Walentynki w szkole

jak sobie z nią radzić, jak uniknąć rutyny

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Walentynki w szkole

Postautor: vuem » 2013-03-06, 20:32

edzia pisze:Mimo wszystko uważam, że klasowa wigilia nie jest dobrą okazją do uczenia tego. To już sprawa samego ucznia i jego rodziców. Jeśli taki uczeń chce uczestniczyć w klasowej wigilii, to - pomijając w ogóle sensowność jej organizowania, o czym wyżej pisałam - nie ma problemu. Ale jeśli nie chce?


A jeżeli nie chce uczestniczyć w żadnych spotkaniach klasowych to mamy go pozostawić w spokoju?
Nie ma ochoty się integrować, budowac dobrych relacji z kolegami, to niechaj tego nie robi, bo ma do tego prawo?

oczywiście, że będę zachęcał, bo to ważne.

Dlaczego miałby nie mieć ochoty na spotkanie z kolegami? Tylko w gre wchodzą kłopoty z odnalezieniem się w grupie rówieśniczej i dotyczą wszelkich kontaktów, nie istotne, czy to klasowa wigilia, czy wypad do kina.

Z sytuacjami, gdy uczeń najprawdopodobniej nie miał ochoty na takie spotkanie - tzn. nie wyartykułował tego, ale tak podejrzewam - spotykam się niezmiernie rzadko.
To sporadyczne sytuacje, raz na kilka lat może. raz na "cykl wychowawczy".

Podczas takich spotkań nie ma mowy o religijności, tylko zwyczaje, a mam do czynienia z uczniami z rodzin ateistycznych lub nie kultywujących wiary chyba częściej niz średnia krajowa liczy.

edzia pisze:Poza tym, jeśli na co dzień pozostali uczniowie robią być może temu uczniowi różne przytyki odnośnie innej wiary, to uważam, że wigilia jest absolutnie złym pomysłem, by akurat wtedy uczyć klasę tej właściwej tolerancji dla innej religii. To nie ten czas.


Tak samo dobry, a nawet lepszy, bo odbywający się w atmosferze lekkiej, radosnej, praktycznie zabawowej.

Znacznie lepszy niż lekcja wychowawcza na której miałbym prowadzić poważne dyskusje o ich niegodnym zachowaniu, czy nie daj Boże po prostu - wzorem tutejszych niektórych sugestii - kategorycznie zabronić i kropka.

Cały czas traktujesz to spotkanie z wielkim namaszczeniem i dodajesz niepotrzebnego splendoru, powagi i delikatności wynikającej z wiary i przekonań religijnych.

Basso profondo pisze:Właśnie to jest ta Twoja maniera, o której pisałem Wypaczasz sens wypowiedzi rozmówcy. Ja zaproszenia do takiego "tańca" nie przyjmuję - jestem zajęty.


Basso, przecież to Towje słowa, więc do kogo masz pretensje.

OK, nie użyłeś słowa krzywda, a jedynie:

Organizujesz klasowe wigilie, by banalizować Święto Narodzenia Pańskiego i osłabiać rolę rodziców jako pierwszych wychowawców swoich dzieci. Nie żyj złudzeniami, że po to, by wpajać w ten sposób tradycję.


czy nadal spłycam problem?

Wypaczam komentując, że to bzdura totalna, gdy ponoć nauczyciel pisze, że osłabiam rolę rodziców, gdy organizuję wigilie klasową?

Nie skomentowałeś moich argumentów, które na tą rewelacje przedstawiłem.

Ograniczasz się do ciągłego lamentowania jakiż to vuem jest podły. To napisz kontr-argument ... o ile go masz i przestań ciągle powtarzać, że nie będziesz dyskutować.

Jeśli taka jest Twoja decyzja, to po prostu przestań pisać.

Zawsze piszę co myślę, bez emocji, bez chęci walki.

Dlatego z czystym sumieniem powtarzam. Uważam, że to co napisałeś o:

1. Walentynkowym propagowaniu "niedojrzałej miłości, bez odpowiedzialności, zamiast małżeńskiej, wiernej - bo ona jest cielęca.
2. Sprzeczności "tych wartości" z tymi, które ma polska szkoła propagować - bo polska szkoła powinna propagować przyjaźń, pozytywny stosunek do ludiz i podkreślanie i artykułowanie tego, że sie ich lubi.
3. Afirmacji szkolnej miłości - bo nikt tych liścików nie czyta na głos.
4. Że szkoła powinna sie od tego trzymać z daleka - no bo jak traktować WDŻ, czy część programu wychowawczego dot. stosunków międzyludzkich.
5. Reklamowaniu dziecięcych miłości.
6. Jakimże złem jest "okazywanie miłości przez dzieci".
7. Zachęcaniu dzieci "do miłostek" (SIC!)
8. "Dzieci do książek, a nie do miłości!"
9. "Nakazywaniu 5-letniemu dziecku biegania z kartkami"
10. Dzień zakochanych nie jest dla dzieci. ( może nie wiesz, ale nasi uczniowie maja od 6 do 19 lat ;)
11. Że nie jest to inicjatywa ucznió, a nauczycieli.

... dawno tylu bezsensownych i nieuprawnionych stwierdzeń nie czytałem. Przedstawiłem swoje argumenty, Ty je zignorowałeś.

Utyskujesz jakim jestem draniem, ale chyba po prostu Tobie ich brak.

... no i ostatni cytat:

Pocieszające to, że moja prawda mocniejsza


Ty naprawie jesteś gotów dyskutować? ;) Myslę, że masz dogmat i nie oczekujesz dyskusji, a jedynie potwierdzenia, że Basso Wielki I napisał Prawde Objawioną.

Wielokrotnie pisałeś ciekawie i mądrze.

Tym razem dałeś plamę ... plamisko raczej.

Odejdź z polityki i urzędowania to może jeszcze uratujesz swoją nauczycielską tożsamość ... o ile Ci na tym zależy.

Pozdrawiam:)

P.S. Chętnie wrócę do dyskusji, rzeczowej, takiej, gdzie moja odpowiedź nie będzie ignorowana, a nie kontrowana oskarżeniami o maniery i inne bzdety.
Jeśli Twoje deklaracje kilkukrotne zresztą są poważne, to w takim razie OVER.

Lydia
Posty: 88
Rejestracja: 2011-11-06, 19:56
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Walentynki w szkole

Postautor: Lydia » 2013-03-06, 23:07

edzia pisze:Poza tym, jeśli na co dzień pozostali uczniowie robią być może temu uczniowi różne przytyki odnośnie innej wiary, to uważam, że wigilia jest absolutnie złym pomysłem, by akurat wtedy uczyć klasę tej właściwej tolerancji dla innej religii. To nie ten czas.

Klasowa wigilia, a może spotkanie przedświąteczne, gwiazdkowe czy inna nazwa?
Oczywiste jest, że szkoła to nie kościół, szkoła to nie dom.
Klasa wraz z wychowawcą i rodzicami znajdzie najlepsze dla siebie rozwiązanie.
Niewierzący nie są kosmitami i można znaleźć z nimi wspólny język.
Pozdrawiam,
mamuśka Lydia :D

koma
Posty: 2551
Rejestracja: 2007-11-17, 00:26

Re: Walentynki w szkole

Postautor: koma » 2013-03-07, 01:00

przyganiał kocioł garnkowi ;D

obaj stosujecie erystyczne zabiegi, z tą różnicą, że vuem przynajmniej w tej dyskusji posiłkuje się merytorycznymi argumentami i bogatymi omówieniami - natomiast basso nie.

basso ubolewa nad kulturą dyskusji oponenta, a sam rzuca w jego kierunku - nie znając przecież zupełnie poglądów - epitety w stylu: lewak, komuch, leming,...

bo kto nie z tobą, basso, to antypolak, antypatriota i stoi po drugiej stronie bariery.
poza tym jest głupcem, bo nie czyta jedynie słusznych gazet pisowskich redaktorków.

i nie mów, ze szukasz prawdy - ty ją już masz. jedynie słuszną.

jeszcze jedno - : jeżeli tak cie boli, ze nauczyciel odbiera twoim dzieciom twoje prawa rodzicielskie, to zacznij walczyć o usuniecie religii ze szkół. bądź konsekwentny
przynajmniej.

przepraszam za brak wielkich liter, zwłaszcza w wyrazach odnoszących się do osoby adresata postów, ale mogę pisać tylko jedna ręka.

edzia
Posty: 4766
Rejestracja: 2008-02-05, 23:02

Re: Walentynki w szkole

Postautor: edzia » 2013-03-07, 09:38

koma pisze:jaki czas, edziu, jest tym dobrym czasem na uczenie tolerancji?
Nie wiem, jak dla Was, ale dla mnie wigilia Bożego Narodzenia jest jednym z obrzędów przypisanych jednej z religii. Uważasz, że uczestniczenie w obrzędach innej religii to dobry moment na początek nauki tolerancji dla inności religijnej (nie podoba mi się to określenie, ale jakoś przetrzymuję)? Bo ja nie.
Przy czym, jak pisałam, jeśli osoby z innej religii są otwarte na ten obrzęd, chcą w nim uczestniczyć, to nie widzę problemu. Jeśli zaś miałabym je jakoś nakłaniać, zmuszać, w imię nauki o tolerancji i "niebetonowania się", to NIGDY!

a może to tolerancja dla inności religijnej jest be? :roll:
Co sugerujesz tym sarkastycznym pytaniem?

Przeszukałaś już te 108 postów? ;)

A jeżeli nie chce uczestniczyć w żadnych spotkaniach klasowych to mamy go pozostawić w spokoju?
Nie ma ochoty się integrować, budowac dobrych relacji z kolegami, to niechaj tego nie robi, bo ma do tego prawo?

oczywiście, że będę zachęcał, bo to ważne.

Dlaczego miałby nie mieć ochoty na spotkanie z kolegami? Tylko w gre wchodzą kłopoty z odnalezieniem się w grupie rówieśniczej i dotyczą wszelkich kontaktów, nie istotne, czy to klasowa wigilia, czy wypad do kina.
Ja pisałam nie problemach w relacjach z kolegami jako takich, lecz o problemach związanych z odmiennością religijną. Jeśli wigilię klasową traktujesz jedynie jako okazję do integracji z kolegami, to nie mamy dalej o czym mówić, można wówczas nawet i colę czy pizzę serwować. Tym bardziej się przekonuję, jak - jako wychowawca - bardzo wypłycasz i wypaczasz znaczenie tego zwyczaju.

Zresztą organizowanie tych wszystkich publicznych "wigilii" jest wbrew semantyce wieczerzy (przede wszystkim o wieczorną porę chodzi) wigilijnej (wigilia jako przeddzień, czuwanie). Ale podejrzewam, że robię się śmieszna, zwracając na takie błahostki uwagę.

vuem pisze:Cały czas traktujesz to spotkanie z wielkim namaszczeniem i dodajesz niepotrzebnego splendoru, powagi i delikatności wynikającej z wiary i przekonań religijnych.
Sądziłam, że mam właśnie tak traktować. I nadal uważasz, że nie spłycasz idei wigilii?

Lydia pisze:Klasowa wigilia, a może spotkanie przedświąteczne, gwiazdkowe czy inna nazwa?
Jak dla mnie rzecz jest nie tylko w nazwie. Jeśli to ma być zwykłe spotkanie klasowe w celu integracyjnym, to po co nazywać to wigilią lub udawać na nim wigilię? To jest właśnie dla mnie to spłycanie wartości tego Święta.

koma
Posty: 2551
Rejestracja: 2007-11-17, 00:26

Re: Walentynki w szkole

Postautor: koma » 2013-03-07, 10:42

edzia pisze:Przeszukałaś już te 108 postów?

Bądź poważna...To głównie rozmowa moja z basso, więc ty powinnaś ja przeczytać, zanim włączyłaś się do dyskusji. ja ci to podpowiedziałam... :wink:
edzia pisze:Uważasz, że uczestniczenie w obrzędach innej religii to dobry moment na początek nauki tolerancji dla inności religijnej (...)? Bo ja nie.

no więc właśnie kiedy? na to pytanie miałaś odpowiedzieć, a ty unikasz odpowiedzi.
i kto tu mówi o zmuszaniu, ze krzyczysz NIGDY?

Najpierw: szkoła nie jest od organizowania Wigilii - to prawo rodzica.
Na odpowiedź, że to nie obrządek, a okazja integracji i wychowania dla tolerancji, piszesz - "spłycasz"!
Czyli nie robić?

Ok! świetnie, nie upieram się - tylko co powiedzieć katechetce i księdzu, którzy to są organizatorami głównymi spotkań "wigilijnych"??

Powiem, żeby się bujali, bo prawdziwy "Polak - katolik"... :wink:

edzia
Posty: 4766
Rejestracja: 2008-02-05, 23:02

Re: Walentynki w szkole

Postautor: edzia » 2013-03-07, 11:35

koma pisze:Bądź poważna...To głównie rozmowa moja z basso, więc ty powinnaś ja przeczytać, zanim włączyłaś się do dyskusji. ja ci to podpowiedziałam... :wink:
No przeczytałam, i...? Przeczytałam, zanim włączyłam się do dyskusji. Czy to, że później włączyłam się do dyskusji nie uprawnia mnie do rozmowy z Tobą?
Jestem niepoważna, bo ośmieliłam się zwrócić uwagę vuema, że to jednak nie Basso, a Ty, zaczęłaś o brzozie? Zresztą zrobiłam to z przymrużeniem oka, nie trzeba było się spinać. Kazałaś mi sprawdzić, kto faktycznie zaczął tu politycznie mówić (#132 i #135). Sprawdziłam - Ty. Odszczekasz więc, czy znów napiszesz, że się czepiam albo że nie jestem poważna?

koma pisze:no więc właśnie kiedy? na to pytanie miałaś odpowiedzieć, a ty unikasz odpowiedzi.
Nie unikam. Nie odpowiadałam, bo na tak postawione pytanie nie można jednoznacznie odpowiedzieć. Nie wiem, kiedy. Wiem, że czas wigilii, czy jakiegokolwiek innego obrzędu związanego z religią nie jest dobry. Bo to (zakładam) wbrew religii tej osoby z innej wiary. Poza tym aby poważnie rozmawiać, musiałabym znać, co mam rozumieć pod pojęciem tolerancja dla innej religii. Bo ja osobiście uważam, że oznacza to przykładowo niewyśmiewanie (choć tego efektu pewnie trudno uniknąć wśród dzieci, zwłaszcza, jeśli tych z innej religii jest mniejszość), ale już nie uczestniczenie w obrzędach tej religii większości. Chyba że za wiedzą i zgodą samego zainteresowanego i jego rodziców.

koma pisze:i kto tu mówi o zmuszaniu, ze krzyczysz NIGDY?
Według mnie słowo NIGDY ma jednak przeciwne do zmuszania znaczenie. ;) Nawet i tak "wykrzyczane". ;D

koma pisze:Najpierw: szkoła nie jest od organizowania Wigilii - to prawo rodzica.
Na odpowiedź, że to nie obrządek, a okazja integracji i wychowania dla tolerancji, piszesz - "spłycasz"!
Czyli nie robić?
Jeśli już robić, to z sensem. Ale ja jestem i tak przeciwna robieniu. A z księdzem, myślę, da się dogadać. Może to ona zadba o niespłycanie, może przekonają go moje argumenty. To ciekawy temat na oddzielną dyskusję.

koma
Posty: 2551
Rejestracja: 2007-11-17, 00:26

Re: Walentynki w szkole

Postautor: koma » 2013-03-07, 13:55

edzia pisze:Odszczekasz więc, czy

nie sprowadzaj rozmowy na poziom magla, proszę...

ta dyskusja robi się bezsensowna - kupa erystycznych manipulacji, brak konkretnych argumentów ze strony przeciwników walentynkowej zabawy i klasowych spotkań wigilijnych...

mnie rydzykowo - natankowa wersja religii nie odpowiada...także 'religii smoleńskiej'.

autorytetem nie jest Legutko i Nalaskowski i to nie tylko dlatego, że są 'pisowcami"

nie będę w swojej pracy wychowawczej kierować się rewelacjami frondy i bardziej świętego niż sam papież redaktora Terlikowskiego, który 'wie lepiej'.

uważam też, że ludzie , którzy nie czują się w szkole otwartej zbyt dobrze, powinni szukać pracy w szkołach wyznaniowych, a swoje dzieci zabierać na nauczanie domowe, aby im nauczyciele tolerancyjnym podejściem do inności nie zamieszali w głowach.
sama zabra łabym dziecko ze szkoły, gdyby miała na nie wpływ osoba, która nie podoba mi się z powodu nawiedzenia...

howk!!

edzia
Posty: 4766
Rejestracja: 2008-02-05, 23:02

Re: Walentynki w szkole

Postautor: edzia » 2013-03-07, 16:33

koma pisze:nie sprowadzaj rozmowy na poziom magla, proszę...
Tobie wolno, a mnie niby nie? ;)

Ależ się, komo, pięknie obnażyłaś. ;)

koma pisze:brak konkretnych argumentów ze strony przeciwników walentynkowej zabawy
Również brak konkretnych argumentów ze strony zwolenników walentynkowej zabawy.
koma pisze:i klasowych spotkań wigilijnych...
Było, było kilka podanych, ale pewnie nie zauważyłaś. Natomiast argumentem zwolenników jest integracja zespołu klasowego, fajna zabawa, wesoła, luźna atmosfera, nawet kosztem... zmiany nazwy na choćby spotkanie gwiazdkowe. Oraz nauka tolerancji dla innych religii.

koma pisze:mnie rydzykowo - natankowa wersja religii nie odpowiada...także 'religii smoleńskiej'.
A co z Twoją "tolerancją? ;)

koma
Posty: 2551
Rejestracja: 2007-11-17, 00:26

Re: Walentynki w szkole

Postautor: koma » 2013-03-07, 17:12

edzia pisze:Również brak konkretnych argumentów ze strony zwolenników walentynkowej zabawy.

Powiedziałam "czytaj posty" - tak było w #6:
Skoro pytasz poważnie, to odpowiadam - na pewno i Ty cos wybierzesz, a nawet katecheta, hihi...:
- poznanie historii/legendy św. Walentego
- rola instytucji małżeństwa
- rola miłości w małżeństwie
- małżeńska wierność jako wartość
- czy dawać "dowód miłości"?
- cnota jako wartość
- owoc miłości
- związki nieformalne, partnerskie, homoseksualne...
- rola przyjaźni
- sposoby okazywania emocji
- jak zrobić przyjemność przyjacielowi
- wartość miłości i przyjaźni w życiu
- kształcenie językowe - redakcja pism użytkowych (kartki z życzeniami)
- inne święta dot. miłości, bliższe nam - Noc Kupały/Noc Świetojańska

....chyba wystarczy?
Walentynki to kopalnia pomysłów na działania wychowawcze :lol:


edzia pisze:A co z Twoją "tolerancją?

To, że mi nie odpowiada, nie znaczy, że z nią walczę krzyżem i pochodniami.

edzia pisze:Natomiast argumentem zwolenników jest integracja zespołu klasowego, fajna zabawa, wesoła, luźna atmosfera, nawet kosztem... zmiany nazwy na choćby spotkanie gwiazdkowe. Oraz nauka tolerancji dla innych religii.

Ja tego nie pisałam, ale zapytam - czy to źle?
Czy szkodzi wychowaniu w jakikolwiek sposób???

A że jest mało 'religijne' to chyba dobrze? - szkoła publiczna powinna być wolna od religijnej indoktrynacji oraz nie powinna odbierać rodzicom prawa do religijnego wychowania - jak twierdzi basso.
edzia pisze:Ależ się, komo, pięknie obnażyłaś. ;)

Dzięki za uznanie - mam świadomość swoich postaw i wyborów. :mrgreen:

------------------

dla mnie to koniec rozmowy.
basso zapytał, jaką rolę w szkole możemy przypisać walentynkom, odpowiedziałam jak wyżej - reszta to niepotrzebne bicie piany, choć vuem starał się jasno dużo spraw wyjaśnić.

oczywiście znów coś napiszesz, edziu, aby twoje było na wierzchu, ale znaczenia dla dyskutowanej sprawy nie będzie to miało żadnego.

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Walentynki w szkole

Postautor: vuem » 2013-03-07, 21:26

Basso profondo pisze:Ty robisz z tego:
Cytat:
Nakazywaniu 5-letniemu dziecku biegania z kartkami
czyli jakieś totalne kuku na muniu.


Napisałeś, co sam cytujesz:


Miałem 5 lat. Ale nikt z dorosłych mnie do tego nie zachęcał, nie mówił, że mam do tego prawo, nie kazał mi do niej biegać z walentynką...


Nikt nie kazał mi = nie nakazywał.

Ja mam kuku na muniu???!!! :mrgreen:


napisałeś:

Organizujesz klasowe wigilie, by banalizować Święto Narodzenia Pańskiego i osłabiać rolę rodziców jako pierwszych wychowawców swoich dzieci.

vuem napisał/a:
Że niby banalizuję coś?
Tak. Odbierasz znaczenie tej prawdziwej, rodzinnej Wigilii. Która powinna być tą jedyną.


Skoro banalizuję, to krzywdę robię, czy czynię dobro?

Jeśli osłabiam, to czynię dobro, czy krzywdę?

Skoro odbieram tej prawdziwej znaczenie, to czynię dobro, czy krzywdzę?

Chcesz czepiać się semantyki, by się sianem wykręcić zamiast wziąć odpowiedzialność za własne słowa i jeśli napisałeś coś czego nie chciałeś napisać po prostu wyjaśnić?

vuem napisał/a:
To tylko spotkanie uczniów i nauczycieli, podczas którego składamy sobie życzenia, spędzamy te godzinkę, czy dwie razem... z okazji świąt Bożego Narodzenia
Dwa lata temu w klasie u mojego dziecka składkowy poczęstunek z okazji tego spotkania składał się z pizzy i coli.


To jest Twój argument, by nie organizować?

Nadal chcesz temu spotkaniu nadawać ton górnolotny, choć chyba ze trzy razy napisałem jak traktuję tego typu spotkania?

To ja manipuluję?


Basso profondo pisze:kiedy to słowem się nie zająknąłem o tym, jakoby okazywanie miłości przez dzieci było "złem".


Ano wtedy, gdy napisałeś, że nie mają nawet do miłości prawa:

To nie jest sympatyczna zabawa. To coś, co pokazuje dzieciom, że mają prawo do miłostek.
Dzieci do książek, a nie do miłości! Smarkaty wiek wyklucza pewne obszary aktywno


jak miałem te słowa zrozumieć? Że sądzisz, że dziecko ma prawo do miłości?

że chodzi o każdy rodzaj miłości, w tym miłość do rodziców, miłość braterską, siostrzaną itp - choć dyskusja nasza dotyczyła zupełnie czegoś innego.


Oczywiście miałem prawo tak sądzić, bo nie zmieniałeś "frontu" nawet po wyjaśnieniach jak te walentynki traktujemy (nie tylko ja), niekoniecznie jako "miłość dojrzałą" do osoby odmiennej płci, odnosząc ją do małżeństwa, wierności, ale o prostu lubienie kogoś, pozytywny, przyjacielski stosunek.

Jesteś głuchy na takie argumenty, bo masz wbite do głowy "epatowanie uczuciami", do których nie mają prawa.

Ignorujesz to co rozmówca pisze, prawdę masz "mocniejszą" i tylko to się liczy.

Basso profondo pisze:tak jakbyś rzeczywiście uważał, że mój sprzeciw obejmuje okazywanie sobie miłości przez 18-, 19-letnich dorosłych ludzi. Naprawdę masz mnie za kretyna, który tej manipulacji nie zauważy, który nie dostrzeże, że tego typu argumentacja jest na poziomie gimnazjalisty w pierwszym okresie dojrzewania? Masz innych forumowiczów za d.ebili? Też uważasz, że czytając nie zobaczą manipulacji? Przecież ona aż bije po oczach!


Wiesz mnie wychowano tak, że gdy ktoś odbiera moje słowa inaczej niż wynika z moich intencji, to w pierwszej kolejności wyjaśniam co miałem na mysli, dążę do zrozumienia.

TY wolisz socjotechnikę.

Basso profondo pisze:Jeżeli myślałeś, że ty będziesz sobie wykoślawiać, a ja potulnie będę łazić wykoślawiony, to grubo się myliłeś. Jeżeli myślałeś, że ty sobie po cichu będziesz na mnie pluć, a ja będę udawać, że deszcz pada, to nie będę.
Idź pluć i wykoślawiać kogoś innego, skoro sumienie ci tego nie zabrania.


Ty możesz pluć pisząc pirazyoko "do jakiegoś to poziomu polska szkoła musi sie stoczyć" w odpowiedzi na argumenty tych, co niczego złego w tych walentynkach nie widzą ;)

Mentalność Kalego.

Basso profondo pisze:Moja dyskusja z tobą nie ma żadnego sensu, nie na poziomie, który usiłujesz narzucić.


Ty go narzucasz.

Tak więc jeśli nie potrafisz pisać tak, być właściwie zrozumianym, a jeśli ktoś odbierze Twoje słowa odmiennie od Twych intencji nie potrafisz po prostu wyjaśnić, a uderzasz w takie tony, jeśli zamiast odpowiedzi na konkretne argumenty piszesz o stylu wypowiedzi ignorując rozmówcę, to może po prostu spełnij swą obietnicę, którą pisałeś nie raz i nie dwa i po prostu przestań do mnie pisać?


P.S

Twoje pohukiwania w stylu "nie róbmy polityki"... Ten styl obrazowania jednoznacznie wskazuje, że należysz do grona pluszaków okołoTuska. Tym bardziej nie tańczę.


Czym udowadniasz jak bardzo w politykę jesteś umoczony. Jak agresywnie walczysz z każdym, kto nie popiera tego, co piszesz.... nigdy nie deklarowałem tu swoich poglądów politycznych, czy poparcia dla określonej partii, co zresztą nie ma znaczenia ani wpływu na moja pracę i opinie jej dotyczące.

Mogę zgadzać się lub z kimkolwiek, bez względu na to, której partii swój głos oddaje.

"grunt, że Twoja prawda jest mocniejsza" :wink: \

edzia
Posty: 4766
Rejestracja: 2008-02-05, 23:02

Re: Walentynki w szkole

Postautor: edzia » 2013-03-07, 21:36

koma pisze:o, że mi nie odpowiada, nie znaczy, że z nią walczę krzyżem i pochodniami.
Według współczesnych "tolerancjonistów" nie może ci nie odpowiadać. :) Mam na myśli coś na topie obecnie, ale nie chcę kolejnego podwątku zaczynać, bo i tak ten wątek stał się bardzo wielowątkowy.

Ale w sumie cieszę się, że tak napisałaś.

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Walentynki w szkole

Postautor: vuem » 2013-03-07, 21:43

edzia pisze:Sądziłam, że mam właśnie tak traktować. I nadal uważasz, że nie spłycasz idei wigilii?


Nie. Wyraźnie, po raz bodajże 4-ty napiszę, że ta tak zwana "wigilia klasowa" to spotkanie z okazji świąt, więc zapewne w oderwaniu od nich nie ma sensu, ale nie jest religijną celebrą, rodzinną uroczystością, a okazją, by ten czas "zaakcentować", spędzić czas razem, okazując pewne więzi. Oczywiście nie tak mocne jak rodzinne.

gdyby taka organizacja miała faktycznie tyle zła robić, to należałoby każde religijne święto w szkole ignorować, a najbardziej "spłycającym kwestie wiary" wydarzeniem byłyby rekolekcje, że nie wspomnę o piknikach 1 maja, które niemal pogwałcają uczucia katolika w związku z banalizowaniem Dnia Świętego Jóżefa z Nazaretu.

Myślę, że to przesada gruba, by aż tak górnolotnych argumentów używać w stosunku do niewinnego wydarzenia, które zresztą poza tym moim zdaniem absolutnie wyimaginowanym spłycaniem, będącym argumentem straszliwie "na wyrost".

Tym bardziej, że okazja ta nie niesie za sobą żadnych absolutnie negatywnych emocji, nie niesie ryzyka, czy zagrożeń, a przynieśc może dużo dobrego, np. w kwestii więzów między uczniami klasy.

Jak dla mnie rzecz jest nie tylko w nazwie. Jeśli to ma być zwykłe spotkanie klasowe w celu integracyjnym, to po co nazywać to wigilią lub udawać na nim wigilię? To jest właśnie dla mnie to spłycanie wartości tego Święta.


No chyba jednak ta nazwa działa jak płachta na byka ;)

Dla wielu ludzi "wigilia" = "spotkanie rodzinne przy stole. Niekoniecznie jest traktowana z takim namaszczeniem.


Tyle gwoli wyjaśnienia ode mnie. Masz prawo myśleć inaczej, szanuję to. Moge jedynie apelować, by przyjąć do wiadomości, że nie jest organizowana po to, by deprecjonować wiarę, rodzinę, czy osłabiać rolę rodziców. A fakt, że w tej, czy innej szkole ktoś "sprofanował" menu pizzą, czy napisał w walentynkowej kartce wulgaryzm nie musi oznaczać, że tak jest wszędzie i jest to powód, by uważać tych, którzy jednak nie widzą w takim świętowaniu niczego złego od czci i wiary odsądzać ;)


A

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Walentynki w szkole

Postautor: vuem » 2013-03-08, 20:46

Basso profondo pisze:A szkoła idzie potulnie za tym trendem. To jest właśnie banalizacja. x


Wg Ciebie.

Są ludzie, którzy inaczej traktują tradycję, czy religijne dogmaty.

A zdrowe społeczeństwo, zdrowe stosunki w każdej społeczności, od samej rodziny zaczynając to sztuka kompromisów, zrozumienie, tolerancja i dobra wola porozumienia.

Nawet, gdy planujesz wakacje rodzinne, to nie możesz wychodzić z założenia, że Twoje dziecko ma głupi pomysł, ten wiek to nie czas, by uczestniczyć w podejmowaniu decyzji, a jak będzie marudzić, to się mu zabroni.

Podobnie z Wigilią, Ty będziesz ją celebrował z namaszczeniem, traktował jak najważniejsze wydarzenie w roku, przeżywał, czy wypełniał duchowym splendorem.

Inny potraktuję 24 grudnia jak jeden dzień w ciągu krótkich wakacji, pójdzie może do kościoła albo i nie, będzie się cieszył, że może się z rodziną spotkać, a nawet zabawić.

Obydwaj możecie miec wspólny mianownik: szacunek i miłość bliźniego.... mało godny cel spotkania? ;)

Dzieci w szkole pochodzą z różnych środowisk, rodzin o bardzo nie raz rożnym podejściu do dogmatów religijnych, czy Bożego Narodzenia jako święta w kalendarzu.
Dlatego tez nie widzę powodu, bym miał im narzucać jeden konkretny pogląd, tym bardziej, jesli jest skrajny, żeby nie powiedzieć trącący fundamentalizmem.

Znakomita większość ludzi absolutnie nie widzi niczego złego w organizowaniu tak zwanych wigilii klasowych, uczestniczą w nich gromadnie, bardzo często w asyście księży uczących w szkole.
Nigdy nie słyszałem postulatów, które byłyby choćby w połowie równie stanowcze i agresywne jak Twoje.

Rodzice są bardzo pozytywnie nastawieni do takich spotkań, podobnie sami biorą udział w podobnych w swoim miejscu pracy, wraz z członkami klubu np. sportowego, do którego należą.

Takie spotkania odbywają się w całej Polsce, w liczbach sięgających tysięcy. Nigdy tez nie słyszałem, by jakikolwiek hierarcha kościelny nawoływał do "nie spłycania".

Ty masz skrajny pogląd, brzmisz jak fundamentalista, trzymasz się pewnego dogmatu kategorycznie i nie dopuszczasz nawet myśli, by móc "popuścić" choćby o włos.

... i na siłę żądasz, by tak właśnie było to traktowane, bo jeśli nie, to "banalizujemy, szkoła sięga nędznego poziomu itd.

Nie próbuj być Jedynym Sprawiedliwym, czy Wszechwiedzącym.

Twoja wiara nie jest tylko Twoją, Twoje obyczaje nie są jedynie właściwymi, a Ty sam nie masz monopolu na rację, choćbyś 100 razy napisał, że Twoja prawda mocniejsza.

Uzurpując sobie takie prawo popełniasz grzech pychy ;)

Basso profondo pisze:Wigilia w sensie obiektywnym nie jest spotkaniem rodzinnym przy stole, tym bardziej samym spotkaniem przy stole - i tej prawdy się trzymajmy.


Zapewne pisząc "w sensie obiektywnym" oznacza w takim sensie, w jakim Ty ja rozumiesz.

Wieczór wigilijny jest też wieczorem, który rodzina spędza przy stole, spożywając razem posiłek.
Jest to element tradycji.

Nie zmienisz tego, choćbyś nie wiem jak bardzo chciał. Chyba, że zanegujesz obecność biskupów na "wigiliach potrzebujących", "wigiliach samotnych", "wigiliach szkolnych", "wigiliach strażaków", "wigiliach powiatowych", "wigiliach żołnierskich", a nawet "wigilii radiowej", że o "wigiliach poselsko-partyjnych" nie wspomnę.

Naprawdę chcesz brnąć w coraz to bardziej stanowcze i kategoryczne stwierdzenia?

Zaraz będziesz musiał dojście do wniosku, że połowa biskupów, arcybiskupów, a może i sam papież to lemingi i lewactwo "spłycające" wigilię? :wink:

Tak więc:

Czy strażacy "spłycają" cokolwiek pod wodzą biskupa?

Czy Ty sam nigdy nie bierzesz udziału w takich spotkaniach w swoim miejscu pracy?

Awatar użytkownika
linczerka
Posty: 4541
Rejestracja: 2011-11-04, 19:49
Kto: nauczyciel
Lokalizacja: Polska

Re: Walentynki w szkole

Postautor: linczerka » 2013-03-09, 08:26

Abstrahując od tych osobistych wycieczek... od lat na różny sposób obchodzę z dziećmi różne okazjonalne święta, co nie znaczy, że wszystkie. Nie wszystkie zapożyczone z kultur innych narodów mają swoją wartość w naszych tradycjach (np.Halloween). (Ale rozumiem anglistów, czytałam treści zawarte w podstawie).
Z tym, że ich "obchody"nie są traktowane w dosłownym znaczeniu. Cenię sobie spotkania przedświąteczne- tak szumnie tu nazwane wigilią. Mam dzieci z różnych wyznań. Poznajemy zwyczaje i obrzędowość różnych religii.
O "walentynkach" wspomniałam wcześniej. To tylko szumna nazwa dla moich wychowawczych działań.
Myślę, że za bardzo dosłownie interpretujemy nazwy tych "świąt" w poczynaniach szkolnych.
Realizuję podstawy programowe. Chociaż też wcale się nie przejmuję, jeśli zadania i treści wykraczają ponad podstawę. Analogicznie do zadań. Jeśli dziecko zapyta o cokolwiek wykraczającego poza podstawę, udzielam odpowiedzi, wyjaśnienia, kieruję dociekliwością dziecka.
Wczoraj obchodziliśmy Dzień Kobiet. Akcja zaskakująca i spontaniczna, w której w żaden sposób nie maczałam palca. Miłe to było. Potwierdziło, że czegoś dzieciaków nauczyłam.
I cokolwiek negującego tu zostanie przedstawione, ja nadal będę pielęgnować te wartości, które scalają, integrują grupę, które, pomimo krytyki, mają wartości wychowawcze i edukacyjne. Tylko trzeba to robić z głową.
Z całym szacunkiem... to, że panowie nie obchodzą Dnia Kobiet jest poza dyskusją. Tyle tylko, że ja je obchodzę, podobnie, jak wiele kobiet na tym forum. :wink:
Trzeba umieć iść słoneczną stroną życia

Awatar użytkownika
linczerka
Posty: 4541
Rejestracja: 2011-11-04, 19:49
Kto: nauczyciel
Lokalizacja: Polska

Re: Walentynki w szkole

Postautor: linczerka » 2013-03-09, 15:39

Basso profondo pisze:Gdyby nie opłatek na takich spotkaniach, może nie miałbym nic przeciwko.

Basso, dobra, niech będzie szampan zamiast opłatka. A co mi tam... :mrgreen: Przy szampanie też złożymy sobie życzenia. :wink:
Trzeba umieć iść słoneczną stroną życia


Wróć do „Szkolna codzienność”