Dzień dobry wszystkim.
Jestem początkującą nauczycielką. Na piątym roku studiów rozpoczęłam pracę w niepublicznej szkole podstawowej. We wrześniu dostałam jedną klasę, natomiast w trakcie roku - kolejne dwie, gdyż zwolniła się jedna polonistka. Ogólnie praca bardzo mi się podoba, ale uważam, że moje koleżanki w publicznych placówkach pracują na dużo lepszych warunkach. Dostałam umowę (opartą oczywiście o KP) tylko do czerwca. W wakacje zostałam bez wypłaty, mimo że dyrekcja dawała mi do zrozumienia, że od września chcą przedłużyć ze mną współpracę... Problem jest też taki, że na bank od nowego roku szkolnego nie dostanę całego etatu. Mogę liczyć na 16 (może 17) godzin, bo to niewielka szkoła i zwyczajnie nie ma tylu godzin do przyznania. Nie jestem już studentką, żeby zarabiać tak niewiele - w zeszłym roku wciąż musieli częściowo utrzymywać mnie rodzice.
Od lipca wysyłam swoje CV do szkół, które zamieściły ogłoszenia na stronie kuratorium. Niestety, jak dotąd nikt się nie odezwał , a jest już połowa sierpnia. Mam zatem pytanie, czy jeśli dostałabym pracę z końcem miesiąca, wypadałoby mi zrezygnować ze „starej” pracy na chwilę przed rozpoczęciem roku szkolnego? Trudno byłoby im znaleźć nauczyciela.
Nie tylko pensja i niepłatne wakacje sprawiają, że chciałabym przejść do szkoły publicznej. „Stara” szkoła to szkoła sportowa - uczniowie mają mnóstwo treningów koszykówki, więc nie mam szans prowadzenia żadnych zajęć wyrównawczych, kółek zainteresowań czy konkursów. Chciałabym się rozwijać, a tu nie za bardzo mogę, bo priorytetem jest sport. Dodatkowo od września moim opiekunem stażu miałaby być pani wicedyrektor, która jest nauczycielem fizyki, a ja uczę języka polskiego.
Rozmawiałam już z kilkoma osobami (nie byli to jednak nauczyciele), które mówiły mi, że skoro nie jestem pracownikiem, to we wrześniu nie mam obowiązku wracać do szkoły. Muszę patrzeć głównie na swoje dobro i finanse. Dodatkowo te osoby uważały, że gdyby dyrektor faktycznie bardzo chciał mnie w szkole zatrzymać, to w czerwcu podpisałby ze mną nową umowę albo jakiś aneks do starej umowy. Niby pytano mnie kilka razy, czy na pewno wrócę... No ale tutaj chyba górę wzięła chęć zaoszczędzenia na mnie w wakacje. Teoretycznie rzeczywiście wracać nie muszę, ale wchodzi tu w grę kwestia moralności. Czy zrezygnowanie z pracy tuż przed rozpoczęciem roku nie byłoby nie fair? Zwłaszcza że jestem wychowawcą...
Oczywiście biorę pod uwagę fakt, że nikt nie musi się do mnie odezwać. Ale dobrze wiem, że jeśli ktoś się odezwie, to baaardzo chciałabym tej zmiany. W szkole niepublicznej moja pensja jest zmienna (czasem dostaję 1600, a czasem niecałe 600, bo w grudniu jest masa wolnego...), nie mam żadnych dodatków, no i jako nie trener kosza nie czuję się tam ważna.
Bardzo proszę o komentarze. Będę wdzięczna.
Pozdrawiam serdecznie.