zrobie strace dodatkowe zrodlo dochodow (popoludniami ucze w szkole jezykowej i prywatnie) a mam spory kredyt hipoteczny do splacenia... I nie chce tez, zeby mi wszyscy wypominali, ze jestem strasznie miekka, ze sobie nawet z dzeciakami nie dalam rady (bardzo wiele osob uwaza, ze ta praca to istny luksus, mase wolnego i picie kawki na lekcji) i jakos ogolnie sama przed soba nie potrafie sie przyznac, ze sobie czesto nie daje rady...

Co do sytuacji to sprawa ma sie tak, ze dostalam klase po bardzo poblazliwej wychowawczyni i dzieci ogolnie uwazaja, ze moga na lekcji robic co chca. Najgorsze jest to, ze klasa wzajemnie dopinguje sie w blazenstwach (kto powie cos glupszego ten jest lepszy, a wszyscy smieja sie i zaczynaja sypac komentarzami bez konca) i w podwazaniu mojego autorytetu. Probowalam na spokojnie, probowalam na ostro, probowalam wpisywac uwagi, straszyc telefonami do rodzicow, a oni wszystko to przyjmuja z usmiechem. W koncu bylam zmuszona wezwac rodzica jednego z najniegrzeczniejszych dzieci, przyszla matka, ktora przy mnie poglaskala synusia po glowce i oznajmila mi, ze on na pewno chcial dobrze, a ja widzialam, jak on z kpina patrzy na mnie, widzac moja porazke. Na dodatek chlopcy caly czas nie omieszkaja przypominac mi, ze nienawidza mojego przedmiotu i ze tesknia za swoja dawna "pania" bo ja nie jestem taka fajna. Ogolnie klasa mnie nieznosi, a ja patrzac na nich coraz czesciej zaczynam odwzajemniac to uczucie. I jak tu byc dobrym wychowawca?! Na dodatek inni nauczyciele przychodza do mnie z zazaleniami na zachowanie "moich" dzieci, a ja nie wiem co im powiedziec, skoro sama nie umiem nad nimi zapanowac!

Pomyslalam, ze dam sobie jeszcze troche czasu, ze sprobuje jeszcze. Ale jesli to stanie sie za duzo na moje nerwy i moje zdrowie ma na tym cierpiec, to chyba niestety tym razem bede musiala oficjalnie sie poddac.

Zazdroszcze Wam umiejetnosci radzenia sobie z takimi sytuacjami.

Awatar użytkownika
renati23
Administrator
Posty: 3073
Rejestracja: 2007-06-08, 18:48
Przedmiot: Inne

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: renati23 » 2007-09-27, 19:29

Mandy,
nie piszesz jaka to szkoła :?:
może powinnaś porozmawiać z nauczycielami, którzy narzekają na twoją klasę
niech każdy z nich przygotuje argumenty na temat nauki, zachowania całej klasy oraz każdego z uczniów osobno
- przygotuj kartkę dla każdego ucznia z jego ocenami, uwagami w dzienniku, pochwałami oraz tym co ci podadzą inni nauczyciele - zapakuj w koperty
- następnie zorganizuj zebranie z rodzicami - zaproś na nie nauczycieli innych przedmiotów - niech opowiedzą jakie mają problemy z klasą
- jeżeli macie w szkole pedagoga niech on również przyjdzie (najpierw z nim porozmawiaj abyście utalili pewne rzeczy)
- każdemu rodzicowi daj w kopertach przygotowane informacje o ich dziecku - na radzie nie podaje się po nazwisku tylko mówi się ogólnie
Dobrze przygotuj się do spotkania podkreśl jak ważna jest znajomość języka (niedługo egzamin z języka po gimnazjum, matura z języka) daj im do myślenia że mają naukę języka za darmo - ale jak dzieci nie wykorzystają tej szansy to potem może przyjdzie im płacić grube pieniądze za korepetycje :twisted:
może sprawdz w dokumentach jakie masz inne możliwości np. jeżeli klasa sprawia problemy wychowawcze można ją wymieszać z innymi klasami :roll:

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: malgala » 2007-09-27, 19:45

Mandy,
posłuchaj rad Renatki. Napisz która to klasa. Myślę, że może IV i dlatego są z nimi problemy. Tak sądzę, bo napisałaś, że inni nauczyciele też mają z nimi problemy. Gdyby to była V lub VI, to chyba już by ich dobrze znali i potrafili na swoich lekcjach przywołać do porządku.
Mandy pisze:Co do sytuacji to sprawa ma sie tak, ze dostalam klase po bardzo poblazliwej wychowawczyni i dzieci ogolnie uwazaja, ze moga na lekcji robic co chca. Najgorsze jest to, ze klasa wzajemnie dopinguje sie w blazenstwach (kto powie cos glupszego ten jest lepszy, a wszyscy smieja sie i zaczynaja sypac komentarzami bez konca) i w podwazaniu mojego autorytetu. Probowalam na spokojnie, probowalam na ostro, probowalam wpisywac uwagi, straszyc telefonami do rodzicow, a oni wszystko to przyjmuja z usmiechem.

W tej sytuacji nie pozwalaj na żadne zbędne dyskusje, bądź stanowcza i konsekwentna. Zaplanujcie jakąś wspólną imprezę klasową, sprawiedliwie podzielcie prace związane z jej przygotowaniem, pomagaj, podpowiadaj, kontroluj i rozliczaj z wykonania pracy, ale nie wyręczaj. Wysłuchaj ich, ale pod warunkiem, że się nie przekrzykują, w przeciwnym razie kończ dyskusję.
Napisz coś więcej o klasie bo tak w ciemno to trudno coś konkretnie poradzić.

Awatar użytkownika
renati23
Administrator
Posty: 3073
Rejestracja: 2007-06-08, 18:48
Przedmiot: Inne

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: renati23 » 2007-09-27, 20:15

Mandy pisze:dzieci ogolnie uwazaja, ze moga na lekcji robic co chca. Najgorsze jest to, ze klasa wzajemnie dopinguje sie w blazenstwach (kto powie cos glupszego ten jest lepszy, a wszyscy smieja sie i zaczynaja sypac komentarzami bez konca)

musisz doprowadzić do tego aby każdy uczeń odczuł indywidualnie konsekwencję swoich poczynań na lekcji
1) staraj się tak wypełniać lekcje aby nie mieli czasu na rozmowy
- przygotuj na każde zajęcia ćwiczenia do samodzielnego wypełniania - każdy sam
- wykorzystaj magnetofon i kasety do języka - puszczaj tekst z taśmy i każ im odpowiedzieć na przygotowane pytania do tekstu - każdy indywidualnie ( to ich uciszy bo możesz regulować głośnościią w magnetofonie :lol: )
2) z reguły dzieci są nieznośne i błaznują bo czują sie silne w grupie, wydaje im się że są anonimowi :evil:
- przecież jak się mówi że cała klasa jest niegrzeczna to pojedyńczy uczeń nie odczuwa na swojej skórze żadnych konsekwencji
- jak indywidualnie będziesz ich rozliczać za niewykonane ćwiczenia, zadania domowe to wtedy na pewno nie będzie im do śmiechu :?
- pamiętaj aby nagradzać tych co będą pracować - aby ich zróżnicować i podzielić :twisted:
3) nie bój się stawiać jedynek - pamiętaj aby gromadzić wszystkie prace uczniów - ja to bym się pokusiła i założyła każdemu uczniowi osobną teczkę i tam wkładała wszystkie sprawdziany, kartkówki i ćwiczenia wykonane przez ucznia - potem możesz pokazać je rodzicom
4) nie zapominaj tak często jak możesz stawiać dobrych ocen i chwalić tych ucznów którzy pracują - na zebraniu z rodzicami w żadnym wypadku nie wymieniaj publicznie po nazwisku tych uczniów którzy się nie uczą czy rozrabiają - ale wymień po nazwisku tych uczni których chcesz pochwalić i podaj publicznie za co ich chwalisz :twisted:

Mandy
Posty: 9
Rejestracja: 2007-09-25, 18:00

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: Mandy » 2007-09-27, 21:22

renati23 - dziekuje Ci bardzo za rady, ale wiesz, czytajac je jeszcze bardziej uswiadomilam sobie, ze ja sie jednak do tej pracy nie nadaje... Porady z twojego pierwszego postu sa jak najbardziej uzyteczne, ale na sama mysl o robieniu tego wszystkiego przeszly mnie dreszcze! Pracuje w tej szkole od niecalego miesiaca, nie znam wiekszosci nauczycieli, nie umiem sobie nawet glupiego dziennika zorganizowac, bo nikt nigdy nie ma czasu tlumaczyc mi co i jak. Ogolnie nauczyciele sa raczej sympatyczni, ale nie sadze, zeby ktokolwiek specjalnie dla mnie pisal opinie o uczniach, a pozniej jeszcze dodatkowo przychodzil na zebrania z moimi rodzicami. A co jest najgorsze i do czego az wstyd mi sie przyznawac, to ja po prostu nie mam czasu na angazowanie calej szkoly w moje problemy wychowawcze, ja wpadam do tej szkoly i z niej wypadam, zeby w locie cos zjesc i leciec do nastepnej szkoly! To nic godnego pochwaly, ale takie dodatkowe problemy tylko mnie przybijaja i na sama mysl o kolejnych papierkach, bieganinie za nauczycielami i zebraniach wcale nie palam wieksza checia do tej pracy! I podziwiam ludzi, ktorzy poswiecaja sie az tak, zeby tylko wyprowadzic malych terrorystow na ludzi!

Aha, ale tu warto byloby tez wspomniec, ze pracuje na zastepstwo nauczycielki, ktora jest na macierzynskim i z koncem sierpnia moja kariera w tej szkole sie konczy. To dodatkowo nie dziala mobilizujaco na jakosc mojego poswiecenia, skoro wiem, ze od wrzesnia i tak oddaje ta klase. Coz, to na pewno niemetodologiczne podejscie... I tak, to jest podstawowka i to jest IV klasa.

Pozostale rady tez sa bardzo przydatne i mam zamiar sprobowac utemperowac ich odrobine poprzez izolacje na lekcjach, rozmowy sam na sam, system kar i nagrod, organizacje jakiegos wspolnego przedsiewziecia, itp. Jesli to nie poskutkuje to znaczy, ze albo oni sa niereformowalni, albo to ja jestem beznadziejnym nauczycielem!

Awatar użytkownika
renati23
Administrator
Posty: 3073
Rejestracja: 2007-06-08, 18:48
Przedmiot: Inne

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: renati23 » 2007-09-27, 21:28

Mandy pisze:wcale nie palam wieksza checia do tej pracy

może i się napracujesz aby się przygotować do zebrania ale do końca roku masz spokój :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Awatar użytkownika
chiczi
Posty: 3046
Rejestracja: 2006-10-02, 16:12

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: chiczi » 2007-09-28, 16:25

Miwues- jesteś nauczycielem, dydaktykiem :) :?:
Jeżeli oczywiście mogę się dowiedzieć :wink:

Awatar użytkownika
chiczi
Posty: 3046
Rejestracja: 2006-10-02, 16:12

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: chiczi » 2007-09-28, 17:27

No oczywiście, że tak :) :) :). Jako młody nauczyciel z pewnością się do nich zastosuję :)

Awatar użytkownika
malgala
Posty: 8170
Rejestracja: 2007-07-30, 18:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: łódzkie

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: malgala » 2007-09-28, 20:18

Miwues tak wyczerpujących porad już udzielił, że trudno coś tu dodać. Stosując się do nich masz szansę odnieść z tą klasą sukces.

Mandy pisze:tak, to jest podstawowka i to jest IV klasa


Mandy, dodam tylko kilka uwag, które być może pomogą Ci zrozumieć lepiej swoich wychowanków. Do tej pory byli przyzwyczajeni do swojej pani, to właśnie z nią spędzali większość czasu w szkole. Ich zajęcia również nie miały takiego charakteru jak w klasie IV. Teraz każda lekcja to dla nich coś zupełnie nowego - nowy przedmiot, nowy nauczyciel i normalne ocenianie. Dla dziecka w tym wieku jest to zupełnie nowe wyzwanie, połączone z lękiem przed niewiadomym i poczuciem utraty czegoś dobrze znanego. Początek roku szkolnego to dla nich ogromny stres. Mają prawo czuć się jak człowiek, który nie umie pływać i zostaje rzucony na głęboką wodę. Wraz z utratą czegoś znanego stracili jednocześnie poczucie bezpieczeństwa. O tym powinien pamiętać każdy nauczyciel uczący klasę IV. Bardzo ważne są te pierwsze kroki w kolejnym etapie edukacji.
Rozumiejący to nauczyciel umożliwi im łagodne przekroczenie tego progu. Łagodne, wcale nie oznacza, że na wszystko będzie pozwalał. Musi umieć jasno określić pewne zasady i konsekwentnie wymagać ich przestrzegania. Zapewni to dzieciom poczucie bezpieczeństwa (nic bardziej go nie burzy jak brak pewności, czy swoim postępowaniem w danym momencie nie zasłużą na karę i zgadywanie, czy tym razem się uda czy też nie, a jeszcze gorzej gdy nie wiedzą co wolno, a czego nie wolno).
Kolejny krok, to takie organizowanie zajęć, aby zaangażowani byli wszyscy uczniowie. Nie mogą się na lekcji nudzić, ale nie można też jeszcze na tym etapie narzucić im zbyt szybkiego tempa pracy. Oni jeszcze tęsknią za możliwością zabawy i dlatego warto urozmaicać lekcje różnymi zabawami dydaktycznymi związanymi z tematem. Trzeba umożliwić im zaspokojenie naturalnej potrzeby ruchu poprzez częste podchodzenie do tablicy, zabawy wymagające wyjścia na środek klasy, wstawania z miejsc itp. Absolutnie nie można jednak pozwolić na podchodzenie bez poproszenia przez nauczyciela do biurka (a do tego większość czwartoklasistów jest przyzwyczajona).
Ogromna jest też rola wychowawcy klasy. To właśnie wychowawca powinien umieć pokazać uczniom, że rozumie ich obawy związane z nauką w klasie IV, przekonać ich, że sobie poradzą, zachęcać do pokonywania trudności, ganić zachowania niewłaściwe, nieakceptowane, chwalić. Musi być dla uczniów oparciem, ale oni muszą wiedzieć, że nie będzie tolerował kłamstwa, przeszkadzania na lekcjach, lenistwa, dokuczania kolegom.
Praca wychowawcza w klasie rozpoczynającej kolejny etap kształcenia należy do najtrudniejszych. Odpowiednio prowadzona procentuje w klasach starszych, a wszelka fuszerka przynosi nieodwracalne czasami szkody.

Awatar użytkownika
chiczi
Posty: 3046
Rejestracja: 2006-10-02, 16:12

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: chiczi » 2007-09-28, 21:39

miwues pisze:Trudno mi określić, kim jestem, trudno mnie zaszufladkować
Po prostu poważnie zajmuję się tą tematyką.


Ok, rozumiem :) . Może źle specyzowałam pytanie :P - jaki jest Twój zawód wyuczony :twisted:
A w to, że poważnie zajmujesz się tą problematyką, nie wątpię :D :D :D
Pozdrawiam :)

Awatar użytkownika
chiczi
Posty: 3046
Rejestracja: 2006-10-02, 16:12

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: chiczi » 2007-09-29, 19:37

miwues pisze:Nauczyciel


Teraz już nie ma żadnych wątpliwości :wink: , a pytania z pewnością pojawią się z biegiem czasu, więc pozwolę sobie czasem "wywołać Cię do odpowiedzi" :mrgreen:
Pozdrawiam :)

Mandy
Posty: 9
Rejestracja: 2007-09-25, 18:00

Re: Czy niechec do szkoly jest uleczalna?

Postautor: Mandy » 2007-10-03, 21:04

Dziekuje bardzo za wszelkie rady, naprawde pomogly mi one przemyslec niektore sprawy i przede wszystkim postanowilam zamiast wsciekac sie na siebie i na dzieci podejsc do tego troche mniej emocjonalnie. I udalo sie!

Podeszlam do nich bardziej spokojnie, rzeczowo i konsekwentnie. Okazalo sie, ze na najwiekszego klasowego blazna jedyny dobry sposob to calkowita ignorancja jego wyglupow, szybko sie znudzil, gdy zobaczyl, ze probujac mnie zdenerwowac tak naprawde znalazl sie poza zainteresowaniem wszystkich. Z kolei innego niegrzecznego chlopaka zmobilizowalo obarczanie drobnymi obowiazkami i podkreslanie, jaki jest wazny i mi pomocny. Ale przyznam, ze pomogly mi w tym rowniez spotkania indywidualne z niektorymi rodzicami, ktore naswietlily mi sytuacje wielu z tych dzieci. Przez to wiem, czym ich zachowanie moze byc spowodowane i rozumiem, ze nie da sie podchodzic do kazdego identycznie, tylko trzeba znalezc na kazdego inny sposob...

Poki co zachowanie znacznie sie poprawilo, a przede wszystkim widze, ze zyskalam autorytet i powoli wreszcie zaczynam coraz bardziej lubic te dzieciaki... Domyslam sie, ze jeszcze nie raz sie wsciekne i bede miala dosc, ale z drugiej strony musze przyznac, ze ujarzmienie mojej klasy i nawiazanie z nimi kontaktu dalo mi wiele satysfakcji i poki co odeszlam od pomyslu porzucenia pracy:-)


Wróć do „Szkolna codzienność”