Nie nadaję się na nauczyciela

jak sobie z nią radzić, jak uniknąć rutyny

Moderatorzy: Basiek70, służby porządkowe

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Nie nadaję się na nauczyciela

Postautor: Cytryn » 2011-01-19, 08:24

Kiedy zaczynałam pracę, wydawało mi się, że lubię uczyć, mam pomysły i dużo dobrych chęci. Teraz , po kilkunastu latach z przerażeniem stwierdziłam, że się pomyliłam. Nie mam dyspozycji do bycia nauczycielem. Jestem emocjonalna, bardzo przeżywam niepowodzenia, nie potrafię zachować spokoju, kiedy gimnazjalista mnie obraża, klnie, śmieje się ze mnie, ręce mi się trzęsą, strasznie dużo mnie kosztuje opanowywanie się. Czasem boli mnie brzuch, kiedy mam iść do klasy, o której wiem, że jest wyjątkowo trudna. Boli mnie, kiedy widzę, jak młodzi się staczają, nie rozumiem tego, jak można otrzymać tyle pomocy, przeprowadzić tyle rozmów- a potem on i tak dokona rozboju,upije się, albo kogoś okradnie. Nie rozumiem, jak po tylu pogadankach dziewczyny w gimnazjum tak kompletnie mogą się nie szanować- na przerwie chłopak dziewczynę za tyłek trzyma, a jej nie przeszkadza, że wszyscy to widzą. Nie rozumiem, czemu dziecko w wieku 10-12 lat kompletnie nie słucha się nauczyciela, osoby w końcu dorosłej- ma gdzieś wszelkie uwagi i prośby, rodzice są bezradni.
Czuję się przytłoczona odpowiedzialnością, jaką się na mnie, jako nauczycielkę, nakłada. Mam dokonać cudu- wychować te dzieci, nauczyć je czegoś, zapewnić im bezpieczeństwo, zapewnić rozrywkę, rozwój, rozwijać ich zainteresowania, obserwować, zdiagnozować itp..Nie daję sobie rady. NIE NADAJĘ SIĘ NA NAUCZYCIELKĘ.

Czy są osoby, które sobie radzą, które się nadają, potrafią sprostać wszystkim tym oczekiwaniom...? Są odporne na tzw. stres, hałas, mnogość spraw w szkole? Potrafią w nocy spać spokojnie po jakimś przykrym zajściu z uczniami? Potrafią zachować olimpijski spokój podczas uczniowskiej prowokacji?

Awatar użytkownika
mateoo
Posty: 425
Rejestracja: 2009-03-12, 18:48
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Muzyka
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Nie nadaję się na nauczyciela

Postautor: mateoo » 2011-01-19, 10:11

Też jestem bardzo emocjonalny i wrażliwy, co zazwyczaj nie popłaca w zawodzie nauczyciela. Przejmuję się wszystkim, wszystko mi leży na sercu. Pracuję 6 lat i trudno było mi odnaleźć się na początku w gimnazjum, zapanować nad stresem. Szedłem do pracy z myślą, że umuzykalnię "świat". Moje wyobrażenia jednak szybko zmierzyły się z rzeczywistością. Nabrałem przez ten czas pewnego dystansu. Od 6 lat tułam się po różnych szkołach, teraz jestem w większości w liceum gdzie nie spełniam się tak do końca, bo moim głównym kierunkiem była muzyka. Cały czas szukam dla siebie miejsca. Bywają chwile, że mam ochotę to wszystko rzucić po jakimś przykrym doświadczeniu, ale chyba zdarzają się każdemu. Zobaczymy co powiem za 10 lat..
Sztuka jest pokarmem duszy.

partita400
Posty: 346
Rejestracja: 2007-09-13, 17:26

Re: Nie nadaję się na nauczyciela

Postautor: partita400 » 2011-01-19, 11:58

Ktoś nam muzykom odebrał nasz przedmiot.Zabrał godziny ,zepchnął z michałków do podwójnych michałków.Byle kto może uczyć tego przedmiotu , nie musi umieć grać , żyć muzyką , a wystarczy ,że zrobił jakieś studia podyplomowe.Czy to nie jest powodem frustracji ? Po pełnych studiach poprzedzonych wieloletnią nauka gry na instrumencie mamy w szkołach 2, 4 góra 9 godzin muzyki .Kogo umuzykalniać ?Kiedy ? :(
Też jestem jak Wy wrażliwa i i nie raz nie dwa przejmowałam się , kiedy coś nie tak poszło .
Cytryn pomyśl sobie ,ze jest wiele takich osób , niestety nie wszyscy o tym mówią udając,że oni sobie radzą , a tylko Kowalska z Nowakową nie potrafi np. zapanować nad klasą :wink:

Awatar użytkownika
daughter
Posty: 280
Rejestracja: 2007-08-26, 15:04

Re: Nie nadaję się na nauczyciela

Postautor: daughter » 2011-03-10, 17:22

Cytryn, ja pracuję dopiero 6 rok, a mam podobne odczucia co do ... przydatności do zawodu. Pracuję w podstawówce, więc nie mam szansy obserwować zachowań, o których wspomniałaś, ale u mnie rodzice podcinają mi skrzydła. Chcą mniej gramatyki, więcej mówienia- proszę bardzo, ale z tymi dziećmi się nie da. Nie chce mi się urozmaicać lekcji dla jednej klasy w szczególności, bo wiem, że i tak wszystkim nie dogodzę, bo jedyną rzeczą jaką chcieliby robić na lekcji jest spanie. Żadne metody aktywizujące nie działają. Najgorsze jest to, że to jest jedna z najlepszych klas w szkole- nawet z mojego przedmiotu. Ale rodzice wiecznie mają jakieś pretensje. Chucham i dmucham na nich, a to i tak nic nie daje. Owszem, czasem lekcja z nimi wychodzi naprawdę super, a innym razem mam ochotę zabić się ołówkiem. Liczę na to, że jakoś wytrzymam do czerwca, bo to na szczęście 6 klasa.
Wiedz po prostu, że nie tylko Ty masz takie wątpliwości. Czy to już tzw. wypalenie zawodowe?

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: Nie nadaję się na nauczyciela

Postautor: Cytryn » 2011-03-10, 17:54

Wypalenie zawodowe...po prostu zmęczenie całą sytuacją, a w miarę upływu czasu coraz lepiej widzimy, ile w tym wszystkim jest bezsensu. Skoro pracujesz 6 lat( tylko) , to jesteś jeszcze młoda. Może czas zmienić zwód- póki jeszcze można? Ja bardzo żałuję, że nie zrobiłam tego kilka lat wcześniej. A teraz, kiedy jestem po 40
-tce- wszystko jest o wiele trudniejsze.

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Nie nadaję się na nauczyciela

Postautor: vuem » 2011-03-10, 19:16

daughter pisze:Chcą mniej gramatyki, więcej mówienia- proszę bardzo, ale z tymi dziećmi się nie da.


Nie da się więcej mówić, ale da się robić więcej gramatyki?

Nie chce im się lub nie są w stanie przyswoić umiejętności mówienia, ale są w stanie przyswoić gramatykę?

Z innymi się da?

daughter pisze:Nie chce mi się urozmaicać lekcji dla jednej klasy w szczególności


A jakie stosowałaś?

daughter pisze:Najgorsze jest to, że to jest jedna z najlepszych klas w szkole- nawet z mojego przedmiotu.


Ta senność wynika z takiej ... ogólnej senności obserwowanej na każdej lekcji, czy może nudzą ich te gramatyczne zadania wypełniane na okrągło?

daughter pisze:Żadne metody aktywizujące nie działają.


Powinnaś urozmaicać lekcje wszystkim.

daughter pisze:wiem, że i tak wszystkim nie dogodzę, bo jedyną rzeczą jaką chcieliby robić na lekcji jest spanie.


Najlepsza klasa jednocześnie najgorszą, której nic nie chce się robić? :wink:

daughter pisze:Ale rodzice wiecznie mają jakieś pretensje.


Wiecznie? Coraz to nowe zgłaszają, czy może ciągle o tym samym mówią?

Jak w każdym zawodzie trudność oznacza, że należy sytuacje przeanalizować i spróbować znaleźć rozwiązanie. Zaakceptować też fakt, że nie wszyscy entuzjastycznie reagują na nasze pomysły, że są na tym świecie lenie, że czasem trzeba się wysilić.

daughter pisze:Czy to już tzw. wypalenie zawodowe?


Myślę, że póki co to jest zniechęcenie spowodowane tym, że kłody pod nogi Ci lecą, gdy Ty oczekiwałaś, że pójdzie gładko realizując swoje zadanie po najmniejszej linii oporu.

Takie samo "wypalenie" poczujesz i w innym zawodzie, gdy się okaże, że są trudności, że ktoś lub coś wymaga zwiększonego wysiłku.

Zaciśnij zęby, postaraj się. Ten wysiłek zaprocentuje i w pracy z innymi.

Awatar użytkownika
daughter
Posty: 280
Rejestracja: 2007-08-26, 15:04

Re: Nie nadaję się na nauczyciela

Postautor: daughter » 2011-03-10, 20:28

"Nie da się więcej mówić, ale da się robić więcej gramatyki?

Nie chce im się lub nie są w stanie przyswoić umiejętności mówienia, ale są w stanie przyswoić gramatykę?

Z innymi się da? "
Tak, z innymi się da. I to nawet z klasą z tego samego rocznika. Ta klasa, o której pisałam nie ma problemu z przyswajaniem- oni mają problem z jakąkolwiek aktywnością na lekcji. Gdy próbuję zacząć jakąkolwiek dyskusję (po angielsku), najczęściej spotykam się z ciszą. A gdy wskazuję na kogoś konkretnego, to potem słyszę, że stresuję dzieci ... No to w takim razie jak mam nauczyć te (w większości pojętne i inteligentne) dzieci mówienia, skoro to oni nie podejmują żadnego wysiłku.

"Ta senność wynika z takiej ... ogólnej senności obserwowanej na każdej lekcji, czy może nudzą ich te gramatyczne zadania wypełniane na okrągło?"
Może nie róbmy sobie złośliwych wycieczek, dobrze? Nie, nie wypełniamy na okrągło zadań związanych z gramatyką. A ich apatia wynika z tego, że są na każdym kroku przekonywani o swojej wyjątkowości, co prowadzi do tego, że nie muszą się specjalnie wysilać, bo i tak są genialni.

"Zaakceptować też fakt, że nie wszyscy entuzjastycznie reagują na nasze pomysły, że są na tym świecie lenie, że czasem trzeba się wysilić. "
No nie, naprawdę?
Myślałam, że to oczywiste, że moje rozczarowanie ich postawą pojawiło się po wielokrotnych próbach 'wysilania się'... Nie narzekałabym, gdybym nie próbowała już wielu rozwiązań.

"Myślę, że póki co to jest zniechęcenie spowodowane tym, że kłody pod nogi Ci lecą, gdy Ty oczekiwałaś, że pójdzie gładko realizując swoje zadanie po najmniejszej linii oporu. "
A ja myślę, że to musi być niesamowite, mieć zdolność oceniania ludzi po jednej wypowiedzi. Ale rozumiem, że czasem mierzy się innych swoją miarą.
Nie oczekiwałam, że będzie cukierkowo, ale liczyłam na to, że jeśli ja będę się starać, to dzieci też się troszkę wysilą. W innych klasach ten wysiłek procentuje i to bardzo. Te same tematy, które robię w równoległej klasie wychodzą bardzo fajnie- bo różnica jest taka, że tamte dzieci chcą mówić, chcą ćwiczyć, chcą się nauczyć czegoś praktycznego, a tamte chcą po najmniejszej linii oporu dostawać jak najlepsze stopnie.

Awatar użytkownika
vuem
Posty: 4126
Rejestracja: 2009-06-18, 20:30
Kto: nauczyciel
Przedmiot: Język angielski
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Nie nadaję się na nauczyciela

Postautor: vuem » 2011-03-10, 21:51

daughter pisze:Ta klasa, o której pisałam nie ma problemu z przyswajaniem- oni mają problem z jakąkolwiek aktywnością na lekcji.


A podczas "ćwiczeń gramatycznych" są aktywni? :wink:

daughter pisze:Gdy próbuję zacząć jakąkolwiek dyskusję (po angielsku), najczęściej spotykam się z ciszą.


Może "dyskusje" są dla nich nudne? Może trudne? Może spróbuj oprzeć lekcję na materiałach wizualnych, multimediach?

Może zrezygnuj z "dyskusji", które wymagają wyrażania opinii, analitycznego podejścia, a raczej oprzyj się na odtwarzaniu, wyszukiwaniu informacji itp?

Możliwości sa setki. Trzeba próbować.

daughter pisze:A gdy wskazuję na kogoś konkretnego, to potem słyszę, że stresuję dzieci


Prośba skierowana do konkretnego dziecka, by się wypowiedziało, odpowiedziało na pytanie, by aktywnie wykonało polecenie stresuje? Na taki zarzut chciałoby się roześmiać. Ale Ty wytłumacz, że chcąc nauczyć te dzieci posługiwania się językiem musisz prosić je o aktywny udział w lekcji, a w konsekwencji musisz wskazywać konkretne osoby.

daughter pisze:Może nie róbmy sobie złośliwych wycieczek, dobrze?


Czemu sądzisz, że to złośliwość?

Nikt z ręką na sercu nie może powiedzieć, że nigdy nie przeprowadził nudnej lekcji. Że nigdy nie popełnił błędu, czy że zawsze potrafił zaktywizować swoich uczniów.

daughter pisze:A ich apatia wynika z tego, że są na każdym kroku przekonywani o swojej wyjątkowości, co prowadzi do tego, że nie muszą się specjalnie wysilać, bo i tak są genialni.


Skoro tak perfekcyjnie jesteś w stanie zdiagnozować ich problem, to bułką z masłem powinno być zaplanowanie zajęć tak, by nie tylko zaciekawić, ale również przekonać, że nawet przed tak świetnymi uczniami stoją wyzwania i nawet oni muszą się wysilić.

Tyle, że oni muszą chcieć. Nie zmusisz ich, jak widać, więc pozostaje Ci ta lepsza droga - zaciekawić.

daughter pisze:Nie narzekałabym, gdybym nie próbowała już wielu rozwiązań.


Skoro Ci się to do tej pory nie udało, to znaczy, że nie zastosowałaś jeszcze tych właściwych.

Masz dwie opcje: próbować dalej lub zapisać się do Klubu Sfrustrowanych. Wybór należy do Ciebie.

daughter pisze:A ja myślę, że to musi być niesamowite, mieć zdolność oceniania ludzi po jednej wypowiedzi. Ale rozumiem, że czasem mierzy się innych swoją miarą.



Oczywiście, że po jednej wypowiedzi, bo więcej ich tu nie ma. :wink:

Czy swoja miarą? Jeśli masz na myśli to, że opieram swoje wypowiedzi na własnych doświadczeniach, gdy zdarzało się mieć podobny problem, to tak. Tak właśnie robię.

Znam najczęstsze powody takiej apatii uczniów, jeśli w tym Twoim przypadku jest on inny, to chętnie go do listy dopiszę ciesząc się z nowej wiedzy.

Tyle, że nie akceptuję diagnozy typu "bo oni tacy są. Ja zrobiłam wszystko i tyle".

daughter pisze:Nie oczekiwałam, że będzie cukierkowo, ale liczyłam na to, że jeśli ja będę się starać, to dzieci też się troszkę wysilą. W innych klasach ten wysiłek procentuje i to bardzo.


To oznacza, że ta grupa wymaga innych sposobów zachęcenia ich do tego wysiłku.

daughter pisze:Te same tematy, które robię w równoległej klasie wychodzą bardzo fajnie- bo różnica jest taka, że tamte dzieci chcą mówić, chcą ćwiczyć, chcą się nauczyć czegoś praktycznego, a tamte chcą po najmniejszej linii oporu dostawać jak najlepsze stopnie.


Zakładając, że tak jest zmień podejście tak, by ta najmniejsza linia oporu nie wystarczała, by otrzymać dobrą ocenę.
Skoro pozostałe grupy sa zadowolone, nikt nie narzeka, to i skargi kilkorga rodziców stosunku do Ciebie i opinii nie zmieni.

Skoro nie robią nic podczas zajęć, jakim cudem oceniasz ich tak wysoko? W jaki sposób nauczyli się praktycznych zwrotów, konstruowania wypowiedzi, czy choćby słownictwa, skoro na lekcjach nie robią nic?

Albo jednak się uczą albo dajesz oceny za byle co.

Przemyśl sprawę. Nie wychodź z założenia, że skoro coś udaje się w innych grupach, to znaczy, że jest jedynie słuszna droga i jeśli znajdzie się klasa, do której to nie dociera, to znaczy, że powinni cmoknąć się w kuper, bo to ich strata.

benia8686
Posty: 239
Rejestracja: 2010-04-17, 16:01
Kto: student
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Nie nadaję się na nauczyciela

Postautor: benia8686 » 2011-03-12, 18:45

Ja też często czuję, to co vuem nazwał zniechęceniem.

Dopiero co skończyłam studia i zaczęłam pracę w szkole. Miałam nadzieję choć trochę zainteresować uczniów przedmiotem (j. angielski) albo przynajmniej sprawić, że będą się go uczyli bo uświadomię im, że przyda im się w przyszłości. Niestety boleśnie zderzyłam się z rzeczywistością. W klasach gimnazjalnych 90% uczniów ma podejście "ile muszę zrobić, żeby mieć 2". Na niczym im nie zależy. Ciężko mówić o nauczaniu, użyję raczej terminu wtłaczanie na siłę czegokolwiek. Ale co zrobić, jeśli takie podejście wynosi się z domu.

Cytryn pisze:Mam dokonać cudu- wychować te dzieci, nauczyć je czegoś, zapewnić im bezpieczeństwo, zapewnić rozrywkę, rozwój, rozwijać ich zainteresowania, obserwować, zdiagnozować itp..
- jeśli dziecko nie wyniesie z domu podstawowych wartości wychowawczych, to ja nie wiem jak takiego młodego człowieka ma wychować nauczyciel. Zgadzam się, ze oczekuje się od nas, że będziemy zbawcami świata i tych dzieci. Ale nie wiem czy w dzisiejszych czasach tak się da, kiedy często rodzice są bardziej dziecinni i niepoważni niż ich dzieci.

Najbardziej boli to, że studia kosztowały mnie tyle wysiłku a teraz co?? Na niektórych lekcjach mówię sama do siebie a przy tym uwsteczniam się językowo. Nie widzę sensu swojej pracy, mao kto docenia to, co robię. Źle mi z tym.

partita400
Posty: 346
Rejestracja: 2007-09-13, 17:26

Re: Nie nadaję się na nauczyciela

Postautor: partita400 » 2011-03-12, 21:34

benia8686 pisze:
Cytryn pisze:Mam dokonać cudu- wychować te dzieci, nauczyć je czegoś, zapewnić im bezpieczeństwo, zapewnić rozrywkę, rozwój, rozwijać ich zainteresowania, obserwować, zdiagnozować itp..
- jeśli dziecko nie wyniesie z domu podstawowych wartości wychowawczych, to ja nie wiem jak takiego młodego człowieka ma wychować nauczyciel. Zgadzam się, ze oczekuje się od nas, że będziemy zbawcami świata i tych dzieci. Ale nie wiem czy w dzisiejszych czasach tak się da, kiedy często rodzice są bardziej dziecinni i niepoważni niż ich dzieci.

.



Są państwa w których wiadomo,że za wychowanie dzieci odpowiedzialni są rodzice.Nauczyciel ma nauczyć.My robimy wiele rzeczy za rodziców:( W pewnym kraju X uczeń, który sprawia kłopoty wychowawcze zostaje zawieszony w obowiązkach.Rodzic musi się nim zająć, traci dzień pracy, zgłasza się z dzieckiem obowiązkowo do pedagoga szkolnego.Nie jest to dla obojga miłe :( Jednak przynosi pozytywny skutek, uczeń zaczyna się pilnować, bo wie co grozi jemu i jego rodzicom.
Benia nie będziemy zbawcami , nie liczę na to.

benia8686
Posty: 239
Rejestracja: 2010-04-17, 16:01
Kto: student
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Nie nadaję się na nauczyciela

Postautor: benia8686 » 2011-03-13, 17:32

partita400 pisze:Są państwa w których wiadomo,że za wychowanie dzieci odpowiedzialni są rodzice.Nauczyciel ma nauczyć.My robimy wiele rzeczy za rodziców:(


Całkowicie się z tym zgadzam.

partita400 pisze:Benia nie będziemy zbawcami , nie liczę na to.


Ja też na to nie liczę, napisałam tak tylko dla przykładu, bo wiadomo, jakie są oczekiwania społeczne pod adresem nauczycieli: że powinni to, tamto i jeszcze coś. Jeśli dzieje się coś złego, to często obwinia się o to szkołę i nauczycieli: bo nie zauważyli, nie zrobili tego a tego. Tylko tak naprawdę mało kto zdaje sobie sprawę, że teraz to uczeń ma więcej praw niż nauczyciel, bo wystarczy, że się go dotknie a można być oskarżonym o molestowanie się czy znęcanie.

Bernadeta_eu
Posty: 59
Rejestracja: 2011-03-23, 13:35
Lokalizacja: śląskie

Re: Nie nadaję się na nauczyciela

Postautor: Bernadeta_eu » 2011-04-08, 12:21

Dlatego jestem zdania,że najgorzej jest być nauczycielem w gimnazjum,kiedy ma się do czynienia z młodzieżą nieukształtowaną i arogancką. W liceum i szkole podstawowej jest zupełnie co innego. Wiem to sam po sobie. Wielu nauczycieli nie ma tego powołania do pracy,a mimo wszystko uczy. Także głowa do góry.

benia8686
Posty: 239
Rejestracja: 2010-04-17, 16:01
Kto: student
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Nie nadaję się na nauczyciela

Postautor: benia8686 » 2011-04-08, 19:35

Bernadeta_eu pisze:Dlatego jestem zdania,że najgorzej jest być nauczycielem w gimnazjum,kiedy ma się do czynienia z młodzieżą nieukształtowaną i arogancką.


Podpisuję się pod tym obiema rękami. Mam porównanie z uczniami z podstawówki.

Bernadeta_eu pisze:Wielu nauczycieli nie ma tego powołania do pracy,a mimo wszystko uczy. Także głowa do góry.


Na pewno jest i tak jak piszesz. Ja rozpoczęłam pracę z nadzieją, że czegoś ich nauczę (mam na myśli gimnazjalistów). Może nie oczekiwałam, że każdy zapała miłością do angielskiego, ale chciałam, aby przynajmniej szanowali moją pracę i wysiłek wkładany
w przygotowanie lekcji czy materiałów. I to mnie właśnie najbardziej zniechęca, ciężko znaleźć ten optymizm, kiedy widzisz ile kosztowało cię skończenie studiów a teraz tylko cofasz się językowo.....

Ale dzięki za słowa pocieszenia, na pewno się przydadzą.

Cytryn
Posty: 1205
Rejestracja: 2007-11-09, 12:20

Re: Nie nadaję się na nauczyciela

Postautor: Cytryn » 2011-04-08, 21:02

Najbardziej męczy mnie taka postawa u gimnazjalistów: " a mi się nic nie chce, to jest bez sensu, nie wezmę w niczym udziału" i "mnie nie obowiązują żadne zasady, mogę zlekceważyć każdego, nie przyjść na umówione spotkanie, mieć gdzieś wielotygodniowe przygotowania do jakiegoś konkursu i nie przyjść w dzień konkursu do szkoły, bo mi się...odechciało".

To dla mnie ogromny stres. Zawsze idę ze strachem do szkoły: uciekną dzisiaj z tych dodatkowych zajęć...? Nie przyjdą na ten występ, na ten konkurs...? Nie będzie się im chciało....? Bo to ja potem wstydzę się za nich. Brak poczucia odpowiedzialności, zero wdzięczności, bardzo roszczeniowa postawa- ja mam być na ich usługi. Jestem wykończona. Praca z gimnazjalistami to orka na ugorze.
Albo wchodzę do klasy, a oni leżą na ławkach, łaskę robią, że wyciągną zeszyty i podręczniki, każdego niemal oddzielnie trzeba prosić, żeby to zrobił...Wyglądają jak jakaś banda, a nie uczniowie. Najlepiej to by nic nie robili. Uczyć się nie chcą, angażować w nic się nie chcą, własnych pomysłów nie mają żadnych. Nie cierpię lekcji w gimnazjum. W podstawówce mam "mrowisko"- wszystko to się rusza, gada, kręci się , ale jak o coś pytam, to mam las rąk. Widzę jakieś zainteresowanie, chęć robienia czegoś, jest jakaś reakcja na to, co mam im do zaproponowania. W gimnazjum - nie ma nic. Jakbym ciągnęła worek kartofli za sobą. Mam dość...ta praca jest bez sensu.

benia8686
Posty: 239
Rejestracja: 2010-04-17, 16:01
Kto: student
Lokalizacja: podkarpackie

Re: Nie nadaję się na nauczyciela

Postautor: benia8686 » 2011-04-10, 08:39

Cytryn pisze:Praca z gimnazjalistami to orka na ugorze.


Ja też często powtarzam to zdanie. I doskonale rozumiem wszystko to, co opisujesz powyżej. Ogólnie rzecz biorąc postawa jest tego typu: nic nie róbmy, nic się nie nauczmy, nic nie będziemy wiedzieć bo i po co?

Domyślam się jak traktują muzykę w gimnazjum - jako jeden z luźnych przedmiotów, ale
z angielskim też nie jest lepiej choć piszą z tego egzamin (co prawda w tym roku jeszcze nie punktowany), ale i tak wynik będzie na świadectwie. A potem będą szukać odpowiedzialnego za te rezultaty. I znajdą. Kogo? - oczywiście nauczyciela, bo nie nauczył.

Dlatego coraz częściej myślę o zmianie pracy (bo z tej, którą mam nie widać żadnych rezultatów-co mnie naprawdę dobija). W szkole jestem na zastępstwo a poza tym idzie niż demograficzny więc będzie coraz trudniej gdzieś się załapać. Mam czekać aż jakaś szkoła się odezwie na miesiąc, dwa? I co potem?

Tylko nie wiem, gdzie poza szkołą miałabym jakieś szanse na zatrudnienie po anglistyce?


Wróć do „Szkolna codzienność”