Jeżeli zważyć,że do 8%populacji posiada uzdolnienia matematyczne i dopisując do tego grupę sympatyków Królowej Nauk,to można pokusić się o prezentacje lekcji,których reżyserami będą owi pracowici uczniowie (uzdolnienie bez pracowitości jest niewiele warte).Wiem,że zaproszenie ogólne jest zapominane,dlatego należy wystosowywać imienne zaproszenia-skonultowane z zespołem klasowym (ufając zbiorowej mądrości i zdrowemu rozsądkowi młodzieży).Z praktyki-doświadczenia mówię,że zaangażowani rodzice tworzą "pajęczynę" łączącą ludzi życzliwych nauce przez duże "N".Następstwem tego działania jest dobra atmosfera na lekcjach,klimat pracowitości i wzajemnej pomocy.Radzę (bo tego doświadczyłem) dać równe szanse pokazania się każdemu uczniowi,aby nie było zawiści i plotek (wszak metodą szemraną wiadomo kto jest dobry,kto próbuje nadrabiać dobrą miną).Niech pracowici pokażą się jako reżyserzy,średni jako sympatycy matematyki,a nie mający daru polubienia tej skomplikowanej wiedzy-niechaj stawiają czoła problemom i zadaniom - na poziomie swych umiejętności i możliwości.Silnia.
P.S.Porozmawiajmy o lekcjach koleżeńskich:dla zespołu nauczycieli swojej szkoły,dla zespołu metodycznego.Ile w tym jest radosnej twórczości?!