To jest po prostu śmieszne. Pracuję w małej szkole, gdzie mamy po jednym oddziale na każdy rocznik. Jednego roku jest kilkanaście osób bardzo słabych- bach, program naprawczy. Drugiego roku wyniki są rewelacyjne- no bo klasa dobra, akurat zebrało się kilkanaścioro dzieciaków z rodzin inteligenckich, zdolnych i w ogóle- no to przyjechali, że o proszę- program naprawczy bardzo potrzebna rzecz, widzicie państwo, jak wam się wyniki poprawiły. Za rok znów będzie źle- już teraz widać po próbnych sprawdzianach...I tak w kółko. Chore to wszystko.
Teraz mamy stanąć na głowie, żeby dzieci zaczęły pisać poprawnie ortograficznie i gramatycznie i ogólnie językowo, bo to leży. Leży i będzie leżeć, bo dzieciaki nie czytają, a z dłuższych wypowiedzi to najczęściej tylko SMS-y wysyłają
Ale my deliberujemy- jaki program, jakie działania, potem piszemy niezliczone sprawozdania, bo "podkładka musi być", ze coś robiliśmy...Ech, dobrze że już wakacje. Wszystko się we mnie gotuje na te bezsensy...A papierów miało być mniej...A jest więcej i z roku na rok ich przybywa...
Rankingi, standardy, "badania", ankiety...Ileż można opisywać rzeczywistość? Że jest jaka jest i każdy widzi, jaka jest- ale nie, to trzeba jeszcze opisać, najlepiej w trzech egzemplarzach i odręcznie w księdze protokołów na dokładkę...
Ja już dzisiaj mogę powiedzieć, co "położy" klasa III gimnazjum u nas, a co "położy" klasa VI. Bez badań, ranikngów i ankiet