koma pisze:A właściwie o czym my mówimy w kontekście Walentynek szkolnych??
O akcesoriach erotycznych?
Pluszowych kajdankach?
Pornografii??
Wiesz, ryba psuje się od głowy. O ile same Walentynki to nie jest nic złego, chociaż mnie osobiście też mierżą, bo nijak nie czuję "magii świąt", to myślę, że potrzeba jednak pewnej refleksji nad nimi. Z jednej strony mamy, tak jak opisałaś, wersję w której po prostu składa się ludziom życzenia i ukazuje sympatię - to bardzo pozytywne. Z drugiej jest też wersja Walentynek, o której miwues wspomina. I tutaj już nawet ja mam pewne opory.
Basso profondo pisze:koma pisze:ono przyjęło się mimo głośnego "nie" pewnych dziwnych środowisk
Wszak pieniądz gorszy zawsze wypiera pieniądz lepszy. Nie ma komu stać na straży nienaruszalnych wartości. To pokazuje, jak nisko upadliśmy.
Świat się zmienia i idzie do przodu, czy tego chcesz, czy nie. Chociaż interesujące jest, czy taki świat działa jak wahadło (albo koło?), czy może to bardziej linearnie jest. Ale to w sumie na pograniczu dyskusji.
Basso profondo pisze:Pocieszające to, że moja prawda mocniejsza. Mocniejsza na tyle, że mogę pozwolić sobie wyłącznie na argumenty
ad rem. Z cichą satysfakcją odnotowuję w pamięci te wszystkie
ad personam, jakie padają w naszych dyskusjach - tylko po Twojej stronie, zawsze po Twojej
Ale lewica zawsze taka była. Siłę argumentów zawsze zastępował argument siły.
Mam jednak dziwne wrażenie, że to jest taki metaargument
ad personam Basso profondo pisze:Czekam tylko, kiedy znów zaczną u nas diagnozować
schizofrenię utajoną.
"Dolegliwość" tę nazwano po raz pierwszy w 1961 r. w Związku Sowieckim. Wtedy
dziwnych wsadzano do psychuszek. Schizofrenia utajona według sowieckich psychiatrów była „zakłóconym kontaktem z rzeczywistością i wadliwym instynktem samozachowawczym objawiającym się poczuciem braku zależności od władzy”.
Tylko ludzie
dziwni,
chorzy z nienawiści, mogą mieć coś przeciw zwyczajom walentynkowym. Kto przeciw walentynkom, ten jest oszołomem, sektą i nienawidzi ludzi!
Nie dramatyzujmy. Chociaż psychiatra przez swoje związki z psychologią jest szczególnie podatna na filozofię, a przez to i na pewne idee, to jednak daleko nam do marksistowskich koncepcji, że ktoś, kto nie wierzy w marksizm jest równie nienormalny co ten, który nie wierzy w istnienie słońca.
Basso profondo pisze:Lubię oddychać świeżym powietrzem. Ile sił w płucach. Wolę być nazywany dziwnym, ograniczonym czy jakim tam sobie jeszcze kiedyś wymyślisz. W zamian za to jestem wolny. Wolny! No i stoję po właściwej stronie tej barykady, którą wytrwale i pracowicie zbudowaliście.
Myślę, że nawet jeśli tylko jedna strona zbudowała tę barykadę, to obie ją umacniają, każdy od swojej strony.
Ale ad rem. Potrafię zrozumieć zarówno komę, jak i miwuesa. Trochę mnie jednak zastanawia, czy nie lepiej byłoby wypracować jakąś formułę współżycia społecznego? Jakby nie było, jesteśmy pluralistycznym społeczeństwem, w którym każdy ma prawo wybrać jak chce żyć, każdy ma prawo głosić, jak powinno się żyć i każdy może się, mówiąc brzydko, wypiąć na głosicieli. I to jest piękne. Ale w tej sytuacji alternatywą dla szkoły lewicowej, przed którą nas przestrzega miwues, będzie szkoła albo prawicowa, co też nie zyska aplauzu niektórych, albo szkoła bezbarwna i nijaka. A tu potrzeba kompromisu. Albo, nawiązując do tematu i nadchodzącego święta - miłości