Wydanie dokumentów

jak sobie z nią radzić, jak uniknąć rutyny

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

mpr
Posty: 1
Rejestracja: 2012-06-04, 11:17
Kto: uczeń
Lokalizacja: śląskie

Wydanie dokumentów

Postautor: mpr » 2012-06-04, 11:27

Dzień dobry.

Mam dość duży problem w związku z sfinalizowaniem swojej obecności w szkole średniej. Otóż byłem uczniem klasy maturalnej, złożyłem wszystkie egzaminy, a w zeszły piątek odbyło się uroczyste wręczenie świadectw ukończenia szkoły. Świetnie, spełnia się marzenie części uczniów o "upragnionej wolności"?

Niekoniecznie. Otóż w szkole CIĄGLE zalegają dokumenty złożone tam przy rozpoczęciu nauki, tj. świadectwo ukończenia gimnazjum, dokument OKE z wynikami egzaminu gimnazjalnego, być może coś jeszcze, to jest nieistotne. By je uzyskać muszę złożyć wypełnioną kartę obiegową. I tu rodzi się problem.

Nie, nie jestem wieloletnim dłużnikiem biblioteki, regularnie rodzice uiszczali deklarowane, skromne (choć nie tak wysokie jak niezbyt delikatnie "sugerowane") składki na Komitet Rodzicielski. Jestem wszędzie "czysty". W czym rzecz?

Nasze karty obiegowe są niezwykle rozbudowane, mają chyba z 30 pozycji, w tym najbardziej zagadkowa "legitymacja" (nie, na szczescie nie wymaga się od nas złożenia legitymacji, tylko wpisania numeru - mniejsza). Uczniowie pozostałych oddziałów na kilka tygodni przed końcem zajęć dydaktycznych otrzymali od swoich wychowawców owe karty, by spokojnie je wypełnić i oddać w sekretariacie.

Mój - specyficzny - wychowawca, wydał je... 2 dni przed zakończeniem nauki i nakazał, by wszystkie podpisy zbierała przewodnicząca, po czym, w trakcie matur, przechwycił je i nie chce wydać, czekając, aż wszyscy będą "czyści". Smaczku dodaje fakt, że w związku z jego znakomitym refleksem przewodniczącej nie udało się "złapać" naucyzciela prowadzącego lekcje tylko w klasach maturalnych, który od dobrego miesiąca nie pojawia się w szkole. Wychowawca oznajmił przewodniczącej, że wcieli się w jego postać i zastąpi jego podpis. Fajnie, co nie?

Rozmowy z wychowawcą, przeprowadzane także przez rodziców (choć mama nigdy stanowcza nie była, trzeba oddać) nie dają efektu. Beton, i to rodem z schronu bojowego. Poradźcie, co zrobić, bo naprawdę, nie rozumiem sensu i celowości trzymania tych dokumentów.

Dzięki z góry za wszelkie porady.

Wróć do „Szkolna codzienność”