Cześć,
Jestem młodym nauczycielem (w gimnazjum pracuję od września), uczę historii i WOS-u. Od samego początku roku mam problem z jedną klasą, ale teraz - tuż przed przerwą świąteczną - problem przybrał na wadze. Od początku opracowałem sobie system prowadzenia lekcji, zapraszania na środek do odpowiedzi, kartkówek, sprawdzianów, itp.. Żadna klasa nie ma problemu z tym, jak oceniam.. sam uważam, że robię to - tu będę nieskromny - nieźle. No ale.. żeby nie było zbyt słodko.. jednej klasie od początku przeszkadzało, że pytam, że wymagam, że chcę ich czegoś nauczyć.. no nie wiem, chociaż troszkę przekazać pasję do historii. Ponad 60% mojego zapraszania kogoś do odpowiedzi kończyło się słowami np. "Daj sobie spokój, widzisz, że nic nie umiem, idę siadać". Staram się temperować takie zachowania, ale nie mam doświadczenia i nie do końca wiem, jak sobie z tym poradzić. Ostatnio zadałem im zadanie na temat Wiosny Ludów. Trzeba było troszeczkę (dosłownie: TROSZECZKĘ) zagłębić we Wiosnę Ludów na ziemiach węgierskich.. Dałem im tydzień (mamy 2 hist. w tygodniu - pon. i czw., zadałem zadanie z czwartku na czwartek), po czym przychodzi czas sprawdzenia zadania.. z 28 osób obecnych, zadanie mają.. 2 osoby.. Żeby nie robić krzywdy pozostałym wpisałem plusy tym, którym się zachciało coś zrobić i przeszedłem do lekcji. Jednak to nie koniec.. w poniedziałek (14.12) byliśmy umówieni na kartkówkę.. wszystko super.. mam już wypracowany zwyczaj, że kartkówki i sprawdziany oddaję na następną lekcję, więc sprawdzam te ich umysłowe wymysły i słuchajcie.. NIKT nie dostał wyższej oceny niż dopuszczająca i to na ogromnych, ogromnych szynach. Postanowiłem skonsultować to z wychowawczynią. Podobno z nimi porozmawia.. sam już nie wiem. W czwartek oddałem kartkówki.. zapytałem o co chodzi.. chłopaczek-przewodniczący powiedział mi, że historia im się nie przyda, poza tym ze mną nie opłaca im się uczyć,bo i tak dostaną 1.. Jak myślicie.. gdzie może leżeć problem.. może ja coś zawaliłem już na początku? Proszę o pomoc..
Pzdr.
M.