Chyba większość nauczycieli gimnazjum i liceum sprawdza zadania domowe uczniów, dopuszcza brak zadania 2 lub 3 razy w semestrze lub w roku, ale to musi być zgłoszone na początku lekcji, w przeciwnym wypadku jest jedynka. To samo dotyczy posiadania podręcznika i zeszytu na lekcji. Są też tacy nauczyciele, którzy na początku lekcji sprawdzają wszystkim, czy mają zadanie domowe.
W czasach liceum uważałem to za rzecz normalną, naturalną i nie dostrzegałem sensu, żeby rozważać sens takiego postępowania nauczycieli. Obecnie, jak studiuję, to u mnie całkowicie zmieniło się podejście do tych spraw i dlatego zakładam ten temat.
Moim zdaniem, zadanie domowe zadaje się po to, żeby uczeń czegoś się nauczył. Np. z matematyki, jak rozwiąże kilka przykładów więcej, to dane zagadnienie się utrwali, ale niektórzy uczniowie nie mają takiej potrzeby. A od sprawdzania, czy materiał jest dobrze utrwalony są sprawdziany i kartkówki, na nich wszystko wyjdzie na jaw.
Śmiem twierdzić, że wielu uczniów rozwiązuje zadania domowe nie po to, żeby się czegoś nauczyć, tylko po to, żeby nie dostać jedynki za brak zadania, nieraz przepisują od kolegów z klasy, czasem bezpośrednio przed lekcją w czasie przerwy. Moim zdaniem powinno być tak (dotyczy każdego przedmiotu), że każde zadanie domowe jest "dla chętnych", ale nie w sensie, że na wyższą ocenę, tylko w sensie, że uczeń nie ma obowiązku go wykonywać (oczywiście, zadania trudniejsze na wyższą ocenę też mogą być). Założenie byłoby takie, że jeden uczeń nie do końca rozumie zagadnienie i rozwiązanie zadania z całą pewnością pomoże, a drugi uczeń rozumie dobrze i czuje, że nie musi robić dodatkowych zadań. Rozwiązanie zadania byłoby w interesie ucznia, bo na sprawdzianie czy kartkówce pojawią się zadania dotyczące tego samego zagadnienia, i jeżeli uczeń mniej zdolny nie będzie rozwiązywać zadań domowych, to jedyną szkodą będzie to, że nie napisze sprawdzianu i dostanie jedynkę. Dokładnie taki system, jaki opisuję powyżej miałem na studiach, na przedmiotach związanych z matematyki i taki system w mojej ocenie jest dobry, na kolokwium, wszystkie niedouczenia wyłażą, a ja nie robiłem zadań domowych i zdałem przedmiot bez problemów, co potwierdza słuszność systemu stosowanego na studiach.
Oczywiście odpytywanie (np. z historii) bym zostawił, bo odpytuje się po to, żeby sprawdzić stan wiedzy, a wejście uczniów w posiadanie wiedzy jest statutowym zadaniem szkoły.
Pytanie do nauczycieli: Czy zgodzilibyście się z moją opinią na temat sprawdzania zadań domowych, a raczej braku potrzeby sprawdzania? Jeżeli nie, to dlaczego?