Zachowanie uczniów a rodzice

jak sobie z nią radzić, jak uniknąć rutyny

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

ameliaw
Posty: 2
Rejestracja: 2010-08-24, 13:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Zajęcia zintegrowane
Lokalizacja: mazowieckie

Zachowanie uczniów a rodzice

Postautor: ameliaw » 2010-10-07, 21:20

Mam pytanie do starszych stażem lub bardziej doświadczonych kolegów. Od 2 lat jestem wychowawcą świetlicy w grupach oddziału przedszkolnego tzn w zerówce. W tym roku trafiła mi się wyjątkowa grupa: mam 5 chłopców, którzy dosłownie roznoszą klasę, nie reagują na polecenia, praktycznie ciągle by się kotłowali i dokuczali sobie nawzajem. Z całej tej 5 tylko jedna mama rozumie mnie i zdaje sobie sprawę z tego, ze jej syn tak się zachowuje. Reszta rodziców twierdzi, że w przedszkolu nie było z nimi żadnych problemów i dopiero teraz zaczynają obserwować, że ich synowie stają się agresywni. Oczywiście to jest wina klasy i nauczycieli. Co prawda ich wychowawczyni jest trochę pobłażliwa, lecz ja raczej jestem z tych z bardzo konsekwentnych i wymagających. Nie jestem oderwana od rzeczywistości i mam już swój staż w szkole i nie wierzę, aby dzieci tak nagle się zmieniły, a wiem także że rodzice niestety często naginają prawdę. jedna oni tak się opierają, że moje pytanie brzmi : czy to możliwe, aby po przejściu z przedszkola do szkoły tak nagle zmieniło się zachowanie dzieci?
Prowadzę z nimi różne zajęcia i już kończą mi się pomysły. Jeżeli ktoś chciałby się ze mną podzielić sprawdzoną metodą lub ciekawym rozwiązaniem, który pomógłby mi byłabym wdzięczna.

ameliaw
Posty: 2
Rejestracja: 2010-08-24, 13:50
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Zajęcia zintegrowane
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Zachowanie uczniów a rodzice

Postautor: ameliaw » 2010-10-07, 22:08

Na pewno chciałaby, pomóc chłopcom w zmianie zachowania, jednak jak to zrobić jeżeli rodzice upierają się,m że ich jest święte. Jednak najbardziej interesuje mnie czy możliwa jest aż taka zmiana zachowania. jestem po rozmowie z rodzicem i zaczęłam wątpić w swoje umiejętności wychowawcze i w ogóle, że się tak wyrażę - po prostu jakbym dostała czymś w głowę. U mnie w grupie powiedzieć rodzicowi, że jego dziecko jest niegrzeczne = kolejny wróg nauczyciela.

Awatar użytkownika
iTulka
Posty: 385
Rejestracja: 2010-05-17, 00:17
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Zajęcia zintegrowane
Lokalizacja: śląskie

Re: Zachowanie uczniów a rodzice

Postautor: iTulka » 2010-10-08, 15:59

miwues pisze:Ale przecież nie trzeba mówić rodzicom, że ich dziecko jest niegrzeczne, jeśli oni nie chcą współpracować.

Nie zgodzę się z tym, trzeba im to oznajmić, chociażby po to, żeby potem nie było zaskoczenia na koniec roku, czy w jakiejś opinii. Oczywiście, nigdy nie mówię "pani dziecko jest niegrzeczne", bo co to kogo interesuje, że ja nie radzę sobie z dzieckiem na lekcji. Trzeba tak poprowadzić rozmowę, aby rodzic rozluźnił się i przyznał, że trzeba popracować ;) Uważam również, że jeżeli zmieniamy metody wychowawcze wobec dziecka, np. postanawiamy więcej od niego wymagać, ostrzej traktować, to rodzic powinien się o tym dowiedzieć - nie musi akceptować.
ameliaw pisze:czy to możliwe, aby po przejściu z przedszkola do szkoły tak nagle zmieniło się zachowanie dzieci?

Zmiana otoczenia może wywołać zachowania, których wcześniej nie było, ale tłumaczenie rodziców, że "wcześniej nie było z moim dzieckiem problemów" to jeden z częstszych trików obronnych, z którym musisz się uporać ;) Powiedz, że być może wcześniej nie było problemów, ale zaistniały pewne czynniki, które spowodowały, że teraz problemy są i na tym trzeba się skupić. Nie daj się wmanipulować w podobne zagrywki rodziców, a oni sami będą Cię uważać za kompetentną i godną zaufania.

Awatar użytkownika
Jolly Roger
Posty: 1650
Rejestracja: 2007-12-15, 18:34

Re: Zachowanie uczniów a rodzice

Postautor: Jolly Roger » 2010-10-08, 16:15

ameliawLudzie bardzo różnie reagują. Zależnie od innych osób, od miejsca i czasu. Inaczej zachowujesz się na oficjalnym bankiecie, a inaczej na przerwie na drugie śniadanie. Wystarczy dzieciom uświadomić, że nie są u siebie tylko u Ciebie. A u Ciebie mają się zachowywać wg twoich zasad.

Tylko proces uświadamiania może być żmudny i trudny. No, ale są w szkole niech się szkolą. Stawiaj przed nimi wyzwania. Nagradzaj za dobre efekty. Za złe zachowanie wykluczaj z fajnej zabawy, obarcz dodatkowymi obowiązkami. Jak się nudzą to się tłuką.
We gonna ride the sea,
we pray to the wind and the glory
That's why we are raging wild and free

jarko
Posty: 219
Rejestracja: 2010-09-18, 22:13
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Informatyka, Historia
Lokalizacja: świętokrzyskie

Re: Zachowanie uczniów a rodzice

Postautor: jarko » 2010-10-09, 19:48

Jak mówisz do rodziców ogólnie, że dziecko niegrzeczne to oni często zaoponują. Mów do nich konkretami, spytaj jak oni sobie radzą w podobnych sytuacjach, czy podobne sytuacje im się nie zdarzają. Trudno radzić jak się nie zna konkretów. Lepiej przyznać rację rodzicom skoro się upierają, że dziecko w domu grzeczne ale wskazać, że Ty chcesz aby było podobnie w szkole i tu konkretnie wyliczasz o jakie zachowania chodzi, które nie mogą być akceptowane w szkole, bo po pierwsze inni rodzice się skarżą a po drugie obowiązują Ciebie ustalone z góry reguły. Tym sposobem nie stajesz się dla rodziców problemem, panią która nie wiadomo dlaczego uwzieła się na ich dziecko. I w rozmowie z rodzicami najpierw pochwal, nawet drobiazgi a potem zadaj pytanie jak oni widzą rozwiązanie takiego a nie innego problemu. Nawet jak odpowiedzą bez sensu to jednak wciągasz ich w problem do rozwiązania, nie ignorujesz, nie stajesz się ich wrogiem

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Zachowanie uczniów a rodzice

Postautor: vuem » 2010-10-09, 19:57

To powinno być oczywiste, przecież w przeciwnym razie oznacza to, że dziecko jest z gruntu złe.
Kategorycznie też popieram starania, by wszelkimi sposobami w rodzicu znaleźć sprzymierzeńca.

pocachontas
Posty: 36
Rejestracja: 2010-06-17, 10:46
Lokalizacja: wielkopolskie

Re: Zachowanie uczniów a rodzice

Postautor: pocachontas » 2010-10-13, 14:34

Gdyby nauczyciel mojego dziecka powiedział do mnie, że moje dziecko jest niegrzeczne, przeszkadza mu w prowadzeniu zajęć itd. to podejrzewam, że zareagowałabym podobnie.
Ważna jest pozytywna komunikacja, wielu nauczycieli stosuje negatywną, a później się dziwią, że rodzice nie chcą z nimi rozmawiać, unikają kontaktów. Nikt nie lubi słuchać, że jest zły. Poza tym rodzica nie będzie interesowało, że jego dziecko Ci przeszkadza w prowadzeniu zajęć, bo będzie wychodził z założenia, że to Twój problem.
W rozmowie z rodzicem lepiej opisywać problem w taki sposób, aby pokazać, że to szkodzi dziecku, bo np. mniej niż inne dzieci wynosi z zajęć itp.
Tak jak wspomniano już wyżej - ważne są również pozytywne informacje o dziecku, nie same negatywne.

Powodzenia!

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Zachowanie uczniów a rodzice

Postautor: vuem » 2010-10-13, 15:45

miwues pisze:Czyli jak? Bo ja bym się zmartwił, może nawet oburzył na dziecko.


Ty tak, ale są ludzie, którzy reagują alergicznie na słowa krytyki. Czy przekonanie o ich złym podejściu do spraw wychowania własnego dziecka pomoże Ci w jakikolwiek sposób?

Potrzebujesz ich wsparcia.

miwues pisze:Nie przesadzajmy z taką psychologiczno-pedagogiczną poprawnością. To sztuczne i nieskuteczne, a w wykonaniu wielu osób wręcz fałszywe, bo czuć, że mają w tym zakresie tylko teoretyczne przeszkolenie i słodzą na wyrost.


To nie kwestia poprawności, tylko w większości przypadków stwierdzenie faktów.

Mało które dziecko jest złe do cna, w niemal każdym łatwo znaleźć nie tylko wady, złe uczynki, ale tez coś pozytywnego.
Czy stwierdzenie faktu, że uczeń jest zdolny, potrafi osiągnąć wiele jest słodzeniem informacji o wygłupach na lekcji?

Jeśli rodzic jest na tyle głupi, że zupełnie bezkrytycznie podchodzi do własnego dziecka, to ja go już nie jestem w stanie przekonać do innego podejścia.
A wtedy co mi pozostaje?
Walczyć ze złym zachowaniem dziecka przy dezaprobacie rodziców. nie spodziewałbym się skuteczności.

Co mogę zrobić? Użyć socjotechniki, by sprawić by taki rodzic został moim sprzymierzeńcem.

Ta prawda i konkrety brzmią bardzo "zimnokrwiście", ja wiem że z mocy prawa jesteśmy urzędnikami, ale... :wink:

Ja oczekuję od nauczyciela, wychowawcy bardziej emocjonalnego podejścia do uczniów, w tym mojego dziecka.

Sam tez nie potrafię inaczej.
Czy moi uczniowie mają być numerami w dzienniku, a obok ich nazwisk znaleźć się ma statystyka ocen, nieobecności i wybryków, czy dobrych uczynków?

Ta pozytywna komunikacja nie jest "zbędnym słodzeniem" tylko czymś co wynika z pozytywnego stosunku do świata i ludzi, optymizmu, towarzyskiej natury i bycia ogólnie miłym człowiekiem.

Czy uśmiech gości na Twej twarzy kiedykolwiek podczas spotkań z rodzicami?

pocachontas
Posty: 36
Rejestracja: 2010-06-17, 10:46
Lokalizacja: wielkopolskie

Re: Zachowanie uczniów a rodzice

Postautor: pocachontas » 2010-10-13, 15:54

Podpisuję się pod tym co napisał vuem. Dokładnie o to mi chodziło. I myślę, że takie podejście jest dobre nie tylko w pracy, ale ogólnie w życiu, kiedy chcemy komuś powiedzieć coś negatywnego o nim. Zawsze próbuję szukać w ludziach dobrych stron. :D

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Zachowanie uczniów a rodzice

Postautor: vuem » 2010-10-13, 22:55

miwues pisze:Gdy słyszę ten "szkoleniowy", sztuczny język typu "pozytywna komunikacja", "socjotechniki" itp. to samo to mną trzęsie. A najbardziej ta "komunikacja" - ja od komunikowania się z ludźmi wolę zwyczajną rozmowę.


A czepiaj się terminologii.

Może i niepotrzebnie takiego słowa użyłem, ale to nie jest kwestia wyuczonego, wytrenowanego postępowania tylko kwestia naturalnego podejścia do problemu.

miwues pisze:Jako rodzic nie lubię nauczycieli, którzy chcą stosować na mnie jakieś socjotechniki, nie lubię też takich, którzy owijają g*** w bawełnę i zamiast w krótkich żołnierskich słowach powiedzieć mi, że dziecko zachowało się źle i na to w tej szkole zgody nie ma, wygłaszają najpierw peany na jego cześć (szukają "dobrych stron"), by wreszcie, na końcu, przejść do sedna sprawy.


Nie zrozumiałeś tego co napisałem.

Sugeruję jedynie, że oceniając dziecko nie można ograniczać się do negatywów. Kontakt z rodzicem nie polega na "dzień dobry, dziecko zrobiło to i to, zostanie ukarana tak i tak, do widzenia".
Dochodzi do rozmowy, a wtedy analizuje się postawę dziecka bardziej kompleksowo i to jest sedno sprawy, a wtedy nie wolno ignorować i zalet ucznia, skoro takowe istnieją.

Jeśli rodzic trafia do szkoły z powodu problemów dzieciaka, to nikt o zdrowych zmysłach nie przeznacza 90% czasu na pochwały, by mimochodem rzucić jedno zdanie o wybryku, to powinno być dla Ciebie oczywiste, chyba że rozmówców za idiotów masz.

Natomiast, co zrobisz gdy trafisz na rodzica, który ślepo wierzy w wyjątkowość pociechy i nie przyjmuje do wiadomości tego, co masz do zakomunikowania?

Po żołniersku go w dupę kopniesz, czy zrobisz wszystko, by Ci pomógł dziecko "wyprostować"?

Co jest twoim celem takich zabiegów wychowawczych?

Moim jest pozytywny skutek podejmowanych działań, czyli poprawa zachowania ucznia.

Jeśli jest taka potrzeba, by "pokierować" rodzicem, to próbuję to robić, tak jak potrafię, a potrafię tyle, an ile moje doświadczenie, inteligencja i pomysłowość pozwala.

Ty wszystko co robisz umiesz dzięki szkoleniom, że tak Ci się to na usta ciśnie?

miwues pisze:Problemem jest zachowanie dziecka, a nie szkoleniowe sztuczki.


Jedyne sensowne chyba zdanie...tylko kogo o to i na jakiej podstawie oskarżasz?

miwues pisze:eden z najwybitniejszych nauczycieli matematyki, jakich znałem, zwracał się do uczniów wyłącznie po nazwisku. Pewnie nigdy nie był na żadnym szkoleniu na temat "pozytywnej komunikacji". Za to jego uczniowie skoczyliby za nim w ogień.


Zapewne skoczyliby za nim w ogień, bo nie używał imion :mrgreen:

Chcesz udowodnić, że tylko "zimne", żołnierskie podejście do ucznia ma sens?

To co robisz, to właśnie socjotechnika...tylko jakoś zbożnego celu w niej nie widzę :wink:

Majrzena
Posty: 88
Rejestracja: 2008-12-08, 19:31
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język polski
Lokalizacja: lubuskie

Re: Zachowanie uczniów a rodzice

Postautor: Majrzena » 2010-10-14, 06:32

Nikt nie lubi słuchać, że jest zły. Zgadza się, pocahontas.
Ale niektórzy powinni. Od czasu do czasu, chociaż.

Lubię nazywać rzeczy po imieniu.
Ta polityczna poprawność na każdym kroku od dawna mnie już męczy. (Nie mylić z dyplomacją :wink: , grzecznością czy delikatnością.)

edzia
Posty: 4766
Rejestracja: 2008-02-05, 23:02

Re: Zachowanie uczniów a rodzice

Postautor: edzia » 2010-10-14, 08:00

vuem pisze:Zapewne skoczyliby za nim w ogień, bo nie używał imion :mrgreen:
Nie. Zapewne skoczyliby za nim w ogień mimo, że nie używał imion.

vuem pisze:Jeśli rodzic trafia do szkoły z powodu problemów dzieciaka, to nikt o zdrowych zmysłach nie przeznacza 90% czasu na pochwały
Według zasad nowoczesnej pedagogiki tak właśnie powinno być. :mrgreen: Na szkoleniach typu "Jak poprowadzić wywiadówkę" też zalecają rozpocząć od pozytywów danej klasy. "Bo każda klasa, choćby i najgorsza, je ma." To niby ma działać "łagodząco" i pozytywnie na rodziców. :mrgreen:

A czemu niby nie zacząć rozmowy z rodzicem od słów: "Dzień dobry, wezwałam panią, ponieważ pani syn..."?

pocachontas
Posty: 36
Rejestracja: 2010-06-17, 10:46
Lokalizacja: wielkopolskie

Re: Zachowanie uczniów a rodzice

Postautor: pocachontas » 2010-10-14, 08:59

edzia pisze:
A czemu niby nie zacząć rozmowy z rodzicem od słów: "Dzień dobry, wezwałam panią, ponieważ pani syn..."?


Następnym razem taki rodzic raczej już nie stawi się na Twoje wezwanie.

Nie chodzi o to, żeby "ściemniać" rodzicom jakie ich dzieci są wspaniałe, tylko żeby również pochwalić

np. Krzyś świetnie sobie radzi z pisaniem, ale powinien jeszcze popracować nad czytaniem itp.

Chyba tylko vuem rozumie o co mi chodzi.

I nie chodzi o sztuczki socjotechniczne, ani o poprawność.

edzia
Posty: 4766
Rejestracja: 2008-02-05, 23:02

Re: Zachowanie uczniów a rodzice

Postautor: edzia » 2010-10-14, 09:35

pocachontas pisze:Następnym razem taki rodzic raczej już nie stawi się na Twoje wezwanie.
Dlaczego miałby nie przyjść? Czy jak ciebie wezwie dyrektor i zacznie "Pani Pocachontas, pani nie stawiła sie wczoraj na swoim dyżurze", więcej nie stawisz się na wezwanie dyrektora, bo nie zaczął rozmowy od twoich dobrych stron? ;)

pocachontas pisze:żeby również pochwalić
Również chwalę. W swoim czasie.

pocachontas pisze:Chyba tylko vuem rozumie o co mi chodzi.
Też się czuję nierozumiana.

pocachontas pisze:I nie chodzi o sztuczki socjotechniczne, ani o poprawność.
To o co?

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Zachowanie uczniów a rodzice

Postautor: vuem » 2010-10-14, 13:54

edzia pisze:Nie. Zapewne skoczyliby za nim w ogień mimo, że nie używał imion.


No o to mi chodziło, nie rozumiem co Miwues miał na myśli, w jaki sposób ten argument należało potraktować.

Skoro go tak cenili, to znaczy, że ich relacje były dobre...tylko, że ze względu na kontekst dyskusji zabrzmiało jakby "zimne" relacje zapewniały ten szacunek.

edzia pisze:Według zasad nowoczesnej pedagogiki tak właśnie powinno być. :mrgreen: Na szkoleniach typu "Jak poprowadzić wywiadówkę" też zalecają rozpocząć od pozytywów danej klasy. "Bo każda klasa, choćby i najgorsza, je ma." To niby ma działać "łagodząco" i pozytywnie na rodziców. :mrgreen:


A w d**** mam "nowoczesną" pedagogikę, sam wiem jak mam prowadzić i zajęcia i spotkania z rodzicami.

Zalecenia?

Zalecenia czego? jak z ludźmi rozmawiać? Jak - wygląda na to, że wbrew swej naturze - sterować rozmową? Scenariusz sobie z notatek spisać i dopiero z rodzicami rozmawiać? To chore...choć i zdarzają si,e sytuacje, gdy nauczyciel w scenariuszu imprezy szkolnej zapisuje sobie kolejny punkt brzmiący "łzy" :mrgreen:

Łagodzić trzeba konflikty, robić wszystko, by problemy były rozwiązywane skutecznie, a ja w sukces tego nie wierzę, jeśli któraś ze stron jest nastawiona negatywnie.

Tyle, że ja takie podejście stosuję z natury rzeczy, to odruch bezwarunkowy.

Natomiast "stwierdzenie, że każda klasa ma pozytywy jest z gruntu prawdziwe...rzadko zdarza się, by mieć grupę uczniów, którzy sa zdegenerowanymi bandytami bez absolutnie żadnych uczuć.

teraz, stojąc przed grupą rodziców, mając ich poinformować o wzlotach i upadkach nie mamy wyjścia, musimy od czegoś zacząć.

Co jest właściwe? Zaczynanie od pozytywów, czy negatywów?

Ja bym powiedział, że nie ma jedynie słusznej odpowiedzi, zależy to od wielu czynników, a i nie ma sensu tego planować.
Natomiast absolutnie nie widzę powodu, by którąkolwiek z tych opcji uznać jako wyuczony na szkoleniach tryb.

edzia pisze:A czemu niby nie zacząć rozmowy z rodzicem od słów: "Dzień dobry, wezwałam panią, ponieważ pani syn..."?


Ależ kiedy napisałem, że nie należy? twierdzę jedynie, że gdy wzywamy rodzica na rozmowę z powodu jakiegoś wybryku, robimy to po to, by problem rozwiązać i ustalić strategię/sposób nakłonienia go do zmiany zachowania.
By to się udało, trzeba przeanalizować możliwe powody, warunki w jakich to się zdarza itd.
(no bo chyba nie proszę rodzica o spotkanie, by mu tylko "sucho" oznajmić rodzaj wyznaczonej kary).
By tej analizy dokonać, trzeba wziąć pod lupę całokształt....a wtedy nie sposób nie zauważyć jego pozytywów, o których się wspomina.
Ale nie chodzi o absolutnie zaplanowany scenariusz dialogów z rodzicem, które zakładają doprowadzenie go do euforii w związku z sukcesami synka, a potem, stopniując napięcie, zgrabnie go wmanewrować w informacje o uczniowskich wybrykach.
Ogólnie rzecz biorąc takie sztuczne nastawienie i korzystanie z jakiś technik z zasady jest chore, bo zakłada totalną niemoc w zakresie podejmowania decyzji w kwestii własnego zachowania, brak określonego charakteru, czy umiejętności komunikowania się z ludźmi.
nie wiem kto, poza przedstawicielami handlowymi i im podobnymi potrzebuje takich szkoleń.

Sprzeciwiam się też negowaniu tego, że miłą atmosfera sprzyja takim działaniom, a nasza praca wymaga "rzeczowego, administracyjnego podejścia do oprawnego opiekuna naszego ucznia" :wink:

Jedyną sytuacją, którą sobie potrafię wyobrazić, gdy trochę aktorstwa użyć można, jest sytuacja, gdy rodzic ucznia do współpracy skory nie jest, zagraża powodzeniu mojej "akcji", więc by pozyskać jego wsparcie i poparcie dopuszczam się drobnej manipulacji, ale zdarzyło się to może ze dwa razy i robiłem to jako "naturszczyk".

Tak więc zasmucę, ale w takowych szkoleniach nie uczestniczyłem. :mrgreen:

pocachontas pisze:Następnym razem taki rodzic raczej już nie stawi się na Twoje wezwanie.


Ależ stawi się, jeśli tylko zależy mu na własnym dziecku, poza tym prawny opiekun ucznia ma swoje obowiązki.
Problem raczej polega na tym, czy będzie chciał z Tobą współpracować.

edzia pisze:Również chwalę. W swoim czasie.


No ale chyba nie robisz tego podczas "specjalnie na to zaplanowanych spotkań"? Bo to by oznaczało planowaną socjotechnikę :mrgreen:
Nie zakładasz, że podczas tego spotkania z mamą Jasia będziesz tylko ganić, a pochwalisz w listopadzie :wink:
Jestem przekonany, że robisz to w naturalny sposób, więc co masz na myśli mówiąc w swoim czasie?

edzia pisze:Też się czuję nierozumiana.


Jak już jest Was dwie, to służę kozetką, chętnie pomogę z problemami emocjonalnymi :mrgreen:

edzia pisze:To o co?


O to , że z natury miły i otwarty na ludzi człowiek, pełen serca dla swojej pracy, a więc i uczniów, zdeterminowany do tego, by dać im jak najwięcej i jak najlepiej pomagający się pozbyć negatywów...itd itp ... a i zawodowo zajmujący się ocenianiem NIE JEST W STANIE wykalkulować zimnokrwiście, że nie widzi pozytywnych cech swojego ucznia, chociaż ten coś zmalował.
Rozmawiając o nim z jego rodzicem, patrząc na niego "kompleksowo" nie może "nakazać" sobie przemilczenia zalet tego ucznia...bo i takie przemilczenie nie przynosi żadnej korzyści...sądzisz, że jest korzystne? W jaki sposób?

Nie ma oczywiście powodu, by w określonej sytuacji z wyrachowania wplątywać w rozmowę takie "wstawki zaletowe", one się pojawiają w naturalny, nie stymulowany sposób.


Wróć do „Szkolna codzienność”