Różni są dyrektorzy. Ja też chodziłam rozmawiać i prosiłam o mniejszy przydział zadań. Arugmentowałam najlepiej jak umiałam. I zawsze słyszałam "Oczywiscie, rozumiem panią, tak, tak...ale panią dzieci lubią, jest pani w tym i w tym dobra, no przecież nie jest tak źle...ale będę pamiętać, żebyć coś tam"...po czym tak samo było, jak wcześniej.
Moja rada jest taka- jeśli rozmowy i argumetny nie skutkują, należy wprost powiedzieć
( jak radzi July) - "tego nie biorę, to biorę". Po prostu.
Dyrektor tak od razu nie zwolni, jakie zreszta będzie miał do tego podstawy? Pijesz w pracy? Opuszczasz lekcje? Rodzice organizują przeciwko tobie krucjaty?
Pomarudzi co najwyżej, niemiły będzie, dodatkowe dyżury ci wlepi, więcej ci hospitacji zorganizuje( jeśli jest złośliwy), krzywo będzie patrzył, dogryzie nieraz...Uwierz mi- to można znieść. Ja to po prostu puszczałam mimo uszu i swoje robiłam. Osiągnęłam już taki stan, że patrzyłam, jak rusza ustami, ale n i e słyszałam , co mówi i osiągałam stan "nirwany"
Życzę więcej odwagi, determinacji i spokoju ducha. Bo wiesz, co...? w każdej szkole będzie Ci źle, jeśli czegoś ze sobą nie zrobisz. Są takie osoby, które wręcz na czole mają napisane: "wykorzystaj mnie"
i tak się zachowują.
A przede wszystkim przestań się bać. Nie taki diabeł straszny, jak go malują!
Trzymaj się