Monika* pisze:Tak nie może być. Dyrektor powinien zobaczyć to, co się z dziećmi robi codziennie , a nie przedstawienia, występy, piosenki, wierszyki.
Za dawnych czasów dyrektor szedł na hospitację bez zapowiedzi. Sama niejednokrotnie dowiadywałam się, że będzie u mnie tuż przed dzwonkiem na lekcję.
Wyjętek to były hospitowane lekcje gdy miałam pierwszą ocenę pracy. Wiedziałam o nich tydzień wcześniej. Oczywiście odbywała się wtredy rozmowa przedhospitacyjna. Lekcje hospitował dyrektor, metodyk i przedstawiciel RP. W jednej klasie poszło wszystko gładko, zgodnie z planem. W drugiej nici z moich planów. dzieciaki zmieszały się obecnością obcych osób, zamurowało je i nic do nich nie docierało. Po paru minutach zorientowałam się, że nic z tego nie wyjdzie. Zastosowałam przerywnik w postaci zagadek matematycznych, opowiedziałam śmieszną zmyśloną historyjkę związaną z tematem lekcji i całkowicie zrezygnowałam z pracy metodami, które podałam podczas rozmowy przedhospitacyjnej. Pogodziłam się z tym, że lekcja nie wyszła mi tak jak planowałam i skupiłam się tylko na tym, aby jakimś cudem temat był dla uczniów zrozumiały. Nie interesowało mnie już nawet to, że ktoś jest na tej lekcji i mnie ocenia. Zamiast słów krytyki usłyszałam po tej lekcji same pochwały za opanowanie i umiejętność zmiany metod pracy w trakcie zajęć.
A pokazówki, to były tylko lekcje otwarte.
Teraz każdy zna termin hospitacji z dużym wyprzedzeniem. Na codzień może pracować przeciętnie, a tę jedną czy dwie lekcje w roku zrobi super.
Monika* pisze:Dobry i mądry dyrektor od razu wyczuje, czy nauczyciel w klasie pracuje danymi metodami, jaki ma kontakt z dziećmi
Z tym się całkowicie zgadzam, tylko żeby wszyscy dyrektorzy tacy byli.
Osobiście uważam, że korzystniejsze byłyby hospitacje bez zapowiedzi. Wyjątek to hospitacja diagnozująca, której termin powinien ustalić nauczyciel.