Jolly Roger pisze:koma
studentka była lepsza od nauczycielki, bo wprowadziła porządek na lekcji.
Żeby była jasność - nie uważam, że dzieci powinny wychodzić, kiedy chcą.
Myślę, że nauczycielka wiele razy dzieciom mówiła, od czego są przerwy i nie potrzeba "genialności" pani dr w tym zakresie.
Niestety, studentko, nie najlepiej wypadło IMHO Twoje tłumaczenie.
To, że raz wyszło jedno a nie czworo nie oznacza, że do końca Twojej praktyki przestaną wychodzić w ogóle.
Jeżeli nauczyciel zna dobrze swoje dzieciaki, to nie będzie z groźna miną zakazywał wychodzenia zawsze!
Jedne dzieci wychodzą rano, zaraz po przyjściu do szkoły - wiadomo, które: te, w których domach nie ma łazienek. Zabronisz?? Ja takie dzieci znam w mojej szkole.
Inne - po drugim śniadaniu.
Jeszcze inne muszą "trzymać" - sa niespokojne, wiercą sie i kręcą. Lepiej je wysłać.
Są dzieci nadpobudliwe. dla których przelecenie się wyjdzie na zdrowie.
Niektóre muszą wyjśc po obiedzie w szkolnej stołówce.
Są dzieci nietrzymające moczu...
Mam w klasie 5 ucznia (bardzo dobry z mojego przedmiotu) który musi wychodzić - cos z pęcherzem.
Tak po prostu bywa...A nauczyciel znając dzieci wie, które mogą lub powinny sie "przelecieć" do toalety.