Chciałabym poznać waszą opinię na temat tej sytuacji. Na początek opowiem całe zdarzenie od początku. Była to poranna lekcja w-fu. Ja z swoją grupą prowadziłam aerobik na siłowni, koleżanka ćwiczenia ,a później grę w piłkę ręczną na sali. Zdarzył się wypadek, w efekcie złamanie otwarte ręki. Nauczycielka oczywiście ciągle była przy poszkodowanej, kazała innym dziewczynom wezwać pogotowie, i mnie jako że byłam na siłowni.( w tym czasie oczywiście sprzątaczki zajęły sie opieką nad moją grupą). Problem w tym ,że dziewczyna nie dała sobie pomóc. Uczniowie wyszli w szybkim tempie, a na sali byliśmy tylko we dwie. Była w szoku, my też . Drgawki, krew, widok przerażający. Każda próba założenia opatrunku była nieudolna ponieważ uczennica sie wyrywała, nie pozwalała nam dość do ręki, a już mojej koleżance w ogóle. Tak jakby obwiniała ją za to o się stało, a nie była to wina nauczyciela. Uspokajaliśmy ją i mówiliśmy ,że umiemy udzielać pierwszej pomocy, wiedze o ratownictwie przecież mamy. . Nie udało nam sie nawet zatamować krwawienia, a szarpanie sie uczennicy z nami nic by nie dało, mogło by nawet pogorszyć sytuację. Mówiła ,że da sie opatrzyć tylko lekarzom. Nie udzieliliśmy więc pierwszej pomocy. Czekaliśmy do przyjazdu pogotowia. Trwało to łącznie około 5-10 minut, wtedy przyjechało pogotowie i zabrało ją pogotowie. Nasza interwencja ograniczyła się do okrycia kocem i przyniesieniu lodu, który i tak dziewczyna sama trzymała. Cały czas byliśmy na sali.
Moje pytanie brzmi jak będzie wyglądał protokół powypadkowy ? Co w rubryce "Pomocy udzielił/a ?