Postautor: Łosoś » 2016-04-25, 07:17
Ale w sumie to jest naprawdę dobre pytanie.
Jeśli nauczyciel pracuje 40 godzin w tygodniu (słyszę o tym cały czas), to faktycznie jest to 18 godzin lekcyjnych + dwie (jedna) karcianki oraz...22 pozostałe godziny! Zatem jeśli ktoś ma więcej godzin lekcyjnych, teoretycznie powinien pracować więcej niż 40 godzin. Bo to po prostu niesprawiedliwe- przecież więcej zarabia. Oczywiście wiem, ze to absurd, nikt by tyle nie wytrzymał, ale to pytanie obnaża absurd "40 godzinnego tygodnia pracy nauczyciela" i absurd nowego zapisu "karcianych"- gdzie w ramach owych "40 godzin" dyrektor ma prawo dołożyć ci jeszcze 22 godziny W SZKOLE Z DZIEĆMI, jeśli masz...etat. A jeśli masz więcej, niż etat? 28 godzin więcej? 30 godzin więcej....? A może dobijmy łącznie do 80...?
Dopóki zawodu nauczyciela się nie szanuje, dopóty mamy takie nonsensy. Jedna lekcja to wielki wysiłek, o wiele większy (z całym szacunkiem), niż jedna godzina w urzędzie czy aptece powiedzmy. Przygotowanie się do lekcji i inne prace związane ze szkołą (każdy z nas wie, że jest tego całe mnóstwo) zajmuje w domu bardzo dużo czasu. Do tego ciągły stres- hospitacje, egzaminy (staże), ciągłe przymusowe szkolenia , kursy i podyplomówki (często płatne z własnej kieszeni). Uważam, że POWINNI SIĘ OD NAS ODCZEPIĆ z tym "40 godzinnym tygodniem pracy". Nie da się tego tak dokładnie wyliczyć. Poza tym w urzędzie czy w innym miejscu pracy NIKT PRZEBYWAJĄC 8 GODZIN NA TERENIE ZAKŁADU NIE PRACUJE W KAŻDEJ MINUCIE i jakoś nikt się tego nie czepia (nie piszę o biednych ludziach pracujących przy taśmie). Obserwowałam kiedyś z okna, jak pracownicy dach naprawiali. Co 15 minut robili sobie przerwę, leżeli sobie na dachu albo palili papierosy! Obserwowałam kiedyś urzędników czekając na coś w urzędzie- mieli czas na prywatne pogawędki, rozmowy telefoniczne (również prywatne) i raczej nie śpieszyli się z obsługiwaniem klientów! A kiedy czekałam w kolejce do lekarza (prawie godzinę, zanim mnie wpuszczono do gabinetu), to przez cienkie drzwi słyszałam radosną rozmowę pielęgniarek przez ową godzinę w oczekiwaniu na lekarza- również prywatną! Kiedy ja przychodzę do pracy i mam 6-7 lekcji, nie mam czasu na nic, nawet do toalety pójść, na lekcji 100% uwagi, oczy dookoła głowy, przeciążone struny głosowe, na dyżurach hałas albo spóźnieni rodzice, którzy akurat teraz chca rozmawiać o dziecku, bo na wywiadówkę nie mogli przyjść albo sterczę przy kserokopiarce i drukuję jakieś testy i tak w kółko. Kiedy kończę, nie mam siły mówić ani myśleć, a tu jeszcze w domu trzeba popracować.
Szkoda, że tak ŹLE TRAKTUJE SIĘ NAUCZYCIELI I TAK BARDZO NIE DOCENIA ICH PRACY.