Miałam w starej szkole pewnego nauczyciela, o którym ogólnie sądzono, że jest surowy i stawia najgorsze oceny. Uczył on informatyki i techniki. Z tego drugiego przedmiotu miałam nienajlepsze oceny (głównie ze względu na to, że uwielbiałam wymieniać z nim poglądy, czyt. kłócić się 'z klasą' ), zaś z informatyki miałam same piątki i szóstki. To dowodzi, że nauczyciel jednak był sprawiedliwy...
Po pięciu latach uczenia nas (w pierwszej klasie chodziłam do innej szkoły;-)), z całej klasy tylko ja go polubiłam i zauważyłam, że ma ludzkie uczucia.
Gdy na koniec roku przeprowadzano ankietę, jakiego nauczyciela najbardziej się lubi, bez wahania wskazałam na owego 'tyrana', co wprawiło w zdumienie całą klasę, ba, inne klasy też!
Mimo wszystkich kłótni z nim, wiem, że to właśnie za nim będę się najbardziej tęsknić w gimnazjum...