Problem ze zdemoralizowanym uczniem

jak sobie z nią radzić, jak uniknąć rutyny

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

marakuja
Posty: 199
Rejestracja: 2009-01-18, 02:48
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Przyroda
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Problem ze zdemoralizowanym uczniem

Postautor: marakuja » 2009-01-20, 13:57

dushka pisze:Mam wrażenie, że nawet nie zetknęłaś się z nauczaniem :roll:

A ja mam wrażenie, że moje doświadczenie nauczycielskie jest dużo, dużo dłuższe od Twojego.
Dlaczego szkoła nie stara się o odebranie praw rodzicielskich tej zdemoralizowanej rodzinie? Uwierz mi, postraszenie odebrania praw rodzicielskich działa na rodziców jak płachta na byka- z róznych powodów, niekoniecznie z miłości do dzieci.
Zastanawiałaś się jakie chcesz osiągnąć efekty swojej pracy u tego dziecka? Chcesz wykształcić w nim obowiązek przynoszenia zeszytu czy przygotować do dorosłego życia. Wielu jest uczniów z tzw. dobrych domów, gdzie mamusia jak nie spakuje dziecka do szkoły, to ten nie miałby nigdy zeszytu . Kogo więc należy ukarać - dziecko, którym nie ma kto się zająć, czy rodziców? Dlaczego widzisz tylko efekty, a nie widzisz powodów?
dushka pisze:Aha, ja nie oceniam przyszłości dziecka i tego, jak sobie pod budką z piwem poradzi - ja oceniam tu i teraz. Jeśli nie potrafi dodawać w zakresie 1000 dostaje ndst.

To bardzo źle postepujesz, bo istotą naszej pracy jest przygotowywanie dzieci do dorosłego życia i to powinno być głównym celem. Jak popracujesz dłużej, to po latach dopiero dostrzeżesz efekty swojej pracy, a nie "tu i teraz".
dushka pisze:Ale kompletnie jakbyś nie rozumiała, co już zostało napisane Cytryn zgłaszał sprawę i do sądu rodzinnego, i na policję. I NIC. Rozumiesz? To nie działa.

Jak to nic? Sąd rodzinny jest od tego, żeby zajął się tym dzieckiem i informował szkołę jakie podejmuje kroki. Szkoła nie jest samotną placówką na bezludnej wyspie, tylko wspłópracuje z innymi instytucjami.
dushka pisze:
Poza tym jednorazowa kanapka nie załatwia sprawy Danie ryby zamiast wędki?

Chyba nie wymagasz od dziecka nieletniego, żeby sam sobie zarobił na chleb. Jak głodny, to trzeba go nakarmić. Można mu załatwić obiady szkolne poprzez opiekę społeczną.

Awatar użytkownika
dushka
Posty: 3902
Rejestracja: 2006-08-03, 19:39

Re: Problem ze zdemoralizowanym uczniem

Postautor: dushka » 2009-01-20, 14:46

marakuja pisze:Dlaczego szkoła nie stara się o odebranie praw rodzicielskich tej zdemoralizowanej rodzinie? Uwierz mi, postraszenie odebrania praw rodzicielskich działa na rodziców jak płachta na byka- z róznych powodów, niekoniecznie z miłości do dzieci.


O to spytaj Cytryn. I uwierz mi - nie zawsze tak działa. niektórym byłoby całkiem na rękę, gdyby pozbyli się ciężaru 8)

marakuja pisze:Zastanawiałaś się jakie chcesz osiągnąć efekty swojej pracy u tego dziecka? Chcesz wykształcić w nim obowiązek przynoszenia zeszytu czy przygotować do dorosłego życia. Wielu jest uczniów z tzw. dobrych domów, gdzie mamusia jak nie spakuje dziecka do szkoły, to ten nie miałby nigdy zeszytu . Kogo więc należy ukarać - dziecko, którym nie ma kto się zająć, czy rodziców? Dlaczego widzisz tylko efekty, a nie widzisz powodów?


Chyba zapominasz, że żyjemy w polskiej rzeczywistości. Doczepiłaś się zeszytów - a to tylko przykłąd był. Uczeń nie ma zeszytu - nie ma też pracy domowej, nie ma wiadomości. I co - tylko dlatego, że ma gorzej w życiu mam go zwolnić ze szkolnych obowiązków i cieszyć się, że w ogóle przyszedł do szkoły? Nawiasem mówiąc, mój uczeń dostał zeszyty ode mnie i od innego nauczyciela. Co z tego? Olał to.

marakuja pisze:To bardzo źle postepujesz, bo istotą naszej pracy jest przygotowywanie dzieci do dorosłego życia i to powinno być głównym celem. Jak popracujesz dłużej, to po latach dopiero dostrzeżesz efekty swojej pracy, a nie "tu i teraz".


Polska szkoła niestety (a może stety) ocenia tu i teraz. Ja nie mogę postawić oceny za "i tak sobie w życiu poradzi w sklepie".

Jak to nic? Sąd rodzinny jest od tego, żeby zajął się tym dzieckiem i informował szkołę jakie podejmuje kroki. Szkoła nie jest samotną placówką na bezludnej wyspie, tylko wspłópracuje z innymi instytucjami.


I znów odsyłam do Cytryn.

Chyba nie wymagasz od dziecka nieletniego, żeby sam sobie zarobił na chleb. Jak głodny, to trzeba go nakarmić. Można mu załatwić obiady szkolne poprzez opiekę społeczną.


Nie zawsze jest to możliwe. W moim przypadku - nie było. Wystarczy, że o złotówkę przekroczy się dochód minimalny na osobę i... Obiadku nie ma. A nikogo nie interesuje w mopsie, że ojciec wprawdzie zarabia, ale przepija (choć tu akurat nie ten przypadek). I nie nadinterpretuj moich słów - nigdzie nie napisałam, że dziecku każę zarobić.


Czy ktoś jeszcze mógłby wypowiedzieć sie w temacie?

marakuja
Posty: 199
Rejestracja: 2009-01-18, 02:48
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Przyroda
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Problem ze zdemoralizowanym uczniem

Postautor: marakuja » 2009-01-20, 15:39

dushka pisze:
Chyba zapominasz, że żyjemy w polskiej rzeczywistości...
Polska szkoła niestety (a może stety) ocenia tu i teraz. Ja nie mogę postawić oceny za "i tak sobie w życiu poradzi w sklepie".

Polska szkoła to polscy nauczyciele. Ja jako polska szkoła oceniam inaczej. Przetrzymywanie ucznia w jednej klasie jest bezsensowne, jak ten uczeń ma się czuć jeżeli jest o 3 lata starszy od innych? A jak nie będzie umiał tabliczki mnożenia do 18 roku życia, to dalej nie będzie otrzymywał promocji?
Jeżeli do tej pory się nie nauczył, to już się nie nauczy- myślisz, że wreszcie dostnie jakiegoś olśnienia? Bardzo jestem ciekawa na co liczą nauczyciele stawiając mu kolejne jedynki- że wyuczy się wiersza na pamięć? Pamiętaj, że uczniów nie można mierzyć jedną miarką- każdy człowiek jest inny. Może ma jakieś zainteresowania, które należy w nim rozwijać, albo zachęcić do rozwijania ich. Może byłby dobrym hydraulikiem, może murarzem- tylko trzeba pokazać mu drogę , którą ma iść. Pedagog czy wychowawca powinni z nim na te tematy rozmawiać. A naukowcem to już pewnie nie będzie. Miałam kiedyś ucznia, który tępy był wyjątkowo, a egzamin na prawo jazdy zdał za pierwszym razem, co nie zawsze zdarza się magistrowi czy profesorowi habilitowanemu. Sama byłam zdziwiona, jak mógł te testy pokonać mając duże problemy z czytaniem.

edzia
Posty: 4766
Rejestracja: 2008-02-05, 23:02

Re: Problem ze zdemoralizowanym uczniem

Postautor: edzia » 2009-01-20, 16:17

dushka pisze:Czy ktoś jeszcze mógłby wypowiedzieć sie w temacie?
Po co? Obie macie rację. Niepotrzebnie każda z Was chce na siłę tę rację udowodnić.

marakuja
Posty: 199
Rejestracja: 2009-01-18, 02:48
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Przyroda
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Problem ze zdemoralizowanym uczniem

Postautor: marakuja » 2009-01-20, 16:40

Na siłę? Jeszcze się nie ciągamy za wlosy, ani nie wyzywamy :wink: To chyba dobrze, jak forum jest żywe i wyraża się swoje opinie. Dzisiaj jest mój pierwszy dzień na tym forum i stąd taka moja aktywność. Obiecuję, że to mi mine. ;D

Awatar użytkownika
dushka
Posty: 3902
Rejestracja: 2006-08-03, 19:39

Re: Problem ze zdemoralizowanym uczniem

Postautor: dushka » 2009-01-20, 16:46

Poza tym jakoś trzymamy poziom ;) no i na tym forum polega - na dyskusji. A może znajdzie się ktoś, kto ma jeszcze inne racje? :mrgreen:

matmeg3
Posty: 154
Rejestracja: 2008-09-06, 17:55
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Matematyka
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Problem ze zdemoralizowanym uczniem

Postautor: matmeg3 » 2009-01-20, 19:59

edzia pisze:Po co? Obie macie rację. Niepotrzebnie każda z Was chce na siłę tę rację udowodnić.


"Wtrącę" tylko, że szkoła, komenda policji, sąd (i inne instytucje) - to wszystko bazuje na zatrudnionych tam ludziach. Idealną (choć rzaaadko osiągalną) jest sytuacja, gdy panuje pomiędzy nimi jednomyślność w sprawie dobrze pojętego interesu dziecka. :?

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: Problem ze zdemoralizowanym uczniem

Postautor: Cytryn » 2009-01-20, 22:38

dushka pisze:
marakuja pisze:Dlaczego szkoła nie stara się o odebranie praw rodzicielskich tej zdemoralizowanej rodzinie? Uwierz mi, postraszenie odebrania praw rodzicielskich działa na rodziców jak płachta na byka- z róznych powodów, niekoniecznie z miłości do dzieci.


O to spytaj Cytryn. I uwierz mi - nie zawsze tak działa. niektórym byłoby całkiem na rękę, gdyby pozbyli się ciężaru 8)

Ależ szkoła bardzo się stara. Sprawa ciągnie się trzeci rok i końca nie widać. Na razie nad dzieckiem opiekę sprawują dziadkowie- obydwoje bardzo nieudolni wychowawczo. Boją się zresztą wnuczka( szantażuje, że jeśli nie otrzyma tego, co chce, pobije młodsze rodzeństwo). Więc chłopak robi, co chce i nikogo się nie boi. A moja rola sprowadza się do pisania opinii do sądu co jakiś czas.


Jak to nic? Sąd rodzinny jest od tego, żeby zajął się tym dzieckiem i informował szkołę jakie podejmuje kroki. Szkoła nie jest samotną placówką na bezludnej wyspie, tylko wspłópracuje z innymi instytucjami.


I znów odsyłam do Cytryn.

Sąd rodzinny sprawę "mnonitoruje" . A dzieciak się marnuje w środowisku, które sprzyja jego dalszej demoralizacji. A ja dostaję "wskazówki", że mam pracować z uczniem "indywiudalnie".


I jeszcze jedno- naprawdę myślisz, że nie próbowałam "serdecznością"? Już nie zliczę, ile było rozmów. Kurtkę mu dałam, bo w bluzce latał( dziadek nie umiał dopilnować, żeby porządnie ubrany z domu wyszedł ubrany). Podwoziłam do domu, bo potrafił nie trafić ze szkoły do domu( na noc dopiero, a zadawał się z chłopakami od siebie starszymi - bandytami już właściwie). I nawet tę kanapkę ode mnie dostał...I chwaliłam go( starałam się wypatrzeć czegoś dobrego, zauważyć, pochwalić każdą notatkę w zeszycie, któą chciało mu się zrobić). I wiesz co? Szedł potem na korytarz , na przerwę i bił pierwszego lepszego, bo krzywo na niego spojrzał.
Chłopak potrzebuje- na moje oko- dyscypliny, kogoś, kto by się nim zajął na co dzień, przypilnował, n i e bał się go, kogoś , kto by go kochał i mądrze tę miłość okazywał. Ja to wiem. Ale mu tego n i e dam, bo nie mam jak. A moje odruchy "dobrego serca" (współczucie, chęć pomagania) bezczelnie wykorzystywał, kłamał, brał, co mu się dawało, a potem potrafił porysować szyby w samochodzie i bluźnić.
Wiele rozumiem, ale czuję się bezradna. Przecież go nie zaadoptuję. Sąd rodzinny- sprawa w toku. POlicja- wszystko wiedzą. Szkoła naprawdę robi, co może( pisma śle, chłopak przebadany w Poradni, opnie reguralnie dostarczane do sądu- solidne, bez owijania w bawełnę, konretne)- I NIC.

Każdy zorientowany widzi i rozumie, że pobyt chłopaka w domu dziadków źle wpływa na jego rozwój , a dziadkom bardziej na pieniądzach, które z tego tytułu otrzymują, zależy, niż na wnukach. Widocznie...nie ma dokąd chłopaka dać. Nie ma rodzin zastępczych, nie ma żadnych porządnych ośrodków wychowawczych, gdzie by mu może pomogli. Pewnie(obym była złym prorokiem) przyjmie go w końcu jedna instytucja- więzienie. Jak skonczy te 18 lat. I będą go "resocjalizować".

Pracuję już trochę i myślę, że na pewnym etapie "serdeczne słowo" naprawdę...nie wystarcza. Wcale nie zmienia. Chłopak nie myśli trzeźwo. On może robić, co chce. Jeśli jednak spotykają go konsekwencje złego zachowania( np. ostrzegano go, że odbierze mu się prawo do jakiejś szkolnej rozrywki, jeśli nadal będzie się bił, wyzywał dzieci itp..) czuje się skrzywdzony, niesprawiedliwie potrakotwany, nie przyjmuje do wiadomości, że przecież ostrzegano go, że takie zasady obowiązują wszystkich w szkole. Zawsze "ci inni" są winni, źli. Kłamać potrafi ogromnie przekonująco, na początku dawałam się nabierać.
Kiedy mimo jego próśb, łez( potrafi płakać na zawołanie, na zawołanie też potrafi przestać) pozostawałm nieugięta ( musiał ponieść konsekwencje)- dawał wyraz ogronje złości, niepohamowanej nienawiści do mnie, rzucał się na ziemię, trzaskał drzwiami, klął, mówił, że się zemści itp..

Nie jestem psychologiem. Myślę, że powinien mieć jakąć terapię, ale...znów. Kto by go woził ze wsi do odległego o kilkadziesiąt km miasta na te spotkania? Kto by tego dopilnował?

Pewnie, że źle to wszystko jest urządzone. Ubolewam nad tym.

marakuja
Posty: 199
Rejestracja: 2009-01-18, 02:48
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Przyroda
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Problem ze zdemoralizowanym uczniem

Postautor: marakuja » 2009-01-21, 18:35

Nie powinnaś odwozić ucznia do domu- w razie gdyby coś się stało, to Ty ponosisz za niego pełną odpowiedzialność, poza tym nigdy nie wiadomo co takiemu przyjdzie do głowy- wymyśli sobie historyjkę o uprowadzeniu ,albo coś w tym rodzaju- będziesz chciała dobrze zrobić, a możesz mieć dużo nieprzyjemności. Jeżeli uczeń nie przychodzi odpowiednio ubrany do szkoły (brak kurtki), to pedagog niech sporządzi odpowiednią notatkę, wezwie dziadków do szkoły itp...Takie notatki przydadzą się później do sądu rodzinnego. Za jakiekolwiek przewinienia ucznia wzywaj opiekunów do szkoły- gdy się nie zjawią - odpowiednia notatka. Uwierz mi , można zmobilizować dziadków do należytej opieki. Ciągle współpracuj z sądem rodzinnym.
Był kiedyś taki przypadek w szkole, że dziewczynka pochodziła z takiej zaniedbanej, patologicznej rodziny. Oczywiście każdy o tym wiedział, ale nic z tym nie zrobił. Pewnego dnia dziewczynka przewróciła się na boisku, dostała wstrząśnienia mózgu i znalazła się w szpitalu. Gdy lekarz zobaczył dziewczynkę brudną i poobijaną zainterweniował natychmiast i w ciągu tygodnia ona i jej rodzeństwo znaleźli się w domu dziecka. Czyli jak widzisz wszystko można, trzeba tylko być konsekwentnym w swoim działaniu.

joannajoanna
Posty: 101
Rejestracja: 2008-12-28, 11:42
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Inne
Lokalizacja: śląskie

Re: Problem ze zdemoralizowanym uczniem

Postautor: joannajoanna » 2009-01-21, 20:15

Pedagog niech skieruje sprawę do sądu rodzinnego. Jeśli nikt w rodzinie się nim nie interesuje, sprawę zgłosić do ośrodka opiekuńczo - wychowawczego, może ośrodek na niego podziała, może będzie mieć strach, że go tam "zamkną" To jest w normalnej szkole, czy specjalnej? Może nauczanie indywidualne?? A może jednak ośrodek..
;)

marakuja
Posty: 199
Rejestracja: 2009-01-18, 02:48
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Przyroda
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Problem ze zdemoralizowanym uczniem

Postautor: marakuja » 2009-01-21, 23:31

Ciocie Stasie mają to do siebie, że na ogół są osobami pełnoletnimi- uczniowie z podstawówki na ogół nie- to podstawowa sprawa. Nauczyciel ma obowiązek zapewnić bezpieczeństwo uczniom na terenie szkoły.Wbrew pozorom sposób powrotu dziecka do domu- a raczej pod opieką kogo dziecko wraca do domu nie jest rzeczą nieistotną. Dzieci pozostające na świetlicy mają założone karty, w których jest zaznaczone kto odbiera dziecko ze szkoły, czy ewentualnie może samo wracać do domu.
W naszej szkole były dość nieprzyjemne incydenty z tym związane. Dziecko pochodziło z rodziny rozbitej, ojciec miał ograniczone prawa do dziecka, w karcie było zaznaczone, że dziecko mogło odbierać matka lub przypuśćmy wyżej wymieniona ciocia Stasia. Pewnego dnia ojciec poczuł tęsknotę do dziecka i postanowił je zabrać ze szkoły. Pani ze śwetlicy nie bardzo znała sytuację rodzinną dziecka, więc nie robiła z tego problemu.Gdy przyszła matka do szkoły okazało się, że dziecka nie ma. Oczywiście awantura na całego , dzwonienie do dyrektorki- na szczęście ta całą sprawę załagodziła, ale pani ze świetlicy już się miała na baczności. Drugi przypadek- jedna z nauczycielek była tak wspaniałomyślna, że postanowiła odwieźć dziecko do domu ( po co ma dziecko iść, jak nauczycielka jedzie w tę samą stronę). W tym czasie matka miała taki kaprys, że postanowiła przyjechać do szkoły- dziecka oczywiście nie ma. Znowu raban na całą szkołę, tym bardziej , że w domu nikogo nie ma. Matka oczywiście z pretensjami, że nikt nie pozwolił nauczycielce odwozić dziecka. Pracowałam w różnych szkołach i spotkałam się z róznymi sytuacjami i różnymi rodzicami i wiem ,że niekiedy chcąc komuś pomóc możemy mieć duże nieprzyjemności. Oczywiście, że w tamtym przypadku sąd uniewinniłby nauczycielkę (chociaż kto go tam wie), ale nie wiem, czy ktokolwiek lubi chodzić po sądach i wysłuchiwać różnych zarzutów. My w szkole tak się sparzylismy, że nie ma mowy o podwożeniu jakiegokolwiek ucznia do domu. Nie piszę tego po to, żeby kogokolwiek straszyć ,ale uświadomić, że możemy spotkać się z różnymi sytuacjami i róznymi rodzicami. Czy ktoś wykorzysta moje rady,czy nie to już nie moja sprawa.
miwues pisze:Nie rozsiewaj tu strachów opartych na nieznajomości prawa. To poważne forum. :)

Czy mógłbyś wskazać mi w którym miejscu wypowiedzi wykazałam się nieznajomością prawa, bo nie chciałbym żyć w nieświadomości?

marakuja
Posty: 199
Rejestracja: 2009-01-18, 02:48
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Przyroda
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Problem ze zdemoralizowanym uczniem

Postautor: marakuja » 2009-01-22, 00:32

miwues pisze: Powiem Ci, że szkoły to strasznie dziwne miejsca są. Miejsca, gdzie robi się problem z takich drobiazgów, nad którymi gdzie indziej od razu przechodzi się do porządku dziennego.

To nie nauczyciele robią problemy, tylko rodzice. Jak się pracuje w szkole, gdzie dzieci pochodzą z normalnych rodzin i są normalne stosunki międzyludzkie, to wszystko jest w porządku. Jak się trafi do szkoły z patologią , to każdy serdeczny gest ze strony nauczyciela jest odbierany opatrznie. Do kuratorium szły skargi za skargą- być może w jakimś zwidzie alkoholicznym.
Heh, ciekawe, czy na mnie coś było, dyrektorka już nie chciała nam o tym mówić. Ja na szczęście z takiej szkoły odeszłam. Jedyny plus z pracy w tej szkole- wiem czego można spodziewać się po rodzicach, nic mnie już nie zaskoczy.

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: Problem ze zdemoralizowanym uczniem

Postautor: Cytryn » 2009-01-23, 19:39

Marakuja- nie wiem, jakimi drukowanymi literami mam pisać, że sprawa się TOCZY w sądzie rodzinnym, a notatek to ja tyle napisałam, że osobne archiwum można założyć.
Z Twoich wczesniejszych wpisów wynikało, że zalecasz większą o ucznia troskliwość, i że to powinno pomóc, więc Ci napisałam, że takowa troskliwość niczego nie zmieniła i uczeń jaki był zdemoralizowany, w takim stopniu nadal jest.
Wiem, jaka ciąży na mnie odpowiedzialność, ale odległość 2 km z ograniczeniem prędkości do 50 km/h jakoś mnie nie przeraziła specjalnie. Nie wpadajmy w paranoję.
Zresztą- dzieciak wcale nie jest biedny, a zwyczajnie zaniedbany. Na chipsy i na komórkę ma, bo sobie sam kupuje, o kurtkę i normalne buty musieliby zadbać opiekunowie, a oni o to za bardzo nie dbają. Sąd rodzinny o tym wie, ale ...gdzie dzieciaka posłac? Ośrodki wychowawcze...w okolicy żadnego nie ma. A te co są w najbliżsyzm większym mieście są przepelnione. Rodzina zastępcza? Tu nie ma chętnych na takie coś. Lepiej usytuowane rodziny nie chcą się zajmować cudzymi dziećmi( a nędzne pieniądze, jakie daje na to państwo, nie jest dla nich zachętą), a te biedniejsze nie mają warunków( własne, spore lokum trzeba mieć).
Zresztą, gadać mi się już nie chce. Jest jak jest. Idę pisać kolejne notatki. :|

Awatar użytkownika
Jolly Roger
Posty: 1650
Rejestracja: 2007-12-15, 18:34

Re: Problem ze zdemoralizowanym uczniem

Postautor: Jolly Roger » 2009-01-24, 13:27

trudno w forumowym wpisie zawrzeć wszelkie niuanse danej sprawy. Dlatego często nasze uwagi wydaja się chybione.

Zakładam, że wpisy marakuji były tworzone w dobrej wierze, ale tak jak ona się czepiała detali tak i jej porady łatwo podważyć, bo jednym detalem nie da się załatwić całego procesu "wychowawczego".

Zgadzam się, że należy podać palec, ale ważne jest aby nie stracić całej ręki. Przypuszczam, że w iluśtam określonych przypadkach straszenie sądem rodzinnym mogło być pomocne. Możliwe, że istnieją rejony gdzie współpraca miedzy określonymi organami państwowymi przebiega wzorowo, ale są też takie gdzie wiele spraw kuleje.

Wierzę Cytrynowi, że zrobiła dużo, a nawet więcej aby poprawić sytuację. Problemem jest, ze u nas często działa spychologia. Sprawy się wloką i wydaje się, że tylko rozłożyć bezradnie ręce. Odnoszę wrażenie, że Cytryn jest osamotniona w działaniach, a przecież powinna mieć wsparcie całego grona. Wtedy o wiele więcej możnaby zrobić już na terenie szkoły bez potrzeby spychania problemu do sądu, który odpycha w stronę szkoły, a po długim czasie może sie skończyć zepchnięciem problemu na placówkę opiekuńczo-wychowawczą do czego zachęca mnożeniem notatek marakuja.

Ja niespecjalnie sie dziwię zachowaniu chłopaka. Jemu najzwyczajniej taka postawa sie opłaca. W domu rzadzi, w szkole w zasadzie też. Można mu "skoczyć" Najwyżej przyjedzie posterunkowy Wacek i poględzi. Dushka da mu 12 jedynkę i co z tego?? skoro marakuja go nakarmi kanapką. Jedynka jest abstrakcją. Kanapka jak najbardziej realna.

edzia pisze:
dushka pisze:Czy ktoś jeszcze mógłby wypowiedzieć sie w temacie?

Po co? Obie macie rację. Niepotrzebnie każda z Was chce na siłę tę rację udowodnić.
żadna nie ma racji :pirat:
We gonna ride the sea,
we pray to the wind and the glory
That's why we are raging wild and free


Wróć do „Szkolna codzienność”

cron